10.Mamy zdecydowanie zbyt napięty grafik
Dwa tygodnie później...
Od mojego ostatniego spotkania z Łukaszem nie nawiązaliśmy żadnego kontaktu. Mimo iż gwarantował, że zadzwoni na wyświetlaczu mojego telefonu nie pojawiło się żadne powiadomienie mogące świadczyć o tym, że mężczyzna żyje. Zaczęłam się nawet zastanawiać dlaczego się nie odzywał. Zrobiłam coś nie tak? A może stwierdził, że nasza dalsza znajomość jest czymś bezsensownym i nie mającym żadnej przyszłości? Powoli zaczynała do mnie docierać moje głupota związana z upartością co do tego związku o ile można to tak nazwać. Fakt, że podsłuchałam rozmowę Wiki z Maćkiem, w której dziewczyna wyjaśniła mojemu przyjacielowi, że facet by chciał, ale ja sama nie wiem czego chcę dodatkowo rozpętał w mojej głowie burzę i sama nie wiedziałam co powinnam zrobić ze swoim życiem. Zawsze starałam się szanować siebie i swoje postanowienia, ale coraz bardziej ciągnęło mnie w stronę matemtyka, a on chyba doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Z hukiem zamknęłam jedną z grubych książek, które leżały przede mną na stole i wstałam z krzesła postanawiając tym samym przerwać naukę. Nie mogłam się na niczym skupić. Szybko się ubrałam postanawiając wybrać się na zakupy. Wyszłam z mieszkania nie zabierając ze sobą nic poza portfelem i ruszyłam w stronę supermarketu. Wrzucałam kolejne rzeczy do koszyka nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi.
- Karolina?! - usłyszałam za plecami w skutek czego gwałtownie się odwróciłam
Moim oczom ukazała się kilka lat starsza ode mnie kobieta. Uśmiechnęłam się na jej widok po czym odwzajemniłam jej uścisk zastanawiając się jednocześnie jak mnie poznała. Baśka wyciągnęła rękę po stojący na półce jogurt po czym wrzuciła go do koszyka.
- Podobno z moim bratem łączy cię dość skomplikowana relacja. - powiedziała odchodząc od lodówek i podchodząc jednocześnie do regału z chipsami
- Chyba można tak to nazwać. - wzruszyłam ramionami - Jak mnie poznałaś?
- Zobaczyłam cię w znajomych Łukasza na Facebooku i na początku nie wierzyłam, że to ty, ale jak widać okazuje się, że to jednak ty. - oznajmiła ładując do koszyka kolejne paczki chipsów - Chcesz?
Wyciągnęła w moją stronę paczkę Laysów.
- Nie, dzięki. Nie jem takich rzeczy. - pokręciłam przecząco głową
- Widać, że zbidniałaś. - oznajmiła lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów
Łukasz
Pomogłem ojcu się na mnie oprzeć po czym sięgnąłem po jego torbę zarzucając ją na ramię i wyszedłem ze szpitalnej sali przez otwierane przez mamę drzwi. Nie planowałem spędzenia dwóch tygodni w rodzinnym domu, jednak po tym jak mój ojciec w środku nocy spadł ze schodów nie miałem wyjścia i musiałem zjawić się na obrzeżach Wrocławia, żeby choć trochę pomóc mamie podczas gdy ojciec przebywał w szpitalu. Przez ten czas kompletnie wyłączyłem się z codziennego życia i skupiłem się tylko i wyłącznie na moich rodzicach, którzy potrzebowali teraz pomocy. Pomogłem mojej rodzicielce ułożył tatę na kanapie po czym rozprostowałem plecy sam odczuwając jeszcze lekki ból w okolicach brzucha. Oparłem się o kuchenny blat przyglądając się matce, która przetarła twarz dłońmi zajmując miejsce przy stole.
- Powinieneś wracać do Wrocławia. - odezwała się nagle - Poradzimy sobie z ojcem, a ty masz pracę.
- Przestań, mamo. - odparłem odstawiając kubek - Wiesz, że to dla mnie żaden problem.
- Dla ciebie nie, ale dla nas owszem. Pomogłeś mi kiedy ojciec był w szpitalu, ale teraz czuje się coraz lepiej i moim zdaniem powinieneś wrócić do domu i zająć się swoim życiem.
- Mamuś... - westchnąłem wiedząc co się szykuje
- I znalazłbyś sobie w końcu jakąś kobietę. Twój brat jak miał tyle lat co ty już dawno miał żonę i dziecko, a ty co? Nie będziemy czekać na wnuki wiecznie...
- Dorota, daj chłopakowi spokój. - oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi, w których stanął mężczyzna - Jeżeli będzie pewien, że to ta jedyna to ci ją przedstawi. Po co ma planować dzieci z byle kim?
- Dzięki, tato. - puścił do mnie oczko również opierając się o blat
- I wracaj do tego Wrocławia. Damy sobie radę.
- Tak mówisz? - spojrzałem na mężczyznę
- Oczywiście. - skinął głową i poklepał mnie po plecach
- W takim razie idę się spakować. - oznajmiłam i zniknąłem na schodach
Wszedłem do swojego starego pokoju zastanawiając się od czego by tu zacząć. Sięgnąłem po leżący na szafce nocnej telefon zdając sobie sprawę, że nie ruszałem go od dobrych kilku dni. Wyszedłem na balkon i oparłem się o barierkę wybierając numer Karoliny. Powinienem poddać się po trzecim sygnale jednak wciąż trzymałem telefon przy uchu mając pewność, że dziewczyna odbierze...
Karolina
Wybiegłam z łazienki słysząc dźwięk dzwoniącego telefonu i naciągnęłam bardziej ręcznik, którym na szybko zakryłam swoje ciało.
- Halo? - przyłożyłam urządzenie do ucha
- Hej, to ja. Przepraszam, że tak długo się nie odzywałem, ale mój ojciec trafił do szpitala i musiałem przyjechać do domu. - usłyszałam głos Łukasza na co uśmiechnęłam się pod nosem
- Jasne, nie ma problemu. - powiedziałam pewnie
- Co tam u ciebie słychać?
- A nic nowego. - odparłam - Dużo nauki i nic poza tym.
- Rozumiem. - założę się, że skinął głową z uśmiechem wyczuwalnym w głosie - Wracam dzisiaj do Wrocławia. Robisz coś wieczorem?
- Wiesz co... dzisiaj miałam w planach iść ze znajomymi z roku na piwo, ale jeśli...
- Przestań, idź. O której jutro kończysz wykłady? - nie dał mi skończyć
- O osiemnastej. - zagwizdał - No właśnie.
- Mamy zdecydowanie zbyt napięty grafik. - stwierdził ze śmiechem w głosie
- W pełni się z tobą zgadzam. - odparłam
- Ostatnio to ja ci pomagałem, więc teraz to ja potrzebuję twojej pomocy.
- Słucham. - oznajmiłam zastanawiając się w czym ja mogę pomóc facetowi, który uratował mnie przed trzema mięśniakami
- Musisz mi pomóc wybrać talerze, pościel i materac do łóżka. Kompletnie nie mam do tego głowy! - zaśmiałam się
- Z miłą chęcią.
- Będę po ciebie o osiemnastej trzydzieści...
- O której?! - wytrzeszczyłam wzrok, jednak usłyszałam już tylko dźwięk zakończenia rozmowy po drugiej stronie
Jeszcze przez chwilę przyglądałam się ekranowi telefonu po czym potrząsnęłam głową i spojrzałam w stronę drzwi wejściowych mieszkania, które otworzyły się z impetem. Do środka weszła wykończona Wika wracając z jak zakładam wymagających zajęć.
- Mogłaś się chociaż wytrzeć. Będziesz wycierać tą podłogę. - wskazała na panele, na których jak się okazało powstała kałuża z wody, która spływała z mojego wciąż mokrego ciała
- Widzę, że dzień był ciężki. - zauważyłam rzucając telefon na narożnik
- Nawet nie wiesz jak. - rzuciła się na kanapę - Już mam dość tych studiów, a to dopiero początek!
Jęknęła przykrywając twarz poduszką, zaś ja tylko wydałam z siebie śmiech i wróciłam do łazienki, żeby dokończyć kąpiel. Ubrałam się w w jeansy i koszulkę po czym rozsiadłam się na kanapie. Wika skupiła całą swoją uwagę na lecącym w telewizji serialu, a ja spiłowałam paznokcie i pomalowałam je odżywką. Nigdy nie lubiłam lakierów do paznokci i albo robiłam hybrydy, albo korzystałam tylko z odżywek. Zdecydowanie wolałam tą drugą opcję dlatego częściej z niej korzystałam. Miałam ochotę pójść spać, a świadomość, że najprawdopodobniej do drugiej w nocy będę siedzieć w barze była dla mnie teraz przerażającą wizją.
- Gadałaś z Karaszewskim? - odezwała się nagle moja przyjaciółka nie odrywając wzroku od ekranu nawet na sekundę
- No. - skinęłam głowę odkładając odżywkę na półkę w łazience po czym wróciłam do dziewczyny
- Mówiłam, że zadzwoni. Czego chciał? - rozłożyła się zajmując całą powierzchnię narożnika przez co musiałam usiąść na fotelu
- Potrzebował pomocy przy kupowaniu talerzy i pościeli. - odparłam również wpatrując się w telewizor
- A czemu się nie odzywał? - spojrzała wreszcie na mnie
- Miał jakieś problemy z ojcem. - odpowiedziałam
- Ale mógł chociaż napisać esemesa.
- Przesadzasz. - stwierdziłam - Gdyby mój ojciec trafił do szpitala też nie miałabym głowy do takich rzeczy.
Spojrzała na mnie podejrzanie się uśmiechając.
- Co? - wstałam rozkładając ręce z rozbawieniem na twarzy
- Już zaczynasz go bronić. To dobrze wróży. Może w końcu się przełamiesz.
- Przestań. - powiedziałam kierując się w stronę swojego pokoju
- Facet się stara, a ty dalej niczego nie czaisz! - podążyła za mną - Naprawdę nie widzisz tego jak on bardzo chce z tobą być, jak mu zależy?
- Widzę, Wika. Ja to wszystko widzę, ale to nie o to chodzi. - westchnęłam mając dość tej rozmowy
- A o co? Wymyśliłaś sobie jakąś popieprzoną teorię i nie wiadomo po jaką cholerę cały czas się jej trzymasz!
*******************
Po przerwie spowodowanej moim wyjazdem wracam z rozdziałem. Szczerze powiedziawszy myślałam, że w te wakacje będę miała więcej czasu na pisanie, a okazało się, że znowu mam na to tylko tydzień. Swoją drogą... kto tak jak ja nie może uwierzyć w to, że to już koniec lipca?
Czy dojdzie do czegoś na zakupach?
Buziaki :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro