17.
Obudziłam się wyjątkowo wyspana. Zwykle po pierwszej nocce na nowym materacu bolały mnie wszystkie mięśnie. Uniosłam głowę i zorientowałam się że moja głowa wcale nie leżała na poduszce, a ja nie wtuliłam się w pościel. Leżałam wtulona w Jimina. Teraz miałam okazję mu się dokładnie przyjrzeć. Muszę przyznać, że od ostatniego spotkania sprzed kilku lat naprawdę wyprzystojniał i był nawet słodki z tej perspektywy.
-Kiedy śpisz jesteś całkiem znośny. -mruknęłam do siebie i znów oparłam głowę o ciało chłopaka żeby się wybudzić.
-Uznam to za komplement. -znów uniosłam głowę i spiorunowałam typa wzrokiem. -Co się tak patrzysz? Liczysz na buzi? -zaśmiał się i uścisnął mnie ramieniem.
-A było tak miło jak milczałeś.. -Jimin zaczął się wiercić więc opadłam na poduszkę po drugiej stronie łóżka i tuląc się do kołdry przymknęłam jeszcze szczypiące mnie oczy.
Nie musiałam długo czekać żeby zostać zaczepioną przez mojego sąsiada z łóżka.
-Nie dźgaj mnie dzbanie. -warknęłam w pościel. Na moje życzenie Jimin przestał mnie zaczepiać i wnioskując po ruchach na materacu musiał podnieść się do pozycji siedzącej. Miałam nawet nadzieję na jeszcze chwilową drzemkę więc nie starałam się rozmyślać nad tym co robi chłopak.
Wtem poczułam niesamowite uderzenie w moje pośladki, a po pokoju (jak i pewnie w korytarzu) rozległ się wielki huk i mój wrzask.
-AŁA! JIMIN PABOO!! -podskoczyłam z taką siłą że teraz leżałam przodem do tego inteligenta. Śmiał się jakby miał zaraz wypluć płuca.
-Przepraszam ale tak się wypięłaś... że nie mogłem się powstrzymać!! -powoli zaczynał płakać ze śmiechu, a ja próbowałam rozmasować obolałe miejsce. Jimin opadł na pościel próbując uspokoić śmiech, a ja wyczułam moment za zemstę. Uniosłam się i rzuciłam na chłopaka okładając go dłońmi. Zaczynał się wiercić więc złapałam jego nadgarstki i usiadłam na nim żeby uniemożliwić mu ucieczkę. Chłopak znów dostał głupawki kiedy próbowałam jakoś mu dokuczyć. Cokolwiek bym nie zrobiła to rozbawiało go to jeszcze bardziej. W ramach samoobrony wyrwał mi się i zaczął łaskotać po brzuchu.
-Zostaw mnie kasztanie! -zaczęłam się wiercić pod wpływem łaskotania, a Jimin mnie zrzucił z powrotem na łóżko.
-Dobra, dobra.. zawrzyjmy rozejm. -przestał się śmiać ale na twarzy dalej miał uśmiech od ucha do ucha.
-Przez ciebie nie będę mogła usiąść. -skrzywiłam się łapiąc się za tyłek.
-A bo to raz.. przyzwyczaj się.. -przekręcił oczami, a jeden kącik ust uniósł do góry. Uznałam że lepiej będzie nie drążyć tematu wiec tylko schowałam twarz w poduszkę.
-Boli. -powiedziałam trochę niewyraźnie.
-No pokaż to. -Jimin usiadł i przekręcił mnie żeby zobaczyć ostatnie miejsce spoczynku jego dłoni.
-I? -zapytałam. Gdy spojrzałam kątem oka, widziałam jak Jimin próbuje coś wymyślić i być przy tym poważny, co nigdy mu nie wychodzi.
-Muszę aż zrobić tego zdjęcie. -zaczął się chichrać jak nieśmiała nastolatka.
-Co? NIE! -próbowałam się przekręcić jednak Jimin był szybszy i usiadł mi na nogach.
-Nie wierć się. -po chwili położył się na moich plecach opierając brodę na moim ramieniu. Nie powiem to było całkiem miłe doświadczenie kiedy tak nasze ciała się stykały. Jednak to nadal był Jimin.
-Nie za wygodnie?? Złaź ze mnie parówo.
-Patrz. -pokazał mi zdjęcie mojego tyłka z pięknie odbitą dłonią. -Chyba sobie na tapetę ustawie. -jego głos był teraz piskliwy.
-Chyba śnisz! Kasuj to.
-Aish Milena~.
-Mógłbyś tak w ogóle ze mnie zejść??
***
Staliśmy w kuchni czekając aż kawa będzie gotowa. Próbowałam nie zabić Jimina dosłownie więc tylko mordowałam go spojrzeniem.
-Mogłabyś już dać na wstrzymanie.
-Mój pulsujący pośladek również..
-No przecież przeprosiłem. -znów zaczął śmieszkować, a do kuchni wszedł Suga.
-Wrzask dziewczyny to nie był ten dźwięk który chciałem dzisiaj usłyszeć. -mruknął z chrypką w głosie. -Nie wiem co wasza dwójka robiła, ale uwierzcie że kiedy łóżko Jimina chodzi to ściany wszystko dokładnie odbierają. -usiadł zaspany i skacowany przy stole, a nasza dwójka spaliła buraka.
-Yoongi chcesz kawy? -postanowiłam zmienić temat.
-Taka rekompensata może być. -kiwnął w moją stronę, a ja już wiedziałam co robić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro