Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

-Może przejdźmy do gabinetu obok... przy okazji opatrzę ci to, co sobie zerwałaś. -wskazał na moje krwawiące ręce. Trochę zawstydzona swoim zachowaniem zgodziłam się na propozycję i wyszliśmy zostawiając babcię samą na sali.

-Milena?? -odwróciłam się nie wierząc czyj głos słyszę.

-Jimin.. -ledwo co się odwróciłam a od razu zostałam przygnieciona do jego piersi. Ściskał mnie mocno, a ja miałam czas by zaciągnąć się jego zapachem.

-Panienko, proszę ze mną. -oderwałam się od chłopaka.

-Co ci się stało? -wskazał na moje krwawe ślady.

-Potem sobie porozmawiacie. Proszę ze mną. -lekarz ponaglał. Widziałam że Jimin miał ochotę kłócić się z doktorem, ale pokiwałam głową że lekarz ma rację i potulna jak baranek weszłam do wskazanego pomieszczenia.
Zajęłam miejsce które pokazał mi doktor i grzecznie czekałam na to co usłyszę. Mężczyzna wyjął niezbędne rzeczy do opatrzenia ran i zajął krzesło przede mną. Z chwilą gdy zaczął przemywać rany i nakładać opatrunek, opowiadał co wie na temat mojej babci.

(Od razu mówię, nie znam się na chorobach więc ta jest po części wymyślona tylko do tej książki!!!)

-Twojej babci zapadło się płuco. -powiedział jakby to było coś normalnego.

-Ale już jest w porządku tak?

-Otóż właśnie.. zrobiliśmy badania twojej babci. Wynika z nich że choroba daje się we znaki.

-A-ale jaka choroba? Babcia mówiła że jest chora ale co jej w takim razie dolega? Do tej pory wszystko było w porządku.

-Czy twoja babcia miała problemy z poruszaniem się?

-Tak, pomagałam jej z przejściem jakiegoś dystansu ale sama tez dawała sobie rade.

-Twoja babcia nie oddychała bardzo długi czas. Przez to że zapadło się jej płuco nie udało nam się go w stu procentach udrożnić.

-Czyli babcia będzie potrzebowała dodatkowej inhalacji?

-To nie wszystko, jak już wiesz babcia jest chora...

-No tak.

-Ma starcze schodzenie kończyn dolnych i górnych. Teraz weszła w drugie stadium.

-Jakie drugie stadium? O czym doktor mówi?

-Twoja babcia wkrótce przestanie chodzić. -złapał mnie za dłonie, bo skończył je opatrywać.

-Ale jak to? Jest jeszcze jakieś stadium? -mężczyzna wstał i podał mi jakieś papiery. -Co to?-zapytałam.

-To o chorobie twojej babci. Poczytaj sobie na spokojnie w domu. Mam tego jeszcze kilka egzemplarzy. -spuściłam wzrok na teczkę próbując uzmysłowić sobie co przed chwilą powiedział ten lekarz. -Głowa do góry. Uratowałaś człowieka. -uśmiechnął się. Po wszystkim podziękowałam i wyszłam z gabinetu. -Tylko nie opuszczaj jeszcze szpitala. Przytrzymam cię tu jeszcze do rana i potem na spokojnie dostaniesz wypis.

-Dobrze panie doktorze, dziękuje. -gdy zamknęłam za sobą drzwi ostatni raz spojrzałam na teczkę z napisem „choroby z przedziału B". Uniosłam wzrok i zobaczyłam Jimina siedzącego na korytarzu. Miał głowę schowaną w dłoniach i siedział w milczeniu. Podeszłam do niego ale chyba nawet mnie nie słyszał.

-Chim.. -mój głos lekko zadrżał, a Jimin uniósł głowę i spojrzał na mnie. Miał zaszklone oczy. Poderwał się z krzesła i objął mnie.

-Boże Milena.. -jego głos również drżał. Schowałam twarz w bluzce Jimina i znów zaciągnęłam się jego zapachem. Powoli zaczynało do mnie docierać czego się dowiedziałam i co się właściwie stało. Sama trafiłam do szpitala, a to babcia była do niego zawożona. Odwzajemniłam uścisk Jimina i objęłam jego szyję cicho łkając. Adrenalina zaczęła wracać do normalnego stanu, a ciało było całe obolałe. Nie wiem czy płaczę z powodu babci czy z bólu który mnie właśnie nachodzi. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, jednak mój kręgosłup pulsował już tak doraźnie że musiałam usiąść lub się położyć. Jimin otarł moje łzy zapominając o swoich.

-Co ci się stało? Jak ty wyglądasz.. -próbował się opanować gryząc wargi, jednak jego emocje i tak wychodziły na wierzch.

-Nic mi nie jest Jimin. Babcia... -skierowałam wzrok na drzwi do sali w której leżała bliska mi osoba.

-Co się stało? -Jimin złapał moją dłoń i pomógł mi usiąść na krześle. Gdy opowiedziałam Jiminowi co się wydarzyło znów zaczęłam się trząść.

-Boże Milena.. -Jimin posadził mnie sobie na kolanach i przytulił do piersi całując w czoło jak i policzki. Trochę mnie to zdziwiło, jednak w tej sytuacji nic nie jest normalne. -A-ale co w takim razie tobie się stało?

-mi? -dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przecież nie dobiegłam do szpitala, a jakimś trafem się tu znalazłam. Zaczęłam rozmyślać co się właściwie stało i wtem ból zaatakował moją głowę. Złapałam się za czoło i lekko osunęłam się na ramię chłopaka. -Chciałabym ci powiedzieć.. t-tyle że nie pamiętam.

-Chodź, położysz się w swojej sali i zawołam kogoś kto będzie wiedział co robić. -pokiwałam głową na zgodę i Jimin wziął mnie na ręce. Niósł mnie przez cały korytarz do sali, z której wybiegłam. Patrząc teraz na dystans, który przebiegłam to faktycznie adrenalina długo utrzymywała mi się na wysokim poziomie..
Jimin ostrożnie posadził mnie na łóżku szpitalnym i zajął krzesło obok. Po chwili dołączyła do nas pielęgniarka z moją kartą pacjenta.

Po chwilowych badaniach wywnioskowała, że miałam lekki wstrząs skoro nie pamiętam co się stało. Okazało się, że wbiegłam na ulicę i wpadłam pod samochód. Całe szczęście wszystko było już w okolicach szpitala więc pomoc miałam praktycznie od razu. Pielęgniarka podała mi kroplówkę z niewielką ilością morfiny tak, by załagodzić ból w kościach po ciężkim zderzeniu.

Po wszystkim pielęgniarka zostawiła naszą dwójkę samą na sali dodając na odchodne...

-Gdybyś czegoś potrzebowała to zawołaj, jestem niedaleko.. a i proszę.. nie zrywaj znowu wszystkich igieł do których cię przykułam, okej? -uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi. Jimin od razu spojrzał na mnie, a ja uświadomiłam sobie bardzo istotną rzecz..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro