Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26.

Minął już równo tydzień odkąd nie rozmawiam z Jiminem. Strasznie mi z tym źle, bo jednak kocham tego głupola. Myślałam że jak odetnę się od niego to będzie mi łatwiej i nie będzie aż tak bolało...

Weszłam do sali w której leżała moja babcia. Całe szczęście już od trzech dni jest przytomna. Uśmiech na twarzy tej osoby ogrzewał moje zranione serduszko.

-Dzień dobry babciu. -podeszłam do jej łóżka i zajęłam krzesło.

-Witaj kochanie. -jej głos był już o wiele lepszy niż po przebudzeniu.

-Lekarze mówili kiedy będziesz mogła wrócić do domu?

-Już niedługo skarbie. Mów co u ciebie. Ja jestem już stara i nic ciekawego się u mnie już nie wydarzy. -zażartowała i złapała moją dłoń.

-Babciaa nie mów tak. -zauważyłam że na jej stoliku pojawił się mały kwiatek.

-Jimin u mnie był. -spoważniała. -Wiesz co słońce, myślę że powinniście porozmawiać.

-I co ja mam mu niby powiedzieć?

-Prawdę. -jej spojrzenie dosłownie zaglądało do mojej głowy. Odwróciłam wzrok.

-To nie jest takie łatwe jakby się zdawało. -mruknęłam.

-Wydaje mi się że jesteś w błędzie kochana. -jej głos znów był pełen miłości i radości. Kobieta pogłaskała mnie po głowie swoją jeszcze nie w pełni sprawną dłonią.

-O dzień dobry. -w sali pojawił się lekarz opiekujący się babcią. Podszedł bliżej i złapał nadgarstek staruszki. -Mamy dobre wieści. Dzisiaj będzie mogła pani wrócić do domu.

-To świetnie! -moja radość była nie do opisania. Dom bez babci wydawał się być pusty i chłodny. Mam ważenie że ten dom nie istnieje bez jej obecności. -Kiedy wypis?

-Dzisiaj w godzinach popołudniowych damy pani wypis. Jeszcze tylko zrobię badania kontrolne i wypuścimy do domu. -chwile później lekarz zniknął z sali.

-Milenko..

-Tak babciu?

-Jest coś o czym musisz wiedzieć.

-Słucham. -kobieta była bardzo poważna w tej chwili. Złapałam ją za rękę w geście wsparcia.

-Nie dam rady samodzielnie się poruszać. Tutaj, teraz jak i w domu później..

-Tak, lekarz wspominał o tym..

-Będę potrzebowała stałej opieki. Dlatego nie będę miała ci za złe jeśli oddasz mnie do domu spokojnej starości.

-Że co proszę?? BABCIU! Czy ty nie majaczysz przez przypadek?! W życiu nie oddam cię do żadnego domu opieki. Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć?? Mam dzwonić po lekarza żeby jeszcze raz babci głowę przebadali?? -zdenerwowałam się na babcie, ale ona wydawała się być szczęśliwa.

**
Musiałam opuścić salę żeby wykonano ostatnie badania staruszki. Teraz pojawił się inny problem.. jak przetransportować babcię do domu? Wyjęłam telefon i już miałam nacisnąć numer do JHopa.. jednak strasznie tęsknie za Jiminem. Nie. Powinnam się odciąć od niego skoro powoduje u mnie ból.. jednak skąd mogę wiedzieć czy zauroczenie mi przeszło jeśli nie mam kontaktu z jego czynnikiem?

-Halo? Milena?

-Hej Jimin.. słuchaj.. masz może czas wolny?

-Zaraz będziemy się zbierać do domu. Czemu pytasz?

-Bo wiesz.. chodzi o babcię. Ma problemy z chodzeniem a ja nie mam jak jej przetransportować do domu.

-Rozumiem. Daj mi.. 20 minut i podjadę pod szpital. -oho, pewnie potrzebuje czasu żeby wrócić od tej swojej lali.. już ja znam takich gamoni.

-Dziękuje.. -bąknęłam pod nosem.

-Do zobaczenia. -powiedział to z takim entuzjazmem, że nie zauważyłam kiedy się rozłączył.

Schowałam telefon do kieszeni i gdy lekarz wyszedł z sali, zakasałam rękawy by pomóc staruszce wyjść z pomieszczenia. Okazało się, że pielęgniarka prowadzi kobietę na wózku. Moje ambicje na ćwiczenie bicków znów sięgnęły zera. Przejęłam wózek od pielęgniarki i poprowadziłam go na zewnątrz budynku szpitalnego.

-Na co czekamy? -zapytała.

-Na Jimina babciu. -odpowiedziałam przyciszonym głosem. Kobieta wyraźnie była zadowolona z mojej decyzji.

-Ah, brakowało mi tego słońca. -staruszka zaciągnęła się zapachem świeżego powietrza. No cóż.. świeżego dopóki Jimin nie podjechał autem.

-Dzień dobry pani. -ukłonił się jak zawsze w swoim nieskazitelnym byciu.

-Witaj kochaniutki witaj.

-Miło panią widzieć już poza murami szpitalnymi.

-Oh, nawet nie wiesz jak się cieszę, że opuszczam to miejsce.

-Ekhem... -musiałam jakoś przerwać im tą pogawędkę. -Jimin pomóż mi. -udało nam się taktycznie usadowić staruszkę w aucie. Wszystko było w porządku dopóki nie utrzymywałam z nim kontaktu wzrokowego. Gdy już do tego doszło, miałam ochotę rzucić mu się na szyję i płakać żeby nie zostawiał mnie samej.

Odstawiłam wózek do rejestracji i wróciłam do auta. Dziwnie było siedzieć znów tuż obok niego.

-Jiminku, ale zostaniesz na herbatę, prawda? Dawno nie było okazji.

-Babciu...! -wiedziałam, że ta kobieta znowu zacznie swoje... AISH mogłam jej nic nie mówić.

-Z panią zawsze chętnie. Oczywiście jeżeli Milena nie ma nic przeciwko. -znowu to samo. Popatrzył na mnie.

-Pf. Jak chcecie. To wasza randka. -powiedziałam jakby mi wcale nie zależało na tym żeby Jimin został. Może zostać nawet na noc. Byleby nie szedł spać do tej dziewczyny dla której napisał aż piosenkę....

-Oj no nie bądź taka zazdrosna no. -Jimin położył dłoń na moim kolanie, a ja patrzyłam na tą sytuację jak wryta. -Przecież z tobą też wypiję małe co nie co. -puścił oczko w moją stronę i zabrał dłoń na kierownicę.

————————————————
😏😏😏😏😏😏😏
Do następnego ❤️😏😏

godz. dodania:  03:38 ➡️ nie sprawdziłam ilości błędów, za które strasznie przepraszam ale spieszyło mi się z dodaniem tego xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro