Rozdział 17
Młoda kobieta przemierzała polanę szybkim krokiem. Jej rozpuszczone, czarne włosy powiewały wraz z peleryną. Nie zwracała uwagi na rzucane jej ciekawskie spojrzenia ani rozbite jednoosobowe namioty. Nie miała na to czasu. Już i tak była spóźniona.
Przyśpieszyła jeszcze, by po chwili znaleźć się przy siedzibie Gilana. Przez chwile stała zastanawiając się, czy nie powinna zapukać lub zrobić coś w tym stylu. Odrzuciła jednak ten pomysł z prostej przyczyny – materiał w żadnym wypadku nie nadawał się, by w niego stukać. Niepewnie więc weszła do środka. Rozmowa nagle się urwała, a spojrzenia czterech mężczyzn utkwiły w nowo przybyłej.
– Przepraszam za spóźnienie. Musiałam jeszcze coś załatwić – rzekła przepraszającym tonem i wślizgnęła się między ścianę namiotu a plecy Hadriana. Gdy mężczyźni na powrót pochylili się nad mapą, zapytała zwiadowcę szeptem:
– Gdzie Noriko?
– Pilnuje Jovana, jakby zmienił zdanie i jednak postanowił umierać. Choć moim skromnym zdaniem, na to się nie zanosi.
Eve mimowolnie się uśmiechnęła. Już miała odpowiedzieć, że na przyszłość zapamięta, że żeby zdobyć serce Noriko wystarczyło uratować jej życie, ale Morgan zmroził ją wzrokiem, więc nie odezwała się i skupiła na słuchaniu.
– A więc postanowione. Mniejsze lenna będą musiały poradzić sobie jakiś czas z jednym zwiadowcą na dwa. Balder postanowił wrócić do czynnej służby. Pozostaje więc tylko problem z uczniami, których nauczyciele zostali zamordowani. Trzeba ich jakoś rozdzielić.
– Ja właśnie w sprawie Inez, córki Truscotta – odezwała się nieśmiało Eve, ignorując zabójcze spojrzenie Morgana. – Ja... – zawahała się, gdy wszystkie spojrzenia skupiły się na niej, ale Gilan dał jej znak, by kontynuowała – ...ja ją wyszkolę.
– Wykluczone – zaprotestował od razu Hadrian. – Dopiero co sama skończyłaś szkolenie, a ona jest za młoda.
– Hadrian, ja wiem, w co się pakuje... – Próbowała protestować, ale zwiadowca nie dał jej dojść do głosu.
– Powiedziałem. Wykluczone.
– A ty ile miałeś lat, gdy zacząłeś szkolenie? Czyżby też nie dwanaście? – zapytał z niewinnym uśmiechem na ustach Morgan. Już dobrą minutę temu jego mordercze spojrzenie gdzieś się ulotniło.
– Ja byłem innym przypadkiem, a ty wcale nie pomagasz.
– Nie miałem zamiaru pomóc. A przynajmniej nie tobie.
– Dzięki. Można na ciebie liczyć – odrzekł przez zaciśnięte zęby.
Eve nie zważała na ich przekomarzania. Skupiła się na patrzeniu wyczekująco na Gilana. Sama nie była do końca pewna, czy wie, w co się pakuje, ale nie zamierzała odpuścić. Inez wystarczająco dużo przeszła, żeby ją teraz odrzucić jak zbędny balast. Po prostu czuła się w obowiązku nią zaopiekować, a dziewczynka udowodniła, że może zostać w przyszłości zwiadowcą, przełamując swoje lęki i ściągając Hadriana.
– Myślisz, że sobie poradzisz?
– Tak myślę – odpowiedziała, twardo wpatrując się w oczy dowódcy Korpusu.
– No to postanowione. Najwyżej jak nie dasz rady, to zmienimy jej nauczyciela.
Hadrian zmroził ich wszystkich wzrokiem, ale już się nie odezwał. Nawet to jednak nie dało rady zedrzeć triumfalnego uśmiechu z twarzy Eve. Kto ją tak wychował? – pomyślał i od razu przyznał się do klęski, bo to on był winny, a nie ktoś inny.
– No dobrze, a co się stanie z Blayzem? – zdecydował się poruszyć, już ostatnią na dziś, kwestię Morgan.
– Stanie przed sądem. Najpewniej dostanie dożywocie.
– Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobił. – Hadrian pokręcił z niedowierzaniem głową. Niezbyt pamiętał Blayze. Wiedział, że były z nim jakieś zawirowania, ale za bardzo skupiał się wtedy na poszukiwaniach Noriko i Sumire, żeby zawracać tym sobie głowę, a potem zatracił się w żałobie.
– Chciał się zemścić – odparł cicho Balder. – Kilka lat temu jego uczeń ukończył szkolenie. Blayze uważał, że jest niegotowy. Cóż, nadal myślę, że nie miał racji. Podczas jego pierwszej samodzielnej misji zdarzył się wypadek, w którym zginął. Po prostu zbójowie zaskoczyli go zachodząc od tyłu i przypłacił to życiem. Blayze długo nie mógł się pozbierać, a potem odszedł z czynnej służby. Jak widać postanowił zniszczyć Korpus. Zawsze uważał, że narażamy życie uczniów, szkoląc ich w tak młodym wieku.
W namiocie zapadła cisza. Wszyscy zatopili się w swoich myślach i na swój sposób wspominali wydarzenia z minionych dni. Hadrian był nawet gotowy zrozumieć Blayza, bo wiedział doskonale, jak sam się zachowywał po stracie żony i Noriko, jednak on przekroczył granice. Jest różnica pomiędzy rozpaczą i obwinianiem się, a mordowaniem innych w zemście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro