Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

-Coś ty taka czerwona? -zaśmiał się Luke gdy zobaczył moje rumieńce. Popatrzył w stronę stolika i zrozumiał o co chodzi. -Aa, to nie ten blondynek co tu wczoraj był?

-Tak. -odpowiedziałam krótko.

-Chyba mu się podobasz.

-Że co. -to nawet nie było pytanie.

-No tak. Patrzy na ciebie od wczoraj jak na coś niezwykłego.

-Nie powiedziałabym. Bardziej jego wzrok przypomina „kim ty jesteś żeby ze mną rozmawiać".

-No może trochę. -uśmiechnął się i oboje wróciliśmy do swojej pracy.

Widziałam że stolik z Yoongim kończy jeść więc podeszłam do nich.

-Czy wszystko smakuje? Może podać coś jeszcze?

-Wszystko smaczne, dziękujemy. -odezwał się jeden z nich.

-Ja bym chciał jeszcze deser. -powiedział czerwonowłosy przypominający konia.

-Mhm, co to ma być?

-Twój numer telefonu. -uśmiechnął się i puścił oczko. Chłopcy spalili buraka za kolegę a w szczególności Yoongi. Zaśmiałam się i chwilę później podałam mu kartkę z numerem. Wymieniłam się spojrzeniem z Sugą. Tryskało od niego pretensjami i niezrozumieniem co rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Po tym jak zapłacili skierowałam się pod drzwi łazienki. Nagle ktoś złapał mój nadgarstek i pociągnął raptownie obracając mnie twarzą do siebie. Zostałam przyszpilona do ściany przez Sugę.

-Yoongi?? Co ty wyczyniasz? -zaśmiałam się. Chłopak zablokował mi ucieczkę opierając się dłońmi na wysokości moich ramion.

-Co to miało być? -zapytał robiąc uroczy grymas na twarzy.

-Ale o co ci chodzi?

-„Chciałbym na deser twój numer telefonu" -udawał głos przyjaciela, a ja znów zaczęłam się śmiać. -I z czego się tak śmiejesz.

-Zazdrosny? Ty też poprosiłeś mnie o numer jakiś czas temu, przypominam. -unosłam jedną brew.

-Nie zmieniaj tematu. -burknął zmniejszając dystans między nami. Poczułam dziwne ciepło w brzuchu, ale starałam się nie okazywać jakichkolwiek emocji.

-Dałam mu numer do pizzerii która jest tuż za rogiem. -położyłam dłoń na jego klatce i lekko odsunęłam go od siebie. Chłopak stał wyraźnie zmieszany.

-Co zrobiłaś?

-To co słyszałeś. Widziałam jak mordujesz kolegę wzrokiem to wolałam go oszczędzić i nie dawać mu swojego numeru telefonu. -puściłam mu oczko, a Yoongi się zarumienił. Po chwili odsunął się czochrając moje włosy i z uśmiechem dodał...

-Mądra dziewczynka. Ten koń nie ma tyle swagu co ja.

-Uh, a ty znów z tym swagiem. -pokręciłam głową i pożegnałam się z Yoongim.

Minęło kilka dni odkąd pracuję w zastępstwie za Jiyoon i szczerze powiedziawszy podoba mi się ta praca. Dostałam podwyżkę i dziewczyny pracujące w lokalu się do mnie bardziej przekonały. Zaczęłam rozpoznawać stałych klientów, którzy są bardzo mili. Praca w ciągu dnia okazała się być o wiele przyjemniejsza niż wieczorami kiedy przychodzą do baru tylko faceci których swędzi w spodniach.

Po ciężkim dniu w pracy, z wielką ochotą przebrałam się w swoje o wiele wygodniejsze ubrania, a jako że kończyłam dzisiaj jako ostatnia to musiałam pomóc przy zamknięciu baru Lukowi.

-Jestem mega zmęczona. -sapnęłam układając menu na blacie.

-Dzisiaj był niezły ruch jak na środek tygodnia, to prawda. -przyznał Luke kręcący się pomiędzy stolikami. -Dobra, starczy na dzisiaj. -opuściliśmy pomieszczenie i poczekałam aż Luke zamknie na klucz drzwi do baru.

-To do jutra! -pomachałam przyjacielowi.

-Daga czekaj. -obróciłam się w stronę kumpla. -Może cię podwieźć do domu? Robi się późno.

-Nie dzięki. Chciałabym się przejść.. poza tym jest dopiero 20 -zaśmiałam się i pożegnałam kumpla. Pogoda dzisiaj była właśnie taka jaką uwielbiam, czyli nie za ciepło, złote liście ozdabiają korony drzew i lekki wietrzyk całuje moje policzki i czubek nosa. Przechadzałam się właśnie ulicą kiedy poczułam przyjemny zapach kawy. Mój nos doskonale wyczuł pobliską małą kawiarenkę, a nogi same zaczęły kroczyć w jej stronę. Po otwarciu drzwi rozległ się dźwięk dzwoneczka oznaczający klienta. W porównaniu z temperaturą na dworze, w lokalu było lato. Od razu moje policzki nabrały różu i zdarzyło mi się pociągnąć nosem. Skierowałam się do lady, gdzie czekał na mnie barista.

-W czym mogę pomóc w taki mroźny wieczór? -jego ciepły uśmiech od razu ogrzał moją twarz.

-Poproszę karmelową, na wynos. -barista na chwilę zniknął z mojego pola widzenia, a ja za ten czas zdążyłam rozpiąć kurtkę żeby się nie upocić jak świnka.

-Proszę, Karmelowa. -zapłaciłam za gorący napój i skanowałam pomieszczenie w poszukiwaniu wolnego miejsca. Wtem zauważyłam dziwnie znajomy blond czerep. To był Yoongi, którego poznałam kilka dni temu w barze. Podeszłam do stolika, przy którym siedział sam i czekałam aż mnie zauważy. Co jak co ale moja cierpliwość zaczęła się kończyć, więc zwyczajnie zajęłam miejsce na przeciwko Sugi. Siedział nad jakimś zeszytem i wyraźnie nad czymś dumał. Nie zauważył nawet, że ktoś się do niego dosiadł. Miałam zatem czas żeby dokładnie mu się przyjrzeć. Wyglądał zabawnie kiedy marszczył nos, bo coś mu nie pasowało, a kiedy zaczynał pisać zaciskał usta w cienką linię i unosił wysoko brwi. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, więc postanowiłam wyrwać go z tego transu.

-Hejka! -pochyliłam się nad stołem, a Suga podskoczył na siedzeniu o mało nie wylewając na siebie kawy.

-Daga? Co ty tu..? Ile już tu siedzisz? -zapytał zmieszany i raptownie zamknął swój notatnik.

-Na tyle długo, żeby zauważyć jak śmieszne miny robisz kiedy się skupiasz. -uśmiechnęłam się i opadłam na oparcie.

-Jak mnie tu znalazłaś? -zmarszczył brwi.

-Przyszłam po pracy na kawę. Jest zimno, a ja mam jeszcze kawałek do przejścia, więc pomyślałam, że wpadnę. Nie wiedziałam, że tu będziesz jeśli o to ci chodzi. -chłopak zamilkł i zaczął nerwowo tupać nogą pod stołem.

-Wybacz Daga, ale.. n-nie powinno cię tu być w tej chwili.. -spuścił wzrok i siedział jakby był strasznie zestresowany.

-Czekasz na kogoś? Wybacz, nie wiedziałam, że jesteś umówiony. -zaczęłam zapinać swoją kurtkę.

-Nie czekaj.. to nie tak że... -popatrzyłam na niego czekając na odpowiedź jednak chłopak skupił się na czymś co było za mną. -No i po ptakach.. -westchnął i opadł ociężale na oparcie kanapy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro