Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Zapraszam na maratonik! #1
————————————————————
-Jimin PABOO odstaw mnie ale już!

-Nie, bo mnie obrażasz! -wolną ręką zaczął mnie łaskotać, a że posiadam łaskotki wszędzie to zaczęłam się wiercić.

-Przestań! -jęczałam bezradnie.

-Zmuś mnie! -nagle odstawił mnie na ziemie i kiedy już myślałam że uda mi się uciec to chłopak złapał mnie, przyciągnął i znów łaskotał po brzuchu.

-Jimin nie! -nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nasze mokre ciała przylgnęły do siebie. Jimin objął mnie od tylu, a jego zgrabne dłonie błądziły po moim ciele wywołując śmiech. -Starczy! -krzyknęłam kiedy udało mi się wyrwać z jego uścisku.

Spędziliśmy w tej wyrwie skalnej dobrą godzinę. Cali mokrzy, przemarznięci i głodni wspominaliśmy letni obóz na którym dane nam było spędzać czas razem.

-A pamiętasz Taehyunga, który musiał przejść przez most między drzewami? -zapytał.

-Tak, krzyczał jak dziewczyna.

-Ale ukończył cały tor przeszkód z najlepszym czasem. -zaczął rzucać przed siebie małymi kamyczkami.

-Ta.. mój był ostatni. -westchnęłam opierając brodę o kolana. -Bo byłam gruba i bez kondycji.

-Wcale nie byłaś taka gruba. -ewidentnie Jimin próbował mnie podnieść na duchu.

-Mam ci przypomnieć że to ty dałeś mi przezwisko?

-Niby jakie?

-Puszek... PUSZEK. -na moje słowa Jimin znów się zaśmiał.

-Przepraszam, ale byłaś taką uroczą kluską że nie mogłem się powstrzymać. -znów zaczął się śmiać i położył się na ziemi. Widząc jego dobry humor wstałam mimo odrętwienia i bólu pleców i wyjrzałam na zewnątrz.

-Deszcz ustaje.

-To znaczy, że możemy pójść teraz do chatki.

-Chyba śnisz gamoniu, że jeszcze masz zamiar szukać tej głupiej chatki której nigdzie nie ma.

-Mileno, mówiłem ci że wiem gdzie jestem. Powinnismy wtedy skręcić w prawo i gdybyś mnie posłuchała to siedzielibyśmy przy kominku w suchych ubraniach.

-Po pierwsze to mógłbyś łaskawie zadzwonić po pomoc skoro POSIADASZ DZIAŁAJĄCY TELEFON, a po drugie, szłam za tobą przez większość dnia i zobacz jak to się skończyło. Jestem brudna, zmarznięta, przemoczona, głodna, obolała i.. -Jimin przymknął mi usta dłonią i mocno przytulił.

-Przepraszam Mimi. -odebrało mi mowę. Park Jimin pierwszy raz mnie przeprosił. Pomimo jego zimnych, mokrych ubrań po chwili poczułam przyjemne ciepło jakie powstało pomiędzy naszymi ciałami. Odwzajemniłam uścisk i delikatnie ułożyłam głowę na jego ramieniu.

Staliśmy tak przez dłuższą chwilę gdy nagle Jimin się poruszył.

-Przestało padać. -spojrzeliśmy na ciemny las.

-I co w związku z tym? Przecież jest ciemno. Najbezpieczniej będzie zostać tutaj do rana.

-Do rana możemy tu zostać ale wtedy będziesz musiała się do mnie przytulić kluseczko, żeby było nam cieplej. -poruszył brwiami jakby coś sugerował a ja cofnęłam się o kilka kroków.

-O nie, nie. Na pewno ni.. -nie udało mi się dokończyć, ponieważ moja noga poślizgnęła się i wpadłam tyłkiem do jakiejś kałuży. -Jimin próbował powstrzymać śmiech i z zaciśniętymi ustami pomógł mi wstać. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

-Chodź. Już raczej nie będzie padało.

**

-Miało nie padać! -krzyczałam ciągnięta przez Jimina po największych gąszczach jakie można chyba spotkać w lesie. Lało jeszcze mocniej niż poprzednio.

-Już niedaleko. Wytrzymasz. -ścisnął moją dłoń bardziej i dalej prowadził. Po niedługim czasie wyszliśmy na o wiele prostszy teren, który miał już mniej zarośli. Podskoczyłam kilka razy żeby dorównać kroku Jiminowi i zauważyłam małą chatkę z drewna.

-Nie wierzę.

-Mówiłem ci, że wiem gdzie jestem. -pociągnął mnie w kierunku schronienia. Weszliśmy do środka, a Jimin od razu zabrał się za rozpalanie w kominku. Miałam czas żeby rozejrzeć się po nowym miejscu i tak też zrobiłam. W domku był tylko pokój z łóżkiem i kilkoma meblami. W kącie stał stolik tuż obok drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły do łazienki.
Słabe światło zaczęło oświetlać pomieszczenie, a to oznacza że Jimin rozpalił w kominku. Usiadłam na starym łóżku, które lekko skrzypiało i patrzyłam na Jimina, który zachowywał się jakby był u siebie. Kiedy już drewno w piecyku zaczęło trzaskać, chłopak przymknął kratkę w drzwiczkach i uśmiechnął się do mnie.

-Brawo ty, rozpaliłeś w kominku. -powiedziałam bezuczuciowo. Jimin wstał i zdjął z siebie mokrą bluzkę odsłaniając zaskakująco dobrze uformowane mięśnie brzucha. -Przepraszam, a co ty robisz? -zapytałam trochę zawstydzona tą sytuacją, bo jednak nie chciałam oglądać teraz półnagiego ciała chłopaka.

-Musimy wysuszyć jakoś ubrania. Nie będę przecież siedział tu w mokrych ciuchach i tobie radziłbym to samo. -wskazał na mnie palcem.

-Że co proszę? -uniosłam brew.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro