Rozdział 4: Rozdzielenie nic nie daje
Tina szybkim krokiem podeszła do biurka Reeda. Mężczyzna wgapiony był w ekran telefonu. Odchylił głowę do tyłu głośno śmiejąc się z oglądanego filmiku na telefonie.
- Zobacz jaką koleś robi glebę. - zaśmiał się i chciał podsunąć telefon kobiecie, ale ona ręką zatrzymała go. Reed zmarszczył brwi.- Co to za mina? Podpasek z domu zapomniałaś?
- Jakby co nie wiesz tego ode mnie. - Nie zwróciła uwagi na głupie pytania Reed'a. Rozejrzała się czy przypadkiem nikogo nie ma zbyt blisko.- Fowler zaproponował Evelyn zmianę partnera. Powiedziała mu że się nad tym zastanowi.
- W sumie to mam to gdzieś. W końcu będę pracował sam. - wzruszył ramionami i wrócił do oglądania filmików.
- Poważnie? Nie raz opowiadałeś jak to ją zdenerwowałeś albo sprawiłeś że się czerwieni. Myślałam że ją lubisz.
- Raczej toleruję.
- Bardziej niż kogokolwiek innego, a to już coś znaczy. Nie sądzę że szef ci tak łatwo odpuści z partnerem. Przydzieli ci kogoś innego.
- I sprawie że spierdoli gdzie pieprz rośnie, tak jak zawsze. - stwierdził zewnętrznie niewzruszony sytuacją choć w środku poczuł się dziwnie. Najwyraźniej Evelyn nie różniła się niczym od nich wszystkich, a to z jakiegoś powodu go drażniło. Czyżby mu zależało?
- Wiesz co? Jesteś palantem.
- Ameryki nie odkryłaś.
- Coś czuję że pożałujesz jeśli odejdzie. - Tina pokręciła głową rozczarowana postawą Reeda po czym odeszła od jego stanowiska. Nie raz gdy rozmawiali w pracy czy w godzinach wolnych, Gavin'owi zdarzało się mówić o Evelyn i to nawet dość często w pozytywny sposób, a szczególnie pod wpływem alkoholu. Między tą dwójką było czuć chemię, ale najwyraźniej żadne z nich nie chciało się przyznać do tego otwarcie.
Evelyn podeszła do swojego biurka. Wzięła płaszcz z fotela i założyła go. Gavin oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na nią.
- Gdzie nas wysyłają? - zapytał od niechcenia. Nie miał ochoty się stąd ruszać, ale w końcu miał swoje obowiązki.
- Nie nas.-poprawiła go.- Masz zaraz patrol z Willson'em więc rusz dupę.
-Co?
- Gówno. Przeczyść uszy.
Evelyn odeszła zanim Reed zdążył jeszcze coś powiedzieć. Gavin wstał z fotela. Podążył wzrokiem za zielonooką, która podeszła do biurka Hank'a, a chwilę później razem z wujem i androidem ruszyła ku wyjściu z budynku.
- Co jest kurwa?
Do stanowiska Reed'a podszedł Willson.
- Lepiej się kurwa nie odzywaj. - powiedział Gavin gdy Willson otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale szybko je zamknął. Reed odprowadził zawistnym wzrokiem całą trójkę zanim ci zniknęli za wyjściowymi drzwiami.
***
Ślad zaginionej androidki, która zaatakowała swojego właściciela urywał się w Ravendale. Hank i Evelyn rozmawiali z policjantami, którzy byli na miejscu. Wysłali swoich by sprawdzili większy obszar oraz popytali ludzi czy widzieli coś podejrzanego.
Connor czekał przy samochodzie. Stał jak słup soli nie przejmując się padającym deszczem.
- Stoi tam jak jakiś kretyn. - burknął Hank gdy skończył rozmowę z jednym z funkcjonariuszy. Zarówno on jak i Evelyn stali pod zadaszeniem sklepu spożywczego. Jesienna pogoda nie litowała się nad nimi. Było chłodno i pochmurno.
- Jest całkowicie wodoodporny i nie choruje. Trochę mu zazdroszczę.- wzruszyła ramionami na chwilę odrywając wzrok od tabletu, na którym czytała akta. Zerknęła na androida po czym wróciła do czytania.
- Chciałabyś być maszyną bez uczuć?
- I tak niektórzy mnie tak postrzegają.
- Niby kto? Na posterunku cię lubią. A nawet jeśli nie to czemu się tym przejmujesz? Miej w nich wywalone dzieciaku. Czyjaś opinia nie da ci szczęścia.
Evelyn przytaknęła niemrawo głową doczytując akta o zaginionej adnroidce z tabletu. Hank skrzywił się lekko, a później westchnął. Nie był typem, który otwarcie okazuję troskę, ale nie mógł znieść patrzenia na smutny wyraz twarzy swojej bratanicy. Chrząknął zwracając na siebie uwagę zielonookiej.
- Może wpadniesz do mnie wieczorem. Sumo się stęsknił. No i jeśli chcesz możesz przyrządzić kolację.
Zielonooka uniosła głowę znad urządzenia. Jej wyraz twarzy od razu się zmienił. Lubiła wpadać do wuja, uwielbiała jego psa, tak samo jak gotować, a szczególnie dla kogoś.
- Z chęcią.
- Zajmijmy się w końcu tą sprawą.- powiedział Hank po czym podszedł do Connora, który wiernie czekał przy samochodzie mężczyzny. Evelyn podążyła za nim.
Connor uwzględnił prawdopodobne zachowanie androidki, która uciekła. Defekty działają irracjonalnie i mogą nad nimi zapanować emocje przez co ich działania mogą być niespójne. Androidka prawdopodobnie nie miała dokładnego planu ucieczki i nie wiedziała dokąd pójść. Możliwe że wciąż była w okolicy gdzie wysiadła z autobusu, którym uciekła.
Connor znalazł ślad tyrium, inaczej błękitna krew, która napędza androidy. Były one na ogrodzeniu otaczającym opuszczony dom. Który okazał się nie być pusty. Znajdował się tam android, ale nie ten którego szukali. Miał ranę na twarzy, nosił zniszczone ubrania i ogólnie nie był w najlepszym stanie. Connor zaczął go przesłuchiwać. Hank stał bliżej drzwi, a Evelyn zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
Android imieniem Ralph twierdził że nikogo nie widział, a że krew na ogrodzeniu była jego. Odkąd ich zobaczył był poddenerwowany. Mimo jego zapewnień jego słowa w większości były kłamstwem. Na stole stały trzy talerze i upieczone zwierzę. A to sugerowało że ktoś tu jest albo był.
Evelyn zaczęła zbliżać się do schodów. Zamierzała sprawdzić przestrzeń pod klatką schodową.
- Ralph widział je.- android nagle się odezwał. Jego nagłe wyjawienie przyciągnęło uwagę Evelyn. Zielonooka odsunęła się od schodów. - Uciekły. Ralph może pokazać w którą stronę.- android zbliżył się do okna, które częściowo było zabite deskami. Palcem pokazał Connor'owi kierunek dokąd uciekła androida i dziewczynka, która z nią była.
Hank wyszedł razem z Connor'em. Evelyn przechodziła obok Ralph'a. Obdarzyła go krótkim spojrzeniem i gdy zamierzała wyjść z budynku usłyszała jakiś hałas spod schodów. Odwróciła się gwałtownie i położyła dłoń na pistolecie, który miała w kaburze przymocowanej do paska spodni. Nagle Ralph złapał ją od tyłu gdy zamierzała ruszyć ku schodom. Krzyknął by Kara i dziewczynka uciekały. Spod schodów wyłoniły się szukana androida i mała dziewczynka. Pobiegły do tylnych drzwi.
- One tutaj są! Uciekają tylnym wyjściem!- zielonooka próbowała się wyszarpać, ale android mocno ją trzymał. Mimo kopnięć które mogły powalić dorosłego mężczyznę, nie robiły zbytnio szkody androidowi. W końcu był maszyną, która nie odczuwała bólu tak jak ludzie.
Evelyn zaalarmowała porucznika i Connor'a, który wbiegł do budynku i ruszył śladem poszukiwanej. Hank również pojawił się w pomieszczeniu. Wyciągnął broń i wycelował w głowę androida, który wciąż trzymał Evelyn. Na widok broni Ralph od razu puścił zielonooką. Przestraszony uniósł ręce do góry i cofnął się. Skulił się w sobie mamrocząc przeprosiny.
Evelyn i Hank zostawili androida i ruszyli za Connor'em.
Androidka i dziewczynka uciekły na autostradę przedostając się przez ogrodzenie. W końcu dotarli do miejsca przy ogrodzeniu gdzie stał Connor, który po chwili złapał za metalową siatkę z zamiarem przejścia na drugą stronę. Hank szybko go złapał.
- A ty dokąd?
- Muszę je złapać.
- Oszalałeś. Możesz zginąć idioto.
Connor wahał się nad podjęciem dalszego pościgu. Jednak odpuścił gdy zarówno Hank i Evelyn nie chcieli by to robił. Hank szczególnie to podkreślił twierdząc że to rozkaz. Przejście przez autostradę gdzie samochody pędziły bardzo szybko było jak samobójczy spacerek.
RK800 był niezadowolony niepowodzeniem. Jego dioda migała przez parę chwil na żółto po czym wróciła do niebieskiego koloru.
***
Hank zaparkował samochód niedaleko budki z jedzeniem. Zielonooka i jej wuj wysiedli z pojazdu i podeszli do budki. Porucznik kazał Connorowi zostać w samochodzie, ale android nie posłuchał się go. Opuścił pojazd i poszedł w ślad za porucznikiem i detektywem.
Evelyn stanęła przy stoliku z parasolem, który chronił ją przed deszczem. Oparła się łokciem o blat i położyła podbródek na wewnętrznej części dłoni. Jej wzrok bez większego zainteresowania utkwił na widoku zachmurzonego nieba. Jej wujek poszedł zamówić sobie jedzenie w między czasie zaczął rozmowę z swoim znajomym, który pracował w budce. Connor chwilę stał bezradnie po czym nie chcąc wtrącać się w rozmowę porucznika podszedł do stolika, przy którym była Evelyn.
- Hank kazał ci zostać w samochodzie. Zapomniałeś?- zerknęła na androida, który przyglądał się jej.- O coś ci chodzi? - zielonooka uniosła brew wyczekując że RK800 wyjaśni czemu do niej podszedł. Przypominał jej trochę szczeniaka. Pełny werwy i chęci do działania, ale również ciekawski i zdrowo naiwny w nawiązywaniu relacji. No i ciągle pałęta się pod nogami albo obok.
- Jako że ja i porucznik Anderson jesteśmy partnerami, chciałbym abyśmy lepiej się poznali by stworzyć zgrany zespół. Jednak porucznik nie należy do otwartych osób...
- Bez urazy.- Evelyn przerwała androidowi gestem dłoni.- Tylko chwilowo mnie do was przydzielono więc nie chcę pchać się w wasze "relacje".- Odwróciła wzrok od androida pokazując mu w ten sposób że nie chce rozmawiać. Nie była dzisiaj w zbyt dobrym humorze. Sądziła że współpraca z kimś innym niż Gavin'em da jej odsapnąć. Oczywiście wuj ją znał i wyczuwał kiedy nie miała ochoty na rozmowę. Niestety Connor tego nie potrafił albo raczej nie zauważył.
- Z całym szacunkiem detektywie Anderson, ale chciałbym zadać osobiste pytanie o porucznika.
Evelyn westchnęła ciężko. Już myślała że android nie będzie chciał kontynuować rozmowy gdy milczał przez parę chwil, ale prawdopodobnie cisza z jego strony była spowodowana zastanawianiem się nad tym co zamierzał powiedzieć.
- Po pierwsze mówiłam że możesz zwracać się do mnie po imieniu. A po drugie, chyba nie załapałeś aluzji więc ci to wyjaśnię... Nie mam ochoty na rozmowę.- ostatnie kilka słów wymówiła wolniej by podkreślić ich znaczenie. Może dzięki temu android załapie o co jej chodzi.
- Nie rozumiem.
- Czego dokładnie?- najwyraźniej android nie zamierzał odpuścić więc zielonooka postanowiła przemęczyć się i kontynuować rozmowę.
- Byłaś dla mnie dziś uprzejma, ale teraz twoje zachowanie wskazuje na niechęć do mnie.
- To nie niechęć do ciebie. Gavin popsuł mi humor dlatego nie jestem w dobrym nastroju. Chcesz jeszcze o coś zapytać?
- Owszem. Dlaczego porucznik Anderson ma negatywne nastawienie do androidów?
- Ma ku temu swoje powody. Zapytaj go o to.
- Pytałem, ale zbył moje pytanie. Podobnie jak ty. Czemu nie podzielasz jego nastawienia?
- Mam swój powód.- odpowiedziała zdawkowo, ale widząc minę Connora, która przypominała zbitego psa postanowiła trochę rozwinąć swoją odpowiedź.- Kiedyś pewien android pomógł mi, choć zawsze byłam dla niej łagodnie mówiąc nie miła. Zapewne gdyby nie ona, nie byłoby mnie tutaj teraz. To zmieniło moje nastawienie do takich jak ty.
Evelyn zerknęła za ramię Connora i zauważyła że Hank stanął przy innym stoliku z swoim zamówionym jedzeniem. Nawiązał kontakt wzrokowy z swoją bratanicą. Jego spojrzenie było błagalne. Chciał chociaż posiłek zjeść w spokoju od RK800, który chodził za nim krok w krok. Evelyn skinęła delikatnie głową godząc się by zatrzymać androida przy sobie by wuj mógł chwilę od niego odsapnąć.
- Chcesz wiedzieć coś jeszcze?- zapytała zielonooka zwracając tym uwagę Connora na siebie. Mimo że mimika androida niewiele się zmieniła, to można było zauważyć że propozycja dalszej rozmowy go ucieszyła.
- Masz sierść na płaszczu. Czy tak jak porucznik masz psa?
- Nie, kota. Nazywa się Fikus.
- Lubię koty.
- Serio? Twój program pozwala ci na lubienie czegoś bardziej od innych rzeczy? Czy to nie dla defektów? - zapytała żartobliwe, ale Connor nie podzielił jej zachowania.
- Zapewniam że nie jestem defektem. Moim zadaniem jest je łapać. Moja misja jest najważniejsza.
- Nie spinaj się tak. To był tylko żart.
- Żart?
- Chyba wiesz co to jest, prawda?
- Tak. Przepraszam. Błędnie odczytałem twoje intencje.
- Nie musisz przepraszać. Zdarza się każdemu.- stwierdziła z lekkim uśmiechem. To było całkiem urocze jak był tak zagubiony i zmieszany.
- Poprawił ci się nastrój.- zauważył jak kąciki ust zielonookiej drgnęły do góry. Puścił jej oczko co z jakiegoś powodu bardziej rozbawiło zielonooką. Spróbował również się uśmiechnąć. Naśladował mimikę twarzy Evelyn, ale nie wyszło mu to najlepiej.
Zielonooka zmarszczyła brwi gdy patrzyła jak android próbuje się uśmiechnąć. Nic nie powiedziała choć uśmiech wyszedł mu nieporadnie, a nawet zabawnie. Pokręciła jedynie głową. Jednak ta rozmowa nie była taka zła. Rozweseliła się i zapomniała o swoim partnerze, który teraz zamęczał gdzieś Willsona.
Telefon Evelyn zaczął wibrować. Wyjęła urządzenie z kieszeni i patrząc na wyświetlacz gdzie widziała nazwisko i imię dzisiejszego partnera Reed'a, odsunęła się na kilka kroków od stolika. Stanęła pod budką by nie zmoknąć i odebrała połączenie.
Humor, który ledwo co jej się poprawił, szybko się pogorszył po usłyszeniu kilku zdań od Willsona. Podczas patrolu grupa demonstrantów zaczęła niszczyć publiczne mienie. Większość łatwo rozgonili, ale byli tacy którzy zachowywali się chamsko i nie zamierzali się rozejść. To pociągnęło za sobą użycie siły. A gdy chodzi o Gavin'a w tych sprawach, to przeważnie kończy się to kiepsko, szczególnie dla tych co go sprowokowali. I tak właśnie było. Reed wdał się w bójkę, którą ledwo Willson przerwał. Wezwał wsparcie by zabrali trzech demonstrantów z którymi bił się Gavin oraz karetkę. Reed zaczął się awanturować z sanitariuszami. Willson prosił by jak najszybciej przyjechała bo może wyniknąć coś jeszcze gorszego. Willson nie potrafił opanować sytuacji.
Evelyn oczywiście się zgodziła choć raczej za wiele nie zdziała. Z westchnieniem po skończonej rozmowie podeszła do Hank'a.
- Muszę jechać. Gavin coś znowu odwalił.
- Nawet chwili spokoju z nim nie masz.
- Niestety.- mruknęła po czym odeszła by wezwać taksówkę. Willson wysłał jej adres.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro