Rozdział 7: Nie bez niego
Cały posterunek nie nacieszył się zbyt długo spokojem gdy Reed miał ciche dni. Można powiedzieć było że wszystko wróciło między Gavin'em a Evelyn do normy. Było tak jak wcześniej, a raczej prawie.
Przepychanki czy dogryzanie sobie na wzajem miało inny ton, choć dla osób z boku nie było w relacji Anderson i Reed'a wielkiej różnicy. Traktowali się tak jak zwykle.
Connor przyglądał się burzliwej wymianie zdań między Evelyn, a Gavin'em. Później śmiech zielonookiej rozniósł się po pomieszczeniu gdy jej partner uderzył nogą w biurko.
- Jak zwykle drą ze sobą koty.- stwierdził Hank wpatrzony w ekran tabletu.
- Jak to? Czy krzywdzenie bezbronnych stworzeń jest czymś normalnym?
Hank spojrzał na Connora marszcząc brwi.
- Boże, Connor. Nie bierz wszystkiego dosłownie.
***
Anderson i Reed zostali wezwani na miejsce zbrodni. Był to dom na przedmieściach. Gdy weszli do budynku, wewnątrz byli już policjanci. Gdzieniegdzie była taśma albo numerki z oznaczeniami dowodów.
Evelyn podeszła do ofiary, która leżała twarzą do podłogi obok kominka w salonie. Jego głowa była roztrzaskana. Krew była dookoła. Na drewnianej podłodze, dywanie, ścianie oraz stojącym blisko kawowym stoliku. Ofiarą był mężczyzna przed czterdziestką. Perez White, pracownik biurowy w firmie samochodowej. Po bogato wyglądającym domu widać było że mężczyzna dobrze zarabiał.
Niedaleko ciała, przy kanapie leżał pogrzebacz. Do Evelyn podszedł kryminolog i zaczął przedstawiać informacje, które zdążyli zebrać. Zgon ofiary był około dwudziestej drugiej uprzedniego dnia. Mężczyzna doznał ciosu nożem w brzuch, a później kilkakrotnie uderzono go w głowę pogrzebaczem kominkowym, co było powodem śmierci. Na miejscu zbrodni nie znaleziono śladów osób pośrednich, były jedynie ślady ofiary oraz jego siostry, która znalazła go niecałą godzinę temu i w napadzie histerii pozostawiła odciski na ciele brata.
Evelyn rozejrzała się dokładniej po wnętrzu. Nie było śladów włamania. Ślady walki zaczęły się w kuchni. Perez robił sobie jedzenie, na blacie wciąż leżał talerz i nieprzyrządzony posiłek. Mężczyzna musiał nie słyszeć że ktoś wchodzi do domu. Telewizor był cały czas włączony do przyjazdu policji. Napastnik zaatakował go od tyłu biorąc jeden z noży, który znajdował się w stojaku na kuchennym blacie. Perez musiał się odwrócić ponieważ miał ranę kutą z przodu. Możliwe że rozmawiali i napastnik pod wpływem emocji chwycił nóż. Ale White bronił się. Chwycił szklaną butelkę z piwem, która musiała stać na blacie przy posiłku. Musiał uderzyć napastnika, a ten upuścił nóż, który teraz leżał przy wysepce kuchennej. Pęknięte szkło leżało w okolicy miejsca gdzie Perez został dźgnięty. To musiało powstrzymać na chwilę napastnika, choć innych śladów na szkle oprócz odcisków Pereza nie ma. Co było dziwne. White ruszył do salonu. Plamy krwi na podłodze ciągnęły się od kuchni. W panice złapał telefon, który leżał prawdopodobnie na stoliku kawowym w salonie. Wtedy napastnik wziął pogrzebacz z stojaka przy kominku i uderzył go w głowę. White się przewrócił i upuścił telefon, który leży teraz przy stoliku. Z tego co mówił kryminolog, napastnik uderzył Pereza co najmniej osiem razy. Rozkwasił jego głowę na miazgę. Morderstwo było szczególnie brutalne.
Reed przesłuchał siostrę Pereza. Ciężko było z nią porozmawiać, było zrozpaczona i załamana. Nie widziała niczego podejrzanego gdy przyjechała do brata. Drzwi były zamknięte, ale nie na klucz co sugerowało że sprawca się nie włamał. Możliwe że posiadał dodatkowe klucze do domu. Kobieta niemal od razu zaczęła obwiniać o śmierć brata, jego dziewczynę, Charlotte Johnson. Mówiła że prosiła brata by z nią zerwał bo uważała ją za nie normalną ze względu na androida, który Charlotte Johnson posiadała. Osobiście nie przepadała za androidami, podobnie jak jej brat, dlatego żadnych nie mieli. Twierdziła że partnerka Pereza ma bzika na punkcie swojego androida. Perez był w niej zakochany więc nie dostrzegał niczego złego w relacji jego ukochanej z maszyną.
Gavin popytał jeszcze sąsiadów czy widzieli coś podejrzanego. Jedna z sąsiadek była około dwudziestej drugiej na spacerze z psem. Widziała jak pod dom Pereza podjeżdża taksówka, ale nie zwróciła uwagi kto z niej wysiada. Tylko kątem oka gdy wchodziła do swojego domu widziała czyjąś sylwetkę wchodzącą do domu Pereza. Pozostali sąsiedzi twierdzili że nigdy nie słyszeli by coś złego działo się u Pereza, mężczyzna był raczej spokojną i ułożoną osobą. Byli w szoku że ktoś mógł chcieć jego śmierci.
- I co myślisz?- Gavin stał przy Evelyn gdy ta wciąż sprawdzała poszlaki w kuchni. Dokładnie przyjrzała się rozbitej butelce. Jeśli Perez trafił w napastnika, powinna być choć odrobina krwi na szkle. Nie było śladu by trafił w blat czy półkę, były by wtedy tam wyschnięte ślady piwa.
- Że to może być sprawa z defektem.- zasugerowała. Szczególnie brak jakichkolwiek śladów o tym mówił oraz zeznania siostry ofiary.
- Przestań. W końcu mamy jakąś ciekawą sprawę, a ty zwalasz to na defekta. To że morderca nie pozostawił swojego DNA na miejscu zbrodni niczego nie świadczy.
- Może. Ale morderca nie był przygotowany. To było zabójstwo w afekcie. Możliwe że przyjechał porozmawiać, ale pod wpływem emocji chwycił nóż i zaatakował Pereza. Użył przedmiotów w zasięgu wzroku, które później zostawił na miejscu zbrodni. Nie planował tego dlatego powinien zostawić jakieś ślady.
- Albo kochanka Pereza to zrobiła. Mieli spędzić miło wieczór, ale on kazał jej wybrać między sobą, a androidem. Wkurzyła się i go dźgnęła. Nie musiała mieć zbyt dużo siły do tego. Tak jak do rozwalenia czaszki pogrzebaczem, który jest ostro zakończony.
- I tak powiadomię Hank'a.- stwierdziła Evelyn i wyciągnęła telefon.
- Na prawdę wszędzie musi być ten pieprzony toster?
Evelyn puściła słowa Reed'a mimo uszu i zadzwoniła do wuja. Długo nie czekali. Connor i Hank pojawili się pół godziny później.
Android zbadał miejsce zbrodni i odnalazł ślady tyrium. Substancji która napędza androidy. Po wyparowaniu jest nie możliwa do zobaczenia gołym okiem, ale Connor potrafił ją wykryć.
Ślad tyrium znajdował się w kuchni, na kawałkach rozbitej butelki po piwnie. Drobne plamki ciągnęły się do salonu. Na rękojeści pogrzebacza do kominka również były ślady tyrium. Connor polizał przedmiot by zbadać do jakiego modelu androida ona należy.
- Co za obrzydliwość.- stwierdził z wstrętem Gavin gdy przyglądali się jak Connor bada pozostawione na dowodzie zbrodni tyrium.
- On tak zawsze?- Evelyn zwróciła się do wujka, który skinął głową. Już nie pierwszy raz to widział, ale nadal był to nieprzyjemnym widok.
- Model GJ600, przeznaczony do prywatnych celów bezpieczeństwa. - powiedział Connor gdy skończył analizę.
Zdobyli adres Charlotte Johnson i udali się tam.
Evelyn Gavin, Hank i Connor stali na chodniku przed domem Charlotte.
- Wszyscy tam nie wejdziemy. Jeśli android zabił Pereza, może próbować uciec.- powiedziała zielonooka.
- Ja i Connor pójdziemy przepytać tą kobietę.- oznajmił Hank.- Wy zostańcie na czatach.
- Dobra, sprawdzę tyły domu.- zaproponowała Evelyn na co Gavin od razu się nie zgodził.
- Ja pójdę na tyły, ty zostaniesz tutaj.- powiedział głosem nieakceptującym sprzeciwu.
- Twoja troska jest urocza, ale niepotrzebna.- powiedziała drocząco uśmiechając się do Reed'a. Hank zmrużył oczy wyczuwając dziwną aurę między swoją bratanicą a Gavin'em.
- Nie zgodziłbym się z tym.- odezwał się Connor.- Model GJ600 jest wysoko wykwalikowanym ochroniarzem. Umiejętnie posługuje się bronią oraz zna różne techniki walki. Jest również silny fizycznie od przeciętnego androida. Wdanie się z nim w walkę mogłoby skończyć się... nie najlepiej.
- W końcu puszka powiedział coś sensownego. - Gavin skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i uśmiechnął się do Evelyn zadowolony.- Skopię dupę temu plastikowemu gnojkowi jak go zobaczę.
- Raczej to on tobie detektywnie Reed.- poprawił go Connor z niewinnym uśmieszkiem na ustach.
Reed ruszył na androida, ale Hank stanął między nimi. Starszy Anderson spojrzał znacząco na Gavin'a, a ten niechętnie odpuścił. Choć tak na prawdę zrobił to z myślą o Evelyn. Głupio by było gdyby zaatakował jej wuja albo naruszył androida, którego nie wiedział czemu lubiła.
Rozdzielili się. Gavin poszedł na tyły domu, Connor i Hank weszli do mieszkania Charlott gdy ta wpuściła ich do środka. Evelyn została w samochodzie Gavin'a zaparkowanym przy chodniku, z przodu stał samochód jej wuja. Ukryła się w momencie gdy Charlott otworzyła drzwi domu. Nie chciała by ją zauważyła.
Evelyn uważnie obserwowała okna domu gdzie widziała salon. Hank i Connor siedzieli tam z Charlotte i rozmawiali. Zielonooka opierała się o maskę samochodu jej partnera gdy usłyszała hałasy z domu. Nagle ktoś wybiegł z budynku. Był to android, miał opatrunek na głowie. Widząc ją przez chwilę jakby spanikował. Evelyn wyciągnęła broń i ruszyła na niego gdy ten zamierzał uciec. Strzeliła do androida, ale on uniknął kuli. Zielonooka nie zdążyła zareagować gdy GJ600 złapał ją za ręce i wykręcił je boleśnie. Próbowała się wyrwać, kopnąć go, w końcu umiała się bić, ale Connor miał rację. Android nie czuł bólu i był dobrze wyszkolony. Jej ciosy nie robiły na nim wrażenia. Był od niej znacznie wyższy i silniejszy.
GJ600 rzucił nią jak szmacianą lalką. Zielonooka upadła boleśnie na chodnik. Zabrał jej broń. Gdy podniosła się na łokciach android wymierzył w nią pistoletem. Życie zaczęło jej przelatywać przed oczami gdy spojrzała na lufę własnej broni. Czy właśnie tak miała skończyć? Na kolanach przed maszyną? Nie bała się śmierci, ale nie była na nią jeszcze gotowa.
Padł strzał.
Evelyn patrzyła jak android przed nią upadł na kolana i znieruchomiał. Miał dziurę w głowie, niebieska krew wypływała z jego rany. Zielonooka spojrzała na dom gdzie stał Connor, trzymał w dłoni pistolet, który oddał Hank'owi gdy ten wyszedł przed dom trzymając Charlotte. Gavin wybiegł zza domu. Serce mu waliło gdy usłyszał strzały. Podbiegł do wciąż siedzącej na ziemi Evelyn. Ukucnął przy niej i zaczął sprawdzać czy jest ranna.
- Jestem cała.- wyszeptała. Chwyciła rękę Gavina gdy ten zamierzał dotknąć jej policzka. Wysiliła się na delikatny uśmiech by zapewnić go że wszystko z nią w porządku, choć żołądek skręcał się jej od emocji. Hank skrzywił się na widok ich razem.
Charlotte wyrwała się z uścisku porucznika gdy ten był rozkojarzony. Z rozpaczliwym krzykiem podbiegła do GJ600. Zaczęła głośno szlochać gdy dotykała androida.
- Liam, obudź się proszę... - powiedziała błagalnie Charlotte. Łzy spływały jej po policzkach rozmywając tuż do rzęs. Jednak wiedziała że Liam nie mógł już się obudzić.
- Gavin, moja broń...- wyszeptała Evelyn patrząc zza ramienia jej partnera gdy ten pomógł jej wstać. Android wciąż trzymał w dłoni jej pistolet, po który sięgnęła teraz Charlotte.
Reed instynktownie zakrył zielonooką. Charlotte wzięła broń i uniosła ją na zmianę celując do nich wszystkich. Hank i Gavin wycelowali w kobietę.
- Charlotte opuść broń.- powiedział łagodnie Connor. Jednak kobieta nie zamierzała tego zrobić. Cofnęła się o parę kroków do tyłu gdy RK800 zrobił krok w jej stronę. Wycelowała w niego każąc mu zostać w miejscu.
- Nie rozumiecie! Liam nie chciał nikogo skrzywdzić. Perez chciał mnie zmusić bym go wyrzuciła, jak nic nieznaczącą zabawkę! Kochałam go! Tylko przy nim czułam się na prawdę bezpieczna. Ale Perez tego nie rozumiał! Nie chciałam by to się tak skończyło... - wyrzuciła z siebie gorzko przy tym płacząc. Z rozpaczliwym bólem spojrzała na GJ600.- Nie potrafię dłużej żyć. Nie bez niego....
Connor ruszył na Charlotte z zamiarem obezwładnienia jej. Jednak kobieta przyłożyła pistolet do skroni i pociągnęła za spust zanim Connor zdążył ją powstrzymać. Złapał bezwładne ciało kobiety i delikatnie położył ją na ziemi.
- Ja pierdole.- mruknął Hank zaskoczony całym zajściem. Evelyn i Gavin również byli zszokowani. Nawet Connor wyglądał na poruszonego.
Zadzwonili po wsparcie i karetkę.
Jeden z sanitariuszy zbadał Evelyn, tak na wszelki wypadek, choć oprócz kilku siniaków nic poważnegojejniedolegało. Zielonooka odeszła od karetki i podeszła do Gavin'a, który stał oparty o maskę swojego samochodu. Palił papierosa, ale na widok Evelyn rzucił peta na chodnik i przygniótł go butem. Schował dłonie w kieszenie kurtki i zerknął gdzieś w bok gdy Anderson usiadła obok niego na masce.
- Chciałeś wrażeń więc je dostaliśmy.
- Nie kpij sobie z tego do cholery. Mogłaś zginąć.
- Zaraz zacznę myśleć że ci na mnie zależy.- uśmiechnęła się. Co jak co, ale widok troskliwego Gavin'a był cholernie uroczy, a nawet pociągający.
- Jesteśmy partnerami. Nie jesteś mi obojętna.- przytoczył jej słowa, które jakiś czas temu mu powiedziała.
Evelyn nie miała pojęcia co ją pchnęło by położyć dłoń na udzie Gavin'a. Był to niewinny gest. Jednak gdy ich spojrzenia się zetknęły, zielonooka szybko zabrała rękę czując jak twarz jej płonie. Odwróciła głowę by Reed nie zobaczył jej rumieńców. Przez to nie zobaczyła że policzki Gavin'a również przybrały czerwonego koloru. Nie miała pojęcia jak jej dotyk na niego wpłynął. Jego myśli zaczęły być bardzo niestosowne. Musiał wstać i kawałek odejść by przestać czuć ją blisko siebie.
Evelyn widząc jak Reed odsuwa się od niej poczuła się jak idiotka. Zawstydzona i zażenowana. Mogli dokuczliwie flirtować ze sobą, ale to były tylko wygłupy. Nic nie znaczyły, a reakcja Reed'a to potwierdziła. Byli tylko partnerami w pracy. Niczym więcej. Powinna zachować profesjonalizm. Tak będzie lepiej, mniej skomplikowanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro