5.Dla mnie ten rozdział jest zamknięty
Zaraz po tym jak podniosłam powieki moim oczom ukazało się nic innego jak kompletna ciemność. Nie do końca wiedziałam gdzie jestem i dopiero po chwili przypomniałam sobie wydarzenia sprzed kilku godzin. Odwróciłam głowę, żeby ujrzeć śpiącego obok mężczyznę i przełknęłam głośno ślinę przecierając twarz dłońmi. Co ja zrobiłam? Co ja najlepszego zrobiłam? Nie zastanawiając się długo spuściłam nogi z łóżka i sprawnie zaczęłam się ubierać chcąc jak najszybciej opuścić mieszkanie nauczyciela. Moje ubrania zdążyły prawie całkowicie wyschnąć co było jedynym pozytywnym aspektem całej tej sytuacji. Podeszłam do przesuwanych drzwi i ostatni raz spojrzałam na śpiącego Łukasza po czy odwróciłam się i rozpoczęłam poszukiwania drzwi. Uwierzcie mi, że chodzenie po cudzym mieszkaniu wcale nie jest proste, a znalezienie wyjścia w ciemnościach jest jeszcze większym wyzwaniem. Nie zwracałam jednak szczególnej uwagi na wystrój lokum, gdyż poczułam pod dłonią kształt klamki. Jak najciszej potrafiłam wyszłam z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Wypuściłam głośno powietrze po czym spojrzałam na widniejący na wejściu do lokum numer. Skierowałam się w stronę schodów, a po wyjściu z bloku do mojej głowy wpadła myśl co by tutaj teraz zrobić. Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam, więc szukanie odpowiedniej drogi byłoby nędzną próbą, która na bank skończyłaby się niepowodzeniem. Nie miałam pojęcia nawet w jakiej dzielnicy miasta byłam nie mówiąc już o chociażby jego części. Wyjęłam telefon jak najszybciej się dało odpalając GPS i biegiem ruszyłam we wskazywaną przez telefon stronę.
- Gdzieś ty do cholery jasnej była?! Miałaś iść biegać! – nim zdążyłam dobrze wejść do mieszkania przede mną pojawiła się Wika – Jezu, co się stało?
Szybko otarłam spływające po policzkach łzy i wpadłam w ramiona przyjaciółki mając ochotę wybuchnąć głośnym płaczem. Potarła mnie kojąco po plecach powtarzając swoje pytanie.
- Przespałam się z nim. – wydukałam zdejmując kurtkę
- Z kim? – skrzywiła brwi nie za bardzo rozumiejąc o co może mi chodzić
- Z Karaszewskim. – przetarłam twarz dłońmi zdając sobie sprawę, że jest chwila po pierwszej w nocy, a wyszłam o osiemnastej
- Ale... jak? – spytała zszokowana nie spuszczając ze mnie wzroku – Wiem, że Maciek dał ci jego adres, ale jak to się stało?
- Nie wiem jak to się stało. – wzruszyłam ramionami – Po prostu jakimś cudem trafiłam do jego mieszkania no i się stało.
- Wrócisz do niego?
- Nie. – odpowiedziałam szybko zdejmując bluzkę, żeby zostać w sportowym staniku – Wiesz co sobie obiecałam. Dla mnie ten rozdział jest zamknięty.
- Dobra, nie będę na ciebie naciskać. – westchnęła – Zabezpieczyliście się chociaż?
Spojrzałam na nią z lekkim przerażeniem w oczach.
- Mam nowy implant. – odetchnęłam z ulgą – Jest ważny jeszcze chyba przez miesiąc, może dwa. Przestraszyłaś mnie.
- Ty mnie jeszcze bardziej. – zaśmiała się
- Idę pod prysznic. – westchnęłam wskazując na drzwi od łazienki
Podążyłam w tamtą stronę, żeby po chwili przymknąć powieki i rozkoszować się gorącymi kroplami wody spływającymi po moim ciele...
Łukasz P.O.V
Równie głośny jak i irytujący dźwięk budzika przerwał mój głęboki sen. Jęknąłem przeciągle chowając głowę pod poduszkę po czym wyciągnąłem prawą rękę w stronę szafki nocnej przejeżdżając palcem po ekranie Iphona. Podniosłem powoli głowę pod wpływem zapachu damskich perfum, który dotarł do moich nozdrzy. Dobrze znanych mi damskich perfum. Rozejrzałem się po swojej sypialni w poszukiwaniu dziewczyny, jednak nie dojrzałem kompletnie niczego. Nie było żadnych ubrań nie mówiąc już o innych rzeczach. Przetarłem twarz dłońmi przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Jak mogłem dać jej uciec?
- Cholera... - powiedziałem pod nosem i podniosłem się sięgając po bokserki
Zabrałem się za ścielenie łóżka znajdując pod poduszką złotą bransoletkę. Dokładnie tą samą, którą kiedyś znalazłem w kanapie. Przynajmniej będę mieć pretekst do spotkania z Karoliną. Nie zdążyłem nawet wyjść z pokoju kiedy Kamil bez jakichkolwiek manier wszedł do mojego własnego mieszkania stając na środku salonu.
- Kiedyś cię okradną przez to niezamykanie drzwi. – stwierdził rozsiadając się przy stole
- Nie martw się. – prychnąłem – Lepiej powiedz jak tam sytuacja z Anką. Dalej ma odloty?
- Nawet nie wiesz jakie. – pokręcił głową – Najlepsze jest to, że nie jest w ciąży, więc nie mam pojęcia skąd u niej taki przypływ hormonów, ale wczoraj zrobiła mi awanturę o to, że za długo siedzę w łazience, a byłem tam trzy minuty! Ale mniejsza o to. Co ty taki szczęśliwy? Była tu jakaś laska?
- Nikogo nie było. – wzruszyłem ramionami
- Taaa... na pewno. I dlatego, że nikogo nie było trzymasz bransoletkę w ręce. Mam się martwić o twoją orientację? – odruchowo spojrzałem na swoją dłoń, w której rzeczywiście wciąż trzymałem biżuterię
- No dobra. Ktoś był.
- Czuję się zainteresowany tematem. – oznajmił opierając głowę na ręce – Czy chodzi o tą małolatę, która złamała ci serce?
- Wiesz czego najbardziej w życiu się boję? – pokręcił przecząco głową – Że do usranej śmierci będę musiał się z tobą kumplować, bo zdecydowanie za dużo o mnie wiesz.
- Czyli małolata! – uderzył dłonią w stół – Jak było?
- A jak myślisz?
- Z twojej twarzy wnioskuję, że zajebiście. – przyznałem mu rację – Jezu, jak ja dawno nie uprawiałem dobrego seksu. Dasz mi namiar do tej Karoliny?
Złapał się za tył głowy po tym jak wymierzyłem cios idealnie w to miejsce.
- Ała. – syknął – To bolało.
- Miało boleć, idioto. – oznajmiłem
- Dobra, ubieraj swoje jakże muskularne ciało, bo spóźnisz się do roboty.
- Widziałeś się ostatnio w lustrze? Od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale forma chyba z ciebie wyparowała, przyjacielu. W sumie to może być powodem humorów Anki. Wcale się lasce nie dziwię.
Tym razem to ja dostałem tyle, że w ramię.
- Po co właściwie przylazłeś? – spytałem zapinając guziki koszuli
- Anka zamknęła mi dostęp do lodówki, więc przyszedłem do dobrego kumpla się nażreć.
- Przykro mi, ale mam samo światło. – wzruszyłem ramionami – Swoją drogą zachowujecie się jak stare małżeństwo.
- A ja nawet się jej nie oświadczyłem! – zauważył sprawiając, że pokręciłem ze śmiechem głową znikając za drzwiami łazienki
Karolina P.O.V
Chwilę po przebudzeniu zorientowałam się, że na mojej prawej ręce czegoś brakuje. Dopiero po chwili pomyślałam o złotej bransoletce, która musiała spaść mi u Łukasza. Super... Wstałam wychodząc z pokoju gdzie była już Wika oglądając jakieś popierdzielone paradokumenty. W sumie sama je oglądam, ale co tam. Fajnie czasem popatrzeć na ludzi, którzy mają jeszcze bardziej absurdalne problemy życiowe od ciebie, prawda?
- Jak samopoczucie? – spytała kobieta podnosząc się z narożnika
- Cudownie. – prychnęłam otwierając lodówkę – Potrzebuję twojej pomocy.
- Słucham? – oparła się o blat obok mnie
- Spotkasz się z Karaszewskim i odbierzesz od niego moją bransoletkę. Musiała mi u niego spaść.
- Sama się z nim spotkasz. – oznajmiła – Musicie sobie coś wyjaśnić i jeżeli nie chcecie być razem raz na zawsze to zakończyć.
- W sumie niegłupi pomysł. – stwierdziłam – Co jemy?
- W nocy spałaś z naszym byłym wychowawcą i ty teraz myślisz o jedzeniu?! - oburzyła się zamykając mi drzwi lodówki tuż przed nosem
- Akurat sypianie z nim nie było dla mnie jakimś nowym doświadczeniem. - stwierdziłam ze śmiechem w głosie siadając na stole
- Wyglądasz na dużo szczęśliwszą. - zauważyła
- Może dlatego, że nie uprawiałam seksu od prawie dwóch lat?
- Myślę, że tu nie tylko o to chodzi.
- A co ty w między czasie zrobiłaś kurs z psychologii? - prychnęłam
- Nie, ale takie rzeczy się widzi, przyjaciółko, a po tobie ewidentnie widać, że coś było.
- Przesadzasz. - powiedziałam
- Nie przesadzam. - pokręciła głową
- Daj mi już spokój! - zeskoczyłam ze stołu kierując się w stronę mojego pokoju
Sprawnie się ubrałam po czym przeszłam do łazienki, żeby nad sobą zapanować. Kilkanaście minut później wyszłam z domu spacerem kierując się w stronę uczelni. Weszłam do budynku witając się z kilkoma osobami i wyciągnęłam dzwoniący telefon z torby.
- Halo? - przyłożyłam urządzenie do ucha
- To ja. - usłyszałam głos Łukasza - Mam twoją bransoletkę. Możemy się spotkać? O której kończysz zajęcia?
- O 16:00 w Parku Południowym?
- Może być.
- To do zobaczenia. - rozłączyłam się szybkim krokiem udając się na zajęcia
***************************
Przybywam do was z kolejnym rozdziałem! Mam nadzieję, że się wam podoba. Jeżeli chcecie możecie zostawić komentarz, nawet negatywny,
Co myślicie o podejściu Karoliny?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro