Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Dwa konie przemierzały spokojnym tempem bezludną w tym miejscu okolicę. Zwierzęta mocno różniły się od siebie tak jak i postacie, które je dosiadały. Mniejsze zwierzę było kudłate i beczkowate. Druga klacz, bardziej smukłej budowy, nie wydawała się stworzona do tak powolnego tempa. Rwała się do szybszej jazdy i jej właścicielka, która też najchętniej ruszyłaby galopem, musiała ją powstrzymywać.

– Nie możemy trochę się pośpieszyć? – Wyrwało się jej w pewnym momencie.

Zwiadowczymi z premedytacją zignorowała jej pytanie i nawet nie zaszczyciła Noriko spojrzeniem. Przez następne pół godziny jechały w milczeniu, a słońce nieubłaganie zbliżało się ku zachodowi.

– Trzeba rozbić obóz – zawyrokowała Eve, przerywając w końcu ciszę.

– Jakbyśmy jechały szybciej, to nie trzeba by było, bo w miasteczku nieopodal jest karczma. A tak będziemy marznąć i ciepły posiłek przeleci nam koło nosa – rzuciła niby od niechcenia Noriko.

– Mogłabyś się przestać zachowywać jak rozkapryszone dziecko?

Była bandytka wzruszyła ramionami.

– Przecież podaję same fakty – odparła tylko.

– Dobrze, to jedźmy do tej twojej karczmy – odparła Eve, powstrzymując falę irytacji. Sama nie miała żadnego problemu z nocowaniem na świeżym powietrzu, ale jeśli miałaby znosić narzekania Noriko, których na pewno by nie zaniechała, to już wolała odpuścić i zgodzić się na karczmę.

Była bandytka na te słowa ruszyła galopem przed siebie, a na jej twarzy można było zobaczyć triumfalny uśmiech.

Po co jej tak ustępujesz?

– Weź choć ty mnie nie denerwuj. Trzeba ją dogonić.

Iskra wstrząsnęła grzywą, jakby chciała powiedzieć, że to niej jest dla niej żaden problem i czeka na prawdziwe wyzwania, a potem, gdy napotkała zrezygnowany i zmęczony wzrok czarnowłosej kobiety, już bez ociągania ruszyła za oddalającą się Noriko.

Zapadł już zmrok, kiedy kobiety dotarły do wspomnianej wcześniej karczmy. Gdy weszły do środka, uderzył je w nozdrza zapach dymu, który unosił się wielkimi kłębami nad stołami, i piwa, które natomiast musiało być ulubionym napojem stałych bywalców.

Wzrok wszystkich spoczął na nowo przybyłych, ale gdy tylko zamknęły drzwi i zimno przestało napływać od środka, a płomyki świec się uspokoiły oraz gdy upewnili się, że nowo przybyłe nie stanowią zagrożenia, stracili nimi zainteresowanie.

Noriko omiotła pomieszczenie wzrokiem. Wszyscy zgromadzeni wyglądali na miejscowych. Mimowolnie odetchnęła z ulgą; miała nadzieję, że tym samym uda im się uniknąć jakiś nieprzewidzianych kłopotów.

Kobiety skierowały się do stolika w kącie pomieszczenia, jakby porozumiewały się w myślach. Dla Noriko był to naturalny odruch po latach ukrywania, a Eve nauczyła się podczas szkolenia, że lepiej nie rzucać się w oczy i mieć dobry widok na drzwi oraz resztę zgromadzonych.

– Idę załatwić nam nocleg, a ty po prostu nie zwracaj na siebie uwagi, bo ciebie to akurat ciężko zapomnieć z tymi egzotycznymi rysami.

– Spokojnie. Mam w tym większe doświadczenie niż ty. I wszyscy raczej zapamiętają kobietę-zwiadowce, która czegoś szuka w okolicy, niż jakąś tam egzotyczną kobietę. – W zielono-brązowych oczach Noriko można było zobaczyć niebezpieczny błysk, ale zniknął on tak samo szybko, jak się pojawił.

– Nie zapamiętają, bo kobieta-zwiadowca właśnie dlatego zostawiła płaszcz oraz łuk z kołczanem w jukach, a twoja katana i rysy twarzy rzucają się w oczy – odparła Eve takim tonem, jakim mówi d się do małego dziecka.

– Przynajmniej nie jestem bezbronna.

– Ja też nie. O to się już nie martw. – Po tych słowach zwiadowczyni odwróciła się i skierowała do stojącego za ladą karczmarza.

– Jak już idziesz, to załatw nam coś do jedzenia! – krzyknęła za nią Noriko i zaczęła się rozglądać nieco dokładniej po pomieszczeniu.

Stoły rozstawione, jakby bez żadnego porządku i ładu, po głębszym przyjrzeniu się okazały się ustawione według jakiegoś skomplikowanego wzoru znanego tylko właścicielom. Wysoko nad sufitem unosiły się kłęby dymu, a w kominku płonął ogień, który rzucał na zebranych blask, w którym zmieniali całkiem swoje oblicza. Lampa powieszona na jednej z belek podpierających dach rozświetlała resztę pomieszczenia, wywołując też złowrogie cienie na ścianach. Według Noriko nie było tu zbyt przytulnie.

Nie znalazłszy nic ciekawego, na czym mogłaby na dłużej skupić wzrok, spojrzała w stronę swojej młodszej towarzyszki, która z szerokim uśmiechem na ustach zagadywała karczmarza. W tym momencie nigdy nie wpadłaby na pomysł, że czarnowłosa kobieta była śmiertelnie niebezpieczna i wypuszcza strzały w błyskawicznym tempie, a do tego niezwykle precyzyjnie. Zastanawiała się nawet przez chwilę, ile już osób zlekceważyło Eve, jako przeciwnika, ale potem przypomniała sobie, że przecież sama popełniła kiedyś ten błąd. Skrzywiła się nieznacznie.

Z zamyślenia wyrwało ją skrzypnięcie ciężkich drzwi. Do środka weszło siedmiu mężczyzn i raczej nie wyglądali jakby mieli pokojowe zamiary. Wszystkie rozmowy momentalnie umilkły, a napięcie zdawało się jakby wisieć w powietrzu.

Nowoprzybyli przeczesali pomieszczenie wzrokiem. Noriko podziękowała wszystkim znanym jej bóstwom, że usiadła poza kręgiem światła i nie zwrócili na nią uwagi. Wbrew temu co powiedziała Eve, wiedziała, że była zbyt charakterystyczna, a szczególnie w takich momentach.

Najwyższy z mężczyzn pstryknął palcami, a jego towarzysze podeszli do karczmarza, na którego twarzy było widać zrezygnowanie, jakby wiedział, co teraz nastąpi.

Była bandytka napotkała wzrok Eve. Zwiadowczyni wydawała się być już gotowa do działania, ale Noriko nieznacznie pokręciła głową. To nie była ich sprawa, a we dwie miały raczej marne szanse, żeby jakoś pomóc właścicielowi. Gdyby Eve miała swój łuk, a pomieszczenie nie było tak ciasne, to nawet przez chwilę nie wahałaby się. Owszem, wyeliminowałaby ze trzech rzucając nożami, ale co potem? Z iloma na raz zwiadowczyni poradziłaby sobie uzbrojona tylko w saksę? Zbyt dużo niewiadomych, żeby bezmyślnie ryzykować.

Mężczyźni w tym czasie zaczęli już wynosić worki z zapasami i kierować się do wyjścia. Gdy ich przywódca się obrócił, a Noriko zobaczyła jego rysy twarzy, w oczach kobiety pojawiło się zdumienie i coś, czego raczej nikt nigdy się nie spodziewał w nich ujrzeć. Był to strach.

Gdy zamknęły się za nimi drzwi, ona nadal wpatrywała się w przestrzeń tym dziwnie nieobecnym wzrokiem. W tym czasie do stolika podeszła poirytowana własną bezradnością Eve. Nawet przez chwilę chciała pójść po łuk i zrobić z nimi porządek, ale mężczyźni na pewno już dawno rozpłynęli się w nocy. Zamaszystym ruchem postawiła więc przed nihonką talerz parującej potrawki i sama zabrała się za jedzenie, ale po chwili spojrzała pytająco na Noriko, która w żaden sposób nie zareagowała na jej obecność przy stole.

– Co się stało? Oczywiście, oprócz całej tej sytuacji?

– Ja go znam... Ale to niemożliwe... – urwała i zatopiła się w swoich myślach. Nie były wesołe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro