33.
Po kilku dniach wyszłam ze szpitala. W tym czasie Yoongi nie odstępował mnie na krok. Nawet do łazienki szedł ze mną co by nic mi się nie stało.
-Proszę pańska recepta. -burknął lekarz machając białą kartką. -Ciąża jest w dobrym stanie ale jeśli będzie pani nadal się tak bardzo stresować i dużo denerwować to nie będzie pani w stanie donosić ciąży.
-Tak panie doktorze. -skinęłam głową.
-I mam nadzieję że wzięła sobie do serca pani porady naszego dietetyka. -zjechał mnie wzrokiem. -Musi pani teraz jeść za dwóch. -zaśmiał się pod nosem.
-Tak jest proszę pana. To był ciężki okres w moim życiu ale już powinno być dobrze. -zapewniłam lekarza o bezpieczeństwie ciąży.
-Zrobimy wszystko by dziecko było zdrowe. -wtrącił się Yoongi, ale lekarz wiedział po rozmowach ze mną że to Suga jest prowodyrem moich stanów zdrowia więc tylko skinął głową na jego tekst.
-Proszę zdrowieć i przyjechać tu następnym razem dopiero na porodówkę. -zaśmiał się lekarz i pożegnał nas przy drzwiach.
-Do widzenia doktorze. -poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę wyjścia ze szpitala.
-Poczekaj.. -Koreańczyk mnie zatrzymał
-Co jest Yoongi? -chłopak się uśmiechnął i niezgrabnie zdjął mi torbę z ramienia.
-Nie możesz dźwigać. W twoim stanie masz leżeć i pachnieć.
-Bez przesady, nie jestem aż tak bezradna.
-Daj spokój. -złapał mnie za rękę i wyprowadził ze szpitala. Jego ręka była cieplejsza niż zwykle ale wciąż miałam gule w gardle na myśl jak potrafił mnie nazwać tamtego okropnego dnia.
Otworzył mi drzwi od auta abym wsiadła po czym obiegł samochód by zająć miejsce kierowcy. -Spadamy stąd. Nie lubię szpitali. -powiedział to tonem który zawsze mnie rozbawiał i tak było tym razem. Uśmiechnęłam się do szyby obok i patrzyłam jak mijamy szpital. Yoongi po drodze zahaczył o aptekę by wybrać moje leki i jechaliśmy dalej, jednak coś mi się nie zgadzało.
-Um.. Yoongi gdzie jedziemy?
-Do domu.
-Ale mój dom jest w prawo a my jedziemy w lewo.
-Wiesz, pomyślałem z chłopakami że póki masz anemię i masz brać te leki to może lepiej żebyś została u nas, bo zawsze ktoś powinien być w domu a i będziesz mogła korzystać z naszych rzeczy.
-Mhm a gdzie mam spać?
-N-no myślałem że będziesz spała u mnie w pokoju. -powiedział nieśmiało. -Ale jeśli chcesz spać gdzieś indziej to jakoś się to załatwi. -dodał żebym tylko nie marudziła.
Gdy dojechaliśmy już na progu stał Jimin i Jin z małym torcikiem.
-Witamy w domu! -uśmiechnęli się na mój widok a moje serce zabiło mocniej.
-O matko jesteście kochani! -wtuliłam się w przyjaciół i poczułam że jestem bliska płaczu. -Aż się wzruszyłam. -zaczęliśmy się śmiać i weszliśmy do domu.
-Chcesz jakiejś herbaty? Albo coś do jedzenia? -zapytał Yoongi.
-Nie. -odpowiedziałam krótko. Kocham go ale wciąż mam żal o te kilka słów i nawet jeśli on się stara to mam obawy że jego zachowanie jest chwilowe.
-Okey.. -sapnął, a do kuchni wszedł Taehyung.
-Dagmara! -rozłożył ręce i zakrył mnie sobą w uścisku. -Nie strasz nas więcej! I nie choruj! Ja chce być wujkiem! Będę najlepszym wujkiem!
-Dobra dobra, puść ją bo zaraz jeszcze coś uszkodzisz. -Suga wyglądał na lekko zdenerwowanego.
-O co ci chodzi?
__________
Maaaaacie jeszcze jeden. Jest prawie 22 jak to pisze więc dla niektórych to na dobranoc a dla niektórych na dzień dobry xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro