Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Lady Malvina siedziała na werandzie swojego rodzinnego domu i obserwowała jak nieopodal w ogrodzie Nelka i Edi bawili się w najlepsze. Dziewczynka wyplatała wianki oraz robiła bukiety i nakładała je chłopczykowi na głowę, a on, z rozczulającym uśmiechem na ustach, zrzucał je i klaskał w dłonie jak tylko mu się ta sztuka udała. Z czasem zabawa zmieniła się w jedną wielką bieganinę po podwórzu, a kwiaty, którym nie udało się utrzymać w wiankach, były porozrzucane po całej okolicy.

Malvina uśmiechnęła się, wyobrażając sobie minę swojej mamy, kiedy ta później zobaczy to pobojowisko. Pomyślała, że mogłaby tak siedzieć całymi dniami i obserwować dzieci, uciekając od wszystkich trosk i kłopotów dorosłości.

Niestety lato zbliżało się ku końcowi, bezlitośnie przypominając, że nic nie trwa wiecznie. Dni były coraz zimniejsze i krótsze, a niektóre drzewa zmieniały już barwy liści.

Przyszła też pora żniw. Chłopi całe dnie spędzali na polach i nawet najmłodsi członkowie rodzin starali się pomagać.

Rodzeństwo lady mogło się co prawda beztrosko bawić, bo ich ojciec był kowalem, a matka miała warsztat krawiecki, ale Malvina wiedziała, że nie wszyscy w okolicy mają tak dobrze.

W takich momentach cieszyła się, że mogła zostać kurierką, a jej bracia wstąpić do szkoły rycerskiej. Co prawda były to raczej niebezpieczne zajęcia, ale w życiu nie potrafiłaby sobie wyobrazić siebie pracującej na roli. Zresztą i tak pewnie pomagałaby matce i Lenie w prowadzeniu w warsztatu, bo w tym kierunku wykazywała przynajmniej jakiekolwiek zdolności. Jej los potoczył się jednak inaczej, dzięki uprzejmości barona i zasługom ojca podczas dawnej wojny i prawdę mówiąc, to Malvina nie żałowała.

W tym momencie na podwórze wpadła rozradowana Lena i aż przystanęła, widząc zrujnowany ogród.

– Mama nie będzie zadowolona – powiedziała, spoglądając niepewnie na starszą siostrę.

– No raczej nie. A skoro o mamie mowa, to nie powinnaś być w warsztacie?

– Dostałam wolne! – wykrzyknęła Lena triumfalnie. – Bo wiesz, mamy ładną pogodę i możliwe, że to ostatni tak ciepły dzień w tym roku i takie tam, ale myślę, że powinniśmy ogarnąć to pobojowisko, zanim dobry humor mamy się skończy.

– Niech będzie, pomogę ci – odparła, uśmiechając się nieznacznie. – Ale moim zdaniem, to nie ma już, czego ratować.

– No w sumie... – Lena się zawahała. Z jednej strony poczucie obowiązku mówiło jej, że powinna chociaż próbować uratować kwiaty mamy, ale z drugiej strony przecież dostała wolne i niezbyt miała ochotę marnować na to dzień. A skoro Malvina mówiła, że i tak nie uda...

Dziewczyna rzuciła jeszcze jedno niepewne spojrzenie w kierunku starszej siostry, a potem podjęła decyzję. Podbiegła w kierunku dzieci.

– Berek! Goń mnie! – krzyknęła, dotykając jednocześnie Nelę, a potem od razu przezornie uciekła poza zasięg rąk młodszej siostry.

– To niesprawiedliwe! Nie powiedziałaś, że się bawimy! – zaprotestowała dziewczynka, ale nie namyślała się długo i od razu pognała za Leną.

Edi starał się za nimi nadążyć i dreptał na swoich małych nóżkach, ale siostry praktycznie nie zwracały na niego uwagi, zajęte gonieniem siebie nawzajem.

Malvina tak się zaangażowała w obserwowanie rodzeństwa, że nie zauważyła nawet, kiedy Remi stanął w drzwiach i posłał jej wymownie spojrzenie, które mogło znaczyć tylko jedno – byli już gotowi do drogi.

Kobieta niechętnie wstała i poszła się pożegnać z dziećmi. Sama nie chciała stąd wyjeżdżać, więc nie zdziwiła się, kiedy zobaczyła smutne spojrzenia rodzeństwa.

– Już jedziecie? – Na twarzy Nelki odmalowało się wyraźne rozczarowanie.

– Musicie? Nie możecie zostać jeszcze kilka dni? – spytała błagalnie Lena.

– Nie jecha – dodał jeszcze od siebie Edi.

– Naprawdę musimy jechać. Tak właściwie, to powinniśmy być już w drodze od wczoraj.

Wyjaśnienie nie zrobiło na maluchach żadnego wrażenia, tylko w oczach Leny kurierka dostrzegła jakiś błysk zrozumienia. Westchnęła więc tylko i przytuliła wszystkie dzieci po kolei i poczekała aż pożegnają się z Remim.

Zaraz potem oboje wsiedli na konie i odjechali, ale Malvina jak zwykle obejrzała się za siebie. Nie potrafiła pozbyć się tego nawyku. Zawsze z tyłu głowy kołatały jej się myśli, że przy natężeniu niebezpieczeństwa w jakie się pakuje, może to być ich ostatnie pożegnanie.

Spojrzała dyskretnie na swojego starszego brata. On nigdy nie miał takiego problemu. Nawet teraz już był czujny i wpatrzony w okolice. Malvina uświadomiła sobie, że nawet jeśli Remi coś przeżywał, to nigdy tego nie okazywał, aż do śmierci Benoita. Nic dziwnego, że nie potrafił sobie poradzić z emocjami i skończyło się, jak skończyło.

Kurierka obiecała rodzicom, że będzie miała go bardziej na oku. Nie wierzyła, mimo zapewnień, że poradzi sobie z tym wszystkim sam. Zresztą Remi utrzymywał dobre stosunki tylko z Benoitem i czas było to zmienić.

Podróż mijała im spokojnie i dopiero po godzinie jazdy oczom kurierki ukazali się dwaj jeźdźcy. Zaraz z radością rozpoznała w nich zwiadowcę i jego uczennicę, której bądź co bądź zawdzięczała życie. Kolejny raz w ciągu ostatnich dni poczuła wyrzuty sumienia. Przez problemy z Remim i pilne sprawy w zamku, nawet jej osobiście nie podziękowała.

Hadrian też się rozluźnił, kiedy zobaczył znajome osoby.

Eve natomiast aż tryskała energią i wierciła się non stop w siodle, nie zważając na karcące spojrzenia zwiadowcy. Zresztą nic nie mogła poradzić na to, że naprawdę polubiła kurierkę i cieszyła się ze spotkania. Mimo tego, że Eve uratowała lady Malvinie życie, to i tak uważała, że ma wobec niej pewien dług. Przecież to najpierw ona wyciągnęła ją z tarapatów, w które nieostrożnie się wpakowała, a potem jeszcze zabrała do Hadriana. Tym samym odmieniła na zawsze życie dziewczyny.

Zaraz jeźdźcy zatrzymali się koło siebie, wzniecając tumany kurzu. Lato było suche i co za tym idzie, drażniący pył był wszechobecny.

– Jak się czujesz? Rana dobrze się goi? – zapytała kurierka Eve, po wymienieniu uprzejmości.

– Z dnia na dzień coraz lepiej. – Dziewczyna zarumieniła się, kiedy usłyszała szczerą troskę w głosie lady. Nie przywykła, żeby ktoś się o nią aż tak martwił. – Skoro Hadrian uznał, że mogę pojechać na tak długą wyprawę, to musi być już dobrze – dodała po chwili. – Zachowywał się gorzej niż mama, gdy miałam przeziębienie! Nic mi nie wolno było robić, tylko odpoczywać.

Zwiadowca zgromił uczennicę wzrokiem.

– Przesadza – skomentował jej wywód.

– Cieszę się w takim razie, że już dobrze się czujesz. – Lady Malvina uśmiechnęła się nieznacznie. – Nie miałam jeszcze okazji osobiście ci podziękować za uratowanie życia.

– To nic takiego – zapewniła szybko. – Miałam dług. Ty też uratowałaś mnie przed bandytami. Gdybyście wtedy nie nadjechali możliwe, że nie dożyłabym do dnia napadu. No i nie poznałabym Hadriana!

Zwiadowca z uznaniem kiwnął głową. Jego zdaniem dobrze świadczyło o dziewczynie, że nie wychwalała nadmiernie swoich zasług, tylko była skromna. Nie żałował, że zdecydował się ją uczyć. A przynajmniej w tych momentach, kiedy się z nim nie droczyła i nie zasypywała go bezsensownymi pytaniami.

Jeszcze jakiś czas podróżowali razem, ale pod wieczór ich drogi się rozeszły. Lady Malvina i Remi pojechali dalej traktem prowadzącym do zamku, a zwiadowca z uczennicą ruszyli ścieżką na północ.

Rano Hadrian wyjaśnił Eve, że cały czas zbierał informacje odnośnie aktualnego miejsca pobytu Noriko i ostatnio widziano ją przy granicy z Pictą. Trudno było się ukryć kobiecie o tak egzotycznych rysach i w tym zwiadowca pokładał nadzieję na jej odnalezienie. Zakładał, że będzie się starała niezauważenie przekroczyć granice i uciec z Araluenu, dlatego zależało mu na czasie. Poza terytorium kraju nie miał praktycznie żadnej władzy, a nie miał zamiaru pozwolić córce zniknąć ponownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro