Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°43

Jestem mile zaskoczona tym, że tak szybko udało wam się wbić tyle komentarzy i gwiazdek 😊 a co powiecie na...

15 gwiazdek i 10 komentarzy? Wtedy wstawię ostatni rozdział z maratonu.


🌹Haeun🌹

Nie czułam niczego. Dookoła panowała ciemność, ale mimo wszystko kierowałam się do przodu.

-T.I nie zostawiaj mnie! - w tle cały czas było słychać męski, ale płaczliwy głos, który skądś kojarzyłam. Oglądałam się na wszystkie strony, ale to i tak nie pomagało. Czułam dziwną lekkość, jakbym unosiła się nad podłogą. Szybko położyłam dłoń na swojej łopatce.

-Nie mam skrzydeł...szkoda... - szepnęłam do siebie, gdy nagle zrobiło się jasno. Jakby ktoś włączył przyciskiem światło i zniknął ot tak sobie. Nie byłam już zmęczona i obolała co bardzo mnie zdziwiło. Nagle stanęłam osłupiała.

-T.I...- po chwili poczułam te dłonie, które zawsze dawały mi ukojenie. Od razu poczułam męskie perfumy, które natychmiast rozpoznałam. - Czemu nie wracasz? - poczułam całym ciałem ton Jimina.

-Jimin...ale gdzie mam wrócić? - rozejrzałam się dookoła. - Nie mogę stąd uciec...nie mogę znaleźć wyjścia....

Odwróciłam się twarzą do niego. Był on bardzo smutny.

-Jak to? A ja? A Haeun? Co z nami? Nie chcesz już nas? - zasypał mnie pytaniami, patrząc w moje oczy.

-Kto to Haeun? - zignorowałam jego w wcześniejsze pytania i spojrzałam zdziwiona na ukochanego. Zapytałam się go nie wiedząc praktycznie niczego. Najwidoczniej trafiając tu straciłam pamięć. Moje dzieciństwo, rodzina, przyjaciele czy nawet najmniejsze wspomnienia zostały wymazane.

-Niczego nie pamiętasz?- spojrzał przed siebie nawet na mnie nie patrząc. - Wystarczy, że wrócisz...tylko o to cię proszę... - już czułam, że chłopak za chwilę się popłacze.

-Tylko opowiedz mi kilka rzeczy - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Kim jestem? Kim jest Haeun?

Odsunęłam się od niego. Dystans jaki nas dzielił pozwolił mi ocenić wygląd chłopaka. Był wysokim, przystojnym szatynem o czarnych oczach. Całkowicie mój gust. Jego ostra szczęka wydawała się wyjątkowo męska, ale pulchne policzki wskazywały na to, że w dzieciństwie musiał opychać się ciastkami ryżowymi, ale pewnie nie tych ze sklepu.

-Nazywasz się T.I T.N. Jesteś Polką, ale od pewnego czasu mieszkasz w Seulu. Znamy się już jakieś 5 lat. Niedawno zaręczyliśmy się i...

-I? - zapytałam zaciekawiona.

-I...spodziewaliśmy się dziecka - jego wzrok powędrował na mój płaski brzuch.

-Dziecka? Twojego dziecka?

-Jestem ojcem tego dziecka...naszej córki...naszej Haeun - Jimin objął mnie delikatnie. - Wróć do nas...nie mogę cię stracić...zobacz...- nagle zobaczyłam przed sobą łóżko przy, którym klęczał prawdziwy Jimin ubrany w fartuch na którym była krew. Był naprawdę zrozpaczony...wyglądał jakby stracił wszystko.

-To ja tam leżę? - patrzyłam przed siebie szybko mrugając oczyma. Czułam jak łzy próbują uwolnić się spod moich powiek.

-Tak...dlatego wróć i walcz... - ostatni raz spojrzałam w twarz sztucznego Jimina. Pochyliłam się i złożyłam lekki pocałunek na jego ustach. Nawet nie zdążył go odwzajemnić, a ja już kierowałam się do obrazu. Potem poczułam ból, co oznaczało, że wróciłam.

-Do zobaczenia...- szepnęłam, gdy poczułam mrowienie w podbrzuszu jak i w całym ciele.

***

-Wróciła! - krzyknął lekarz, gdy powoli otworzyłam oczy. Lecz światło lampy było tak jasne, że musiałam od razu je zamknąć.

-T.I! - poczułam usta na swoich, gdy zaczęłam znowu dyszeć.

-Proszę nie przeszkadzać pacjentce! - krzyknął lekarz na mojego narzeczonego.

-Przepraszam...- szepnął, gdy ściskał moją dłoń - Ale jestem taki szczęśliwy!

-Rozumiem to, ale proszę nie rozkojarzyć swojej ukochanej, bo będzie to trwać jeszcze dłużej! - krzyknął położny.

Po sekundzie koło mnie pojawił się lekarz...widziałam ten wzrok. Bałam się coraz bardziej.

-Panie doktorze... - wysapałam cicho stękając z bólu. On tylko pochylił się nad moim brzuchem.

-Kiedy pani powiem proszę przeć! - położył dłonie na moim brzuchu.

-Już! - krzyknęłam chcąc by wszystko było już po wszystkim...jednak nie minęło 15 minut, a stał się cud!

Poczułam ulgę i pustkę. Po chwili w całej sali było słychać płacz dziecka.

-Już po wszystkim...- poczułam usta na swoim spoconym czole.

-Jesteśmy rodzicami! - zaśmiałam się. - Haeun już tu jest... - zamknęłam oczy z uśmiechem na ustach. Wzdychnęłam zadowolona, ale po chwili poczułam jak położna kładzie mi dziecko na rękach. Jimin spojrzał się w moje ramiona w których leżała mała dziewczynka.

-Jest piękna - podniosłam wzrok na twarz narzeczonego. Płakał.

-Jest i to bardzo - szepnęłam zadowolona z powrotem patrząc na twarz noworodka. - Haeun...jestem twoją mamusią...

-A ja tatusiem - uśmiechnął się przez łzy chłopak i usiadł po mojej drugiej stronie na łóżku.

-Mogę wam zrobić zdjęcie? - zapytał, a ja pokręciłam głową na boki nie zgadzając się... - Czemu?

-Nie wyglądam zbyt dobrze - zaśmiałam się głaszcząc policzek naszej córki palcem.

-I tak zawsze jesteś piękna - wyciągnął telefon z kieszeni i zrobił nam piękne zdjęcie. - Teraz zrobię zdjęcie Haeun..wujkowie pewnie umierają z ciekawości jak wygląda nasza księżniczka.

-Pewnie zakochają się w niej bez opamiętania - położyłam się wygodniej by nakarmić dziewczynkę...widziałam jej minkę. Jimin miał identyczną, gdy chciał jeść. Zaśmiałam się, gdy spojrzałam na patrzącego się w Haeun Jimina.

-Ona jest twoją kopią - uśmiechnęłam się do dziecka.

-Mi bardziej przypomina ciebie... - objął mnie ramieniem.

-Kocham was...-pocałował moje czoło. - Dziękuję Ci...dzięki tobie jestem najszczęśliwszy na świecie.

-My ciebie też kochamy... - mruknęłam zadowolona. - Nie mogę doczekać się naszej wspólnej przyszłości.

-Ja też...dzięki temu, że was mam na pewno wszystko będzie dobrze... - wzdychnął chłopak, kiedy po chwili przyszła położna by zważyć i zmierzyć małą Haeun. Potem wzięła dziewczynkę by ją ubrać.

-Zaraz zabiorą mnie do sali - powiedziałam nie przestając patrzeć na pracującą położną.

-Poczekam na korytarzu...pokaże im zdjęcie małej i pojadę na chwilę do domu - pochylił się nade mną i pogłaskał mój policzek - do zobaczenia później - złożył pocałunek na moich ustach. - Będę za tobą tęsknił.

-Ja za tobą też... - ziewnęłam, gdy po chwili moje oczy zaczynały się zamykać.

-Prześpij się skarbie...gdy później zostaniecie przewiezione na salę będę was pilnował.

-Dziękuje kochanie... - szepnęłam, gdy po chwili moje oczy całkowicie się zamknęły. Jedyne co mi się śniło to cudowne życie naszej rodziny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro