47.Zawsze będziesz ze mną bezpieczna
Głośny krzyk wypełnił szkolną salę gimnastyczną, a wszystkie światła zgasły w jednym momencie zupełnie jakby zabrakło prądu. Tylko jedna żarówka została zapalona otaczając mnie swoim światłem. Nic nie widziałam, ani nic nie słyszałam. Otaczała mnie ciemność i to było jeszcze bardziej przerażające niż jeżeli miałabym coś słyszeć. Położyłam zimne dłonie na swoim już siedmiomiesięcznym brzuchu i jeszcze raz dokładnie rozejrzałam się dookoła, lecz ponownie absolutnie nic nie ujrzałam.
- Wiedziałem, że bujałaś się z tym frajerem od majcy, ale żeby dać mu się zaciążyć? - usłyszałam głos, lecz kiedy zaczęłam się rozglądać wciąż nic nie wiedziałam
- Kim jesteś? - spytałam lekko przerażona tak naprawdę sama siebie
- Dobrze mnie znasz. - oznajmił głos - Cieszę się, że ułożyłaś sobie życie, mała. A dobry chociaż w łóżku?
W tym właśnie momencie z ciemności wyłoniła się sylwetka ubranego na czarno Krystiana. Przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia, a dziecko zaczęło kopać jak jeszcze nigdy.
- Czego ty od nas chcesz? - spytałam robiąc kilka kroków do tyłu
- Od twojego durnego faceta nic. - zaśmiał się - Chodzi mi o ciebie. Wsadziłaś mnie do pierdla na kolejne lata!
- Zasłużyłeś na to!
- Siedź cicho, dziwko! - krzyknął i mocno złapał mnie za ramię uniemożliwiając mi ucieczkę - Teraz zobaczysz jak się czułem.
W tym właśnie momencie poczułam promienujący ból na wysokości brzucha. Spojrzałam w dół i ujrzałam wielki nóż oraz płynącą krew. Dziecko...
Zerwałam się z łóżku z przerażająco głośnym krzykiem, a całe moje ciało trzęsło się z przerażenia. Odruchowo położyłam dłonie na brzuchu i odetchnęłam zdając sobie sprawę, że to był tylko zły sen. Oddychałam zdecydowanie za szybko, a moje serce waliło jak oszalałe.
- Karo, co jest? - zaspany głos Łukasza wypełnił pomieszczenie
- Śnił mi się Krystian... że on... zabił nasze dziecko. - powiedziałam pocierając dłonią czoło
- Chodź do mnie. - rozłożył ramiona, a ja podeszłam do łóżka i się położyłam tyłem do niego - Obiecałem ci, że nikt już nigdy cię nie skrzywdzi i dotrzymam tej obietnicy. Dziecka też nikt nie tknie. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie i zawsze będziesz ze mną bezpieczna. Zawsze.
***
Wydałam z siebie ciche mruknięcie i poprawiłam głowę na poduszce kiedy do moich zaspanych uszu dobiegł głośny dźwięk budzika. Silne ramiona mężczyzny obejmowały mnie od tyłu i on chyba również nie miał zamiaru podnieść powiek i wyłączyć tej dobijającej piosenki płynącej z jego telefonu.
- Łukasz... - wydukałam nawet nie próbując podnieść powiek
- Mhm? - mruknął półświadomie - Znowu będziesz rzygać?
- Tym razem chodzi o budzik. - powoli podniosłam powieki i zamrugałam kilka razy po czym przetarłam oczy dłońmi - Wyłącz go.
- Mi nie przeszkadza. - stwierdził zatapiając twarz w moich włosach
- Błagam...
- Niech będzie. - westchnął i niemiłosiernie się ociągając sięgnął ręką do swojej szafki i przejechał po ekranie urządzenia wyłączając tym samym melodię
- O której zaczynasz lekcje? - spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej i ponownie przejechałam dłońmi po twarzy
- O ósmej. - oznajmił wciąż nie otwierając oczy i zmienił pozycję układając głowę na moich kolanach oraz przytulając się do mojego brzucha
- W takim razie musisz wstawać. - stwierdziłam
- Wiem. - westchnął i złożył pocałunek na moim brzuchu po czym niechętnie się podniósł
Kiedy skończyliśmy jeść śniadanie Łukasz poszedł do łazienki zaś ja rozsiadłam się na kanapie włączając telewizor i powoli pijąc gorącą herbatę. Po kilku minutach pojawił się ubrany w zwykłe jeansy i czarną bluzkę z długim rękawem podciągniętym do łokci.
- Uważaj na siebie. - złożył na moich ustach pocałunek
- Miłego dnia. - powiedziałam sekundę przed tym jak drzwi się za nim zamknęły
Jeszcze dobrą godzinę siedziałam bezczynnie kompletnie nic nie robiąc, jednak zdałam sobie sprawę, że najwyższy czas ogarnąć się i pojechać na zajęcia. W ten właśnie sposób ubrałam się, umalowałam, ogarnęłam włosy i byłam w pełni gotowa do wyjścia z domu. Na uczelni zawitałam niecałą godzinę później od razu przywitana przez szeroko uśmiechniętą Agatę.
- Byłaś u lekarza? - spytała biorąc mnie pod ramię i jednocześnie uświadamiając mi, że minęły prawie dwa tygodnie, a ja o niczym jej jeszcze nie powiedziałam
- Jestem w ciąży. - powiedziałam prosto w mostu skazując się tym samym na zdecydowanie za długą rozmowę z przyjaciółką
Wykłady skończyłam wyjątkowo późno, gdyż dopiero przed dwudziestą wyszłam z budynku uczelni. Padałam na twarz, a jeszcze gorsze było to, że poza śniadaniem przez cały dzień nie przełknęłam nic, a nic i miałam wrażenie jakby głód wyjadał mi wszystkie narządy po kolei.
- Co ty tu robisz? - spytałam wsiadając do czarnego Audi i rozsiadając się na wygodnym fotelu
- Skończyłem pracę pięć godzin temu, byłem na treningu, u Kamila i trochę zacząłem się nudzić, więc postanowiłem po ciebie przyjechać. - uśmiechnął się po czym złączył nasze usta w szybkim pocałunku
- Umieram z głodu. - jęknęłam po chwili - Ale chcę do domu...
- Pizza czy Mac? - zaproponował od razu
- Pizza. - skinęłam głową z uśmiechem - A jak w pracy?
- Nic nowego. - wzruszył ramionami jedną ręką trzymając kierownicę - Dali mi tą klasę Anity i na razie z nimi walczę i jest coraz lepiej no i jutro mam zebranie z rodzicami, więc to dopiero będzie jazda.
- W piątej klasie jazda na zebraniu? - zaśmiałam się - Jak ja byłam w piątej klasie to wszystkich wychwalali. Zaczęło się w gimnazjum, bo zaczęłyśmy rozpraszać chłopców.
- Z dzieciakami nie mam żadnego problemu, ale rodzice są momentami o wiele gorsi. Tak czy siak jakoś poradzić sobie z tym muszę.
- Dasz radę. - stwierdziłam kończąc tym samym rozmowę
Kiedy weszliśmy do mieszkania pierwsze co zrobiliśmy to zamówiliśmy pizzę, a dopiero później zapaliliśmy światło w ciemnym lokum. Zegarek pokazywał dwudziestą pierwszą, a ja czułam się jakby przejechała po mnie ciężarówka ze stadem słoni na pace. Ale mi się zachciało wakacji...
- Smacznego. - zaśmiał się Łukasz otwierając przede mną potężne pudełko z moim posiłkiem w środku
Podczas gdy ja jadłam mój chłopak siedział na krześle obok mnie w pełni skupiając swoją uwagę na jakichś skomplikowanych zadaniach matematycznych, na których widok odechciewało mi się jeść. Wyglądały zupełnie tak jakby były zapisane po hebrajsku, a Łukasz rozwiązywał je bez najmniejszego zawahania.
- Co ty robisz? - spytałam nagle odgryzając gryza pizzy hawajskiej, której jeszcze niedawno nienawidziłam
- Sprawdzam czy dam radę rozwiązać te zadania w piętnaście minut. Jeżeli mi zajmie to piętnaście minut to uczniowie potrzebują na to czterdzieści pięć minut. - wyjaśnił szybko
- To dla klasy maturalnej? - uniosłam brwi - Nie za trudne?
- Owszem za trudne. - skinął głową - Ale to dla tych co wychylają się poza szereg.
- Rozumiem. - skinęłam głową
Kiedy skończyłam spożywać moją kolację posprzątałam ze stołu i poszłam pod prysznic, który okazał się prawdziwym zbawieniem. Ubrałam się w szorty i koszulkę po czym opuściłam pomieszczenie. Stanęłam za Łukaszem jednocześnie układając dłonie na jego szerokich ramionach.
- Może już wystarczy? - spytałam i pocałowałam go w kark
- A masz jakąś konkretną propozycję na resztę wieczoru? - odwrócił głowę
- Może. - przechyliłam głowę najpierw w prawo, potem w lewo z uśmiechem
- Ah to ciążowe niezdecydowanie.
Szybkim ruchem wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i podążył w stronę sypialni...
**********************
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Jeżeli chcecie możecie zostawić po sobie ślad. Kocham was!
Czy sen Karoliny miał jakieś znaczenie?
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro