Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 14


Gdy tylko Soo wróciła do domu pierwsze co zrobiła to rozpakowała zakupy. Kilka bluzek, swetrów i koszulek wylądowało w szafie, a jedzenie ułożyła idealnie w kuchennych szafkach. Teraz miała trochę luzu. Usiadła na moment na kanapie zastanawiając się jak zagospodarować resztę dnia. Mogła odsapnąć od codziennych spraw i myśleniu o tym co będzie jutro. 

Udała się do łazienki. Dawno nie robiła swojego rytuału pielęgnacyjnego, a skóra dziewczyny wręcz krzyczała, by dostarczyć jej potrzebnych witamin, więc gdy tylko weszła do pomieszczenia wyciągnęła wszystko co ma konsystencję kremu lub żelu i ustawiła na pralce. Żele antybakteryjne, serum, toniki, kremy do twarzy czyli drogeriowy misz masz. Wszystko stało przed nią, a jedyne co Soo musiała zrobić to zdecydować się co użyć. 

Wzięła do rąk krem trzy w jednym do twarzy, tonik, serum pod oczy, maskę w płachcie i najważniejsze czyli krem z aloesu i postawiła na zlewie. Założyła opaskę na włosy. 

— Zaraz będziesz piękna — mruknęła do siebie pod nosem, gdy przyglądała się swojej trochę zaniedbanej twarzy. Miała kilka krostek tu i tam, ale nie było tragedii. Odpowiednie kosmetyki i nie będzie ani śladu. Umyła twarz czystą wodą i już miała zrobić sobie maseczkę, gdy telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Z ciekawości odblokowała komórkę i zerknęłam do skrzynki odbiorczej. 

Taehyung:
Jesteś zajęta? 

Ja:
Nie bardzo, a co? 

Taehyung:
Razem z resztą jesteśmy na próbie i mamy do ciebie prośbę. Dostarczysz nam trochę jedzenia? Umieramy z głodu, a nie możemy stąd wyjść. Oczywiście odwdzięczymy Ci się. 

Ja:
Nie mam wielkich planów, więc niedługo się zjawię. Nie musicie się odwdzięczać. W końcu od czego są przyjaciele. Mam nadzieję, że umrzecie z głodu dopóki nie przyjadę. 

Taehyung:
Damy sobie radę :) i dziękujemy! 

Ja:
Myślę, że będę za jakąś godzinę. 

Taehyung:
Kochana jesteś! Dziękujemy i do zobaczenia! 

Rozbawiona prośbą mężczyzny dokończyła swój rytuał i przebrała się w bardziej odpowiednie ubrania. Po jedzenie oczywiście pojechała do restauracji, bo przecież dziewczyna nie była w stanie ugotować tyle jedzenia dla wygłodniałych facetów. Nie miała tyle czasu, więc wzięła im trochę Kimbap (to takie koreańskie sushi) i Jajangmyeon (makaron z pastą sojową), a do popicia oczywiście sprite. 
Nie marudząc oczywiście trochę to ważyło, ale jakimś cudem dała sobie radę. W budynku ochroniarze miło się do niej uśmiechnęli (ponieważ zdążyli ją już poznać) i powiedzieli, gdzie jest zespół. Jeden z nich chciał pomóc jej z jedzeniem, ale grzecznie odmówiła. 

Będąc przed salą wypuściła z płuc powietrze chcąc się lekko odprężyć i otworzyła drzwi. 

— Mogłam zapukać — schrzaniła się w myślach, gdy podskoczyła słysząc krzyki najmłodszych. 

— Jedzenie! — krzyczeli biegnąc w jej stronę. Pisnęła odkładając torby na podłogę i uciekła chowając się za Seokjinem. On jedynie zachichotał i uśmiechnął się szeroko, gdy przytuliła się do jego szerokich pleców. 

— Zachowalibyście się! Niewychowane bachory — ochrzanił młodszych Yoongi. — Wszystko okej? 
Zapytał się jej, gdy podchodził do swoich przyjaciół. 

— Tak, ale nieźle mnie wystraszyli — odsunęła się od najstarszego w celu przywitania się z resztą. 

— Ooo Kimbap! Miałem na niego ochotę! Dzięki Soo! — krzyknął Jeon unosząc pałeczki do góry. Kiwnęła głową i usiadła obok jedzącego Taehyunga. 

— Powiedz "Aaa" — poprosił mężczyzna przybliżając kawałek Kimbap do jej ust. Oczywiście zrobiła to o co poprosił i powoli zaczęła przeżuwać kawałek "Sushi". — Smakuje Ci? 

— Tak. Jest przepyszne! Czekaj! — przerwała siadając przodem do mężczyzny. — Czy ty czasami nie chciałeś sprawdzić na mnie czy to żarełko nie jest zatrute? 

Splotła ramiona przymrużając oczy. Tae wziął kawałek Kimbap do ust. Patrzył na nią rozbawionym wzrokiem i przełknął potrawę. 
— Nie odważyłbym się — mówiąc to wyciągał kolejny kawałek pałeczkami. — Poza tym ufam Ci i wiem, że na pewno byś nas nie otruła. Poza tym nie słyszałaś, że pierwszy kęs jest najpyszniejszy? 

— Pierwszy raz słyszę… — wyznała, gdy z powrotem usiadła przodem do reszty. Oparła się plecami o lustro i zajęła się oglądaniem jedzącego Jimina. Jego policzki były napchane jedzonkiem przez co naprawdę wyglądał jak mały chomiczek. Mały chomiczek w różowych włosach. Cieszyło ją to, że zły epizod z dietą minął. Poza tym Soo zdecydowanie woli go takiego jak jest teraz. Taka wersja Jimina najbardziej jej odpowiada. Wesoły, szczęśliwy i ma mnóstwo energii. 

— Chcesz jeszcze trochę? — gdy Taehyung zapytał podsunęła kolana bliżej klatki piersiowej, a ręce schowałam
 w kieszeni bluzy. Mężczyzna przysunął do niej pojemnik z jedzeniem, ale z powrotem wcisnęła mu je do rąk. 

— Nie dziękuję — uśmiechnęła się miło. — Jesteś głodny i z całą pewnością zmęczony. Jedz na zdrowie. 

— O czym tak myślisz? — spytał Tae, gdy zauważył jej nieobecny wzrok. 

— Dobre pytanie — stwierdziła w myślach. — O czym ja myślałam? 
Tak właściwie sama nie wiedziała. Było jej źle i sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Czasami była pełna energii, a czasami chciało jej spać. Poza tym nie miała na nic siły i chciała tak po prostu od wszystkiego odpocząć. Szkoła, obowiązki, praca dorywcza…to wszystko to chyba dla niej za dużo. Poza tym uczucia…nie potrafi nakierować ich w jedną stronę. Taehyung…i Jimin. Jej dwie sympatię. Tak…polubiła Jimina w ten sposób. 

— To nic nie przejmuj się — spojrzała na swoje buty. — Czasami tak mam. 

Potem Taehyung zajął się jedzeniem, a ona dalszą obserwacją Jimina. To było trochę dziwne. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że im dłużej czekała tym jej uczucia do tej dwójki pogłębiały się. Czasami zastanawiała się czy jeśli brnęłaby w relacje z Taehyungiem to czy okazało się jednak, że to był zły wybór. Może…

— Soo — poczuła męską dłoń na swojej. Spojrzała na niego. Taehyung uśmiechnął się nieśmiało i usiadł do nieh przodem po turecku. Był zdenerwowany i zarumieniony. — Bo tak ostatnio zastanawiałem się i mam do ciebie pytanie. 

— Jakie? — zapytała zaciekawiona. Mężczyzna ścisnął mocniej jej dłonie. 

— Chciałbym zabrać cię na randkę — zerknął nieśmiało w moje oczy. — Czy pozwolisz mi na to? 

Zamurowało ją. Jego oczy błyszczały z podekscytowania jak i z ze strachu. Ciągle nie wierzyła w to co usłyszy. Może jednak rozwiązanie jej problemów było banalnie proste? Może jednak powinna ponieść się chwili i nie zastanawiać nad przyszłością. Przecież zawsze jak nie wyjdzie to może pozostać z nim przyjaciółmi. Po krótkiej chwili zastanawiania się znała odpowiedź. 

— Pewnie Tae, że z tobą pójdę — w tamtym momencie mężczyzna krzyknął z radości i porwał ją w swoje ramiona. Zachichotała odwzajemniając gest. Było jej tak ciepło. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro