Part 9
Równym krokiem doszli pod apartament numer 734. Było cicho i to bardzo martwiło Soorim. Zazwyczaj ze środka było słychać bliżej niezidentyfikowane dźwięki i hałas.
Bała się tego co ma się za chwilę stać, a przede wszystkim martwi się jak zareaguje Jimin.
— Jesteś gotowa? — szepnął Jeon wpisując kod dostępu do mieszkania. — 6022 i gotowe.
Pstryk i drzwi były już otwarte. Przeszła przez próg pierwsza i zdjęła buty w korytarzu. Jeongguk wyjął jej kapcie z szafki, a ona nie czekając na niego udała się do salonu, który zazwyczaj był centrum rozrywki. Teraz było pusto, a jedyne dźwięki pochodziły z kuchni. Zerknęła ukradkiem do pomieszczenia i zauważyła dwóch najstarszych Kimów, którzy siedzieli przy stole. Już miała przywitać się z przyjaciółmi, ale zauważyła przed nimi kamerę. No tak…vlive. Nie chcąc im przeszkadzać udała się w głąb mieszkania.
Wszędzie było cicho.
— Pewnie każdy odpoczywa przed trasą — pomyślała i zapukała do pierwszych lepszych drzwi, które były najbliżej niej i poczekałam chwilę.
— Kto tam? — zapytał głos za drzwiami. To był Yoongi. Min Yoongi, który najwidoczniej dopiero co się obudził.
— To ja! — odpowiedziała, a drzwi otworzyły się ukazując mężczyznę, który był jeszcze w piżamie. — Przepraszam, że cię budzę, ale chciałam zapytać o Jimina.
Starszy przepuścił ją w progu przepraszając za swój wygląd. Machnęła na to ręką, a Yoongi wskazał jej ręką, bym usiadła na jego łóżku. Soo od razu stwierdziła, że nigdy w życiu nie siedziała na wygodniejszym meblu. — Nie dziwię się, że Min jest taki wypoczęty i ma pełno energii. — szepnęła do siebie.
— O co chciałaś zapytać? — zaczął Yoongi siadając obok niej na swoim fotelu. Poprawił przy okazji swoje roztrzepane włosy i ziewnął.
— Zauważyłeś, że Jimin od pewnego czasu się głodzi? To znaczy…znowu stosuje tą swoją destrukcyjną dietę…— zapytała wprost i zdumiona zauważyła jak mimika starszego się zmienia. Był zmartwiony i widać było, że bał się o swojego przyjaciela.
— Szczerze mówiąc już dawno zauważyłem zmianę w jego zachowaniu. Próbowałem z nim o tym porozmawiać, ale zignorował to co do niego mówiłem — wzdychnął i podciągnął kolana do siebie. — Boję się o niego, bo tym razem jest to znacznie bardziej poważne niż ostatnim razem.
Wstała z łóżka starszego i udała się do wyjścia.
— Zamierzasz coś z tym zrobić? — zapytał z nadzieją. Przytaknęła czując się jak bohaterka…jak Anpanman i powiedziała…
— Postawię go do pionu…nie…to brzmi strasznie…— wymamrotała. — Tak czy inaczej zrobię coś z nim i będzie tak jak dawniej.
Yoongi ucieszony zaśmiał się i podziękował cicho.
— Już Ci nie przeszkadzam…— otworzyła drzwi, a Yoongi udał się do szafy. Najwidoczniej pora spania się dla niego skończyła i postanowił zrobić coś z resztą dnia.
Wyszła z pokoju i ruszyła dalej. Wiedziała, który pokój należy do Jimina i Hoseoka, ale w tym momencie jej odwaga wyparowała i chciała dotrzeć tam jak najpóźniej.
— Dzień dobry Soo! Ładny mamy dziś dzień prawda? — odezwał się za nią głęboki, unikatowy głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Odwróciła się i ujrzała Taehyunga w progu swojego pokoju, który już ubrany szykował się do wyjścia.
— Cześć Tae…um...wybierasz się gdzieś? — zapytała zaciekawiona. — To znaczy nie musisz mi odpowiadać jak nie chcesz…nie to, że wtrącam się w twoje życie. To w sumie twoja sprawa gdzie idziesz, bo przecież to twoja prywatność! — zaczęła machać rękami.
Starszy zaśmiał się pod nosem, a Soorim zaczęła wyklinać siebie pod nosem.
— Jesteś urocza — zachichotał. — Wybieram się do Boguma, a i powodzenia z Jiminem.
— Skąd ty to…
— Wiem, bo pewien króliczek mi o tym napisał. — puścił jej oczko. — Jestem już spóźniony także nie będę cię już zatrzymywał, ale.. — podszedł bliżej, a Soo zdenerwowana przełknęła ślinę. — Nie bądź dla niego ostra. Znam już go dość długo i krzykiem nic nie załatwisz. Bądź dobra dla mojego przyjaciela, okej?
Przytaknęła zmieszana, a Tae odwrócił się i poszedł w swoją stronę.
— Co to miało być?! Co się ze mną dzieje? Jeszcze nigdy przy żadnym z nich nie byłam taka zdenerwowana...no, ale te oczy…ten uśmiech…ten głos — wzdychnęłam rozmarzona i ruszyła do pokoju Parka. Zapukała do drzwi i odczekała swoje. Minęło może z pięć minut, a drzwi uległy naciskowi. W progu stanął Jimin z wielkimi workami pod oczami. Soorim poczują jak jej serduszko pękło na pół, kiedy spojrzała mu w jego oczy, które wydawały mi się bez życia. Były…bez blasku, bez tej radości i bez energii. Co musiało się stać, że mężczyzna doprowadził się do takiego stanu?
— Jimin…wszystko okej? — zapytała szeptem zmartwiona. Starszy wpuścił ją do pokoju i zamknął za nimi drzwi. Potem minął ją i położył się na swoim łóżku.
— A widać było, że wszystko okej? — zapytał ironicznie. Brązowowłosa otworzyła usta będąc w szoku, że najmilszy człowiek na świecie, osoba, która szanuje innych i zaraża energią jest tak naprawdę jego wrakiem. Soorim wiedziała, że każdy może mieć zły dzień, ale nie tygodnie.
— Jimin...martwimy się o ciebie…— wyszeptała siadając koło niego. On jedynie spojrzał na nią swoim beznamiętnym wzrokiem i odwrócił głowę w drugą stronę.
— Przyszłaś tu pewnie, by pogadać o moim odżywianiu...prosze jaki pobudzający monolog mi tu przedstawisz? — prychnął chamsko i odwrócił się całym ciałem w stronę okna.
Dziewczyna zaczęła liczyć od tyłu, bo cierpliwość zaczynała się kończyć, ale poprzez głębokie oddechy uspokoiła się i jeszcze normalnym tonem odpowiedziała.
— Nie przyszłam tutaj, by prawić ci kazania, a chciałam zapytać cię co musiało się stać, że doprowadziłeś się do tego stanu? Przecież w końcu jesteśmy…
— Ta…przyjaciółmi… — przerwał mi dokańczając zdanie za nią. Może nie tak samo jak ona by to powiedziała, ale jednak dokończył. — Może powiedz jeszcze, że zależy Ci na mnie i, że martwisz się o mnie.
— Bo tak jest Jimin. Bardzo się o ciebie martwię i boję się o Twoje zdrowie...z resztą nie tylko ja — mruknęła wstając i obeszła łóżko tylko po to, by klęknąć przy łóżku starszego i spojrzeć mu w oczy. — Nie widzisz, że ranisz swoich przyjaciół, którzy są dla ciebie niczym rodzina?
— Widzę, że się o mnie martwią, ale oni nie mają problemów z wagą tak jak ja! To nie na nich wołali 'gruba świnia', a na mnie! — krzyknął. — Poza tym…spodobała mi się pewna dziewczyna, która prawdopodobnie lubi innego faceta. Boli mnie to, bo ona nie widzi mnie tak jakbym tego chciał.
— Jimin… — szepnęła zszokowana nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. — Nie wiedziałam, że tak cierpisz. Pewnie chcesz się zmienić dla niej, prawda?
Starszy przytaknął.
— Cały czas mam wrażenie, że nie jestem dla niej dostatecznie szczupły. Że cały czas mi czegoś brakuje...nie wiem czemu mówię to akurat tobie, a reszcie nie pisnąłem ani słowa. To trochę dziwne prawda? — zachichotał sztucznie i ułożył się trochę wyżej na poduszce.
— To wcale nie jest dziwne. To dobrze, że postanowiłeś się w końcu otworzyć i opowiedzieć o tym co cię dręczy. Przede wszystkim nie powinieneś się dla kogoś zmieniać. Jeśli chcesz, żeby cię polubiła pokaż jej jaki jesteś z charakteru. Przecież uroda przeminie, a charakter pozostanie taki sam prawda? — przytaknął, a ona wstała z jego łóżka i wyciągnęła do niego dłoń. — A teraz skoro już jest wszystko dobrze idziemy coś zjeść, dobrze? I nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu.
— A co jeśli nie jestem głodny? — zapytał unosząc głowę z poduszki.
— To zrobię to co planowałam…też będę się głodziła, żebyś cokolwiek ruszył. — wzruszyła ramionami udając się do wyjścia z pomieszczenia. Nagle poczuła dłonie, które odwracają ją w drugą stronę.
— Chciałaś się głodzić tylko dlatego, że ja to robiłem? Żebym coś zjadł? Czy ty jesteś normalna?! — uniósł głos Jimin, a Soo wzięła jego dłonie w swoje i z trudem przyciągnęła jego ciało do swojego przytulając go mocno.
— Czy ty zrozumiesz w końcu, że jesteś cudowny taki jaki jesteś? Jeśli tam ten jeden procent ludzi cię nie trawi to ich problem...pamiętaj, że pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć uważa cię za pieprzoną perfekcję! Jesteś piękny, zadbany, twoje włosy idealnie się układają, wyglądasz jak model, a Twoja dobroć i miłość do zwierząt to same zalety! Czemu nie widzisz siebie tak jak widzą cię Army's i ja?
— I ty? — wydukał kładąc swoją głowę na jej ramieniu. Zaskoczona pogłaskała go po plecach i wzdychnęła cicho z uśmiechem na ustach.
— I ja — szepnęła na tyle głośno, żeby starszy to usłyszał. — Czy postawisz ten jeden procent ludzi, ponad tych dziewięćdziesiąt dziewięć? Zawsze znajdą się ludzie, którym nie będzie coś pasowało. Nikomu nie dogodzisz.
Poczuła jak jej ramię robi się mokre od łez. W sumie to dobrze…przynajmniej pozbędzie się tych złych emocji.
Odsunęła się powoli i położyła dłonie na jego policzkach. Wspięła się na palcach do góry i cmoknęła po przyjacielsku jego czoło wycierając przy tym jego łzy.
— Jest już dobrze? — zapytała czule, a Park przytaknął głową — To dobrze, a teraz chodź...— złapała jego dłoń. — Może Namjin skończyli już robić vliva to może zrobimy sobie ramen.
— Dziękuję Soo jesteś najlepsza. Dziękuję, że jesteś tutaj z nami — wyjąkał starszy z mocno słyszalną czkawką, która była spowodowana płaczem. Jedyne co brązowowłosa mogła zrobić to powiedzieć "Nie masz za co dziękować w końcu jesteśmy przyjaciółmi".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro