5.
maraton #2
———————————————————
-Nie będziesz chyba w tym spała. -wskazał na moje ciało.
-Mam tu jeszcze spać? -nie wierzyłam w to co się właśnie dzieje.
-Słuchaj, napisałem do znajomych gdzie jesteśmy a pomoc będzie tu dopiero rano.
-No super. W takim razie zaczekam. -skrzyżowałam ręce na piersiach i skierowałam twarz w ciemne okno. W odbiciu widziałam jak Jimin zdejmuje również spodnie i układa wszystko przy ciepłym kominku. Wyjął z szafki jakieś materiały i podszedł do mnie.
-Masz. -odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jak trzyma jakiś koc i flanelową koszulę.
-Co to jest?
-Koszula i koc do przykrycia się. -wzruszył ramionami. Wzięłam rzeczy od chłopaka i powędrowałam do tej „łazienki" jednak nie udało mi się do niej wejść bo drzwi były przygwożdżone do framug.
-Pięknie. -parsknęłam a Jimin zaśmiał się.
-No przebierz się tu. Przecież widziałem cię kiedyś w stroju kąpielowym, tak?
-Byliśmy dziećmi i właśnie od tamtej pory mam złe wspomnienia z wszystkim co było związane z tobą. -chłopak już nie odpowiedział tylko kucnął przy cieple. Zaczęłam zdejmować z siebie poszczególne części garderoby i mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Jimina. -Mógłbyś się chociaż odwrócić? -chłopak powstrzymywał uśmiech zagryzając wargi i odwrócił wzrok... a przynamniej tak mi się zdawało. Zdjęłam bluzkę i nagle poczułam już ciepły dotyk na swoich plecach.
-JIMIN?!
-Co masz na plecach? -zapytał z wyraźną troską i zainteresowaniem.
-A jak myślisz? Nie dostałam dzisiaj żadną kłodą nad strumykiem? -zlustrowałam jego twarz, która nabrała poczucia winy. Przejechał delikatnie dłonią po zasinionym miejscu wywołując przy tym delikatny ból i dreszcze, a w moim podbrzuszu wyczuwalne było lekkie ukłucie.
-Bardzo boli?
-Znośnie. -bąknęłam czując pieczenie policzków.
-Przepraszam. -wyszeptał patrząc na moje plecy.
-M-mógłbyś się już odwrócić?.. chciałam się ubrać.. -wiedziałam że się czerwienię. Chłopak odwrócił się plecami do mnie a ja założyłam na siebie flanelę. Kiedy rozłożyliśmy ubrania do wyschnięcia poczułam jak moje mięśnie puszczają i wszystko zaczęło mnie boleć. Ziewnęłam od dawki dzisiejszych wrażeń, a Jimin się zaśmiał.
-Dobranoc. -popatrzył na mnie, która siedziała skulona w kłębek i próbowała nie zasypiać.
-Nie chcę spać.
-Przecież widzę.
-Nawet jeśli to i tak nie zasnę.
-Dlaczego?
-Bo ty tu siedzisz? -Jimin znów się uśmiechnął.
-Mam być na łóżku?
-Co. Nie baranie. -Jimin jednak udawał że nie słyszy i chwilę później leżał obok mnie.
-Nawet wygodnie. -gadał sam do siebie, a ja nie mogłam już znieść jego bliskości. Chłopak zauważył moje zniesmaczenie sytuacją i musiał zareagować. -Mogłabyś się uspokoić? -sapnął opierając się na łokciu.
-O co ci znowu chodzi?
-Przestań być taka sztywna.
-Ja jestem sztywna?
-Tak jesteś sztywna.
-Wiesz co Jimin, mam dość. -chciałam wstać z łóżka, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Mogłabyś dać sobie na wstrzymanie z tym chłodnym stosunkiem do mnie.
-Sam sobie na niego zapracowałeś.
-Milena.. czemu tak bardzo mnie nienawidzisz? -miałam wrażenie że skanuje mój umysł kiedy patrzeliśmy sobie w oczy. Na myśl jak przez dwa tygodnie znęcał się nade mną psychicznie wykańczałam się emocjonalnie.
-Domyśl się. -burknęłam załamanym głosem i nakryłam się kocem tyłem do chłopaka.
-Milenaa..
-Dobranoc Jiminie. -przerwałam mu i miałam nadzieję, że ta noc szybko minie. Czułam jak zmęczenie, ból i wspominki o mojej otyłości kumulują się we mnie i po policzku spłynęła mi jedna łza. Zacisnęłam oczy i wstrzymałam oddech żeby nie zwracać na siebie uwagi Jimina, co było trudne bo siedział tuż obok. Byłam na skraju wyczerpania.
-Co mam zrobić? -zapytał, a mi puściły nerwy. Zerwałam się do pozycji siedzącej, czego chłopak się nie spodziewał.
-Co masz zrobić? Zostaw mnie w spokoju i.. -nie dane mi było dokończyć, bo Jimin pociągnął mnie i mocno przytulił do swojej nagiej klatki piersiowej, która dawała przyjemne ciepło.
-Nie płacz już. -jego głos stał się nagle o wiele łagodniejszy.
-Puść mnie. -mówiłam ale nie próbowałam się wyrwać. Jimin trzymał mnie w mocnym uścisku i głaskał jedną dłonią moje plecy i masował co jakiś czas kark. -Myślisz że to było takie proste schudnąć? -pytałam przez łzy. -Myślisz, że łatwo mi było potem patrzeć w lustro? Wszyscy, którzy byli wtedy na obozie już po pierwszym dniu mnie wyzywali. Nawet dziewczyny z pokoju się nade mną znęcały Jimin. -było mi ciężko złapać oddech, a Jimin wciąż cierpliwie słuchał i głaskał moje ciało. -Przez ciebie mój pierwszy w życiu obóz okazał się być największą porażką. Myślisz że łatwo jest słuchać że jest się grubym? -Jimin złapał mnie za udo. -Brzydzę się teraz twoim dotykiem. -rozbeczałam się jak dziecko.
-No już Mimi.. -podciągnął mnie i posadził sobie na kolanach przodem do niego. Nie chciałam pokazywać mu łez więc schowałam twarz w jego zagłębieniu szyjnym i oddałam uścisk. Potrzebowałam tego. Ciało Jimina okazało się być całkiem praktyczną grzałką, bo bijące ciepło ukoiło w pewnym stopniu ból, a dłonie chłopaka które dotykały mojej skóry odwracały uwagę od czegokolwiek. Kiedy uspokoiłam płacz Jimin poluzował uścisk i delikatnie kiwał nami na boki podśpiewując jakąś piosenkę.
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro