32.
Sami wybraliście los głównej bohaterki..
_______________________________________
-Jesteś gotowa?
-Jimin.. to dosyć intymny test. -zaśmiałam się nerwowo.
-Wiem, ale też to przeżywam. -teatralnie złapał się za głowę.
-Bardzo śmieszne. -przymrużyłam oczy i wzięłam patyczek do rąk. Jimin zatrzymał mnie i złapał za ramiona.
-Słuchaj.. nieważne jaki będzie wynik i tak nic się między nami nie zmieni.
-Łatwo ci mówić. To nie ty wymiotujesz kilka razy dziennie. -z mojego oka polała się łza.
-Słuchaj.. nawet jeśli okazałoby się, że będziesz w tej ciąży... -jego oczy się zaszkliły. -To jestem w stanie wziąć rolę ojca na siebie.
-Ale Jim...
-Nie.. słuchaj, kocham cię i ciężko mi z tym że musisz przez to wszystko przechodzić sama. Nawet nie wiesz jak źle mi z faktem, że nie mogę ci pomóc. Jedyne co teraz potrafię to tylko stać i przypatrywać się całej tej chorej sytuacji.
-Oh Jimin.. -po moim policzku znów zleciała łza. Tym razem nie była to oznaka żalu. -Ty już wiele dla mnie zrobiłeś.
-To prawda. -wtrącił się lekarz, który właśnie podchodził do naszej dwójki. -Witam panie Park, panno Lee. -ukłonił się w naszą stronę. -Rozmawiałem z psychologiem i jest pod wrażeniem stanu psychicznego panny Lee.
-To znaczy? -zapytał Jimin.
-Że tak dobrze poradziła sobie z tym jakże traumatycznym przeżyciem. Obstawiamy że w dużej mierze to właśnie pan Park się do tego przyczynił.
-Też tak uważam. -lekko uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Poprzez bycie w stałym kontakcie z meżczyzną, który nie ranił podupadłej psychiki panny Lee spowodowało, że podświadomie szybciej poradziła sobie z odrazą i lękiem do płci przeciwnej. -lekarz strzelił długopisem. -Czy badanie zostało już wykonane?
-No właśnie idziemy. -odparł Jimin.
-My? -uniosłam brew.
-Panie Park... panna Lee już sobie poradzi bez pana obecności. -lekarz uśmiechnął się na widok desperacji Jimina i puścił mnie w drzwiach od łazienki.
Weszłam do damskiej łazienki i otworzyłam drzwi od kabiny.
-No dobra.. raz się żyje. -usiadłam i poprawnie wykonałam test.
Z trzęsącymi się rękoma czekałam na pojawienie się jakiegokolwiek znaku.
Jest...
Wyszłam w milczeniu na korytarz i od razu naskoczył na mnie Jimin.
-I co? Jak wyszedł test? -pomachałam mu testem przed twarzą, a mój kącik ust uniósł się w górę.
-Nie jestem w ciąży.
-Boże.. -odetchnął Chim i przytulił mnie na tyle mocno że zaczęłam dusić się jego koszulką.
Udaliśmy się do gabinetu mojego lekarza i oznajmiłam z ulgą że ciąży nie ma.
-Ale doktorze.. to skąd ciągłe złe samopoczucie Mileny? Mówiła że zdarzają jej się wymioty. -wyrwał się Jimin. Lekarz poprawił okulary na nosie i oparł się wygodnie o krzesło.
-Podejrzewam, że wywołane jest to na tle nerwowym i ciągłym strachu przed ciążą. Możliwe że była panienka bliska ciąży urojonej, a czasami zdążają nam się takie przypadki. -lekarz czule uśmiechnął się w moim kierunku i dał jakiś zapisany świstek. -Skoro nie jesteś w ciąży to te leki będą odpowiednie żebyś nie wpadała już w stany lękowe i mogła spokojnie spać.
-Bardzo dziękuję.
-Powodzenia. -lekarz odprowadził nas do drzwi, a ja mogłam już zamknąć ten koszmarny rozdział w moim życiu.
-To co chcesz robić? -zapytał Jimin łapiąc mnie za rękę gdy opuszczaliśmy szpital.
-Co ja chcę? -uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na słońce wychodzące zza deszczowych chmur. -Jedźmy coś zjeść. Umieram z głodu. -na to Jimin wybuchł śmiechem.
-Zgadzam się. Ostatnio mi cię ubyło tu i ówdzie. -klepnął mnie w pośladek, a ja jedynie próbowałam się powstrzymać od strzelenia mu w czerep.
-Sugerujesz mi coś?
-Mówię tylko, że wyglądasz jak wieszak z wyprzedaży garażowej. -uśmiechnął się i dał mi buziaka w czoło.
-To był komplement? -sama nie wiedziałam jak mam to odebrać, bo powiedział to tak czule jakby serio chciał mi powiedzieć komplement.
-Kocham cię. -zaśmiał się i otworzył mi drzwi do auta.
Jechaliśmy do ulubionej restauracji Jimina, która była niedaleko wytwórni. Zauważyłam, że jego telefon wibrował więc wzięłam go by odebrać za kierowcę.
-Nie zdążyłam. Wybacz.
-Nie szkodzi. -próbował zabrać mi telefon, jednak coś mi nie pasowało.
-Jimin..? Czternaście połączeń nieodebranych?! Kto do ciebie tyle dzwonił?
-To nic takiego. -nie dawałam za wygraną. Dzwonili wszyscy z którymi Jimin pracuje, włączając w to jego menadżera.
-Jak to nic takiego? O nie kochany. Nie pojedziemy na jedzenie dopóki nie zobaczę, że twoja kariera w wytwórni jest w dobrych relacjach z resztą. -Jimin pokręcił głową jakby chciał się kłócić. Już miał się odezwać, gdy uniosłam palec uciszając go. -Nawet nie próbuj mi się sprzeciwiać. -zagroziłam i usiadłam naburmuszona.
-Oho.. Milenka wróciła. -burknął pod nosem i zmienił pas ruchu w kierunku wytwórni.
Już po kilku minutach byliśmy na miejscu.
-Mogę wejść z tobą?
-Poczekaj. -Chim podszedł do ochroniarzy i z nimi zagadał, a ja w tym czasie odebrałam kolejne połączenie przychodzące na telefon chłopaka.
-Halo?
-Jimin pało gdzie ty jesteś?! -od razu poznałam tą irytację.
-Cześć Namjoon.
-M...Milena?
-Tak, to ja.
-Gdzie jest Jimin?
-Właśnie przywiozłam go pod wytwórnię.
-Yh.. dobra. Dzięki. -rozłączył się, a ja zaśmiałam się w duchu na myśl jak bardzo Jimin przeskrobał sobie u reszty zespołu.
___________________________
Yah.. macie kolejny.
Jakby ktoś się interesował jak mi podróż mija to jestem dopiero w połowie trasy, którą mam dzisiaj przejechać
A to oznacza że jeszcze mam pare godzin na pisanie rozdziałów
Yay
..
XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro