Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°74

🌹Dawca!🌹

Następny dzień nie był gorszy od poprzedniego. Z myślami krążącymi wokół córeczki wstałam z łóżka i musnęłam ustami śpiącego Jimina. Ten to prześpi dziś cały dzień, ale nie będę się teraz tym przejmować. Niech wyśpi się, bo i tak nie może spać przez stres. Dobrze, że jest silny i nie załamuje się tak jak ja, gdy widzi Hae w coraz gorszym stanie. Boli mnie serce, gdy widzę jej zapadnięte oczy i coraz bardziej wklęsłe policzki.

Każda matka chciałaby dobrze dla swojego dziecka. W moim przypadku dzieci.

Gdy tylko opuściłam stopy na zimne panele poczułam niemały ruch pod sercem.

Bliźniaki chyba zrobiły sobie zapasy w moim brzuchu, co wcale nie było niczym dobrym. Coś czuję, że będę miała obitą wątrobę, albo chociaż nerki. Nie ważne co, ale to boli, a to nie jest zbyt miłe uczucie. Nie ważne.

Przywiozłam Hae do domu, by nie męczyła się już w szpitalu. Lekarka powiedziała, że może wypuścić ją na kilka dni, ale po tym mam z powrotem odwieść ją z powrotem. Mała była przeszczęśliwa, że mogła pobyć z nami w domu i nie czuć tego mdłego zapachu lekarstw czy oglądać ten znudzony biały odcień szpitalnych ścian. Dobrze chociaż, że oddział na którym przebywała miał swoją salę dla dzieci i Hae mogła tam przebywać. Co prawda nie wszystkie dzieci tam przychodziły, ale zawsze coś...przynajmniej mogła przebywać wśród innych dzieci czy rówieśników.

-Gdzie tata? - zapytała Hae zaraz po przekroczeniu progu drzwi do naszego mieszkanka. - Co z dzidziusiami?

-Tatuś śpi, a chłopcy rozrabiają tak jak zawsze - klęknęłam przy córce chcąc zdjąć z niej nie wygodną kurtkę. Uśmiechnęłam się do niej, gdy poczułam jej chude ramiona, którymi mnie objęła.

-Dziękuję Mamusiu, że przywiozłaś mnie do domu... - szepnęła mi do ucha, a ja objęłam ją i pogłaskałam po prawie łysej głowie.

-Y/N? Haeun? - zapytał Jimin stojąc za mną w progu.

-Tata! - krzyknęła dziewczynka i rzuciła się biegiem do swojego tatusia. - tęskniłam za tobą!

Jimin klęknął i rozłożył ramiona, by zachęcić dziewczynkę, by wskoczyła mu w objęcia. I tak się stało. Jimin podniósł Hae i obcałował całą jej zmęczoną twarz. Nie mogłem przestać patrzeć na ten widok. Jimin to naprawdę kochany ojciec.

-Moja kochana królewna - Hae oparła się o jego ramię. - A jak moja ukochana?

-Jest w porządku - uśmiechnęłam się ciepło, a chłopak ułożył swoją dłoń na moim policzku. Wtuliłam się w niego i wzdychnęłam.

-Gdybym mógł cofnąć czas... - zaczął płaczliwym głosem Jimin i zabrał rękę. Wtulił w siebie dziewczynkę po czym usiadł na krzesełku zaraz obok drzwi.

-Co masz na myśli? - zapytałam zdezorientowana.

-Bo to moja wina - oskarżył się Jimin. - Gdybym wcześniej zauważył objawy Hae nie doszłoby do tego.

-Kochanie, ale to było nieuniknione...to nie była nasza wina... - starałam się pocieszyć chłopaka, ale przerwał mi odgłos telefonu.

-Odbierz... - dałam telefon mężczyźnie. Spojrzał na mnie i otarł łzy. Jeszcze raz spojrzał na mnie i nacisnął zieloną słuchawkę.

Nie słyszałam o co chodzi i z kim on rozmawia, ale sądząc, że na jego twarzy pojawia się uśmiech śmiem sądzić, że informacja jest naprawdę dobra.

-Dziękuje jeszcze raz i do widzenia! - zakończył rozmowę i odłożył telefon.

-Z kim tak długo rozmawiałeś?o co chodzi? - starałam się wypytać go o każdy szczegół, ale Jimin jedyne co robił to głaskał włosy Hae i szeptał, że wszystko będzie dobrze.

Nagle doznałam olśnienia...

-Znaleźli dawcę! - krzyknął Jimin i odłożył Hae na podłogę. - Mają ją! Dawcę z Polski...nie mogę uwierzyć, że Hae wyzdrowieje!

Z szoku usiadłam na podłodze i wybuchłam płaczem. Hae przytuliła się do mnie i wyszeptała.

-Czyli będę mogła zostać z wami na zawsze? - zapytała skromnie i zaczęła bawić się moimi włosami.

Przytuliłam ją natychmiast.

-Na zawsze skarbie...- Jimin spojrzał na nas rozczulony. - Na zawsze i jeden dzień dłużej.

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro