2.
-Nikt ci nie mówił, że nie ładnie się tak gapić? -ktoś burknął niedaleko mnie. Lekko podskoczyłam zdezorientowana gdy zobaczyłam blond chłopaka opierającego się ramieniem o ścianę budynku.
-Co ty nie powiesz... -skrzyżowałam ręce na piersiach i oddałam mu tak samo podejrzliwym wzrokiem. Jeden kącik ust chłopaka lekko uniósł się do góry i chwilę potem chciał poczęstować mnie papierosem.
-Nie, dziękuję. Nie palę.. -grzecznie odmówiłam, a chłopak włożył sobie papierosa do ust.
-To po co przyszłaś do palaczy skoro nie palisz. -lekko zdziwiony odpalił papierosa.
-Lubię zapach dymu, niekoniecznie samo palenie... Nie umiem się zaciągnąć. -chłopak zaśmiał się dyskretnie i wypuścił chmurę dymu z ust.
-Te piosenki, które śpiewałaś... -zatrzymał się by sprawdzić czy słucham. -To twoje teksty?
-Chciałabym żeby były moje.
-Nie słyszałem wcześniej tych piosenek.
-Bo nie są koreańskie. -westchnęłam na myśl o ojczyźnie. Chłopak wyglądał na zainteresowanego.
-Więc skąd są?
-Z Polski... tak jak ja. -wzruszyłam ramionami i poczułam chłód. Chłopak rzucił peta na chodnik i zdeptał.
-Może wejdziemy do środka. Jest zimno.. -wyglądał jakby się przejmował, co mnie rozbawiło.
-Nie. Ja nie wchodzę przednim wejściem. -zaśmiałam się, a chłopak zmrużył oczy jakby mnie nie rozumiał. Nie dziwię mu się.
-Dlaczego?
-Wolę nie rzucać się w oczy już na wejściu.
-Nie da się na ciebie nie zwrócić uwagi. -popatrzyłam na niego by się upewnić czy aby na pewno to było do mnie. -N-na scenie. Na scenie. Robisz niezłe show. -dodał pośpiesznie i znów próbował zgrywać niedostępnego. Uśmiechnęłam się i po chwili podszedł do nas jakiś mężczyzna od którego było czuć odór gorzały. Patrzyliśmy na niego czekając aż coś powie. Mężczyzna wyjął z kieszeni dużą sumę pieniędzy i pomachał nimi przede mną.
-Zapraszam do sali numer 5 kochanie. -zaczął się chwiać i schylać do mojej twarzy. Ku mojemu zdziwieniu nie zostałam nawet tknięta, ponieważ mój towarzysz odepchnął tego napaleńca tak, że teraz stał jakieś 3 metry od nas.
-Bozia rączek nie dała zboku?? Wypad stąd! To nie dziwka. -mężczyzna jeszcze przez chwilę coś mamrotał i poszedł wzdłuż ulicy. Widziałam jak szczęka blondyna się napina, a dłonie miał zaciśnięte w pięści.
-Dziękuję.. -wymamrotałam pod nosem czerwona jak burak.
-W porządku? -zapytał na co odpowiedziałam twierdząco głową. -Co za buc! Dlatego właśnie nie lubię ludzi. -bąknął. -Może jednak chodź do środka. Widzę, że ci zimno. -chłopak puścił mnie w drzwiach i skierował się w moim towarzystwie do baru gdzie wciąż obsługiwał Luke.
-Luke, dwa razy. -kiwnęłam dłonią do kumpla, a blondyn obserwował mnie uważnie. Po minucie przed nami stały dwie szklanki z kolorowymi drinkami. Chłopak zaczął się śmiać ukazując swój uroczy śnieżnobiały uśmiech, a oczy nabrały nadnaturalnej głębi. Nie dało się nie zauważyć, że jego makijaż był dobrze dopracowany. -Co cię tak bawi? -zapytałam.
-Drinki? Czy ja ci wyglądam na kogoś kto pije drinki? Nie doceniasz mnie. -uniosłam brew.
-Nie, ale wyglądasz mi na kogoś kto lubuje się w makijażu... Pierw spróbuj, potem oceniaj. -wzięłam swoją szklankę i zaczęłam delektować się jednym z najmocniejszych specjałów Luka. Blondyn zrobił to samo. -I jak? Smakuje? -widziałam po nim, że podoba mu się to co przyrządził barman.
-Całkiem całkiem ale piłem lepsze. -zaśmiałam się z grymasu na twarzy chłopaka, a i on zrobił to samo. Chwilę później ktoś szturchnął mnie w ramię i mój drink wylądował na blondynie.
-O mój Boże, tak strasznie cię przepraszam! -chwyciłam chusteczkę i próbowałam jakoś odsączyć kolorowy napój z ubrań chłopaka. -Twoja bluzka.. -chłopak złapał mnie za nadgarstki pochylił się.
-Nic nie szkodzi. To tylko szmatka. -wzruszył ramionami i przybrał minę jakby w ogóle do tego nie doszło, ale pomimo słabego światła zauważyłam rumieniec na jego twarzy i ciemne od złości oczy... Doskonale widziałam jak ciemna plama uwydatnia się na białej koszulce chłopaka więc złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam na zaplecze.
-Stój tu. Zaraz coś wymyślę. -oparłam go o szafkę i rozpoczęłam poszukiwanie specjalnego żelu do trudnych plam na takie okazje.
Znalazłam pożądaną rzecz pod zlewem i obróciłam się w stronę chłopaka.
-Teraz powinno... -nie dokończyłam, bo teraz ten blondynek stał przede mną bez górnej partii ubrań i muszę przyznać, że ciałko ma niczego sobie. -Zejść. -dokończyłam po krótkim czasie. Chłopak stał jakby zarumieniony, a ja pewnie nie byłam gorsza i spaliłam buraka większego niż ktokolwiek do tej pory. Otrząsnęłam się i wzięłam koszulkę chłopaka do ręki. Zaczęłam pozbywać się plamy z delikatnego materiału i doskonale czułam na sobie wzrok tego chłopaka.
-Możesz podać ręcznik, który wisi przy drzwiach? -zapytałam przerywając tym samym niezręczną ciszę. W mgnieniu oka dostałam pożądaną rzecz. -Dziękuję..
-Yoongi. -dokończył. Zwróciłam uwagę z bluzki na twarz blondyna i rzuciłam mu pytające spojrzenie. -Jestem Min Yoongi, ale znajomi mówią do mnie Suga.
-Dagmara... ale prościej mówić Daga. -próbowałam powstrzymać uśmiech, ale wtedy Yoongi prychnął śmiechem.
-Co cię tak bawi? -uniosłam brew.
-Nic tylko.. Daga? Co to za imię?
-Lepsza Daga niż Cukier pozbawiony literki. -zlustrowałam go wzrokiem, a chłopak jakby się wyluzował i oparł biodrem o blat.
-Nie fikaj mała. -zaczął się śmiać, a na mnie zadziałało to jak płachta na byka.
-No wybacz, że Bóg nie obdarzył mnie wzrostem, ale ja przynajmniej mam coś takiego jak wysokie IQ.
-Tak.. i gapiostwo przez które maltretujesz moją bluzkę. -teraz to on uniósł brew i zrobił minę jakby się świetnie przy tym bawił, a mi wcale nie było do śmiechu.
***
-Masz. Czysta i sucha. -rzuciłam w Sugę jego koszulką, a on bez zbędnych komentarzy ubrał się. -No, teraz wyglądasz jak człowiek. -prychnęłam sprzątając zaplecze.
-Wiem, że bez koszulki wyglądam jak Apollo od którego bije blask swagu ale bez przesady. -obróciłam się w kierunku głosu chłopaka i wykrzywiłam twarz w grymas kompletnego niezrozumienia.
-Co? -zapytałam na co Yoongi zaczął się śmiać.. po raz kolejny...
Po wszystkim wypuściłam blondyna tylnym wyjściem.
-Jeszcze raz przepraszam za koszulkę. -oparłam się o drzwi.
-Wybaczam. -odparł z "królewskim" akcentem, na co się uśmiechnęłam. -A ten.... Um.. Ten barman to twój chłopak?
-Oh nie. -zaśmiałam się. -Luke to mój przyjaciel. To dzięki niemu mam tu pracę.. -uśmiechnęłam się na wspomnienie tego dnia kiedy mnie przyjął do baru.
-Hej em... Daga..
-Tak?
-Wiesz.. wydaje mi się, że przez tą akcję z rozlaniem drinka z mojego telefonu wyciekły numery telefonów. Mogłabyś mi zapisać swój? -widziałam, że nie przyszło mu z łatwością to pytanie, więc powstrzymałam śmiech.
-Oryginalne. -kiwnęłam głową i wzięłam telefon chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro