44.
Upiłam łyk kawy i wróciłam na ziemię. W domu było zdecydowanie za cicho..
-Babcia by jeszcze spała? -spojrzałam na zegar który wskazywał 11... babcia zwykle o tej godzinie ogląda swój ulubiony serial a teraz telewizor jest wyłączony. Skrzywiłam się i poszłam do sypialni kobiety ale jej tam nie było. -Poszła na zakupy? -zwykle zostawiała karteczki kiedy i gdzie wychodzi żebym się nie martwiła.
Szelest na dole. Poczułam ulgę, babcia pewnie była w pobliskim sklepie. Zeszłam na dół ale drzwi wciąż były zamknięte.
-Halo? -zapytałam i sięgnęłam klamki. Otworzyłam drzwi frontowe i poczułam jak krew odpływa mi z kończyn. -BABCIU! -kobieta leżała przed drzwiami z rozbitą głową. Od razu przystąpiłam do pierwszej pomocy i sprawdziłam czy oddycha.
Zadzwoniłam na pogotowie i modliłam się by to wszystko było snem...
—————
Jakiś czas później*
Ziuuuuuu
Słowa lekarza ugrzęzły mi w głowie i nic poza nimi i piskiem nie słyszałam. Ludzie mijali mnie, mówili coś ale nic do mnie nie docierało.
„Przykro mi, nie udało nam się odzyskać pańskiej babci"
To było jak najgorszy koszmar który prędzej czy później musiał się ziścić.
Oczywiście z pomocą kuzynostwa sprawiliśmy babci pogrzeb. Przyszło wielu sąsiadów jak i przyjaciół babci.
Miałam wrażenie że wraz z nią odchodzi jakaś cząstka mnie.
Teraz już nie miałam zupełnie nikogo...
Nie patrzyłam na nikogo. Mój wzrok tkwił na trumnie kobiety, która interesowała się mną bardziej przez ten czas niż rodzice przez całe moje życie.
Wtem czyjaś dłoń spoczęła na moim ramieniu. Należała do Taehyunga. Uniosłam wzrok i zauważyłam że wraz z nim przyszedł też Suga, Jhope, RM i Jungkook. Bez zbędnych słów wpadłam w ramiona przyjaciela i rozpłakałam się. Tęskniłam za nimi, a mogłam ich dopiero spotkać kiedy musiałam stracić najważniejszą osobę w moim życiu.
—————
Tego samego dnia po pogrzebie*
Ziuuuuuuuuuuuuuuuuu
Nie chciałam nikogo widzieć. Ten dzień zdecydowanie zapiszę sobie do jednego z najgorszych.
Siedziałam na krześle w kuchni zaciskając palce na szklance.
-Weź to.. -Jin wyciągnął dłoń przede mnie, a w niej trzymał jakieś tabletki. Prosiłam żeby zostawili mnie samą ale uparli się że pierw muszą uznać że wszystko w porządku.
-Nie chcę twoich tabletek. -mruknęłam.
-To jej nie pomoże. -sapnął Suga wstając z kanapy. Wszyscy obserwowaliśmy jak przyjaciel podchodzi do szafki na której stał jakiś alkoholowy trunek w karafce. Bez słowa nalał mi do szklanki ciemną ciecz. -Pij. -kiwnął głową.
-Alkohol to nie jest dobre wyjście na ten moment. -zauważył Namjoon.
-Myślę, że w tym przypadku Suga ma rację. -wtrącił się Jhope. W międzyczasie do V przyszła wiadomość.
-Co jest? -zapytał JK.
-Jimin napisał. -na te słowa szklanka którą trzymałam roztrzaskała się pod ściskiem moich dłoni. Chłopcy popatrzyli na mnie zmieszani.
-Przepraszam.. -potrząsnęłam głową i wstałam żeby posprzątać.
-Czekaj... -znalazł się przy mnie Jin. -Ja posprzątam. Ty lepiej idź przemyć dłonie kochana. -pogłaskał mnie po plecach a mój żołądek się wywrócił do góry nogami.
-Ja z nią pójdę. -oznajmił Namjoon i zniknęliśmy w łazience gdzie znajdowała się woda utleniona.
-Wygląda źle.. -skrzywił się. -Opatrzę cię ale powiesz kiedy będzie bolało?
-Tsa.. -wzruszyłam ramionami i patrzyłam na dłonie które miały na sobie drobinki szkła i kropelki krwi. Chłopak starannie obmył moje ręce i pozbył się resztek szklanki z mojej skóry.
-Nie... -usłyszeliśmy głos Yoongiego. Namjoon udawał że nic nie słyszy i nadal próbował mnie zagadać.
-Chyba wasz przyjaciel przyjechał. -wykrzywiłam twarz w uśmiech, jednak Namjoona wcale to nie przekonało.
-Zostań tu, dobrze? -pokiwałam twierdząco głową, a RM zniknął po drugiej stronie drzwi.
Nie mogłam jednak siedzieć tutaj w nieskończoność. W końcu to już mój dom.
Weszłam chyba w najlepszym momencie kłótni zespołu, bo nagle wszystkie głosy ucichły i każdy patrzył na mnie. Mój wzrok jednak utknął na jednej twarzy.
-Milena... -zaczął. Nie obchodziło mnie w tym momencie nic. Czułam jak moje policzki robią się gorące. Podeszłam do Jimina i bez ostrzeżenia strzeliłam mu z liścia na tyle mocno że chłopak odwrócił twarz.
Zacisnęłam zęby żeby powstrzymać złość. Kątem oka widziałam tylko jak chłopaki wychodzą do innego pomieszczenia żeby zostawić nas samych.
-Milena ja... -przez jego głos poczułam obrzydzenie nawet do samej siebie jeszcze raz strzeliłam mu w twarz, tylko z drugiej strony. -Należało mi się. -stwierdził.
-Po co tu przyszedłeś co? Żal ci się mnie zrobiło? Przykro mi ale obejdzie się bez łaski.
-Milena ja już wszystko wiem..
-Przez ciebie straciłam pracę.. -znów zbierało mi się na płacz. -Straciłam kontakt z jedynymi przyjaciółmi.. zabrałeś mi wszystko... -bezsilnie okładałam klatkę piersiową Jimina jakby to miało mi ulżyć w cierpieniu.
Chłopak złapał mnie za nadgarstki i zaczęliśmy się szarpać.
-Nienawidzę cię rozumiesz.. -zaczęłam szeptać.
-Milena daj mi dojść do słowa.
-Nienawidzę cię!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro