Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Zwiadowczyni gnała przed siebie, a peleryna i czarne włosy powiewały za nią na wietrze. Drzewa migały po obu stronach drogi i rozmywały się w brązowo-zielone plamy. W tym momencie kobieta nie zważała na to, że może ją kogoś zauważyć lub zaskoczyć, bo najważniejsze było szybkie znalezienie kurierki.

Poza ty już dziś jechałam tą drogą i nic się nie stało – pocieszała się w myślach.

Odjechała już spory kawałek, a po kobiecie nadal nie było śladu. Zamyślona dała znak Iskrze, aby ta zwolniła i po chwili Eve już uważnie wpatrywała się w tropy przecinające się na drodze. Niestety nie była w stanie nic wyczytać z tysiąca odciśniętych śladów podków na ziemi. Szlak był zbyt uczęszczany. Kobieta niezadowolona burknęła coś pod nosem, a Iskra posłała jej pytające spojrzenie.

– Oj nic takiego! Powinniśmy już dawno ją zauważyć, jej ani widu, ani słychu, a ze śladów nic nie można wywnioskować. – Gdyby ktoś teraz obserwował Eve, mógłby dojść do wniosku, że postradała zmysły i rozmawia ze sobą.

To nie igła w stogu siana, tylko kurierka w lesie.

– Jakby to była jakakolwiek różnica – odburknęła cicho Eve i zaczęła z uwagą przyglądać się okolicy.

Gdzie bym się schowała, gdybym była nią? – zapytała się w myślach, ale gdy i to nie przyniosło rezultatu miała ochotę zostawić już te całe poszukiwania i wrócić sprawdzić, co się dzieje z Noriko.

W tym momencie Iskra ostrzegawczo zastrzygła uszami, a gdy przejechały kolejny zakręt drogi, zauważyły ledwie człapiącego konia i towarzyszącą mu kobietę w białej, eleganckiej sukni, która teraz był jednak nie całkiem biała. Gdzieniegdzie widniały ślady zabrudzeń, co w obecnej sytuacji nie wydawało się ani trochę dziwne. Włosy, koloru jasnego brązu, były w nieładzie, tak jakby rozwianie przez wiatr podczas jazdy, czy też szaleńczej ucieczki, im nie służyło. Gdy kobieta się odwróciła, w jej brązowych oczach można było dostrzec iskierki przerażenia, które szybko ustąpiły uczuciu ulgi.

Eve wpatrywała się z uwagą w kurierkę i miała wrażenie, że już ją kiedyś widziała. Nie mogła sobie przypomnieć tylko kiedy i w jakich okolicznościach. Gdy jednak się przyjrzała, zauważyła, że kobieta jest bardzo młoda, ba mogą być nawet w tym samym wieku. Szybko wyliczyła, że nie mogły się nigdy spotkać, ale jednocześnie ta sylwetka, ta twarz, te idealnie proste włosy wydawały się takie znajome i gdzieś z tyłu głowy krążyło przeświadczenie, że ją zna.

Nagle uświadomiła sobie, że zachowuje się co najmniej niegrzecznie, wpatrując się w kurierkę bez słowa. No i zdecydowanie nie było to miejsce i czas na takie rozważania.

– Zwiadowczyni Eve – przywitała się, a jakby na potwierdzenie swoich słów wyjęła spod bawełnianej bluzki srebrny wisiorek w kształcie liścia dębu i pokazała kobiecie.

– Lady Lena Lewan – odparła z delikatnym półuśmiechem ulgi na ustach.

– Lewan? – Wszystkie trybiki w głowie Eve nagle zaskoczyły na właściwe miejsca i już wiedziała, czemu brązowowłosa kurierka wydaje jej się tak znajoma. – Jesteś spokrewniona z lady Malviną?

– To moja siostra. Wszyscy mówią, że jesteśmy strasznie podobne. – Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

– To by wszystko tłumaczyło...

Zwiadowczyni urwała w pół zdania, bo do jej uszu dobiegł tętent końskich kopyt. Momentalnie w jej ręku znalazł się łuk. Na szczęście jedyną osobą, która pojawiła się na drodze była Noriko. Eve bez słowa odłożyła broń. Gdy kobieta podjechała bliżej, od razu rzuciło się w oczy rozcięcie na jej prawym ramieniu. Długa, poszarpana rana biegła od ramienia do łokcia.

– Co sobie zrobiłaś?

Noriko posłała jej nic nierozumiejące spojrzenie, więc Eve westchnęła i sprecyzowała pytanie:

– Co sobie zrobiłaś w rękę?

– A to, to powierzchowna rana. Za to nie zanosi się by nasi koledzy jeszcze postanowili się kiedykolwiek podnieść. – Na ustach byłej bandytki zagościł drapieżny uśmiech.

– Trzeba to opatrzyć – wtrąciła się nieśmiało kurierka. – Mieszkam niedaleko. Robi się już późno, to w ramach podziękowań za uratowanie mogę was chociaż przenocować. – Na jej ustach zagościł znowu niepewny uśmiech.

– Dobrze, zabierz ze sobą tą zgrywającą bohaterkę Noriko, zanim nam się tu wykrwawi, a ja pojadę przyjrzeć się naszym znajomym, bo wydaje mi się, że było ich na pewno więcej niż trzech.

– Jadę z tobą! – odezwała się natychmiast była bandytka.

– Nie, bo po pierwsze, jesteś ranna, po drugie, zwiad to moja część obowiązków, a po trzecie, wcale nie interesuje mnie, że Hadrian nauczył cię podstaw skradania się. Muszę się dowiedzieć, co tu się dzieje, a to jest najlepsza okazja.

Po tych słowach Eve zwróciła się do lady Leny, żeby wytłumaczyła jej, jak dojechać do rodzinnego domu kurierki. Gdy ta spełniła jej prośbę, zwiadowczyni, nie bacząc na protesty Noriko, odjechała. W tym czasie Lena opatrzyła pobieżnie ranę na ramieniu byłej bandytki i złapała zmęczonego konia za uzdę, a potem obie kobiety zaczęły zmierzać w kierunku domu kurierki.

Już po piętnastu minutach ukazały się im zabudowania wioski, a niedługo później lady Lena skręciła w jedną z bocznych uliczek. Jeszcze nie zdążyła dobrze otworzyć furtki, gdy z domu wypadła dwójka dzieci.

Chłopiec miał na oko około siedmiu lat. Spod przydługiej, jasnej czupryny patrzyły na świat poważne, brązowe oczy.

Dziewczynka była starsza. Jej twarz rozjaśnioną uśmiechem okalała burza jasnych loków. Już miała podbiec przywitać siostrę, gdy nagle przystanęła w półkroku i w jej niebieskich oczach zalśniło coś pomiędzy zdziwieniem a strachem. Była to naturalna reakcja na widok Noriko, która z zakrwawionym ramieniem i buntowniczą miną, raczej nie wyglądała przyjaźnie.

– Spokojnie. Prawdopodobnie zawdzięczam jej życie. – Lena uśmiechnęła się uspokajająco do dzieci, a chłopiec jakby tylko na to czekał, podszedł śmiało do kobiety i podał jej rękę.

– Jestem Edouard. A to Nela. – Wskazał ręką na trzynastolatkę. – Co sobie zrobiłaś w rękę? Lena? Mogę pomóc bandażować? Proszę! A zostanie pani u nas na noc? A tak w ogóle, to jak ma pani na imię?

– Noriko – wtrąciła szybko była bandytka, wykorzystując fakt, że chłopiec umilkł na chwilę, by złapać oddech.

– Dziwne imię – zawyrokował, delikatnie przekrzywiając główkę. – Ale podoba mi się. Nela! Chodź się przywitać, co tak stoisz?

Lena uśmiechnęła się przepraszająco do Noriko i dała się zaciągnąć Ediemu za rękę do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro