Rozdział 9
Eve obudziła się późnym rankiem. Przez ostatni tydzień o świcie zrywała się z łóżka i całymi dniami ćwiczyła. Nic dziwnego więc, że gdy Hadrian jej dziś nie obudził, spała dłużej, odsypiając.
Dziewczyna prawie natychmiast zorientowała się, że było już późno. Szybko się ubrała, zaplotła włosy w warkocz i poszła szukać zwiadowcy. Ciekawiło ją, dlaczego dziś akurat jej nie obudził.
Na jej nawoływanie nikt nie odpowiedział. Mężczyzny nie było ani w chacie, ani w zasięgu słuchu. Tylko Łatka spojrzała na nią swoimi ślepiami i przeciągnęła się leniwie.
Eve zapięła pas z nożami, chwyciła płaszcz i wybiegła szukać Hadriana na dworze. Po sprawdzeniu polany strzelniczej, poszła do stajni, ale w obu tych miejscach nie było zwiadowcy, a na dodatek brakowało też jego konia.
Nagle ją olśniło. Przypomniała sobie, że właśnie dziś miał się odbyć napad. Z chaty dotarł do niej dźwięk pomiaukiwania kociaka. Poszła sprawdzić, co Łatka od niej chce.
Zwierzę nic od niej nie chciało. Siedziało na stole i bawiło się jakąś kartką. Dziewczyna pomyślała, że musiała ją w pośpiechu przeoczyć. Wzięła tekst do ręki, zabierając go niezadowolonemu kociakowi i zaczęła czytać.
Eve, nie chcę Cię narażać. Jadę sam z lady Malviną i jej obstawą. Czekaj na mnie w chacie i nie zrób niczego głupiego.
Hadrian
Fale emocji wezbrały w dziewczynie. Była zaskoczona, zła, a jednocześnie szczęśliwa, że ktoś się o nią martwi. Zastanawiała się, od jak długiego czasu zwiadowca to planował.
To po co uczyłam się strzelać i walczyć, jak mam siedzieć w domu? – zadała sobie w myślach pytanie.
– Nie będę się przed nimi chować jak tchórz! – Wypowiedziała te dużo głośniej niż zamierzała, więc Łatka aż odskoczyła z zaskoczenia, a potem posłała dziewczynie urażone spojrzenie.
– Oj przepraszam. Nie chciałam cię przestraszyć. – Pogłaskała kotkę. - Zostań tu. Niedługo wrócę.
Po tych słowach Eve zabrała łuk oraz kołczan i biegiem osiodłała konia. Zaraz gnała już pełnym galopem w stronę, w którą pojechał powóz. Miała nadzieję, że bandyci nie zaatakowali wczesnym rankiem i dogoni ich przed napadem.
Nastolatka nigdy nie jechała tak szybko, ale miała wrażenie, że to i tak przemieszcza się za wolno. Powstrzymała się jednak przed przyspieszeniem. Nie chciała wykończyć konia w połowie drogi i nigdy nie dotrzeć do celu.
Po chwili dziewczyna zjechała z głównego traktu na ścieżkę prowadzącą przez las. Hadrian pokazał jej tydzień temu ten skrót. Miała nadzieję, że bandyci nie zaatakowali na tym odcinku drogi, który zamierzała ominąć.
Wokół Eve rozpościerał się piękny, leśny krajobraz, ale ona zdawała się nie zwracać na niego uwagi. Uświadomiła sobie, że zrezygnowała też ze wszystkich środków ostrożności.
Hadrian by tego nie pochwalił – pomyślała.
Nie chciała, żeby bandyci ją zaskoczyli, więc zaczęła uważnie lustrować wzrokiem las, poszukując najmniejszych oznak zagrożenia. W okolicy panował spokój, jak gdyby to był normalny dzień, kolejny z wielu, który widziały te wiekowe drzewa.
Kiedy dziewczyna nie zauważyła przed dłuższy czas nic podejrzanego, rozluźniła się nieco, ale dalej zwracała uwagę na to, co się wokół niej dzieje. Po kilku minutach z ulgą powitała trakt. Zawahała się na chwilę, ale po namyśle ruszyła dalej galopem.
Nagle do uszu Eve dotarł szczęk stali. Zeskoczyła z konia, szybko go uwiązała i zaczęła się ostrożnie skradać skrajem lasu. Zaraz jej oczom ukazali się walczący.
Na środku traktu stał powóz. Przy jednej z jego ścian stała lady otoczona zbrojnymi, odpierającymi ataki bandytów. Rycerze starali się jej bronić, ale kilku z nich już poległo, a ich opór cały czas słabł. Kobieta nie stała jednak bezczynnie. Gdy tylko nadarzała się okazja, dźgała sztyletem przeciwników, pojawiających się w jej zasięgu.
Na ziemi leżało kilka ciał z wbitymi w nie strzałami z szarymi lotkami. Eve poszukała wzrokiem Hadriana, ale nie mogła go nigdzie dostrzec. Przeczesała dokładniej okolice wzrokiem i w końcu zauważyła go po drugiej stronie drogi. Walczył on techniką dwóch noży przeciwko nacierającym bandytom. Starali się oni najwyraźniej odciąć go od reszty walczących i otoczyć.
Za plecami zwiadowcy nastolatka widziała już skradającego się łotra. Niewiele myśląc, napięła łuk i strzeliła. Tym razem się nie zawahała. Mężczyzna padła na ziemię jak rażony piorunem. Hadrian, wykorzystując fakt, że Eve ściągnęła na siebie uwagę, błyskawicznie wyeliminował kolejnego wroga.
Dziewczyna nie mogła się jednak długo przyglądać jego wyczynom, bo po chwili w jej stronę biegło już dwoje bandytów. Jeden padł wskutek strzały w udzie, którą posłała, ale po chwili musiała już odskoczyć, by uniknąć ostrza.
Eve odrzuciła nieprzydatny już łuk i wyjęła z pochwy nóż. Rzuciła nim w łotra, ale ten uskoczył przed nim i uniknął ataku. Z goryczą pomyślała, że musi jeszcze sporo poćwiczyć, o ile będzie miała jeszcze okazję.
Na szczęście dziewczynie z pomocą ruszył jeden z dwóch ocalałych jeszcze rycerzy eskorty lady i zajął bandytę walką. Malvina stała względnie bezpieczna, bo napastnicy stracili nią zainteresowanie.
Noriko, obserwująca przebieg zdarzeń z ukrycia, wyczuła kluczowy moment walki i postanowiła się do niej włączyć. Spostrzegła, że lady jest aktualnie słabo broniona i ruszyła do ataku. To między innymi przez kurierkę jej plan się sypał i przywódczyni bandytów chciała się zemścić. Bez problemu rozprawiła się z ostatni zbrojnym, który pozostał przy Malvinie i ruszyła w stronę kobiety spokojnym krokiem. Lady nie odczuwała strachu, choć do obrony miała tylko sztylet przeciwko katanie.
Eve zauważyła całą sytuację. Kurierka nie miała co liczyć na pomoc. Hadrian i rycerz byli zajęci walką z ocalałymi bandytami. Noriko już chciała zadać śmiertelny cios, gdy nastolatka podjęła błyskawiczną decyzję i odepchnęła lady.
Ramię Eve przeszył ostry ból i poczuła na skórze ciepłą ciecz. Spojrzała na swoją rękę zamglonym wzrokiem i zobaczyła jasnoczerwoną krew.
Przywódczyni bandytów skupiła teraz cały swój gniew na dziecku, które ośmieliło się jej przeciwstawić. Przez myśl jej przemknęło, że to pewnie ta dziewczyna, która ponosiła winę za jej klęski.
Noriko wykonała cięcie, a Eve odskoczyła niezdarnie do tyłu, zachwiała się, po czym upadła na ziemię. W oczach kobiety nastolatka zobaczyła błysk niekrytej satysfakcji.
– Rzuć broń – rozległ się pewny głos zwiadowcy.
Przywódczyni bandytów odwróciła się i zobaczyła Hadriana mierzącego do niej z łuku. Wszyscy ludzie Noriko uciekli lub leżeli ranni i martwi.
– Zabije ją, zanim zdążysz mnie zastrzelić – odparła ze spokojem.
– Nie zrobi ci to różnicy, bo będziesz już martwa.
Zwiadowca dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się dokładniej kobiecie. Zrozumiał, że ją zna.
– Proszę, rzuć broń. Nie chce cię zabić, Noriko... – dodał ciszej.
Te słowa przywołały w głowie kobiety masę wspomnienia. Znała tą sylwetkę i ten głos.
– Przykro mi, ale nie zrobię tego, tato, o ile masz prawo tak się nazywać – odparła młoda kobieta i przyjrzała się Hadrianowi uważniej.
Nie zmienił się praktycznie wcale, nie licząc kilku siwych włosów. Brakowało mu też dawnego błysku w oczach i Noriko wydawało się, że teraz częściej bywa ponury.
Zwiadowca też przyglądał się córce. Nie była to już mała dziewczynka, którą stracił jedynaście lat temu, a dorosła kobieta.
Wygląda tak samo jak jej matka w tym wieku, no może z wyjątkiem tych popielatych włosów, jak moje i oczywiście jest wyższa – pomyślał ze smutkiem.
– Nic teraz nie powiesz? – zniecierpliwiła się przywódczyni bandytów. – Liczyłyśmy na ciebie, a ty nas porzuciłeś!
– To nie tak... – próbował się bronić.
– To jak? – przerwała mu córka.
– Byłem ranny! Przez dwa tygodnie nie pozwolili mi wstawać z łóżka! – krzyknął. – Gdy tylko byłem w stanie, wyruszyłem w pogoń, ale trop już dawno zniknął... - W głosie mężczyzny było słychać ból.
– Jesteś zwiadowcą! To nie powinien być dla ciebie problem.
Noriko starała się opanować emocje, ale i tak czuła, że cała drży.
– Na lądzie to może nie byłby taki problem, ale co miałem zrobić, jak statek mógł popłynąć w każdą stronę? Mimo to szukałem was bezskutecznie przez dwa lata! Załamałem się. Myślisz, że mi było łatwo? Co ze mnie za zwiadowca, jak nie umiałem ocalić własnej rodziny?
W tym momencie kobieta zrozumiała, że jej ojciec nie miał praktycznie szans na ich odnalezienie. Przez tak długi czas obwiniała go o wszystko, choć to nie była jego wina. Katana wypadła jej z drżącej ręki, a sama córka zwiadowcy padła na kolana i ukryła twarz w dłoniach.
– Noriko – kontynuował – miałaś ciężkie życie, ale nie wychowywaliśmy cię z matką na przestępcę. Nie wiem, czy wiesz, że twoje imię oznacza po nihońsku "dziecko prawa". Zejdź z tej ścieżki... Wróć ze mną do domu...
Kobieta podniosła na niego swoje, zapłakane, brązowo-zielone oczy i coś powiedziała.
Eve nie zrozumiała słów. Pociemniało jej przed oczami. Zemdlała z upływu krwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro