Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

-GAMONIU jak mogłeś nie zatankować auta?? -stanęłam dosłownie między jego nogami i miałam ochotę rozszarpać jego debilizm.

-No jakoś tak wyszło. -wzruszył ramionami.

-Mijaliśmy chyba 3 stacje! Spojrzałeś chociaż na wskaźnik?

-No myślałem że dojadę.

-Jak można być takim głąbem i... Uh... no nic. Idę do samochodu. -warknęłam i zabrałam swoje rzeczy.

-Co robisz? -zapytał, a ja stanęłam znów przy drodze w oczekiwaniu na jakąkolwiek podwózkę.

-Nie widać? Próbuję dojechać do domu.

Minął kolejny szmat czasu, a w pobliżu nie pojawił się ani jeden pojazd. Na domiar złego w moim telefonie nie było zasięgu.
Siedziałam na jeszcze ciepłym asfalcie i usłyszałam trzask gałęzi. Spojrzałam w stronę lasu i zobaczyłam, że Jimin gdzieś znika.

-Gdzie idziesz? -zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.

-Poszukać jakiejś pomocy.

-W lesie..

-Zawsze w lesie jest jakiś leśniczy albo chatka strażnicza. Może nam pomogą. -chwilę próbowałam wybić sobie z głowy pieszą wycieczkę po lesie z tym gamoniem jednak ostatecznie spakowałam swoje rzeczy do bagażnika i po zamknięciu samochodu, już we dwójkę udaliśmy się w głąb gęstego lasu.

-Na pewno wiesz gdzie idziesz? -kroczyłam po śladach chłopaka żeby nie wdepnąć w jakąś niespodziankę.

-Jasne. -wtem niewiadomo skąd oberwałam gałęzią od najbliższego krzaka. Przysięgam, że kiedyś zniszczę tego Jimina.

-Nie mówisz tego przekonująco..

-Nie zgubimy się. -uspokoił mnie. Wędrowaliśmy już jakiś czas, a ja zdążyłam wejść w trzy pajęczyny, wdepnąć w błoto, kałużę i coś, co przypominało zwłoki zwierzęce.

-Jimin ja chcę do domu.. -jęknęłam tracąc nerwy. Miałam ochotę usiąść i się rozpłakać, bo ten dzień zdecydowanie nie należał do najlepszych w moim życiu.

-Milena, już niedaleko.

-Boli mnie noga. -zatrzymaliśmy się. Jimin obrócił się w moją stronę i zlustrował mnie wzrokiem. Wtem obrócił się i kucnął. -Co robisz? -zapytałam.

-Boli cię noga to wskakuj. Poniosę cię. -ostatnim razem wyzywał mnie od puszków bo byłam cięższa niż on.

-Nie bo jeszcze cię połamię.

-Nie żartuj sobie. Chyba że wolisz iść sama. -ostatecznie wskoczyłam na plecy Jimina i owinęłam ręce wokół jego ramion. Chłopak złapał mnie za podudzia i z lekkością podrzucił mnie sobie trochę wyżej żeby łatwiej było mu chodzić.

Szliśmy w kompletnej ciszy. Jedyne co można było usłyszeć to śpiew ptaków i szelest drzew. Przyznam szczerze, że spodobało mi się TAKIE zwiedzanie kiedy nie muszę używać swoich nóg. Miałam czas także przyjrzeć się chłopakowi, którego zapamiętałam w czarnych włosach i okularkach. Teraz jego cera była gładka, a włosy jasne. Na jego twarzy były widocznie zarysowane kości policzkowe, a i ramiona wydawały się być lepiej zbudowane. Perfumy chłopaka idealnie zlały się z zapachem drzew, a moje nerwy jakoś ustały. Przyłożyłam głowę do ciała chłopaka i wypuściłam powietrze ustami.

-Pięknie tu.. -głośno pomyślałam, na co Jimin się ze mną zgodził. Gdy się tak rozglądałam pech chciał że tym razem wylądowałam w pajęczynie twarzą. Zaczęłam się miotać żeby zdjąć z siebie lepką nić a razem ze mną zachwiał się Jimin. Ostatecznie wylądowałam plecami na mchu, a na mnie leżała teraz ta uśmiechnięta kluska.

-Nic ci nie jest? -zapytał śmiejąc się.

-Jeśli po raz kolejny nie złamałeś mi nogi to nie, wszystko gra. -w końcu sama zaczęłam się śmiać. Jimin pomógł mi się podnieść z ziemi i otrzepać z brudu. -Jimin..

-Też to słyszę. Strumień. -udaliśmy się w stronę szumu wody. Stanęłam na najwyższym punkcie jakim był głaz o wysokości pół metra i modliłam się o zasięg. -Milena nie ruszaj się.. -zastygłam na komendę chłopaka i nagle poczułam tępy ból na moich plecach. Przez moc uderzenia straciłam równowagę i rypłam wprost do wody. Wyjęłam głowę z wody i morderczym wzrokiem wycelowałam w Jimina. Ten zaczął się śmiać.

-Nic ci nie jest?

-CO TO MIAŁO DO CHOLERY BYĆ PARK JIMIN?

-No co? Miałaś pająka. -dopiero teraz zauważyłam jak wielką kłodą dostałam po plecach.

-Nie mogłeś go ośle zrzucić jakoś normalnie? -przetarłam oczy i uświadomiłam sobie że nie mam telefonu. Zaczęłam panicznie go szukać pod wodą i znalazłam, tyle że był pęknięty i już nie działał. Sapnęłam i zdołowana w ciszy wyszłam z wody.

-Hej.. Milena. Dokąd idziesz?

-Nieważne. -ruszyłam przed siebie zastanawiając się jakie nieszczęście mnie jeszcze napotka. Wiedziałam, że Jimin idzie za mną ale nie miałam zamiaru naruszać mojej przestrzeni osobistej jego obecnością.

-Milena.. -jęczał z tyłu.

-Co?

-Przepraszam noo..

-Wypchaj się.

-Powinniśmy zawrócić. -zatrzymałam się i czekałam aż chłopak się zbliży.

-A Skąd ten wniosek?

-Bo robi się ciemno, a ty jesteś przemoczona i masz sine usta. W aucie jest ogrzewanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro