35.Jak wrócę to dokończymy
Niedziela. Kto by nie kochał tego dnia? Kto by nie kochał tej nieograniczonej wolności spowodowanej brakiem jakichkolwiek obowiązków zawodowych przez dwadzieścia cztery godziny? Jednym minusem niedzieli był fakt, że po niej był poniedziałek, a co za tym szło? Powrót do szarej rzeczywistości. Przekręciłam się na prawy bok naciagając na swoje ciało więcej kołdry, zaś mojemu towarzyszowi jakoś zbytnio to nie przeszkadzało, gdyż oddał mi ją bez większych oporów. Ani na chwilę nie podnosiłam powiek rozkoszując się ciepłem jakim otaczało mnie łóżko. Po chwili poczułam jak mężczyzna przysunął się do mnie otaczając ramieniem moją talię.
- Wiesz, że jest po trzynastej? - szepnął całując mnie w skroń
- I co z tego? - jęknęłam niechętnie nie mając najmniejszego zamiaru wstawać z łóżka
Po chwili namysłu jednak stwierdziłam, że nie będe marnować reszty dnia i z trudem przetarłam twarz dłońmi próbując w ten sposób pobudzić moje komórki do pracy.
- Dzień dobry. - uśmiechnięta twarz Łukasza była pierwszą rzeczą jaką ujrzałam tego jakże pięknego dnia
- Dzień dobry. - powiedziałam zaspana odgarniając włosy
Nim zdążyłam ogarnąć co dzieje się wokół mnie złączył nasze usta w delilkatnym pocałunku, który szybko przerodził się w namiętny. Nie przerywając pocałunku przekręciłam nas siadając na nim okrakiem, a kiedy ścisnął mój pośladek z moich ust wydobył się cichy jęk. Uśmiechnął się pod nosem ponownie napierając swoimi wargami na moje.
- Nie sądzisz, że wyczerpaliśmy limit na tą dobę? - spojrzałam na niego
- Limit? - prychnął - Nie wiem kto go stworzył, ale był kompletnym idiotą myśląc, że ktokolwiek będzie go przestrzegać.
Tym razem to on się przekręcił lądując nade mną.
- Jak to możliwe, że dopiero była trzynasta, a już jest czternasta? - zaśmiałam się kątem oka spoglądając na zegarek
- O cholera! - zerwał się na równe nogi sprawiając, że tylko się zaśmiałam błądząc za nim wzrokiem
- Co się stało? Jest niedziela. - usiadłam po turecku nie spuszczając z niego wzroku
- Umówiłem się z chłopakami na trening. Przepraszam, kochanie. - spojrzał na mnie wyciągając z szafy sportową torbę - Mam pół godziny, żeby dojechać.
- Obawiam się, że może być ciężko. - oznajmiłam
- Zdaję sobie z tego sprawę. - zgodził się ze mną naciągając na biodra szare dresy
Założył też czarną koszulkę i sportowe buty po czym pobiegł na chwilę do łazienki i wrócił.
- Jak wrócę to dokończymy. - dotknął dłonią mojego podbródka odchylając moją głowę do tyłu i składając szybki pocałunek na moich ustach
Tym właśnie sposobem zostałam sama ze sobą w niedzielny poranek, a raczej już południe. Sięgnęłam po leżący na szafce telefon odłączając go od ładowarki i ponownie rozłożyłam się na łóżku przeglądając wszystkie możliwe media społecznościowe. Ostatecznie jednak wstałam ścieląc łóżko po czym opuściłam sypialnię kierując się w stronę kuchni i zabierając się za śniadanie.
Łukasz
- Już myślałem, że się nie doczekamy! - krzyk Dawida rozszedł się po klubie bokserskim zagłuszając jęki uderzających w worki facetów
- Ja rozumiem, że świętowałeś ze swoją laską, ale spanie do czternastej nie jest w twoim stylu. Musiała być niezła nocka. - odezwał się Damian
- Chcesz dostać pierwszy? - spytałem zakładając rękawice, zaś chłopak uniósł ręce w geście obrony odsuwając się na bezpieczną odległość
Mało kiedy udawało mi się koncentrować na dwóch rzeczach jednocześnie, ale teraz wychodziło mi to absolutnie genialnie. Z jednej strony całą uwagę skupiałem na trwającym treningu, a z drugiej myślami byłem przy mojej dziewczynie. Cieszyłem się, że wreszcie będę miał ją tylko dla siebie i będzie poświęcała mi więcej czasu. To, że cały czas była z przyjaciółmi momentami doprowadzało mnie do szału, dlatego fakt, że sprawa potoczyła się tak, a nie inaczej przyprawiał mnie o uśmiech na twarzy.
- Uśmiechasz się jak ididota odkąd tu wszedłeś. - zauważył Kamil nie przerywając uderzania w worek - Tylko nie zapłodnij tej małej, bo jej marzeniem raczej nie jest dziecko przed dwudziestką.
- O to się nie martw. - zaśmiałem się klepiąc go po plecach - Lepiej skup się na uderzaniu, bo nie robisz tego z odrażającą siłą.
- Szanuję przeciwnika, a nie to co ty. Pomyśl co czuje ten biedny worek kiedy tak w niego walisz. - prychnąłem głośno zaraz po tym wybuchając śmiechem
- Stary, im jesteś starszy, tym durniejszy. Naprawdę. - stwierdziłem kręcąc z niedowierzeniem głową
- Przypominam ci, że jesteś starszy o dwa miesiące i trzy dni! - krzyknął w moją stronę i skończyło się dokładnie tak samo jak zwykle kończyło się w gimnazjum
Rzucił się na mnie przez co obaj wylądowaliśmy na materacach i rozpoczął tym samym śmiesznie wyglądające przepychanki.
- I pomyśleć, że brakuje wam roku do trzydziestki. - stojący nad nami Dawid pokręcił ze zrezygnowaniem głową - Łukasz, dlaczego ja jeszcze nie poznałem tej twojej miłości? Jak to jest w ogóle możliwe?
Wyciągnął do mnie rękę pomagając mi tym samym podnieść się z materaca.
- Wszystko w swoim czasie. - oznajmiłem z uśmiechem na twarzy
- Nie pieką cię plecy, bo ja z takimi zadrapaniami chyba bym zdechł? - spytał
- Przywyczaiłem się. - wzruszyłam ramionami, a kiedy chciał coś powiedzieć wymierzyłem w jego stronę cios sprawiając, że się opamiętał rownież kierując uderzenie w moim kierunku
Karolina
Ubrałam się w jeasny i jakąś koszulkę po czym umyłam zęby i rozczesałam włosy równo o godzinie piętnastej będąc gotową do rozpoczęcia dnia. Usiadłam przy stole odpalając laptopa i zabrałam się za naukę w między czasie wymieniając esemesy z niezwykle ciekawskim Maćkiem, który za nic nie chciał mi odpuścić szczegółów mojej pierwszej nocy w mieszkaniu Łukasza. Pokręciłam ze śmiechem głową, a kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi podniosłam się z krzesła kierując się w tamtą stroną. Moim oczom ukazał się mężczyzna koło trzydziestki w granatowym garniturze. Skrzywił brwi lustrując mnie wzrokiem, a ja w tym czasie zauważyłam, że był naprawdę podobny do mojego chłopaka.
- My się chyba jeszcze nie znamy. - stwierdził wyciągając dłoń w moją stronę - Jestem bratem Łukasza. Dawid.
- Jestem dziewczyną Łukasza. Karolina. - uścisnęłam jego dłoń i w tym właśnie momencie obok niego pojawiła się dwójka dzieci
Konkretnie dwóch chłopców zabójczo podobnych do swojego ojca. Jeden wydawał mi się bardzo znajomy i miał nie więcej niż sześć lat, zaś drugi wyglądał na maksymalnie trzy latka.
- A to moi synowie. Bartek i Kuba. - wskazał na chłopców
Bartek?! Starszy z chłopców chyba też mnie poznał, bo rzucił mi się na szyję na chwilę odcinając mi dopływ tlenu.
- Cześć. - zaśmiałam się gładząc go po plecach
- Gdzieś ty była przez dwa lata? - spytał odsuwając się ode mnie - Pytałem wujka, ale nie chciał mi powiedzieć!
- Byłam daleko. - odparłam z uśmiechem i poczochrałam mu włosy
- Gdzie jest mój brat? - odezwał się mężczyzna próbując zajrzeć w głąb mieszkania
- Na treningu. - oznajmiłam
- On jest zupełnie niepoważny. - powiedział pod nosem - Miałem zostawić mu dzisiaj chłopaków...
- Niedługo powinien wrócić. Może wejdziecie? - przesunęłam się pozwalając im wszystkim wejść do mieszkania - Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Zaraz muszę lecieć. - odparł brat Łukasza rozsiadając się na kanapie - Od kiedy tu mieszkasz?
- Od wczoraj. - zaśmiałam się również siadając na kanapie, a Bartek automatycznie znalazł się obok mnie
- Dawno do siebie wróciliście? Łukasz był w komplentej rozsypce jak wyjechałaś czy co tam się z wami stało. - westchnęłam nie mając specjalnej ochoty o tym rozmawiać
- Trzy miesiące temu. - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy
- Gdzie byłaś? - chłopiec odchylił głowę kierując na mnie swój wzrok
- W Argentynie. Wiesz gdzie to jest? - spojrzałam na niego
- Daleeeko. - przeciągnął
- No. - zgodziłam się z nim - A ty gdzie byłeś?
- W przedszkolu. - jęknął - Ale teraz chodzę już do szkoły! Tam gdzie Łukasz pracuje! Wiesz gdzie, prawda?
- Jasne, że wiem. - wzruszyłam ramionami czując na sobie wzrok Dawida
- Bartek, idź do Kuby, żeby nic nie nabroił. - odezwał się
- Ale ja chcę pogadać z Karoliną... - zaczął niezadowolony
- Jeszcze zdążysz z nią pogadać. - mały westchnął kierując się w stronę swojego młodszego brata - Jesteś tą samą, która była jego uczennicą.
- Owszem. - zgodziłam się z jego stwierdzeniem
- Byłem całkowicie przeciwny temu związkowi i cały czas jakoś mnie to nie zachwyca, ale chcę żebyś wiedziała, że szanuję cię za to, że dałaś radę z nim wytrzymać, a przede wszystkim, że to nie wyszło. Byłem święcie przekonany, że zniszczysz mojemu bratu karierę tymczasem udało wam się utrzymać wszystko w tajemnicy, więc pozostaje wam tylko bić brawo. Baśka przy każdej okazji opowiada jaka to nie jesteś wspaniała i na razie się pod tym nie podpiszę, bo cię nie znam, ale mam nadzieję, że nie zmarnujesz znowu czasu Łukasza, bo jeśli taki właśnie masz zamiar zadbam o to, żeby nie dał się drugi raz omotać. Czekał na ciebie jak idiota, więc dobrze, że zdecydowałaś się do niego wrócić, bo jakbyś okazała się gówniarą, która chciała puścić się z nauczycielem chociaż według mnie nią jesteś...
- Jakim prawem tak do mnie mówisz? - przerwałam mu - Twój brat mnie kocha, ja kocham twojego brata i mam w dupie to co o tym sądzisz! Był moim nauczycielem, już nie jest i tyle. Tutaj nie ma czego roztrząsać, a to, że się rozstaliśmy miało swoją poważną przyczynę, której nie znasz, więc po jaką cholerę się wypowiadasz?
W tym właśnie momencie drzwi mieszkania się otworzyły, a do środka wszedł mój chłopak krzywiąc brwi na nasz widok.
- Wujek! - dwóch chłopców momentalnie rzuciło się na mężczyznę
- Zapomniałeś o tym, że miałeś z nimi zostać, bo jadę na spotkanie? - Dawid podniósł się z kanapy, zaś ja zamknęłam oczy próbując się w ten sposób uspokoić - Znowu.
- Nie przesadzaj, ważniaku. - zaśmiałam się w duchu - Jedź już lepiej, bo twoje dzieci chcą trochę wolności.
- Dokładnie tak! - krzyknął Bartek i rzucił się na mnie sprawiając, że opadłam na kanapę, a on wylądował na mnie
- Ładnie to tak atakować starszych? - zaśmiałam się
- Niewiele starszych. - burknął pod nosem Dawid - Będę po nich wieczorem.
I wyszedł zostawiając nas z dwójką swoich dzieci na głowie.
***************
Wczoraj w nocy napisałam następne dwa rozdziały, więc jeżeli będziecie chcieli wieczorem dodam jeszcze jeden. Nie planowałam akcji z bratem Łukasza, ale tak jakoś wyszło, więc jest. Liczę na to, że rozdział wam się podoba.
Czy słowa Dawida były słuszne i czy Karolina powie o nich Łukaszowi?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro