Part 18
Park Jimin uwielbiał wyzwania i zawsze podejmował ryzyka. Był bardzo odważnym człowiekiem, nawet jeśli coś co miał zrobić przekraczało kilkukrotnie jego możliwości. Był inspiracją i muzą wielu ludzi. Nawet tych, którzy nie znają go z widzenia. Więc czemu uciekł? Czemu bał się powiedzieć prawdy, tylko uciekł jak ostatni tchórz, mimo, że z zespołu był praktycznie najbardziej odważny?
Kiedy uciekł poczuł się okropnie. Było mu bardzo wstyd, że tak postąpił i nawet miał przeczucie, że jeśli by wrócił może dałoby się coś naprawić, ale było już trochę za późno. Dopiero w mieszkaniu przemyślał swój błąd i nawet zajrzał przez okno na parking, ale światło w samochodzie zgasło, a wokół nie było widać obecności Soo.
— Pięknie Jimin jak zwykle wszystko zepsułeś — mówił do siebie opierając się czołem o szklaną ścianę. Rolety nie były jeszcze zasłonięte, więc miał widok na całą okolicę. To było piękne szczególnie, że mógł patrzeć na zachodzące słońce, którego już praktycznie nie było widać, ale na niebie ciągle znajdowały się różowo-niebieskie smugi.
Usiadł na podłodze przed oknem po turecku i chwycił koc z kanapy, by opatulić się nim. Nic nie poprawiłoby jego humoru, bo to w sumie była jego wina. Kto wie może teraz byliby w drodze do mieszkania któregoś z nich i spędzaliby wolny wieczór na pieszczotach.
— Wszystko okej? — poczuł obecność kogoś obok siebie, gdy nagle znajoma dłoń dotknęła jego ramienia. Ten wzdrygnął z lekkim zawałem serca.
— Chyba jestem idiotą — rzekł do swojego rozmówcy ciągle patrząc w okno. Nie zmienił pozycji ciała, ciągle patrzył przed siebie.
— Stało się coś? — Jimin spojrzał na swojego rozmówcę, który okazał się być Hobi. Słoneczko zespołu. Promyczek i nadzieja każdego człowieka w otoczeniu.
Jimin przytaknął starając się dokładnie ubrać w słowa to co chce mu przekazać. Jednocześnie czuł wstyd i strach przed reakcją przyjaciela. Jednak w duchu wiedział, że J-Hope nigdy, by go nie wyśmiał. On był bardzo wyrozumiały i kochający. Zawsze martwił się stanem psychicznym młodszych członków zespołu i starał się zawsze przekazywać im dużo miłości, bo przecież ich rodzina jest daleko od nich.
— Hyung…prawie wyznałem Soo miłość w samochodzie chwilę temu — zaczął, ale przerwał czując, że robi mu się coraz gorzej. — Ale w nieodpowiednim momencie spanikowałem i uciekłem zostawiając ją samą w tym aucie. Co ja mam teraz zrobić?
— Czekaj...co zrobiłeś? uciekłeś podczas wyznawania uczuć?
— Może brzmi to dziwnie, ale tak właśnie było — przyłożył dłonie do twarzy.
— Opowiesz jak to było? ale dokładniej, bo może obydwoje znajdziemy wyjście z tej dziwnej sytuacji. Co prawda rozbawiłeś mnie, bo zachowałeś się jak nie Ty — zaśmiał się. — Ale trzeba to jakoś naprawić.
— Jak wiesz spędzaliśmy razem dużo czasu. Nasza relacja była jakby tu to określić… — postukał się palcem po brodzie — Przyjacielska. Lecz ostatnio Taehyung zaprosił ją na spotkanie i wtedy nasz kontakt urwał się na trzy dni. Bardzo brakowało mi jej podczas tego czasu, a dziś Jungkookie poprosił mnie, bym przyjechał pod nią pod szkołę. Zgodziłem się, bo myślałem, że będzie cicho w samochodzie i, że nie będziemy się do siebie odzywać, ale kiedy wsiadła do środka złapała mnie za rękę. Od razu chciała wyjaśnień, ale zgasiłem ją.
— Czekaj! Czemu nie porozmawiałeś z nią wtedy? — przerwał mu machając rękami.
— Byliśmy w miejscu publicznym — wyjaśnił, a starszy przytaknął. — Odwiozłem ją pod wieżowiec i zignorowałem, bo myślałem, że zaraz sobie pójdzie, ale ona zaczęła rozmowę. Odpowiadałem i nagle nie myśląc powiedziałem, że ona się niczego nie domyśla. I wiesz co ona na to?
— No co? — zapytał zaciekawiony resztą historii. Jego oczy zaczęły błyszczeć, a na twarzy miał szeroki podekstytowany uśmiech. Miał także zacisniete pięści co wskazywało na to, że był zainteresowany moją opowieścią. Jimin w duchu cieszył się, że to właśnie on podszedł do niego w tej krytycznej chwili. Czasami wydawało mu się, że w zespole nie ma nikogo bardziej empatycznego niż właśnie Hobi.
— Dotknąłem jej policzków, o tak — zainterpretował poprzedni czyn co wcześniej, a Hobi pisnął z radości.
— I co dalej? — zapytał skacząc.
— Pogłaskałem ją po policzkach o tak — znowu zrobił to co poprzednio przy dziewczynie.
— A potem?
— A potem nic, bo uciekłem — zabrał ręce, które położył na swoich kolanach. Hobi nic nie powiedział tylko zaczął intensywnie myśleć. Oparł się łokciami o swoje kolana, a wzrok miał tak jak on wcześniej czyli skierowany w słońce, które już zaszło, ale zostawiło po sobie trochę barw.
— Po prostu pójdź do niej jutro z kwiatami i wszystko sobie z nią wyjaśnij — zaproponował i jakby nigdy nic oparł się plecami o szklaną ścianę. — Uwierz mi kwiaty są dobre na wszystko.
— I to wystarczy? To nie będzie trochę za proste? — dopytał niewierząc, że starszy wymyśli coś tak bardzo prostego. Niektórzy zrobiliby coś niespodziewanego, pełnego akcji, a on ma tak po prostu iść z kwiatami i wyznać uczucia. Teraz wydawało mu się to trochę nudne.
— Teraz po spotkaniu z Taehyungiem pewnie teraz tylko jego ma w głowie. Zaproponowałbym, byś najpierw porozmawiał o tym z Taesiem, bo jeśli zaczniesz wyznawać jej uczucia to pomyśli, że chcesz mu ją odbić. Będziecie się kłócić, a tego przecież nie chcemy. Jesteśmy zespołem, więc powinniśmy sobie mówić wszystko. Pamiętasz jak sprzeczał się z Jinem? Pogadali, nawrzeszczeli na siebie i im przeszło. Moze z wami będzie to samo? — poklepał go pokrzepiająco po ramieniu. — Jak coś nie będzie wam pasować zawsze możecie iść z tym do Namjoona. On zawsze znajduje wyście z każdej sytuacji.
Jimin przytaknął patrząc w podłogę, a Hobi objął go przyjacielsko. Poklepał po plecach chcąc uspokoić i wesprzeć.
— Nie chcę zawracać mu głowy. On i tak ma dużo na głowie… — szepnął kładąc głowę na ramieniu swojego hyunga.
— Tak bardzo zajęty, że siedzi teraz w salonie i gra w karty z Jinem, bo nie może spać — zaśmiał się głaskając młodszego po włosach. — A teraz idziemy dopóki wiem, że Tae siedzi przy wyspie kuchennej i ogląda na telefonie One Piece. Będziesz miał okazję szybko to załatwić.
Szybko zgarnął go z podłogi i wziął pod ramię, by w razie "w" nie uciekł mu jak Soo w samochodzie. Chciał dobrze i głęboko wierzył, że jego uczucia są prawdziwe. W końcu tyle razy przychodził do niego i mówił jaka to Soorim jest cudowna i urocza. Nie dość, że o dziwo był spokojny, choć zawsze był napełniony energią to take unikał prób. To nie było do niego podobne.
W salonie było słychać śmiech najstarszych i podejrzane dźwięki z telefonu Taehyunga. No tak przecież oglądał anime. Dla Jimina język japoński nie był dziwny, ale dla Hoseoka już tak. W ogóle nie mógł nauczyć się go, a co dopiero rapować. Pojedyncze sylaby mieszały się ze sobą tworząc dziwne słowa, które w sumie nie występowały nawet w słownikach, a co dopiero w ustach Japończyków. Nikt go czasami nie rozumiał, nawet Tae, który potajemnie uczy się języków kosmitów.
— Taeś możemy cię prosić na słówko? — zapytał Hobi ciągnąć za ramię Jimina w stronę Kima. Jimin nie stawiał oporu za to jednak głowę miał spuszczoną w dół, jego przydługa grzywką zasłaniała jego malutkie oczy, a dłonie miał schowane w kieszeni szerokiej bluzy, którą zwędził Jinowi z pokoju.
— Stało się coś? — zapytał Kim blokując ekran telefonu i odwracając się do dwójki przyjaciół, którzy próbowali przekazać coś koledze, ale widać było, że nie wiedzą jak to zrobić. Obydwoje patrzyli na siebie z tak zwanym "Możesz zacząć? Nie wiem co powiedzieć".
— Tak…to znaczy Jimin ma problem — zaczął Hobi i posadził go obok zdezorientowanego Taehyunga, który zdziwiony przyglądał się przygarbionemu Jiminowi. — To ja zostawię was samych, abyście wyjaśnili sobie pewną sprawę.
— Czemu idziesz z problemami do Hobiego, skoro przyjaźnimy się i ufamy? — usiadł przodem do bruneta i oparł łokciem o blat. Przez chwilę taksował go wzrokiem, ale po stwierdzeniu, że Jimin naprawdę ma coś ważnego do powiedzenia czekał, aż wykrztusi on co mu leży na sercu. Jimin oparł się plecami o blat i zamknął oczy starając się jak najdelikatniej przekazać mu wiadomość.
— Tae. Dopiero zacząłeś umawiać się z Soo, prawda? — zapytał drżącym głosem starając się opanować zbędne emocje. Kim przytaknął wsłuchany w słowa przyjaciela i sięgnął po kubek herbaty i upił małego łyczka, ponieważ nagle zaschło mu w gardle.
— Tak. Ona jest taka cudowna! Nigdy jeszcze nie spotkałem dziewczyny, która ma podobne zainteresowania co moje. Poza tym jest naprawdę piękna i myślę o niej cały czas, a dlaczego pytasz?
Jimin nie wiedział co ma dalej mówić. Po prostu zszokowany słowami Kima siedział na krześle i czuł, że nie obejdzie się bez konfliktu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro