Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

°13

Tylko poprawiony.


🌹W zdrowiu i chorobie...🌹

Sprawdziany...egzaminy...testy. Teraz tylko to siedziało mi w głowie. Mimo, że uczyłam się bardzo dobrze to chciałam mieć najlepsze oceny, więc siedziałam przy swoim biurku i uczyłam się ze wszystkich sił. Książki i podręczniki były dosłownie wszędzie. Skoro Namjoon nauczył się tego wszystkiego to ja też mogę...prawda? Być w tym 1% to było moje marzenie. Chociaż nie miałam lekko...najbardziej znienawidzona przeze mnie nauczycielka obrała sobie moją osobę za cel do dręczenia. Co chwilę odpytywania albo jakieś dodatkowe prace domowe. Nikt nie dostawał w kość na jej lekcjach tak jak ja. Przecież są też inni nie? To czemu ona się tak na mnie uwzięła...bo jestem innej narodowości? Całe szczęście, że w tym dopingował mnie mój ukochany chłopak. No może czasami był zły, ponieważ więcej czasu poświęcałam nauce niż jemu, ale rozumiał to. Był bardzo wyrozumiały i nie przeszkadzał mi. A ostatnia klasa to nie przelewki...

Była niedziela i jak zwykle spędzałam czas przy nauce. Te wszystkie wzory chemiczne i matematyczne jakoś ciężko wchodziły mi do głowy. Nie poddam się, mimo, że zmęczenie w końcu dało o sobie znać. Osiągnę mój cel chodźby nie wiem co! Sięgnęłam po raz kolejny po podręcznik od chemii. Otworzyłam go i zaczęłam czytać...po 5 minutach zaczęły mi się pojawiać mroczki przed oczami. Przydałaby się przerwa...

Wzięłam telefon do ręki by sprawdzić godzinę. 19.47...i 10 nieodebranych połączeń od Skarbka...mam przerąbane. Jimin bardzo się martwi, kiedy nie odbieram od niego telefonu...ostatnio mi mówił, że jak nie będę odbierać od niego 5 razy to przyjedzie by sprawdzić czy nic mi nie jest i czy jestem bezpieczna...a w tym momencie byłam pewna, że z pewnością już tu jedzie. Ostatnie połączenie było 15 minut temu....
Spojrzałam na swój pokój...istny chlew! Ubrania na podłodze...książki, brudne talerze po jedzeniu jakby to powiedziała moja mama? Tylko nasrać na środku i przyklepać (moja mama tak mówi)...moja rodzicielka zawsze miała poczucie humoru...zaczęłam się śmiać i poczułam jakiś brzydki zapach...no tak to ja...kiedy ostatnio brałam prysznic? Nie pamiętam...taki ze mnie czyścioszek.

Pobiegłam szybko wziąć prysznic. Wróciłam szybko do pokoju i pozbierałam na szybko wszystkie śmieci. Wszystkie ubrania wepchałam do szafy, a cały pokój wypsikałam odświeżaczem powietrza...miałam dobre przeczucie...z dołu było słychać dźwięk otwieranych drzwi i głos mojego ukochanego...

-Kruszynko! jesteś w domu??- powiedział chłopak, a ja wyskoczyłam z pokoju i pobiegłam się przywitać z moim chłopakiem.

-Hej- powiedziałam i pocałowałam chłopaka w usta.

-Dlaczego nie odbierałaś?- zapytał Jimin i przytulił mnie do siebie.

-Martwiłem się...- powiedział i pocałował mnie w usta...

-Uczyłam się...przepraszam.. - powiedziałam i odsunęłam się od chłopaka.

Zaczęłam iść w kierunku mojego pokoju...czułam jak Jimin idzie za mną...

Weszłam z powrotem do pokoju i usiadłam przy biurku...wzięłam do ręki książkę od chemii i zaczęłam czytać temat, którego nie rozumiałam najbardziej.
-Kruszynko...kiedy spałaś?- zapytał Jimin. Spojrzałam na siedzącego po turecku chłopaka, który z troską i zmartwieniem patrzył mi w twarz.

-Tak szczerze to nie pamiętam...- powiedziałam i spojrzałam na zegarek stojący na moim stoliku nocnym.

-A kiedy coś jadłaś?- dalej dopytywał...

-Dziś rano..,a dlaczego pytasz?- zapytałam i wróciłam z powrotem do przerwanej wcześniej czynności czyli do czytania książki...

Nagle poczułam jak chłopak bierze mnie na ręce jak pannę młodą...zaczął iść w stronę salonu...

-Jimin co ty robisz?! muszę się uczyć!1 zaczęłam krzyczeć na chłopaka...

Po chwili siedziałam na czymś miękkim...otworzyłam oczy...pod moim tyłkiem była kanapa, a przede mną kucał Jimin...

-Dobrze wiesz, że wspieram cię w nauce...ale martwię się o ciebie...- powiedział i położył swoją dłoń na moim policzku.

-Mało jesz i mało sypiasz...twoja skóra zrobiła się szara...masz czerwone sińce pod oczami i jesteś osłabiona...- powiedział chłopak i zobaczyłam w jego oczach zmartwienie..

-Nie musisz się aż tak martwić...przecież dobrze sobię radzę...- powiedziałam pewnym siebie głosem i ziewnęłam...

-Rozumiem, że chcesz dostać się na wymarzone studia, ale nigdy nie kosztem zdrowia...- odpowiedział chłopak i wstał z kolan,

-Jesteś zmęczona i osłabiona...twój oppa się tobą zajmie...zobaczysz jutro rano będziesz mogła wrócić do nauki, ale teraz odpoczniesz...- powiedział stanowczo.

Chłopak ściągnął z oparcia kanapy koc i mocno mnie nim opatulił...

-Twój ukochany zaraz wróci...- powiedział Jimin i puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się...

Chłopak poszedł do kuchni, a ja wzięłam pilot od telewizora i zaczęłam szukać czegoś do oglądania. Same nudy i powtórki. Niby narzekałam na ten polsat bo same reklamy, ale w koreańskiej telewizji to samo. Jakieś teleturnieje, programy edukacyjne, wiadomości...żadnych dram? Przed przylotem myślałam, że na każdym kanale leci jakaś kdrama...a tu kicha...szukałam już od jakiś 10 minut i nic nie znalazłam. Nagle znajoma blond czupryna przeleciała mi na ekranie. Cofnęłam i zobaczyłam BTS, a dokładnie mojego chłopaka...

Program muzyczny nazywał się Music Bank, a zespół występował z piosenką Fire. Wtuliłam się mocniej w kocyk i wpatrywałam się w chłopaka, który tańczył układ. Tak się zapatrzyłam, że nie zauważyłam jak mój chłopak usiadł obok.

-No ja wiem, że jestem przystojny. ale prawdziwego mnie masz obok siebie...- zaśmiał się uroczo Jimin.

Odwróciłam się i niemrawo się uśmiechnęłam.

-Trzymaj herbatkę...- podał mi napój w moim ulubionym kubku w motylki.

-Pójdę jeszcze po kimchi do kuchni..- pocałował moje czoło i poszedł z powrotem do wyżej wymienionego pomieszczenia.

Kimchi...za tą potrawę mogę zabić. Mogłabym jeść ją cały czas i nie znudziłaby mi się...

Po chwili przyszedł Jimin i wziął mnie między nogi. Przytulił mnie do siebie od tyłu i objął w talii. Przyciągnął mnie bardzo blisko do siebie i oparł swoją głowę o moje ramię.

-Kochanie?- zapytał Chim.

-Hmm?- mruknęłam z buzią pełną kimchi.

-Dobrze się czujesz? zrobiłaś się bardziej blada...- posadził mnie na swoich kolanach bokiem. Położył swoje usta na moim czole.

-Masz gorączkę!- krzyknął Jimin...

-I dowiedziałeś się tego przez usta?- zapytałam.

-To dobry sposób mojej mamy, a twojej przyszłej teściowej- powiedział.

Zaśmiałam się i przewróciłam oczami. Rzeczywiście nagle poczułam się strasznie i miałam ochotę położyć się do łóżka.

Chłopak wstał z kanapy i wziął mnie na ręce jak księżniczkę.

-Ale ja się dobrze czuję...- powiedziałam i nagle zaczęłam kaszleć. Jakim cudem zachorowałam? przecież przez kilka dni nie ruszałam się z pokoju...zaraz po zajęciach wracałam do domu się uczyć, a szkołę mam przecież niedaleko, bo jakieś 4 minuty drogi piechotą.

-Właśnie słyszę...będziesz leżeć w łóżku dopóki nie wyzdrowiejesz. Ja tego dopilnuję...- powiedział Jimin poważnym głosem.

Byłam w ramionach mojego chłopaka. Niósł mnie w ogóle się nie męcząc...a przecież niby jestem taka ciężka...po chwili poczułam jak Jimin kładzie mnie na łóżku.

-Pójdę po termometr...nie ruszaj się stąd...- powiedział chłopak i wyszedł na chwilę.

Uśmiechnęłam się pod nosem...byłam bardzo szczęśliwa, że go miałam. Nikt nigdy nie troszczy się o mnie jak on. Od najmłodszych lat zajmowała się mną niania...moi rodzice ciągle gdzieś wyjeżdżają i nie było ich w domu. Nigdy nie poczułam tego, że ktoś się o mnie troszczy, albo tak najzwyczajniej na świecie martwi...no niby mam dziadków, ale mieszkali oni bardzo daleko i nie mogli przyjeżdżać zbyt często. Ja za to byłam za młoda by jechać taki kawał sama do nich, więc widzieliśmy się tylko w wakacje i to nie każde. Spojrzałam w okno...zaczął padać śnieg. Może dla innych ten widok jest normalnością, ale ja uwielbiam patrzeć na spadające płatki zamarzniętej wody. Uspokajało mnie to... wstałam z wygodnego i ciepłego łóżeczka i podeszłam do okna.

Wzięłam z łóżka koc przesiąknięty zapachem Jimina i opatuliłam się nim. Nagle usłyszałam jak Chim wchodzi do pomieszczenia...miał ze sobą termometr, jakieś leki, 2 kubki z gorącą czekoladą, ogromny koc i jakieś przekąski. Pod pachą trzymał laptopa.

-T.I dlaczego wstałaś? Miałaś leżeć w łóżku...- powiedział Jimin i stanął obok mnie. Odłożył wszystko na stolik. Spojrzał mi w oczy, a ja dalej patrzałam w okno...

-Po prostu lubię patrzeć na padający śnieg...- powiedziałam wodząc wzrokiem za śniegu za oknem...

-Kojarzy mi się z dzieciństwem...czystym i niewinnym...bez żadnych trosk i zmartwień...-powiedziałam i spojrzałam na swojego chłopaka...

-Mi dokładnie tak samo...czasami chciałbym być takim na przykład motylem mimo, że jego żywot jest krótki, chciałbym latać i niczym się nie martwić, ale cieszę się, że jestem jaki jestem bo mam ciebie przy sobie i nic więcej mi nie potrzeba...- powiedział Jimin i przytulił mnie do siebie...

-Kochany jesteś...cieszę się, że przy mnie jesteś...- powiedziałam i wtuliłam się w niego mocno.

Poczułam palce na swoim podbródku, a potem usta mojego chłopaka na swoich. Odsunęłam się od niego szybko...

-Chcesz się zarazić?!- powiedziałam i odsunęłam się od niego. Chwyciłam moją maskę z oparcia łóżka i założyłam ją na twarz.

-Jeśli to by oznaczało, że mógłbym leżeć z tobą w jednym łóżku to tak chciałbym się zarazić- powiedział zadowolony Jimin i podszedł do mnie. Chłopak zdjął moją maseczkę z twarzy i pocałował mnie namiętnie w usta. Odwzajemniłam gest i rozpłynęłam się.

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro