7.
-Cicho. -bąknął. Chłopak sprawnie objął mnie w talii i pocałował zasłaniając moją twarz drugą ręką.
Gdy przeszli obok nas odepchnęłam chłopaka na półtora metra przestrzeni osobistej.
-Co ty odwalasz chłopie??? -starałam się nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi na wypadek gdyby tamta zgraja wróciła.
-Chronię ci dupę po raz kolejny. -warknął.
-Nie prosiłam cię o to.
-Tak? Trzeba było dłużej stać i gapić się na ludzi stojących dwadzieścia metrów od ciebie. -wskazał dłonią na swój lokal. Prawdę mówiąc miał rację.. Mogłam od razu gdzieś skręcić. Przecież jest mgła, nie mogli mnie rozpoznać z tej odległości, a ja zamiast działać stałam i czekałam na najgorsze.
-Przepraszam.. -schowałam nos w szalik, a Luke zbliżył się do mnie.
-No już buraczku. Chodź otworzymy bar. -objął mnie ręką i zaprowadził w stronę lokalu. Czułam się dziwnie z faktem, że Luke mnie pocałował.. Tak, kiedyś coś było między nami, ale to wszystko poszło w niepamięć, a teraz tak bez wahania mnie pocałował..
-Halo, ziemia do Dagi. -machał mi dłonią przed twarzą.
-Hm? Co?
-Widzisz co robisz? -zapytał trochę rozbawiony. Dopiero teraz zauważyłam, że zamiast ściągać krzesła ze stolików, ja je ponownie nakładam.
-Wybacz, zamyśliłam się. -potrząsnęłam głową by wyrzucić z niej te myśli na temat Luke'a i zabrałam się do pracy. Chłopak podszedł do mnie na małą odległość. Miałam wrażenie, że mnie przytłaczał.
-Co jest Daga?
-Co? Nic nie jest. Co się ma dziać? -znów myśl o tym jak mnie pocałował.. O matko chyba się rumienię.. Myśl o czymś innym! O czymś innym!!
-Kim oni byli?
-To nikt ważny Luke. -wróciłam do swoich zajęć, ale chłopak szedł za mną.
-Możesz mi powiedzieć buraczku.
-Po pierwsze, nie jestem buraczkiem, tylko twoim pracownikiem w zastępstwie. Po drugie, to moja sprawa kim oni są i nie chcę żebyś wiedział kim oni są więc proszę, zaniechaj. -Luke już się nie odezwał tylko znów podszedł do mnie. Złapał mnie za nadgarstek i wtedy drzwi się otworzyły.
W drzwiach stanęli pierwsi klienci, którzy jak zwykle śpieszą się do pracy, ale zawsze znajdą czas na kawę. Luke puścił uścisk.
-Bierzmy się do pracy. -warknął i poszedł na swoje stanowisko, a ja nakładając uśmiech powędrowałam do klientów.
Dzień mijał przyjemnie. Już miałam kończyć swoją zmianę, gdy pojawił się ostatni klient..
-O hej Suga, zaraz kończę. Chcesz coś zamówić czy..
-Poczekam. -był dziwny.. taki bez emocji. Postanowiłam szybko przebrać się, a gdy wyszłam z pomieszczenia gospodarczego mojej uwadze nie umknęło że Yoongi rozmawiał o czymś z Lukiem. Gdy się do nich zbliżyłam przestali rozmawiać.
-Luke, zostawiłam ci klucz na szafce. -kiwnęłam do przyjaciela i przeniosłam wzrok na Sugę który jak zwykle był trudny do odczytania.
Gdy wyszliśmy z baru Yoongi nabrał jakby więcej dobrego humoru i rozpoczął rozmowę. Opowiadał o dniu spędzonym w pracy i o tym jak strasznie zmęczony jest od kilku dni.
Jechaliśmy samochodem słuchając cichej muzyki z radia, a krople deszczu odbijały się od przedniej szyby. Gdy dojechaliśmy na miejsce zderzyłam się z rzeczywistością jaką był wielki dom.. albo willa? Tak czy inaczej do tanich mieszkań to TO nie należało.
-Co taka zdziwiona? -zaśmiał się wprowadzając mnie do środka.
-To jest jakieś muzeum czy budynek mieszkalny?
-To jest teraz mój dom. -powiedział z dumą ale gdy zauważył że na niego patrzę znów przybrał tą minę neutralności. Gdy tylko udało mi się ściągnąć buty zostałam przy atakowana przez Taehyunga.
-Whoa! Jest koleżanka Sugi! Fajnie cię widzieć. -przytulił mnie i uroczo się uśmiechnął. Przyznam że mogłabym częściej być tak witana.
-Idź precz kosmito. -wtrącił Yoongi.
-Ale dlaczego~ kiedy ja lubię Dagę.
-Idź podręczyć Jimina albo młodego.
-Daga, chcesz zobaczyć moją kolekcję plu...
-Tae! Daga jest.. n-na ten moment idziemy pracować nad moim kawałkiem więc proszę.. idź sobie. -złapał mnie za rękę i poprowadził w głąb mieszkania. Pomachałam do Tae i znów skierowałam wzrok na Sugę który nawet nie próbował się odwrócić.
-Zapraszam. -otworzył mi jakieś białe drzwi i weszliśmy do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro