Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.

maraton #3
————————————————————

-Jimin.. wstawaj. -szturchałam wtulonego we mnie chłopaka, a on tylko coś mamrotał niezrozumiale. -Jimin nie wiem co mówisz ale jest już ranek. -wygramoliłam się z uścisku i od razu zaczęłam sprawdzać stan suchości naszych ubrań. Całe szczęście były wysuszone i jeszcze ciepłe.

-Hooo... -jęknął Jimin a ja rzuciłam mu pytające spojrzenie. -No.. i ubrałaś spodnie. -wyglądał na zniesmaczonego tym faktem. Trochę mi to schlebiało, że teraz uznaje moje ciało za coś atrakcyjnego ale i tak nie chciałam mu dać za wygraną i wolałam nie paradować przed nim w bieliźnie.

Kierowaliśmy się w ciszy w stronę drogi gdzie zostawiliśmy samochód. Nagle Jimin złapał mnie za rękę, którą ja zabrałam.

-Co jest? -zapytałam trochę zdziwiona.

-N-nic.. myślałem że..

-Że co? -był jakiś nieswój.

-Że my.. myślałem że masz pająka na ręce. -dokończył wzruszając ramionami. Uśmiechnęłam się do niego.

-Przynamniej nie ma w pobliżu kłody do zabijania pająków. -zaśmiałam się i po chwili ukazał nam się samochód należący do Jimina. Oparliśmy się o wóz i czekaliśmy na pomoc, która ponoć „jest już w drodze". Jimin stał w milczeniu patrząc gdzieś w przestrzeń a mnie zaczynała przytłaczać ta niezręczna cisza. Ptactwo zamieszkujące las budziło się do życia, co wyraźnie odczuwały moje uszy. Rosa zaczynała parować, a ja zastanawiałam się która w takim razie jest godzina. Wyjęłam odruchowo telefon z tylnej kieszeni i nacisnęłam przedni guzik. Zaśmiałam się ze swojego przyzwyczajenia i tym samym wyrwałam Jimina z zamyśleń.

-Co jest? -zapytał, ale tym razem nie uśmiechał się jak głupi do sera więc mogłam dopiero zauważyć jak ciemne oczy posiada.

-Zapomniałam o tym.. -pomachałam martwym telefonem i uśmiechnęłam się do chłopaka. Jeden kącik jego ust poszedł do góry ale szybko znów stał się poważny. -Wszystko w porządku? -musiałam zapytać.

-Hm? Ah.. nie wyspany jestem. -zmienił pozycję na bardziej wyluzowaną.

-Tak z ciekawości... skąd wiedziałeś gdzie jest ta chatka i.. że jest tam koc itp..

Ah to.. -uśmiechnął się patrząc gdzieś w asfalt. -Nie wiedziałem czy coś jest w szafkach. -podrapał się po karku. -A tą chatkę widziałem jak kiedyś byłem tu z.. -nagle przerwał myśl. Nie wiem o kim on mówił ale jakoś się zawiesił co było dziwne i trochę zabawne.

-Haloo.. ziemia do Jimina. -pomachałam dłonią przed twarzą chłopaka, a ten wrócił do żywych. -Co się z tobą dzieje? Chyba serio się nie wyspałeś.

-Milena chciałem cię zapytać czy..

-O patrz! To twoi znajomi? -wtem podjechał duży samochód z dwójką chłopaków w środku. Wysiedli oboje i z uśmiechami przywitali naszą dwójkę.

-PARK JIMIN nawet nie wiesz jak matka Jin się zamartwiał o ciebie cepie. -prychnął jeden z nich wyraźnie niewyspany.

-Weź nic nie mów.. -bąknął Jimin.

-Milena? -ten znacznie wyższy popatrzył na mnie lekko zdziwiony. Oddałam mu tym samym spojrzeniem nie mogąc uwierzyć w to kogo widzę.

-Taehyung?? Mój Boże tyle lat się nie widzieliśmy! -rzuciłam się w ramiona chłopaka. W przeciwieństwie do Jimina, za Tae można było zatęsknić. Kim w porównania do Parka był w porządku i mnie nie wyzywał a nawet jadł ze mną podwieczorki na obozie i siadał koło mnie. Oczywiście kiedy w pobliżu nie było Jimina ale zawsze potrafił poprawić mi nastrój.

-Jesteś jeszcze piękniejsza niż cię zapamiętałem!

-Oh Tae.. ty jak coś powiesz. -pacnęłam go w ramię.

-Ekhem.. -odkaszlnął towarzysz Taehyunga, który przyglądał nam się czekając na wyjaśnienia.

-Milena, Yoongi, Yoongi, Milena. -burknął Jimin wyraźnie zniecierpliwiony. Chłopak w bluzie zlustrował wzrokiem Parka i kiwnął do mnie w geście przywitania.

-Milena co robisz w Korei? -zapytał Tae uśmiechając się jak zwykle w kwadratowym stylu i machając moimi rękoma.

-Przyjechałam tu z związku ze spadkiem jaki został mi przydzielony.

-Serio?? To w sumie trochę przykre.

-Spokojnie, wszyscy jeszcze żyją. -machnęłam ręką.

Gdy samochód Jimina był już w stanie jechać, zapakowałam się do auta i ruszyliśmy w dalszą drogę. Jimin nie odezwał się dopóki nie przekroczyliśmy granic miasta.

-To dokąd mam cię zabrać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro