Rozdział 14
– Inez! Inez!
Do uszu dziewczynki dotarło wołanie. Skrzywiła się i wierzchem dłoni otarła pośpiesznie łzy z modrych oczu.
Po co mnie szukają? Chcę być sama – pomyślała, ale nie ruszyła się z miejsca. Nie miała ochoty nigdzie iść, nie miała ochoty z nikim rozmawiać, na nic nie miała ochoty. Kroki jednak nie zważając na to, zbliżały się z każdą chwilą. Dziewczynka już nawet podjęła decyzję, aby jednak się gdzieś ukryć, kiedy zobaczyła nad sobą zatroskany wzrok Neli.
– Wszystko w porządku?
– A jak myślisz? – odwarknęła, patrząc w dal. Miała nadzieję, że jeśli będzie niemiła, to siostra kurierki da sobie spokój i gdzieś pójdzie. Niestety na razie się na to nie zanosiło.
– Myślę, że niekoniecznie – odrzekła spokojnym głosem i usiadła obok dziewczynki na ziemi.
Przez dłuższą chwilę dwie istotki z kręconymi włosami trwały w ciszy. Słychać było tylko szum wiatru w zaroślach.
– Bo oni nic nie rozumieją – rzekła w pewnym momencie Inez. – Jakbym się nie starała, to traktują mnie lekceważąco. Jak zbędny balast. Co bym nie zrobiła, to tylko słyszę krytykę!
– To dlaczego z nimi jeździsz? Nie możesz wrócić do domu? – spytała nieśmiało siostra kurierki.
Młodsza z dziewczyn pokręciła przecząco głową, więc Nela posłała jej pytające spojrzenie.
– Ja nie mam do czego wracać. Zostałam sama. – Poczuła, że znowu łzy napływają jej do oczu. Zamrugała, starając się je odgonić, ale bezskutecznie. Rozkleiła się ponownie na dobre.
– Przepraszam... Ja nie wiedziałam...
– Nie mogłaś wiedzieć... – odpowiedziała, starając się uspokoić. – A wracając do pytania, to zostanie z nimi to moja jedyna szansa na znalezienie zabójcy ojca. Nie mam zamiaru jej zmarnować.
Nela aż się wzdrygnęła. W słowach Inez zabrzmiała taka determinacja... Nie wiedziała, co by zrobiła na jej miejscu, ale raczej nie planowałaby uganiać się po lasach za mordercą.
– Tu jesteście! Wszędzie was szukam!
Jak na komendę obie odwróciły się i spojrzały z zaskoczeniem na Ediego, który stał za nimi ze splecionymi na piersi ramionami. Inez pospiesznie otarła łzy.
– Lena nas o coś prosiła.
– Już, już. – Nela szybko poderwała się z ziemi. – Idziesz z nami?
– A mam wyjście? – odparła zrezygnowanym tonem Inez.
– Pospieszcie się! Nie mamy całego dnia – Edi coraz bardziej się niecierpliwił i nie mógł już ustać w miejscu. Akurat jak mieli takie ważne zadanie, to one zebrały się na pogaduszki.
– Nie, tylko połowę – odrzekła z uśmiechem jego siostra. – Spokojnie zdążysz.
– Nie, jeśli się nie pospieszycie.
Nela posłała Inez pokrzepiający uśmiech i ruszyła za chłopcem znikającym już w leśnej gęstwinie. Złotowłosa dziewczynka zrezygnowana podniosła się z ziemi i ruszyła za oddalającym się rodzeństwem.
Nie uszli jednak daleko, gdy uwagę Inez przykuło coś dziwnego i raptownie się zatrzymała.
– Idziesz? – zapytała ją Nela, zauważając, że dziewczynka stanęła.
– Czujesz?
– Co niby? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– Dlaczego stoimy? – wtrącił się Edi, dorzucając kolejne pytanie do kompletu. Dopiero teraz spostrzegł, że dziewczyny się zatrzymały.
– Dym. Czuję dym – wyjaśniła Inez.
– Wydaje ci się – odparł od razu chłopiec, nawet nie interesując się problemem. Co go obchodził dym? Raczej nie był jakimś niezwykłym zjawiskiem godnym uwagi.
– Nie, wyraźnie czuje dym – upierała się przy swoim Inez. – Chodźmy zobaczyć, co jest jego źródłem...
– Po co? – przerwał jej zniecierpliwiony Edouard.
– Jesteśmy blisko wioski. To normalne, że można wyczuć dym – poparła brata Nela.
– A co jeśli to ktoś obozuje w lesie? Jacyś kolejni bandyci na przykład. Albo coś się pali?
– To nie nasz problem.
Inez skrzyżowała ręce na piersi i przygryzła wargę. Bardzo chciała to sprawdzić. Tak, że nawet problemy z Noriko odeszły na dalszy plan. Tylko musiała jakoś przekonać do tego rodzeństwo.
– Edi? To prawda, że chciałeś zostać zwiadowcą? – spytała, powstrzymując resztkami sił chytry uśmiech, który chciał wpełznąć na jej usta.
– Tak, a co? – zapytał chłopiec, rzucając dziewczynce podejrzliwe spojrzenie.
– No bo mój ojciec nim był i zawsze powtarzał, że zwiadowca musi wiedzieć pierwszy, o wszystkim, co się dzieje w okolicy. Przepuścisz taką okazję?
Edi zmarszczył czoło. Skoro zwiadowca by tak zrobił...
– No dobrze... Chodźmy tam – zdecydował.
Gdy chłopiec oddalił się na odległość słuchu, Nela spojrzała z wyrzutem na Inez.
– To się nazywa manipulacja, wiesz?
Złotowłosa dziewczynka wzruszyła tylko ramionami i z uśmiechem ruszyła przed siebie, zostawiając starszą dziewczynkę na środku leśnej ścieżki. Nela pokręciła głową z rezygnacją i podbiegła, by ich dogonić.
– Wiesz dokąd właściwie idziemy?
– Do źródła dymu – odparła ściszonym głosem.
– A co tam właściwie zamierzasz zastać? – Nela zadała kolejne pytanie szeptem. Mimowolnie udzielił się jej nastrój młodszej dziewczynki.
– Nie wiem, ale się dowiem.
– Cudnie. Najwyżej wpakujemy się w środek pożaru i wszyscy zginiemy.
Inez miała już zamiar odpowiedzieć jej jakąś kąśliwą uwagą, kiedy przerwał jej podekscytowany krzyk Ediego.
– Inez! Nela! To jakiś obóz!
– Cudne to zaraz będziemy miały kłopoty – powiedziała cicho do siebie złotowłosa dziewczynka i pobiegła w kierunku chłopca, nie dbając już o ciszę. Jeśli mieszkaniec obozowiska był w okolicy, to już na pewno wiedział o ich obecności.
– Co ty najlepszego wyrabiasz? – zganiła Ediego szeptem, a potem dopiero przyjrzała się wspomnianemu obozowisku na polanie.
Pomiędzy drzewami rozbity był mały, jednoosobowy namiot. Do złudzenia przypominał te, z których korzystali zwiadowcy. Niedaleko niego znajdowała się miejsce na ognisko obłożone dookoła kamieniami. To właśnie z niego unosiła się ku niebu malutka smuga dymu.
– A co zrobiłem nie tak? – zapytał chłopiec, zaplatając ramiona na piersi i przerywając Inez obserwacje.
– Kto normalny, gdy chce pozostać niezauważony, zaczyna krzyczeć na całe gardło? – zapytała z wyraźnie wyczuwalną irytacją w głosie. Już nawet zaczynała rozumieć, jak czuła się przy niej Noriko.
– Ona ma racje, mały. Źle się do tego zabrałeś.
Cała trójka dzieci drgnęła, gdy usłyszała obcy głos i to podejrzanie blisko. Pełna złych przeczuć Inez odwróciła się. Przed nimi stał mężczyzna w cętkowanej pelerynie. Jakby od niechcenia opierał się o pobliskie drzewo. Gdy dziewczynka spojrzała na jego czarne włosy i brązowe oczy z tajemniczym błyskiem, od razu go poznała i cofnęła się kilka kroków. Przez nią stał nie kto inny jak zabójca jej ojca. Szybko spuściła wzrok i ukryła twarz z burzą złotych loków, mając nadzieję, że mężczyzna jej nie rozpozna. Poczuła, że trzęsą jej się ręce. Gdzie była Noriko, kiedy była potrzebna?
– No dobrze, a teraz powiedzcie mi, kto kazał wam mnie śledzić.
– Nikt, proszę pana – odparła szybko Nela. – My tylko... Zgubiliśmy się – dodała po chwili wahania.
Mężczyzna jednak nie dał się zwieść.
– Marna wymówka, drogie dziecko.
– Pan jest zwiadowcą? – zapytał nagle Edi. – Jeśli tak – kontynuował, nie czekając na odpowiedź – to kto normalny kazałby dzieciom pana śledzić?
– Musiałby być nie do końca normalny – poparła go szybko siostra.
Mężczyzna westchnął. Wiedział, że zaraz popełni błąd, ale nie był wstanie z zimną krwią zabić niewinnych dzieci. Tak samo jak nie potrafił zrobić krzywdy czeladnikom zwiadowców lub ich potomkom. Wiedział, że sam otwiera innym drogę do tego, żeby go złapali, ale nic nie potrafił na to poradzić. Mężczyzna westchnął ponownie. Wiedział, że już podjął decyzje. Po prostu się przeniesie; niech sobie idą.
– Do wioski w tamtą stronę. – Wskazał dzieciom ręką kierunek. – I żebym was tu więcej nie widział, bo nie będę tak miły.
Maluchy momentalnie wyrwały się jakby z transu i zaczęły biec przed siebie.
– Sam sobie kopiesz grób, Blayze. Potem się nie zdziw, jak ktoś tylko cię do niego wrzuci – rzekł po cichu do siebie, patrząc na znikające w leśnej gęstwinie dzieci.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro