50.Nikt nigdy nie da mi więcej niż ona
Jedna z głównych ulic miasta była wyjątkowo zapełniona ludźmi i zakorkowana z powodu jakiegoś ważnego wydarzenia, o którym nawet nie słyszałam. Ludzie na siebie trąbili, przepychali się, przeklinali i mieli kompletnie gdzieś fakt, że biedni studenci nie mieli jak wydostać się ze swojej uczelni. Nie wiedziałam co się szykowało, ale biorąc pod uwagę to co działo się w mieście zapewne coś ważnego. Wraz z Agatą przepychałyśmy się przez zgromadzony tłum marząc tylko o tym, żeby znaleźć się na jakimś odludziu.
- Karolina!
Spojrzałam gwałtownie w prawo i odetchnęłam widząc mojego tradycyjnie zabójczo przystojnego mężczyznę. Złapałam koleżankę za nadgarstek ciągnąc ją w tamtą stronę i dopiero tam mogłyśmy złapać oddech.
- Co się dzieje? - spytałam kierując swój wzrok na nauczyciela
- Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami - Ale w szkole obiło mi się o ucho coś o jakimś koncercie.
- To by się zgadzało. - stwierdziłam
- Ja może już pójdę, bo mi ucieknie autobus. - odezwała się dziewczyna zakłopotana poprawiając torbę na ramieniu
- Daj spokój. Podwieziemy cię. - powiedział pewnie mój chłopak
- Nie chcę robić wam problemu. Powinniście pojechać prosto do domu. Karolina nie czułaś się dzisiaj najlepiej. - spojrzałam na nią błagalnie
- Nie będzie żadnego problemu. - oznajmiłam - Wsiadaj, Gata i nie gadaj.
- No dobra. - uśmiechnęła się szeroko podczas gdy ja skuliłam się lekko łapiąc za brzuch i sycząc z bólu
- Co się dzieje? - poczułam dłoń Łukasza na plecach - Karolina, co jest?
- Już dobrze. - odparłam powoli się prostując - To chwilowe.
- Na pewno? - uniósł brwi
- Tak. - skinęłam głową - Jedziemy?
- Jedziemy. - zgodził się
Agata wysiadła po kilkunastu minutach jazdy od razu kierując się w stronę swojego bloku.
- Może pojedziemy do lekarza, co? - odezwał się nagle matematyk - Jak dla mnie to nie wygląda dobrze.
- Nie trzeba, naprawdę. - położyłam dłoń na już wyraźnie zaokrąglonym brzuchu
Miałam coraz większe trudności z ubieraniem się, ponieważ nie miałam wiele luźnych ubrań, które w pełni zakryłyby moje krągłości. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później wszyscy się dowiedzą, lecz i tak na razie chcieliśmy utrzymać to w tajemnicy.
- Mam ochotę na kebaba. - powiedziałam z rozmarzeniem
- Wczoraj rosół, dzisiaj kebab. Co będzie jutro, kochanie, bo chyba powinienem się przygotować? - zaśmiał się spoglądając na mnie kątem oka
- Spytaj swojego dziecka. - wzruszyłam ramionami - Ono tu rządzi.
- On.
- Ona.
- On.
- Ona.
Tak właśnie wyglądały nasze rozmowy od kilku dni. Tylko on czy ona, ona czy on.
- Anitka jest już spakowana? - zmieniłam temat
- Przestań. - powiedział stanowczo - Idziesz ze mną czy czekasz?
- Czekam. - uśmiechnęłam się jednocześnie zauważając, że zaparkował pod budką z kebabem
- Niedługo z tobą zwaruję. - pokręcił głową po czym szybko mnie pocałował i wysiadł zamykając za sobą drzwi.
***
Kiedy Łukasz pojechał na wycieczkę pierwszy raz od bardzo dawna miałam trochę czasu dla siebie. Nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić, jednak wizyta Maćka sprawiła, że nawet zapomniałam o tym, że miałam być sama. Cały dzień spędziliśmy na leżeniu na kanapie, obżeraniu się niezdrowym jedzeniem, którego nie powinnam jeść oraz oglądaniu romansideł na zmianę z komediami. Stęskniłam się ze moim przyjacielem, dlatego jego wizyta naprawdę mnie ucieszyła.
- I pomyśleć, że nasz profesorek teraz pilnuje jakichś gówniarzy. - Maciek pokręcił głową wpychając sobie do ust garść popcornu
- Sam chciał jechać. - wzruszyłam ramionami - Albo musiał.
- Obstawiam to drugie. - stwierdził ponownie wsadzając dłoń do miski
- Skąd w ogóle wiedziałeś, że wyjechał? - spojrzałam na niego podejrzliwie
- Dzwonił do mnie i kazał cię pilnować.
- Pilnować? - prychnęłam z rozbawieniem
- Yhym. - skinął głową nie odrywając wzroku od ekranu - Masz nie imprezować, brać wszystkie leki i postarać się nie umrzeć od rzygania.
- Serio? - zaśmiałam się kręcąc z niedowierzeniem głową
- A jak bobas? Będę chrzestnym, nie? - wbiłam w niego zdziwione spojrzenie doskonale wiedząc, że mu o tym nawet nie wspomniałam - Poprawiłaś się, rzygasz, pochłaniasz jakieś hardkorowe mieszanki, wiec nie mogłem się nie domyślić. Wika tylko potwierdziła moje podejrzenia. To jak z tym chrzestnym?
- Chrzestnym? - prychnęłam
- Mam komunie, mam bierzmowanie, mam hajs na rower na komunię... - zaczął wyliczać
- Przemyślimy to. - oznajmiłam
- A kiedy ślub, bo muszę szukać gajera, a to wcale nie będzie takie proste?
- Dlaczego jak jest dziecko wszyscy nakręcają się na ślub? - spytałam z rozbawieniem - Nie chcę żadnego ślubu. Będę czuła się staro.
- Staro powiadasz? - kolejny raz zapchał sobie jamę ustną - Gdybym miał takiego męża...
- Przestań! - przerwałam mu ręką nim zdążył skończyć
Łukasz
Głośne pukanie do drzwi wypełniło pomieszczenie, w którym miałem spać przez następne kilka dni. Krzyknęłam, że drzwi są otwarte jednocześnie spoglądając w tamtą stronę i zaprzestając szukanie bokserek w walizce.
- Sprawdziłam wszystkie pokoje. Śpią jak susły. - oznajmiła Anita
- Śpią? - prychnąłem - Nawet nie wiesz jak bym chciał, żeby tak było.
- Jak sprawdzałam to spali, więc możemy iść spać, a oni niech robią co chcą. Przecież to są dzieci, więc alkoholu raczej nie będzie. - oparła się o ścianę
- W ich wieku pójście spać o pierwszej będzie wystarczającym hardkorem. - stwierdziłem
- Też tak uważam. - zgodziła się ze mną skinięciem głową - Co tam u Karoliny? Sama bym ją spytała przy najbliższej okazji, ale obawiam się, że nie będzie chciała ze mną gadać. Trochę mnie nastraszyła, ale wątpię, żeby jakaś dwudziestoletnia gówniara mogła zniszczyć mi życie.
- Nie mów tak o niej. - powiedziałem stanowczo - Do czego dążysz?
- Dla mnie jesteś ważniejszy niż jej groźby. Niech gada sobie co chcę, ale ja się w tobie zakochałam i tego nie zmienię.
- Słucham? - prychnąłem - Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Naprawdę tego nie zauważyłeś? - zaśmiała się - Faceci to są jednak ślepi.
- Dopóki Karolina nie zrobiła mi awantury nawet nie zwróciłem na ciebie uwagi. - oznajmiłem wzruszając ramionami - Nie kocham cię, Anita. Ty nawet mi się nie podobasz. Jestem w pełni oddany Karolinie i kocham ją nad życie. Przykro mi, że się we mnie zakochałaś, naprawdę, ale jesteś dla mnie tylko koleżanką z pracy i nigdy nie będziesz nikim więcej.
- Co cię trzyma przy tej małolacie, co? - tym razem to ona prychnęła - Wyglądam od niej dużo lepiej. Ona najpierw chuda jak patyk, teraz jakaś okrągła.
- Czy ty siebie słyszysz? - zaśmiałem się - Myślisz, że mógłbym być z kimś tak zadufanym w sobie jak ty? Z takim podejściem nawet twoja swoją drogą kompletnie nie trafiająca w mój gust figura nie pomoże ci w zdobyciu jakiegokolwiek faceta.
- Co jej się stało, że nagle się tak zaokrągliła? Bez obrazy, ale trochę jej przybyło. - uśmiechnąłem się zwycięsko w jej stronę - Chyba mi nie powiesz, że zrobiłeś jej dzieciaka?!
- To nie twój interes. - pokręciłem głową - Nie mieszaj się w moje życie prywatne, okej?
- Nadal sypiasz z uczennicami? Preferujesz maturzystki czy rok młodsze? - skrzyżowała ręce na piersiach
- Pogrążasz się, Anita. - skwitowałem z pewnością swoich słów w głosie - Idź lepiej spać, bo zachwoujesz się jak podpita.
- Jakbyś chciał wiedzieć jestem w pełni trzeźwa, a ty jesteś dupkiem!
- Ja jestem dupkiem? - prychnąłem przykładając dłoń do klatki piersiowej - To ty bierzesz się za zajętych facetów. Od samego początku wiedziałaś, że mam dziewczynę, a mimo to zwariowałaś na moim punkcie. Przecież nie rzucę wszystkiego dla ciebie!
- Mogę dać ci więcej niż ona.
- Nikt nigdy nie da mi więcej niż ona. Uważam rozmowę za zakończoną.
- I co? Jutro tak po prostu będziemy oprowadzać te bachory jak gdyby nigdy nic się między nami nie wydarzyło?!
- A coś się wydarzyło? - spojrzałem na nią pytająco
- Nie odpuszczę tak łatwo. - powiedziała i dosłownie się na mnie rzuciła przywierając swoimi wargami do moich...
********************
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z rozdziału. Komentujcie :)
Czy między Anitą i Łukaszem do czegoś dojdzie?
Do następnego :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro