2.Możesz jej nie poznać
Rano obudził mnie zapach świeżej kawy roznoszący się po mieszkaniu. Przeciągając się wyszłam ze swojej sypialni, a moim oczom ukazała się krzątająca się po kuchni Wika.
- Teraz będzie tak codziennie? - zaśmiałam się wyciągając z szafki kubek
- A co mam do roboty? - również wydała z siebie śmiech nakładając jajecznicę na talerze - Pierwszy raz w życiu czuję, że twoje ubrania są na mnie za małe. Ile ty schudłaś?
- Prawie piętnaście kilo. - oznajmiłam
- Nie karmili cię w tej Argentynie?! - odstawiła patelnię
- Można powiedzieć, że ich kuchnia nie do końca przypadła mi do gustu. - wzruszyłam ramionami
- Ledwo co cię poznałam. - stwierdziła upijając łyk kawy - Jak to się stało, że nawet oczy masz inne?
- Nitk nie wie jak to się stało. - oznajmiłam - Byłam u setki lekarzy i każdy mówił, że nie da się znaleźć przyczyny tego co się stało. Po prostu zmieniły swój kolor, a dlaczego... nie mam pojęcia.
Przeczesałam palcami sięgające do połowy pleców włosy po czym wróciłam do jedzenia kotynuując rozmowę z przyjaciółką. Cieszyłam się, że wreszcie oprzytomniała i zdała sobie sprawę z tego jak głupia była dając się zmanipulować swojemu facetowi.
- Myślisz, że przyjmą mnie jeszcze na kosmetologię? - spytała nagle
- Myślę, że jak się postarasz to cię przyjmą. - powiedziała dopijając kawę - Skąd w ogóle wiedziałaś gdzie ja mieszkam?
- Widziałam ostatnio Maćka jak tutaj wchodził, więc było to dla mnie janse.
- Dobra, przepraszam cię, ale spieszę się na zajęcia.
- Jasne, ja posprzątam. - uśmiechnęła się zaraz po mnie wstając z krzesła - Wyjdziemy gdzieś wieczorem?
- Czemu nie? - wzruszyłam ramionami po czym zamknęłam się w łazience próbując zapanować nad swoim wyglądem
Związałam włosy w wysokiego kucyka, umyłam zęby, zrobiłam makijaż i zostało mi tylko ubranie się. Kiedy byłam już gotowa zgarnęłam torbę i telefon po czym założyłam płaszcz i mogłam spokojnie wyjść z domu. Pożegnałam się z kobietą, która ścieliła właśnie łóżko w swoim pokoju, który miał być tym nieużywanym i opuściłam lokum. Po drodze zadzwoniłam do nauczycielki hiszpańskiego, która poprosiła mnie, żebym przyszła jutro w czasie jej okienka do pokoju nauczycielskiego. Pozostało mi się tylko modlić, żeby On miał wtedy lekcje, albo najlepiej żeby w ogóle nie było go w szkole. Wykłady jak zawsze były niezwykle fascynujące, ale to tak fascynujące, że ani razu nie ziewnęłam. Po ich zakończeniu pojechałam do mojego rodzinnego domu, żeby nakarmić psa i podlać kwiaty. Dawno mnie tutaj nie było i poczułam to kiedy tylko weszłam do środka. Ojciec już prawie w ogóle tu nie przyjeżdżał, matka była raz na kilka miesięcy. Najwięcej czasu spędzała tu Kasia i moja babcia, która zostawała z nią kiedy rodzice gdzieś jechali, czyli teoretycznie cały czas. Powoli weszłam po schodach od razu kierując się do mojego pokoju. Wszystkie szafki w pomieszczeniu świeciły pustkami. Na łóżku leżał tylko pusty materac, a rolety były zasunięte nie wpuszczając do pokoju nawet grama światła. Ten sam charakterystyczny zapach wzbudził jednak we mnie tęsknotę za tym pomieszczeniem i przez chwilę miałam nawet ochotę tutaj wrócić.
Łukasz P.O.V
Długa przerwa jak zawsze była prawdziwym koszmarem dla pełniącego dyżur nauczyciela. Chodzenie w to i z powortem i patrzenie na beztroskie dzieci, które nic jeszcze nie wiedziały o życiu było zdecydowanie ulubionym zajęciem każdego pedagoga. Zresztą w tej porypanej szkole gdzie licealiści połączeni z podstawówką robili naprawdę niemałe zamieszanie. Pełniący ze mną dyżur polonista usiłował rozdzielić jakąś bójkę, zaś mi nie chciało się nawet tam iść. Tradycyjnie olewałem patrzące na mnie uczennice zastanawiając się czy to ich uwielbienie do mojej osoby kiedykolwiek się zmniejszy. Może jak będę miał siedemdziesiąt lat i będę starym, pomarszczonym nauczycielem, który będzie tylko mamrotał coś pod nosem tak, żeby nikt go nie rozumiał. Może wtedy. Wcześniej raczej nie mam co liczyć na to, że coś się zmieni. Skrzywiłem brwi widząc na horyzoncie znajomą twarz. Raczej rzadko widywałem byłych uczniów w szkolnym budynku, a obraz samego Macieja Madejskiego był dla mnie jeszcze większym zaskoczeniem.
- Dzień dobry, panie profesorze. - podszedł do mnie wyciągając rękę
- Cześć? - uścisnąłem jego dłoń - Co cię tutaj sprowadza, bo nie zamierzam kryć swojego zaskoczenia?
Poza posturą chłopak nienzacznie się zmienił. Wzrostem dalej brakowało mu do mnie jakieś dziesięć centymetrów, gacie też raczej cały czas miał M, a śladu po jakimkolwiek zaroście nawet nie sensu szukać.
- Mógłbym z panem porozmawiać? Potrzebuję porady na studia.
- Jasne. - skinąłem głową informując drugiego nauczyciela o mojej chwilowej przerwie
Otworzyłem drzwi pracowni informatycznej wpuszczając go do środka.
- Zmieniło się tu. - stwierdził rozglądając się po pomieszczeniu
- Może trochę. - zaśmiałem się - Spędzam tu trochę więcej czasu niż jak ty chodziłeś do szkoły i paru rzeczy się pozbyłem, ale tak poza tym to ta sama sala.
- Uczysz teraz tylko informatyki? - oparł się o ławkę
- Nie. - pokręciłem przecząco głową - Trochę informatyki, trochę matmy. Tak pół na pół, ale mniejsza o to. Co cię sprowadza? Co studiujesz?
- Informatykę. - oznajmił
- Ooo... - przeciągnąłem z zainteresowaniem w głosie
- Wiem, wiem. - poklepał się po piersi - Nie spodziewał się pan tego...
- Skąd?! Przecież miałeś piorunujący talent informatyczny!
- Nie musi pan kłamać. Moja przyjaciółka uświadomiła mi jak bardzo najgorszy na roku jestem.
Mięśnie całego mojego ciała znacznie się napięły, a przepływ krwi zdecydowanie przyspieszył. Samo wspomnienie o mojej byłej dziewczynie sprawiało, że potrzebowałem chwili na powrót do rzeczywistości.
- Ona za tobą tęskni. - powiedział nagle - Od waszego rozstania nie miała ani jednego faceta. Nawet z żadnym nie spała! Żadnego, zero.
- Maciek... - westchnąłem
- Wiem, mówiła mi dokładnie to samo. Między wami wszystko skończone i nie ma po co rozdrapywać ran, ale ile można do cholery? Jak się nie zejdziecie to chyba będziecie żyć w depresji do końca życia!
- Jakiej porady potrzebujesz? - zmieniłem temat
Westchnął po czym zaczął mówić o jakimś materiale, który przerabiał teraz na studiach. Starałem się go słuchać, ale wyłapałem tylko pojedyncze zagadnienia, które na szczeście pozwoliły mi zrozumieć o co dokładnie mu chodziło.
- Dzięki za pomoc. - powiedział
- Spoko. - wzruszyłem ramionami
- A jeżeli chodzi o Karolinę to nie mieszka już z rodzicami, więc jej tam nie szukaj. Najprędzej w szkole filologicznej, bo tam spędza większość czasu. A i uważaj, bo możesz jej nie poznać. Ja na tym poległem.
Wyszedł zostawiając mnie z prawdziwą rozkminą. Mogę jej nie poznać? To raczej mało prawdopodbne. Potrząsnąłem głową po czym wróciłem na korytarz, żeby dokończyć swój dyżur.
Karolina P.O.V
Kiedy wrociłam do domu nie zastałam Wiki, która najprawdopodbniej pojechała do swoich rodziców po jakieś rzeczy. Schowałam płaszcz do szafy po czym runęłam na kanapę przecierając twarz dłońmi jak zakładam połowicznie rujnując mój makijaż. Włączyłam telewizor zagłębiając się w problemy bohaterów "Dlaczego ja?", którzy zawsze potrafili poprawić mi humor absurdalnymi sytuacjami ze swojego życia. Nagle drzwi mieszkania się otworzyły, a do środka wszedł nikt inny jak mój ojciec.
- Tata? - podniosłam się z kanapy - Co ty tutaj robisz?
Przytuliłam go mocno po chwili się od niego odsuwając.
- Przyjechałem odwiedzić swoją córeczkę, nie mogę już? - zaśmiał się zamykając za sobą drzwi - Mieszkasz z kimś?
Wskazał na stojące przy wejściu buty.
- Wika się do mnie wprowadziła. Zerwała z facetem i nie ma się gdzie podziać. - wyjaśniłam
- Zerwała z tym ćpunem? Nareszcie, ale uważaj na nią. Nie wiadomo do jakiego stopnia wyprał jej mózg.
- Dobrze. - wywróciłam oczami - A co tam u ciebie? Przyleciałeś, bo masz jakieś spotkanie, prawda?
- No, masz rację.
- Wiedziałam. - oznajmiłam
- A jak twoje życie uczuciowe, córeczko? - spytał rozsiadając się na kanapie - Znowu oglądasz te pierdoły?
No tak. Mój tatuś i jego miłość do paradokumentów. Przełączył kanał, a ja miałam nadzieję, że zapomniał o swoim pierwszym pytaniu.
- Tylko te pierdoły potrafią poprawić mi humor. - stwierdziłam
- To jak to życie uczuciowe? - ponownie wywróciłam oczami
- A jak myślisz? Nie ma go. - wzruszyłam ramionami - Nic się nie dzieje w moim życiu, tato. Nikogo nie mam i raczej prędko mieć nie będę. W sumie nawet nie próbuję szukać.
- Co się nagle stało? W liceum miałaś co chwilę nowego chłopaka, a teraz? Od powrotu z Argentyny nie słyszałem o żadnym, kompletnie żadnym.
- Nie wiem co się stało. - skłamałam - Możemy już skończyć ten temat? Proszę.
- Jak chcesz. - westchnął - A jak studia?
Wieczorem podjęłyśmy z Wiką decyzję o wyjściu na imprezę. Dziewczyna z całej siły chciała się odstresować i chociaż na chwilę zapomnieć o złamanym sercu co w sumie tyczyło się też mnie dlatego też postanowiłyśmy się wybrać do klubu, w którym tak dawno nie byłam. Już po wejściu w moją twarz uderzyła fala gorącego powietrza, a zapach alkoholu panował w każdym zakątku lokalu. Ruszyłyśmy w stronę baru zamawiając drinki. Pierwszy raz od dawna zaczęłam nawet oglądać się za facetami, na których jakby nie patrzeć w tym klubie nie można było narzekać...
****
Postaram się dodać dzisiaj jeszcze jeden rozdział, ale niczego nie obiecuję. Jeszcze raz... kocham was!
Jak będzie wyglądało pierwsze spotkanie Łukasza i Karoliny?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro