Rozdział 13
– Pokaż mi tę rękę – powiedziała Eve i zrobiła krok w stronę Noriko.
Ta jednak w tym samym momencie cofnęła się, wychodząc poza zasięg jej dłoni. Zwiadowczyni skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła na byłą bandytkę karcącym wzrokiem. A przynajmniej miała nadzieję, że wypadł karcąco.
– Nic mi nie jest. Przecież mówiłam.
– A krew leje się sama z siebie – wtrącił się Jovan.
– Nic mi nie jest – powtórzyła stanowczym tonem, ale mężczyzna nic sobie z tego nie robiąc, chwycił ją za dłoń, zanim zdążyła odskoczyć i rozciął szybko rękaw.
– To nie wygląda dobrze – rzekł przyglądając się sporej ranie na ramieniu, z którego sączyła się jasna krew.
Z jej brzegów wystawały szczątki nici w miejscach, gdzie Lena zszyła ją wcześniej. Teraz jednak znowu rana była otwarta, bo ostrze miecza Codeya rozcięło szwy i ją powiększyło.
Noriko, korzystając z faktu, że Jovan skupił się na oglądaniu jej ramienia, wyrwała się szybko i odsunęła na bezpieczną odległość, obserwując zwężonymi oczami resztę na wypadek, gdyby ktoś jeszcze próbowałby się dorwać do jej ręki.
– Trzeba to zszyć i opatrzyć, bo nam się wykrwawisz – rzekł zwiadowca w stronę niedoszłej pacjentki, starając się nadać głosowi perswazyjny ton.
– Nic mi nie będzie. To tylko draśnięcie – odwarknęła mu.
– Dawaj tą rękę. – Eve, która w międzyczasie wyjęła bandaże i wodę, ruszyła w stronę Noriko. – Jak ci tego nie opatrzę i wda się zakażenie, to Hadrian zabije i ciebie i mnie, więc nawet mi tu nie próbuj dyskutować. A jak skończę, to jedziemy do kurierki. Ktoś musi się tym odpowiednio zająć i zszyć, a środek lasu to nie odpowiednie do tego miejsce. Zresztą, już i tak masz czasami problemy z czuciem, chcesz je stracić całkiem?
– Będziesz kobiecie głowę zawracać? Przecież to naprawdę nic poważnego – próbowała protestować jeszcze Noriko, z premedytacją ignorując końcówkę wypowiedzi. Szybko jednak urwała, by stłumić syknięcie, gdy Eve zaczęła przemywać ranę.
– Jest nam coś winna. Nie może odmówić – odparła zwiadowczyni. – A teraz się nie wierć – dodała, gdy Noriko podjęła kolejną próbę ucieknięcia od zabiegu.
– To ja przygotuję konie do drogi – rzekł Jovan i uciekł z zasięgu rażenia morderczego wzroku byłej bandytki.
Inez też zaczęła udawać, że robi coś ważnego, ale ciągle mimowolnie zerka w stronę Noriko i Eve. Dziewczynka usilnie zastanawiała się, czy może im przerwać i wtrącić pewne swoje spostrzeżenia, ale nie była pewna, czy chce się narażać na kolejne niezbyt miłe słowa, które otrzymywała na każdym kroku.
– Nie myśli, że siedzenie przy drodze niedaleko kryjówki bandytów i to bez żadnych środków ostrożności jest mądre? – Postanowiła jednak zaryzykować i spytała Jovana.
– Nie jest – odparł szybko. – Ale lepiej pozwolić się jej wykrwawić?
Złotowłosa dziewczynka odburknęła coś w odpowiedzi i skupiła się na wypatrywaniu oznak niebezpieczeństwa, które na szczęście nie nadeszło.
Już niedługo jechali drogą przez las z Noriko, która rzucała wszystkim chmurne spojrzenia i nie miała zamiaru poddać się przymusowemu leczeniu. Z drugiej jednak strony było to jej na rękę, bo nikt nie zauważył, jak przejęła się śmiercią Codeya. Wszyscy brali jej zły nastrój za objaw złości na troskę o jej zdrowie i dzięki temu mogła spokojnie ukrywać prawdziwy powód.
Pogrążona w myślach nawet nie zauważyła, kiedy wyjechali z lasu i dojechali do domu kurierki. Edi, który bawił się na podwórku, zobaczył ich i momentalnie zniknął w środku. Po chwili wybiegł, ciągnąc zdziwioną starsza siostrę za rękę w kierunku furtki.
Eve pokrótce wyjaśniła, o co chodzi i przedstawiła kurierce Jovana. Lena, nie zadając zbędnych pytań, zaprosiła ich do środka i kazała Noriko usiąść. Nela w tym czasie skoczyła do drugiego pokoju po torbę z lekami i bandażami. Tylko Edi nie mógł znaleźć sobie miejsca i zasypywał wszystkich tysiącem pytań.
– Edi. Mam dla ciebie ważne zadanie – powiedziała w końcu Lena, bo nie mogła się skupić przez jego ciągłą paplaninę. –Weź Nelę i idź nazbierać jagód do lasu.
– Ale Lena... – powiedział chłopczyk z zawiedzioną miną.
Młoda kobieta nie dała mu dokończyć. Chwyciła brata za rękę i odciągnęła kawałek.
– Słuchaj. To bardzo odpowiedzialne zadanie. Muszę mieć co gościom podać do deseru. Musi zdobyć je ktoś odpowiedzialny.
– Skoro tak stawiasz sprawę... Możesz na mnie liczyć.
– Świetnie – odparła z uśmiechem i wróciła do reszty.
– Inez, ty też idź z nimi – rzuciła Noriko, nawet nie zaszczycając dziewczynki spojrzeniem.
– Ale dlaczego ja?
– Dlaczego? A dlaczego nie? Podaj choć jeden powód, dla którego masz zostać – wysyczała była bandytka. – A dodatkowo działasz mi na nerwy swoją obecnością – dodała.
Inez otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nim żaden dźwięk. Jej modre oczy zaszły mgłą.
– Widzisz? Tak będzie lepiej. Ty dostaniesz zajęcie, a ja spokój – kontynuowała niezrażenie Noriko.
– Inez... – Eve chciała coś powiedzieć, ale dziewczynka zerwała się i wybiegła na zewnątrz. Zwiadowczyni skierowała więc pełne wyrzutu spojrzenie na Noriko.
– No co... Ja nic nie zrobiłam.
– Wcale – odparła Eve i westchnęła cicho.
– Chodź Edi, pójdziemy jej poszukać – rzekła Nela cicho, chwyciła chłopca za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, rozglądając się w poszukiwaniu złotowłosej dziewczynki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro