21.
-Może przejdźmy do gabinetu obok... przy okazji opatrzę ci to, co sobie zerwałaś. -wskazał na moje krwawiące ręce. Trochę zawstydzona swoim zachowaniem zgodziłam się na propozycję i wyszliśmy zostawiając babcię samą na sali.
-Milena?? -odwróciłam się nie wierząc czyj głos słyszę.
-Jimin.. -ledwo co się odwróciłam a od razu zostałam przygnieciona do jego piersi. Ściskał mnie mocno, a ja miałam czas by zaciągnąć się jego zapachem.
-Panienko, proszę ze mną. -oderwałam się od chłopaka.
-Co ci się stało? -wskazał na moje krwawe ślady.
-Potem sobie porozmawiacie. Proszę ze mną. -lekarz ponaglał. Widziałam że Jimin miał ochotę kłócić się z doktorem, ale pokiwałam głową że lekarz ma rację i potulna jak baranek weszłam do wskazanego pomieszczenia.
Zajęłam miejsce które pokazał mi doktor i grzecznie czekałam na to co usłyszę. Mężczyzna wyjął niezbędne rzeczy do opatrzenia ran i zajął krzesło przede mną. Z chwilą gdy zaczął przemywać rany i nakładać opatrunek, opowiadał co wie na temat mojej babci.
(Od razu mówię, nie znam się na chorobach więc ta jest po części wymyślona tylko do tej książki!!!)
-Twojej babci zapadło się płuco. -powiedział jakby to było coś normalnego.
-Ale już jest w porządku tak?
-Otóż właśnie.. zrobiliśmy badania twojej babci. Wynika z nich że choroba daje się we znaki.
-A-ale jaka choroba? Babcia mówiła że jest chora ale co jej w takim razie dolega? Do tej pory wszystko było w porządku.
-Czy twoja babcia miała problemy z poruszaniem się?
-Tak, pomagałam jej z przejściem jakiegoś dystansu ale sama tez dawała sobie rade.
-Twoja babcia nie oddychała bardzo długi czas. Przez to że zapadło się jej płuco nie udało nam się go w stu procentach udrożnić.
-Czyli babcia będzie potrzebowała dodatkowej inhalacji?
-To nie wszystko, jak już wiesz babcia jest chora...
-No tak.
-Ma starcze schodzenie kończyn dolnych i górnych. Teraz weszła w drugie stadium.
-Jakie drugie stadium? O czym doktor mówi?
-Twoja babcia wkrótce przestanie chodzić. -złapał mnie za dłonie, bo skończył je opatrywać.
-Ale jak to? Jest jeszcze jakieś stadium? -mężczyzna wstał i podał mi jakieś papiery. -Co to?-zapytałam.
-To o chorobie twojej babci. Poczytaj sobie na spokojnie w domu. Mam tego jeszcze kilka egzemplarzy. -spuściłam wzrok na teczkę próbując uzmysłowić sobie co przed chwilą powiedział ten lekarz. -Głowa do góry. Uratowałaś człowieka. -uśmiechnął się. Po wszystkim podziękowałam i wyszłam z gabinetu. -Tylko nie opuszczaj jeszcze szpitala. Przytrzymam cię tu jeszcze do rana i potem na spokojnie dostaniesz wypis.
-Dobrze panie doktorze, dziękuje. -gdy zamknęłam za sobą drzwi ostatni raz spojrzałam na teczkę z napisem „choroby z przedziału B". Uniosłam wzrok i zobaczyłam Jimina siedzącego na korytarzu. Miał głowę schowaną w dłoniach i siedział w milczeniu. Podeszłam do niego ale chyba nawet mnie nie słyszał.
-Chim.. -mój głos lekko zadrżał, a Jimin uniósł głowę i spojrzał na mnie. Miał zaszklone oczy. Poderwał się z krzesła i objął mnie.
-Boże Milena.. -jego głos również drżał. Schowałam twarz w bluzce Jimina i znów zaciągnęłam się jego zapachem. Powoli zaczynało do mnie docierać czego się dowiedziałam i co się właściwie stało. Sama trafiłam do szpitala, a to babcia była do niego zawożona. Odwzajemniłam uścisk Jimina i objęłam jego szyję cicho łkając. Adrenalina zaczęła wracać do normalnego stanu, a ciało było całe obolałe. Nie wiem czy płaczę z powodu babci czy z bólu który mnie właśnie nachodzi. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, jednak mój kręgosłup pulsował już tak doraźnie że musiałam usiąść lub się położyć. Jimin otarł moje łzy zapominając o swoich.
-Co ci się stało? Jak ty wyglądasz.. -próbował się opanować gryząc wargi, jednak jego emocje i tak wychodziły na wierzch.
-Nic mi nie jest Jimin. Babcia... -skierowałam wzrok na drzwi do sali w której leżała bliska mi osoba.
-Co się stało? -Jimin złapał moją dłoń i pomógł mi usiąść na krześle. Gdy opowiedziałam Jiminowi co się wydarzyło znów zaczęłam się trząść.
-Boże Milena.. -Jimin posadził mnie sobie na kolanach i przytulił do piersi całując w czoło jak i policzki. Trochę mnie to zdziwiło, jednak w tej sytuacji nic nie jest normalne. -A-ale co w takim razie tobie się stało?
-mi? -dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przecież nie dobiegłam do szpitala, a jakimś trafem się tu znalazłam. Zaczęłam rozmyślać co się właściwie stało i wtem ból zaatakował moją głowę. Złapałam się za czoło i lekko osunęłam się na ramię chłopaka. -Chciałabym ci powiedzieć.. t-tyle że nie pamiętam.
-Chodź, położysz się w swojej sali i zawołam kogoś kto będzie wiedział co robić. -pokiwałam głową na zgodę i Jimin wziął mnie na ręce. Niósł mnie przez cały korytarz do sali, z której wybiegłam. Patrząc teraz na dystans, który przebiegłam to faktycznie adrenalina długo utrzymywała mi się na wysokim poziomie..
Jimin ostrożnie posadził mnie na łóżku szpitalnym i zajął krzesło obok. Po chwili dołączyła do nas pielęgniarka z moją kartą pacjenta.
Po chwilowych badaniach wywnioskowała, że miałam lekki wstrząs skoro nie pamiętam co się stało. Okazało się, że wbiegłam na ulicę i wpadłam pod samochód. Całe szczęście wszystko było już w okolicach szpitala więc pomoc miałam praktycznie od razu. Pielęgniarka podała mi kroplówkę z niewielką ilością morfiny tak, by załagodzić ból w kościach po ciężkim zderzeniu.
Po wszystkim pielęgniarka zostawiła naszą dwójkę samą na sali dodając na odchodne...
-Gdybyś czegoś potrzebowała to zawołaj, jestem niedaleko.. a i proszę.. nie zrywaj znowu wszystkich igieł do których cię przykułam, okej? -uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi. Jimin od razu spojrzał na mnie, a ja uświadomiłam sobie bardzo istotną rzecz..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro