30.Możemy to sprawdzić
Kiedy rano się obudziłam o dziwo nie bolała mnie nawet głowa. Rozejrzałam się dookoła i poza tym, że byłam w mieszkaniu Łukasza nic więcej nie przykuło mojej uwagi. Usiadłam spodziewając się promieniującego cierpienia, lecz poczułam tylko lekkie ukłucie przy skroniach. Dziwne, prawda? Dla bezpieczeństwa połknęłam leżącą na szafce nocnej tabletkę i popiłam ją wodą po czym wydostałam się spod cieplutkiej kołdry. Sięgnęłam po telefon sprawdzając czy nikt czasem nie chciał się ze mną skontaktować, a kiedy zobaczyłam, że nie podniosłam wzrok przez co na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Na szafce nocnej Łukasza stało nic innego jak nasze wspólne zdjęcie przez co zaczęłam się poważnie zastanawiać jakim cudem wcześniej go nie zauważyłam. Podeszłam do przesuwanych drzwi otwierając je po czym naciągnęłam rękawy niebieskiej koszuli na dłonie i skierowałam się w stronę kuchni gdzie przebywał mój chłopak.
- Czy tylko ja zauważyłam, że cały czas ty robisz śniadania? - odezwałam się pierwsza przeczesując palcami włosy
- Taki los wstawającego wcześniej. - wzruszył ramionami
- Od kiedy to zdjęcie tam stoi? - wskazałam palcem na drzwi do sypialni
- Od początku, kochanie. - zaśmiał się - Nie boli cię głowa?
- O dziwo nie. - odparłam z uśmiechem
Tak jak miał w zwyczaju był ubrany od pasa w dół i chyba nie chodziła po tym świecie kobieta, która na ten widok nie przygryzłaby wargi.
- Wika i Fabian się odzywali? - spytałam usadawiając się na blacie kuchennym
- Fabian wysłał mi esemesa o trzeciej, że wracają do domu taksówką. - odpowiedział
- A my o której wyszliśmy?
- Chwilę po drugiej.
- A dlaczego jesteśmy tutaj?
- Po pierwsze ustaliłem to z Fabianem, bo chciał mieć z Wiką wolną chatę, a po drugie wolę jak jesteśmy sami. Bez twojej przyjaciółki za ścianą. - wywróciłam oczami
- Ona po prostu o nas dba. - zaśmiałam się
- Dba? - uniósł brew również wydając z siebie śmiech - Chcę cię mieć tylko dla siebie przez całą dobę, a Fabian i Wika raczej nie będą przez to narzekać.
- Nie będziesz miał mnie dość przez całą dobę? Myślę, że to mogłoby być dość trudne. - stwierdziłam poprawiając się na blacie
Wyłączył płytę indukcyjną kończąc tym samym przygotowywanie posiłku i stanął między moimi nogami opierając ręce tuż obok moich ud.
- Możemy to sprawdzić. - skrzywiłam brwi w geście niezrozumienia
- To znaczy?
- Wprowadź się do mnie.
Zastygłam z lekko rozchylonymi ustami. On naprawdę chciał żebym się do niego wprowadziła? Naprawdę chciał ze mną mieszkać? Byliśmy już razem ponad dwa miesiące, a doliczając czas przed naszym rozstaniem tych miesięcy było osiem i może rzeczywiście miał rację co do mieszkania. Trzy czwarte swojego wolnego czasu spędzałam w jego mieszkaniu, zaś mój pokój był przez mnie odwiedzany znacznie rzadziej, jednak czy to był już ten moment? Czy to był już moment na zrobienie tak ważnego kroku?
- Mówisz serio? - wydusiłam z siebie
- Bez sensu jest utrzymywanie dwóch mieszkań. - wzruszył ramionami - Może być trudno, bo nie mieszkałem nigdy z dziewczyną, ale jakoś sobie poradzimy.
- A co z moją uczelnią? Stąd jest daleko.
- Mamy już co dzisiaj robić. - oznajmił - Prędzej czy później i tak będziesz musiała wsiąść do tego samochodu, więc po co to odwlekać?
- Muszę to przemyśleć, Łukasz. - powiedziałam
- Jasne. - uśmiechnął się po czym złożył na moich ustach szybki pocałunek i zaprosił do jedzenia
Śniadanie zjedliśmy jednocześnie rozmawiając o wszystkim co tylko nasunęło nam się na język. Nie do końca byłam przekonana do propozycji Łukasza, a głównym problemem wydawała być mi się uczelnia, która znacznie utrudniała mi podjęcie decyzji. Niby prawo jazdy zrobiłam kilka miesięcy temu i przez jakiś czas nawet jeździłam, ale... sama nie wiem. Może to było po prostu moje przewrażliwienie i nic więcej? Może to właśnie w tym tkwił cały problem? Kiedy mój mężczyzna poszedł pod prysznic wyszłam na taras korzystając z tego, że dzień był wyjątkowo ciepły jak na późną jesień. Oparłam się o barierkę przyglądając się obrazowi miasta. Było kilka minut po dwunastej, w dodatku sobota, dlatego też sporo osób plątało się po ulicach. Jednak były plusy mieszkania na czwartym piętrze. Chłodny wiatr drażnił skórę moich nóg, a fakt, że miałam na sobie tylko koszulę Łukasza i majtki zaczął dawać o sobie znać.
- Chcesz się rozchorować? - usłyszałam za plecami, a sekundę później poczułam usta na swojej szyi
- Ile lat masz prawo jazdy? - odwróciłam się przodem do niego
- Dziesięć. - odparł - A jakie to ma znaczenie?
- Żadne. - wzruszyłam ramionami zarzucając mu ręce na szyję - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że masz niedługo urodziny?
- Nie świętuję urodzin od kilku lat. Kto ci powiedział? Baśka czy Kamil? - spytał obejmując mnie w pasie
- Baśka. - odpowiedziałam - Dlaczego nie świętujesz? To tylko jeden dzień w roku.
- Dzień jak co dzień. - stwierdził tak jak ja przed chwilą wzruszając ramionami - Chodź do środka, bo oboje się pochorujemy, a jak jestem chory staję się wyjątkowo zrzędliwy.
- Dokładnie tak samo jak mój tata. - zauważyłąm sprawiając, że spojrzał na mnie błagalnie łapiąc moją dłoń i ciągnąc mnie w stronę mieszkania
- Nie porównuj mnie do swojego ojca. Proszę. - zaśmiałam się tylko
Wzięłam jakieś ubrania z szafy Łukasza, w której było już sporo moich rzeczy po czym skierowałam się w stronę łazienki gdzie również było kilka rzeczy należących do mnie. Ogarnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Jakąś godzinę później opuściliśmy lokum mojego chłopaka zjeżdżając windą na podziemny parking.
- Prowadzisz? - spytał kiedy zmierzaliśmy w stronę auta
- To? - wskazałam na jego Audi Q7a - Nie chcę nic mówić, ale trochę mnie to przeraża.
- Nic czego byś wcześniej nie widziała. - oznajmił
- Przecież ja z tego parkingu nawet nie wyjadę! A co będzie jak wjadę w drzewo? Stracisz grubą kasę.
- Po to jestem, żeby cię ratować, więc jakoś sobie poradzimy nie uważasz? - zaśmiał się rzucając mi kluczyki
- Dlaczego rzucasz mnie na głęboką wodę? - jęknęłam
- Masz ze sobą prawo jazdy?
- Niestety mam. - westchnęłam - Jezus Maria...
Tylko te dwa słowa wydostały się z moich ust kiedy usiadłam za kierownicą.
- Jak tu się dziwnie siedzi. - stwierdził Łukasz rozsiadając się na fotelu pasażera - Nigdy tu nie siedziałem.
- A ja tu. - powiedziałam z przerażeniem w głosie
- Przede wszystkim się nie stresuj, o tej porzez nie ma na drodze dużego ruchu, więc jest mniejsze prawdopodbieństwo, że kogoś zabijesz.
Spojrzałam na niego błagalnie i nacisnęłam sprzęgło przekręcając kluczyk w stacyjce.
- Widzisz? Pierwszy krok za tobą. - prychnęłam na jego słowa i zapięłam pas - Teraz powoli i uważaj przy wyjeżdżaniu na zakręcie.
Tym właśnie sposobem dotarliśmy do wyjazdu z parkingu podziemnego. Mężczyzna podał mi pin, który sprawnie wpisałam, a szlaban podniósł się do góry umożliwiając tym samym nasz przejazd. Szczerze powiedziawszy myślałam, że będzie gorzej, a wcale nie było tak źle. Okazało się, że nawet potrafię prowadzić pomijając oczywiście parkowanie.
- Trzymaj sprzęgło, a ja ci zaparkuje. - oznajmił Łukasz i jedną ręką chwycił kierownicę jednocześnie idelanie parkując pod moim blokiem - Było aż tak strasznie?
- Nie było źle. - stwierdziłam wypuszczając głośno powietrze - Myślisz, że Wika i Fabian zwlekli się już z łóżka?
Spojrzał na zlokalizowany na jego lewym nadgarstku zegarek.
- Biorąc pod uwagę, że jest trzynasta... możliwe, ale nie byłbym tego taki pewien. - pokręcił głową
- Zaraz się dowiemy. - oznajmiłam wysiadając z auta
Zamknęłam samochód zaraz po tym jak on z niego wysiadł i oddałam mu kluczyki, które schował do kieszen jeasnów obejmując mnie w talii. Wpisałam kod do domofonu, a minutę później weszliśmy do mieszkania.
- Co tak szybko? - Wiktoria wyskoczyła ze swojego pokoju zakrywając swoje jak zgaduję nagie ciało kocem
- Stara, nie chcę nic mówić, ale jest trzynasta, a ja tu mieszkam. - oznajmiłam zdejmując płaszcz
- Rzeczywiście. - spojrzała na zegarek w kuchni i zakłopotana podrapała się po czole
- Siemano. - Fabian wyłonił się zza pleców mojej przyjaciółki jednocześnie zapinając pasek w spodniach oraz prezentując swoją nagą klatę - Straciliśmy poczucie czasu.
- Zdążyliśmy zauważyć. - odezwał się mój chłopak
- Ogarniajcie się już lepiej, bo nie wiadomo czy zaraz nie wpadnie tu właściciel, żeby zobaczyć w jakim stanie jest mieszkanie. - rzuciłam zmierzając do swojego pokoju
- Ty na serio z tym właścicielem? - spytał Łukasz wchodząc za mną i zamykając drzwi
- Oczywiście, że nie. - wzruszyłam ramionami - Ale wolę nie musieć słuchać jak wykrzykują swoje imiona, nie sądzisz?
- Właśnie dlatego powinnaś ze mną zamieszkać. - stwierdził rozsiadając się na łóżku i opierając się plecami o ścianę
- Pomyślę. - uśmiechnęłam się mrawo po czym wskoczyłam na łóżko i usiadłam na nim okrakiem zarzucając mu ręce na szyję oraz złączając nasze usta w namiętnym pocałunku
*****************
Czy to naprawdę już trzydziesty rozdział? Kiedy to minęło? I czy tylko ja mam depresję, że zostało 11 dni wakacji? Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podoba oraz, że zostawicie komentarz.
Co myślicie o propozycji Łukasza i czy Karolina ją przyjmie?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro