Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40.Moi rodzice chcą cię poznać

Z dnia na dzień spadające z drzew kolorowe liście zamieniły się w spadający z nieba śnieg. Ulice robiły się białe, nie mówiąc już o parkach, które wręcz straszyły. Zima zapowiadała się naprawdę mroźna i dawała o sobie znać odkąd tylko pierwsze białe płatki zaczęły pojawiać się na chodniku. Tym właśnie sposobem siedziałam na zajęciach i przypatrywałam się spadającym płatkom śniegu. Od podstawówki kiedy za oknem padał śnieg nikt nie potrafił skupić się na trwającej lekcji i zawsze zamiast słuchać nauczycielki wpatrywaliśmy się w obraz za oknem. W tej kwesti nic się nie zmieniło przez co wciąż był to dla mnie jakiś sposób na oderwanie się od wszystkiego co mnie otaczało. Moja waga również zaczynała się poprawiać dzięki czemu ważyłam już prawie tyle samo co po poworcie do Polski. Pięćdziesiąt kilo było moim minimum, dlatego też bardzo cieszyłam się kiedy stanęłam na wagę.

- Dobrze wyglądasz. - jak na zawołanie Agata wbiła mi łokieć w żebro - Tylko jakaś zamyślona jesteś. Coś się stało?

- Nie, wszystko okej. - pokręciłam z uśmiechem głową i otworzyłam notes na notatki chociaż wiedziałam, że i tak raczej mi się nie przyda

- Mam wrażenie, że ostatnio promieniejesz. - uśmiechnęła się szeroko dokładnie mi się przyglądając

- Po prostu przestałam czuć wystające żebra, nie mam już zapadniętych policzków i nie wyglądam jakbym miała depresję. To jest cała tajemnica. - zaśmiałam się

- Załóżmy, że to tego zasługa. - kiwnęła głową

- A czego jak nie tego? - spojrzałam na nią błagalnie

- No ja tam nie wiem. - rozłożyła ręce - Mniejsza o to z jakiego powodu, wyglądasz świetnie.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się szeroko i pierwszy raz od dawna skupiłam się na słowach wypowiadanych przez prowadzącego zajęcia profesora

W godzinie przerwy między wykładami skorzystaliśmy z tego, że Łukasz również w tym czasie miał okienko i postanowiliśmy razem zjeść obiad. Kelnerka podeszła do nas od razu, aż zbyt serdecznie uśmiechając się do mojego chłopaka.

- Czy mogę przyjąć zamówienie? - powiedziała sztucznie słodkim głosem sprawiając, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem

- Myślę, że tak. - odparł mężczyzna kierując na mnie swoje spojrzenie - Co chcesz, kochanie?

Doskonale wiedział co zrobił i jak bardzo zranił pełne nadzei serce kelnerki. Spuściła speszona głowę.

- W zasadzie nie jestem głodna, więc poproszę tiramisu. - powiedziałam

- Przecież nie lubisz tiramisu. - zauważył Łukasz

- Już lubię. - uśmiechnęłam się szeroko sprawiając, że skrzywił podejrzanie brwi i złożył swoje zamówienie

Kobieta mniej więcej w moim wieku odeszła znikając w kuchni, zaś ja odprowadziłam ją podejrzliwym wzrokiem sprawiając, że mój chłopak tylko się zaśmiał łapiąc mnie za rękę.

- Na pewno nie jesteś głodna? - spytał

- Dobrze wiesz ile zjadłam na śniadanie. - zaśmiałam się - Nie mam prawa być głodna.

- W sumie racja. - skinął głową - Jak tak dalej pójdzie to nie zdołam cię wykarmić.

- Bardzo śmieszne. - zmrużyłam oczy - Coś ci się śniło w nocy? Strasznie się wierciłeś.

- Opowiem ci w domu, okej?

- Okej. - zgodziłam się, a ta sama kelnerka postawiła przede mną moje zamówienie - Nigdy nie sądziłam, że zdołam tknąć tiramisu.

- Dla mnie to równie szokujące zjawisko. - wydał z siebie śmiech

Niestety po zakończonym jedzeniu musieliśmy wrócić tam skąd uciekliśmy w skutek czego wróciłam na zajęcia co nie specjalnie mi przeszkadzało, bo miałam tak dobry humor, że nic nie było w stanie mi go zepsuć. Wykłady skończyłam wcześniej niż Łukasz skończył pracę dlatego wsiadłam do swojego auta, którego o dziwo przestałam się bać i pojechałam do domu czując wypełniającą moje ciało dumę z samej siebie. Wysiadłam łapiąc w dłoń torbę po czym zamknęłam samochód i skierowałam się w stronę bloku. Wejście po schodach przyprawiło mnie o niemałą zadyszkę, dlatego szczęście jakie mnie ogarnęło kiedy weszłam do mieszkania było ogromne. Rzuciłam klucze na komodę po czym schowałam płaszcz do szafy. Nie miałam kompletnie nic do roboty, dlatego też ogarnęło mnie nie małe znudzenie. Na szczęście Łukasz wrócił wcześniej niż planował uwalniając mnie tym samym od zwariowania.

- To co ci się śniło? - spytałam siadając na jego kolanach

- Śniło mi się, że byłaś w ciąży. Miał być chłopiec, ale poroniłaś. - powiedział patrząc przed siebie

Siedziałam chwilę w lekkim szoku nie do końca rozumiejąc skąd u niego takie sny. Przytuliłam go do siebie całując w czoło, a między nami zapanowała cisza. Zamknęłam oczy.

- Moi rodzice chcą cię poznać. - odezwał się w końcu

- Żartujesz? - zaśmiałam się otwierając oczy, zaś on odsunął głowę od mojej piersi spoglądając na mnie

- Nie. - pokręcił przecząco głową - W domu jest słowo Dawida przeciwko słowu Baśki, więc są bardzo uparci.

- Nie mówisz serio, prawda? Proszę powiedz, że nie mówisz serio.

- Nie panikuj. - uśmiechnął się - Nie są tacy źli.

- Jeżeli są tacy jak twój starszy brat...

- Ten momentami zachowuje się jakby nie miał z naszą rodziną nic wspólnego. - zaśmiał się - Zaprosili nas w moje urodziny.

- Wiedziałam, że to się kiedyś wydarzy. - pokręciłam głową

- Moja matka jest tak zapatrzona w to, żeby mieć kolejne wnuki, że będzie cię nosić na rękach za to, że ze mną jesteś. 

- Tak mówisz? - skrzywiłam brwi z lekkim przerażeniem

- Jestem tego pewien. - ponownie się uśmiechnął całując mnie w szczękę - Muszę ułożyć sprawdzian.

- To układaj. - westchnęłam wstając - Ja też muszę się trochę pouczyć. 

Tym właśnie sposobem wylądowałam z grubą książką na łóżku w sypialni usiłując się uczyć, lecz już po kilku minutach nauka na łóżku dała o siebie znać i zasnęłam z otwartą księgą na brzuchu. Obudziłam się po jakiejś godzinie od razu czując ból kręgosłupa. Powoli się podniosłam zamykając lekturę po czym wyszłam z pomieszczenia od razu zauważając siedzącego przy stole mężczyznę, który był wyraźnie pochłoniętym tworzeniem prawdziwej katorgi dla swoich podopiecznych. Wzięłam z kuchni jabłko i odgryzłam kawałek.

- Długo ci jeszcze zejdzie? - stanęłam za nim całując go w szyję

Wydał z siebie mruknięcie i objął mnie ręką w talii wciągając na swoje kolana. Wlepiłam wzrok z ekran laptopa pozwalając mu ugryźć kawałek owocu, który trzymałam w dłoni.

- Dopiero co ty pisałaś ten sprawdzian, co? - zaśmiał się 

- Dostałam tróję. - przypomniałam dumnie

- Nawet to pamiętam. - oznajmił

- Od kiedy ty taki sentymentalny? - zmrużyłam oczy kierując na niego swoje spojrzenie

- Od kiedy cię poznałem. - stwierdził po czym złączył nasze usta w pocałunku - Czyżbyś przytyła?

- Gdybym była w innej sytuacji obraziłabym się na ciebie na amen. - oznajmiłam zarzucając mu rękę na szyję - Ale masz rację. Już prawie wróciłam do pięćdziesięciu.

- Kamień z serca. - odetchnął

- Czyli w twoje urodziny jedziemy do twojej mamusi? - upewniłam się - Będzie Dawid?

- Będzie. - westchnął - Ale gadałem z nim ostatnio i chciał cię przeprosić, więc może coś zrozumiał. Za to Bartek z Kubą odkąd się dowiedzieli, że tam będziesz nie mogą się doczekać.

- Oni są jedynym pozytywnym aspektem tej sytuacji. - stwierdziłam - Kończysz?

- Kończę. - zamknął laptopa

Przywarłam swoimi wargami do jego i nawet nie wiem kiedy straciłam kontakt z ziemią. Opadłam na miękki materac, a kiedy tylko mężczyzna pojawił się nade mną wznowiłam namiętny pocałunek. Błądził dłońmi po moim rozgrzanym ciele w szokującym tempie pozbywając się moich ubrań. Równie szybko rozpięłam guziki jego koszuli, która wylądowała daleko od nas.


*****************

Mam nadzieję, że nowy rozdział wam się podoba i, że zostawicie komentarz.

Jak rodzice Łukasza zareagują na Karolinę?

Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro