Rozdział 9
– Kim jesteście? – zapytała cicho, ale stanowczo dziewczynka, nie opuszczając ani o milimetr łuku.
– Noriko, a to lady Lena – odparła była bandytka. – Jakby ci to coś mówiło – dodała pod nosem.
– Czego chcecie?
– Mogłabym zadać podobne pytanie? – Noriko nie czekając na zgodę kontynuowała: – Co chcesz osiągnąć celując do nas z łuku? Jakbym chciała ci zrobić krzywdę, to po pierwsze wcale nie weszłabym drzwiami, a po drugie, to nawet nie zdążyłabyś naciągnąć łuku, dziecko...
– To ja tu zadaję pytania – odparła złotowłosa dziewczynka nadal pewnym głosem, ale wydawała się być lekko zbita z tropu taką odpowiedzią i kompletnym ignorowaniem przez obcą kobietę faktu, że oto trzyma w ręce śmiercionośną broń.
– Chcemy tylko porozmawiać. Baron nas wysłał do ciebie – wtrąciła Lena, starając się załagodzić sytuację.
Noriko uśmiechnęła się. Wcale nie wyglądała przez to mniej groźniej.
– No dobrze, możemy porozmawiać, ale zostawcie broń tutaj.
– Żebyś się nie zdziwiła – prychnęła. – Po co mam zostawiać broń, skoro i tak rozmawiamy? – Noriko nie przestawała się uśmiechać. – A tak z ciekawości, jak długo dasz radę w nas celować, bo już ci ręka drży? Jakbyś była Eve, to może dałabym ci jeszcze z trzy, no może cztery minuty. Ale że nią nie jesteś...
Kurierka posłała Noriko ostrzegawcze spojrzenie, więc ta posłusznie umilkła, wzruszając ramionami.
– My naprawdę chcemy tylko porozmawiać – powiedziała cicho Lena.
Dwunastolatka z wahaniem opuściła powoli łuk. Wcale nie była do końca przekonana, że to dobry pomysł.
– Jesteś okropna – rzuciła w stronę Noriko. – Wchodźcie – dodała, znikając za drzwiami.
Uśmiech na twarzy byłej bandytki rozszerzył się jeszcze bardziej. Lena posłała jej karcące spojrzenie, ale Noriko wcale się tym nie przejęła.
Gdy otworzyły drzwi, ukazało im się skromnie urządzone pomieszczenie, które pełniło jednocześnie funkcję salonu i kuchni. Na środku, przy kominku, stał stół i cztery krzesła. Noriko nie czekając na zaproszenie, rozsiadła się i zarzuciła nogi na blat.
– Napiłabym się czegoś – rzuciła w przestrzeń.
– A ja bym pozbyła się nieproszonych gości – odparła szybko dziewczynka.
– Szkoda, że obie możemy tylko marzyć.
Lena westchnęła i żałowała, że dała się w to wszystko wciągnąć. Przebywanie przez dłuższy czas z Noriko zdecydowanie nie było na jej nerwy.
Dziewczynka również westchnęła i z ociąganiem postawiła na stole trzy kubki. Dbała przy tym, żeby nie spuszczać z oka obcych na zbyt długo. Tak na wszelki wypadek.
– No to czego się napijecie?
– Kawy, jeśli można – odparła szybko Noriko, tylko czekając na to pytanie. W sumie jakby nie zapytała, to najpewniej sama by sobie znalazła.
– No dobrze, to teraz bym się chciała w końcu dowiedzieć, czego ode mnie chcecie – powiedziała złotowłosa dziewczynka, gdy już wszystkie trzy siedziały nad parującymi kubkami z czarnym napojem i zakwalifikowała Noriko jako szaloną, ale raczej niegroźną.
– Od ciebie nic. Szukamy zwiadowcy - odparła szybko Lena, na wszelki wypadek nie dając Noriko dojść do słowa.
– Nie żyje...
Po tych słowach głos dziewczynki się załamał, a w modrych oczach pojawiły się łzy. Lena podeszła do niej, a ta wtuliła się w nią i rozpłakała się na dobre. Noriko nie za bardzo wiedziała, jak ma się w tej sytuacji odnaleźć.
– Ej, mała nie płacz. Powiedz nam lepiej, co się stało – powiedziała uspokajającym głosem, który niezbyt do niej pasował. Aż sama się skrzywiła.
Dziewczynka pociągnęła jeszcze kilka razy nosem i o dziwo się uspokoiła, a potem zaczęła cicho opowiadać.
– To było z dwa tygodnie temu. Zastrzelił go. Po prostu zastrzelił mi ojca. To był zwiadowca. Widziałam go. Boję się, okropnie się boję – głos jej zaczął znowu drżeć i skuliła się, przez co wydawała się jeszcze mniejsza. – On mnie widział. Wróci tu. – Po tych słowach dziewczynka znowu wybuchła płaczem, który tylko przerywał ciszę panującą w pomieszczeniu.
– Byłaś kiedyś na Zlocie? – spytała niespodziewanie Noriko. – Trafisz tam?
Dziewczynka niepewnie na nią zerknęła, ale przestała płakać i skinęła głową.
– Wydaje mi się, że tak. To niedaleko stąd – odparła, nic nie rozumiejąc.
– Świetnie. Pakuj się, za godzinę wyruszamy.
–Nigdzie nie jadę! On tam będzie! Rozpozna mnie!
Dziewczynka jeszcze bardziej wtuliła się w kurierkę, mając nadzieję, że to ochroni ją przed pomysłem drugiej kobiety.
– Niech tylko spróbuje ci coś zrobić, to będzie miał ze mną do czynienia. No pakuj się – ponagliła ją Noriko.
– Ale ty nie należysz do Korpusu. Tylko zwiadowcy mogą jeździć na Zlot. – Złotowłosa dziewczynka próbowała jeszcze nieśmiało protestować.
– Jesteś żywym przykładem, że dzieci zwiadowców to nie zawsze dotyczy, a tak się składa, że szukam ojca. No pakuj się. Czas tracisz.
Dziewczynka zaczęła w pośpiechu zbierać rzeczy i szykować się do drogi, kiedy w końcu zrozumiała, że kobieta podjęła decyzję i nic jej nie przekona do zmiany zdania. Zresztą, skoro wyglądała na groźną, to może lepiej byłoby mieć ją przy boku, kiedy zabójca ojca wróci? Zawsze to wyglądało na lepsze rozwiązanie niż stawianie mu samej czoła.
– Nie żebym była jakoś zbytnio ciekawa, ale jak masz na imię? – spytała w pewnym momencie Noriko, przerywając ciszę. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że dziewczynka się nie przedstawiła.
– Jestem Inez – odparła cicho, ocierając rękawem ślady łez z twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro