Rozdział 36: Nie obchodzi mnie co mówią
Evelyn podeszła do stanowiska, przy którym pracował Hank i Connor. Oboje spojrzeli na nią gdy zielonooka pojawiła się przy biurku szarowłosego.
– Chciałam porozmawiać o wczorajszej kolacji.– odezwała się Evelyn. Głupio jej było, zrobiła scenę i zapewne słyszeli jej krzyki przed domem.
– Jest w porządku. Nikt nie oczekiwał że detektyw Reed będzie grzeczny. Choć nie sądziłem że Nines również będzie tak niemiły.– powiedział Connor. Niezbyt rozumiał czemu ostatnio tak ciężko jest mu się dogadać z bratem.
– Nines zachowuje się jak dupek bo jest zazdrosny o ciebie. W zasadzie Gavin też. Przyjaźnimy się, jesteśmy z sobą blisko. Mimo że to z nimi jestem w związku, to wciąż myślą że im zagrażasz.– wyjaśniła zielonooka.
– Oh, to by wiele wyjaśniało. Ale nie muszą się niczego obawiać.
– Jesteś pewna że dobrze robisz? – zapytał Hank. – Nie chcę się wtrącać w twoje związki... – krępowała go rozmowa o tym, ale chciał dla bratanicy jak najlepiej bo zasługiwała na to.– ale nie sądzę by Gavin był dla ciebie odpowiedni, a Nines... cóż ostatnio też mi podpadł.
Evelyn uśmiechnęła się delikatnie do wuja. To było bardzo miłe że się o nią martwił, ale była dorosła więc sama może o sobie decydować.
– Myślę że za chwilę zmienisz zdanie.– uśmiechnęła się tajemniczo. Hank i Connor spojrzeli na siebie. Evelyn odwróciła się na moment i skinęła głową w kierunku Nines'a i Gavin'a, którzy siedzieli przy swoich stanowiskach. Widząc jej gest wstali od biurek i ruszyli ku niej. Musiała przeprowadzić z nimi długą rozmowę. Chciała by ich relacja była zdrowa oraz co równie ważne by rozwijali się.
Gavin i Nines stanęli obok zielonookiej. Hank i Connor byli lekko zdezorientowani.
Evelyn znacząco spojrzała na swoich partnerów.
– Chciałem przeprosić za swoje zachowanie i pogodzić się. Wybacz bracie, poruczniku Anderson.– pierwszy odezwał się niebieskooki. Po twarzy Connor'a było widać zaskoczenie, ale szybko na jego twarzy pojawił się uśmiech. Cieszył się że jego brat chce naprawić ich relację.
– Ja też chciałem przeprosić i się pogodzić.– Reed nerwowo podrapał się po karku. Ciężko mu było przyznać się do własnych błędów, a zwłaszcza że robił to publicznie na oczach całego posterunku, ale to był warunek Evelyn, więc musiał się postarać.– Byłem dupkiem dla was obu.
Evelyn była zadowolona. Hank nie krył zdziwienia, które powiększyło się gdy Gavin wyciągnął w jego kierunku dłoń. Szarowłosy uścisnął jego rękę. Connor również. Nines także podał dłoń Hank'owi i swojemu bratu.
Cały posterunek był zaskoczony tym widokiem.
Gavin i Nines wrócili do swoich biurek.
– Co im zrobiłaś?– zapytał Hank.
– To się nazywa miłość, wujku.
***
Dzień w Detroit był bardzo słoneczny. Evelyn z swoimi partnerami wybrała się na przerwę na lunch. Spacerowali chodnikiem. Gavin wybrał knajpkę, w której mieli zjeść, ale chyba pomylił ulice bo wciąż nie znaleźli odpowiedniego budynku. On i Nines szli przodem. Szarooki uparcie twierdził, że wie gdzie ich prowadzi. RK900 próbował nakłonić go by zaczął się go słuchać ponieważ dobrze wiedział, że zabłądzili. Spierali się jak stare babki na targu. Evelyn szła trochę bardziej z tyłu. Twarz bolała ją od ciągłego uśmiechania się. Bywali nieznośni, ale również sprawiali że uśmiech nie schodził jej z twarzy, tak jak teraz. Kątem oka dostrzegła coś za jedną z sklepowych szyb. Zatrzymała się. Za szkłem zobaczyła wystawę różnych masek, niektóre były piękne, kolorowe, a inne bardziej mroczne. Jedna rzuciła się w jej oczy najbardziej. Ciało Anderson nagle się spięło. Zimny pot oblał ją. Czerwona maska diabła. Tak niby zwykła rzecz, a wywołała w niej strach. Mimo że nie chciała patrzeć na tą maskę, to nie potrafiła się ruszyć, jakby coś ją sparaliżowało. Złe wspomnienia zalały jej umysł. Przeszłość nigdy nie da o sobie zapomnieć. Nawet tak drobnymi szczegółami, w nieskończoność będzie jej przypominać o tym co zrobiła.
– Boo!!!
Gavin pojawił się nagle obok Evelyn i krzyknął by ją wystraszyć. Szybko tego pożałował gdy oberwał od niej pięścią w twarz.
– Co do cholery?– szarooki krzywiąc się złapał się za nos.
– Gavin? O boże. Przepraszam.– wystraszył ją przez co włączył się w niej instynkt obronny. Podeszła do niego by zobaczyć jak mocno oberwał. Cios był wystarczający by krew zaczęła płynąć z jego nosa. Szybko wyciągnęła chusteczkę z kieszeni kurtki i przyłożyła ją do jego nosa. Reed skrzywił się z bólu, ale przyjął chusteczkę.
– Czemu ciągle mnie bijesz?– burknął krzywiąc się gdy Evelyn przycisnęła trochę za mocno chusteczkę do jego nosa.
– Było mnie nie straszyć.
– Widzę że znowu robicie sobie nawzajem głupie żarty.– obok nich stanął Nines. Evelyn zabrała rękę więc Gavin już sam przyciskał chusteczkę do swojego nosa. Nines obdarzył ich niezadowolonym spojrzeniem niczym rodzic, który przyłapał swoje dzieci na wzajemnym dokuczaniu sobie.– Znalazłem adres knajpki, którą wybrałeś Gavin.– powiedział patrząc w telefon Reed'a, który zabrał szarookiemu gdy ten zainteresował się Evelyn, zamiast szukać adresu.
– Świetnie, w końcu coś zjemy.– mruknął szarooki i zabrał swój telefon z ręki androida. Odczytał adres na mapie i skrzywił się. Pomylił ulice i gdyby nie Nines, zapewne dalej by błądzili.– Przydajesz się puszko.– uśmiechnął się głupkowato do niebieskookiego, który wywrócił oczami. Jak zwykle Reed komplementy wyrażał w bardzo zawiły sposób. Nines zbliżył się do Gavin'a. Wziął jego twarz w swoje dłonie, na co szarooki zaczął się szarpać.– Co ty odwalasz?
– Próbuję prześwietlić czy nie masz złamanego nosa.– przyjrzał się dokładnie twarzy niższego mężczyzny. Na szczęście nie doszło do złamania więc puścił jego twarz. Policzki Gavin'a mocno się zaczerwieniły co było urocze. Kąciki ust niebieskookiego drgnęły do góry. Widok zawstydzonego Gavin'a był szczególnie satysfakcjonujący.
We trójkę ruszyli dalej. Nines zauważył że Evelyn jest jakaś dziwnie spięta.
– W porządku?– niebieskooki zerknął na Anderson. Kobieta spojrzała na niego jakby nagle wyciągnął ją z zamyślenia.
– Tak.– mruknęła posępnie.
– Boli cię dłoń?– wziął jej prawą dłoń, którą chowała w kieszeni kurtki i przyjrzał się jej. Delikatnie pogładził jej knykcie kciukiem. Evelyn zaprzeczyła głową.
– To mnie powinieneś spytać czy nos mnie boli.– burknął Gavin.
– To oczywiste że cię boli. Oberwałeś w twarz. Powinieneś pamiętać że lepiej nie zachodzić Evelyn od tyłu. Na treningu pokazała że bez problemu może skopać ci tyłek.– oznajmił z nutą złośliwości Nines na co Reed wywrócił oczami. Nines drwił z tego jak bardzo szarooki się wtedy upokorzył, ale sam sobie był winny.
– Nasza Evelyn jest niebezpieczna.– powiedział z nutą dumy Nines. Reed przytaknął mu głową. Nie zauważyli jak twarz zielonookiej wykrzywiła się w grymasie.
***
Evelyn rozmawiała z Ivy i Jace. Niebawem kończyła pracę, a najważniejsze rzeczy już zrobiła więc postanowiła trochę pogawędzić z znajomymi z pracy.
Ivy i Jace wymienili się spojrzeniami, co nie umknęło uwadze zielonookiej.
– Co jest?– zapytała, a tamta dwójka wyglądała na spiętą. Znowu wymienili się spojrzeniami jakby nie potrafili się zdecydować aby któreś z nich pierwsze się odezwało. Anderson zmarszczyła brwi. Rozmawiali normalnie, ale czuła że dzisiejsza pogawędka nie jest tak lekka i przyjemna jak zwykle. Czuła że coś wisi w powietrzu.
– Ty, Nines i Gavin... – zaczęła Ivy, mówiła powoli jakby nie była pewna czy powinna w ogóle zaczynać ten temat.– jesteście w związku.
– Tak, jesteśmy.– Anderson zmrużyła oczy gdy kolejny raz Ivy i Jace wymienili się spojrzeniami.
– Nic do was nie mamy.– powiedział Jace. Szatyn zrobił dziwną minę jakby obawiał się że to co zaraz powie może nie spodobać się Evelyn.– Ale niektórzy...
– Plotkują.– wtrąciła szybko blondynka ponieważ nie potrafiła wytrzymać rosnącego napięcia.– To tylko głupie gadanie. I to żałosne z ich strony. Nikt nie powinien wtrącać się w czyjeś prywatne życie.
– Większości nie interesuje co was łączy, ale jest kilka osób, które z tego drwią. Skończeni z nich kretyni. Używają chamskich przezwisk...
– Jakich?– z każdym ich słowem w Evelyn rosło zdenerwowanie. Starała się pozostać opanowana. Nie obchodziło ją co inni o niej mówią, ale to nie oznaczało że zamierzała być bierna. Nikomu nie pozwoli drwić z niej, a tym bardziej z Nines'a czy Gavin'a.
– Robo laka, łatwa paniusia... – widać było po Ivy, że ciężko jej było wypowiadać te przezwiska. A były to jedynie łagodniejsze przykłady.
– Reed'owi oberwało się najgorzej.– dodał Jace.– Nie tyle że mówią o nim pedał, to... naśmiewają się z tego że nie potrafi zadowolić kobiety więc musiałaś załatwić sobie androida, który by... – szatyn nie dokończył. Nie musiał, oczywiste było co miał na myśli.– Uznaliśmy że powinnaś wiedzieć zanim coś może się stać.
– Nie obchodzi mnie co mówią.– na zewnątrz pozostała w miarę spokojna. Ludzie to najpodlejsze istoty na ziemi. Zachowują się jakby cierpienie i naśmiewanie się z innych, było największą przyjemnością.
– Ciebie może to nie obchodzić. Nines'a się boją więc nie odważyliby się go zaczepić. Nie dajecie się łatwo wyprowadzić z równowagi, ale Reed... Raz wdał się w bójkę z kolegą z pracy, który musiał trafić do szpitala. Fowler prawie go zwolnił. Dostał zawieszenie. Wtedy też o nim plotkowali, a raczej o jego matce.
– Reed się wtedy nieźle wściekł. W życiu go takiego nie widziałem. Kilku policjantów musiało go odciągnąć bo inaczej zatłukł by tamtego faceta na śmierć. Zmasakrował mu twarz, krew była na podłodze...
– Kolesiowi nic aż tak poważnego się nie stało.– wtrąciła blondynka. Spojrzała na swojego partnera karcącym spojrzeniem. Tamta sytuacja była poważna, ale nie oznaczało że Reed był zwyrodnialcem, facet zasłużył sobie na to, choć można było się nieźle przerazić jak twarz tamtego mężczyzny wyglądała. Koleś dostał wstrząsu mózgu, nie mówiąc o złamanym nosie czy mocno obitej twarzy. Jednak nie wniósł żadnego pozwu. Nikt nie wiedział dlaczego.– Przeniósł się później na inny posterunek. Po tej akcji, wszyscy długo trzymali się z dala od Reed'a. Nikt nie chciał mu podpaść, a on to wykorzystał. Nieźle innym dopiekał, a teraz niektórzy z nich chętnie mu się odgryzą.
– Dzięki że mi o tym powiedzieliście.
Evelyn pożegnała się z Ivy i Jace po czym ruszyła w kierunku swojego stanowiska. Niby od niechcenia rozejrzała się po pomieszczeniu. Większość była skupiona na swojej pracy, ale zauważyła kilka dziwnych spojrzeń. Wcześniej nie przejmowała się tym co o niej myślą, ale teraz było inaczej. Chodziło tu nie tylko o nią, ale również o Nines'a i Gavin'a. Stanęła przy swoim biurku. Reed'a nie było w pobliżu. Zielonooka odetchnęła głęboko by się trochę uspokoić. Zaniepokoiło ją to czego się dowiedziała. Spojrzała na Nines'a, który w tym samym czasie oderwał wzrok od monitora i przeniósł je na nią. Zmarszczył brwi, a jego dioda zamigała na żółto gdy przyglądał się zielonookiej. Skanował ją.
– Twój poziom stresu jest podwyższony.
– Gdzie Gavin? Muszę z nim porozmawiać i to jak najszybciej.
– Wyszedł na papierosa, choć odradzałem mu to. Evelyn... – niebieskooki wstał i złapał Anderson za ramię gdy zamierzała przejść obok jego biurka. Niepokoiło go jej zachowanie.– Co się stało?
Evelyn rozchyliła wargi zamierzając coś powiedzieć, ale wtedy zauważyła przy wyjściu harmider. Chris Miller wbiegł na posterunek i powiedział coś do kilku policjantów, którzy rozmawiali ze sobą po czym wszyscy szybko opuścili budynek. Evelyn czuła że coś się stało i zapewne miało to związek z Gavin'em. Wyswobodziła się z uścisku Nines'a po czym biegiem ruszyła ku wyjściu z posterunku. Niebieskooki podążył za nią. Anderson wybiegła na chodnik po czym skręciła w prawo i weszła na boczny parking, na którym kilka osób stało otaczając kogoś.
– Zabije was jebane sukinsyny! Każdemu z was kurwa dojebie! Trzymaj łapy przy sobie Miller!
– Uspokój się bo cię skuję.– Chris przyciskał Gavin'a do ziemi choć ten próbował się mu wyrwać. Reed był tak wściekły że ciemnoskóry z trudem go trzymał.
– Pojebało was.– Tina, która była po środku koła zwróciła się do dwóch funkcjonariuszy Torres i Hill, których koledzy z pracy trzymali z dala od Reed'a. Zarówno Gavin jak i ci dwaj mieli poobijane twarze. Tina spojrzała na Evelyn i Nines'a gdy ci zbliżyli się. Torres'a i Hill'a wyprowadzili policjanci. Gavin uspokoił się trochę gdy zobaczył swoich partnerów dzięki czemu Chris nie musiał już się z im szarpać.
Fowler szybko dowiedział się o zajściu. Reed wdał się w bójkę z dwoma policjantami, Torres'em i Hill'em. Żadne z nich nie powiedziało czego dotyczyła ta bójka.
Nines zabrał Gavin'a do jednego z wolnych pomieszczeń by ochłonął oraz by opatrzeć jego obrażenia, które były gorsze niż Torres'a i Hill'a. Nic w tym nie było dziwnego, w końcu szarooki bił się z dwoma facetami jednocześnie, a i tak nieźle im dokopał.
Evelyn zapukała w drzwi od biura kapitana po czym weszła do środka. Fowler oderwał wzrok od ekranu komputera. Anderson stanęła przed biurkiem szefa. Chciała dowiedzieć się jakie konsekwencje poniesie Reed.
– Chcę wiedzieć co będzie z Gavin'em.– powiedziała wprost. Na twarzy kapitana mignęło zmęczenie i irytacja. Westchnął ciężko po czym odchylił się trochę na fotelu.
– Zawieszę go na tydzień i odnotuję jego bójkę w aktach.
– A co z Torres i Hill? Dostaną to samo?
– Dostaną pouczenie.
– Tylko?– zapytała z oburzeniem.– To chyba jakiś żart.
– Uważaj Anderson.
– Nie. Z całym szacunkiem kapitanie, ale nie zgadzam się z pana decyzją. To drwina. Może i Gavin uderzył pierwszy, ale to oni zaczęli. Szydzili z niego. Może nie słyszał pan plotek, ale to co mówią za jego plecami o nim, o mnie czy Nines'ie... To podchodzi pod znęcanie się w miejscu pracy. Do cholery, to departament policji, a niektórzy bez skrupułów pozwalają sobie na wyśmiewanie się z innych pracowników. Jeśli nie zmieni pan kary, przyniosę jeszcze dziś na pana biurko swoją odznakę, Nines również. Więc jeśli nie chce pan stracić dobrych pracowników, to proszę zastanowić się jaki daje pan przykład.
– Masz niezły tupet by stawiać mi warunki Anderson.
– Nawet nie ma pan pojęcia jak duży.– wyprostowała się patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Nie zamierzała odpuścić nawet jeśli oznaczało to że straci pracę. Gavin był dla niej ważniejszy, a propozycja kary, którą Fowler zaproponował była niedorzeczna, a nawet poniżająca.
Przez parę chwil mierzyli się spojrzeniem po czym kapitan westchnął i zerwał kontakt wzrokowy tym samym ustępując.
– Dobrze. Reed pójdzie na tygodniowy urlop, nie wpiszę mu w akta tej bójki. A Torres i Hill dostaną naganę. Czy pasuje ci taki układ?
– Tak. Ale jest jeszcze jedna kwestia. Wspomniałam o tym że niektórzy plotkują o relacji, którą mam z Gavin'em i Nines'em. Szybko to nie ucichnie, a głupie komentarze będą padać pod naszym adresem. Sama mogę to załatwić, ale to nie skończy się zbyt przyjemnie. Dlatego lepiej by było aby to kapitan rozwiązywał takie problemy między pracownikami. Jakim będziemy posterunkiem jeśli w miejscu pracy zdarzają się tak nie właściwe sytuacje. Przecież jesteśmy filarami prawa, nieprawdaż kapitanie?
Fowler niemrawo przytaknął głową jakby z trudem przychodziło mu przyznanie racji Evelyn. Wstał z fotela, obszedł biurko po czym wyszedł z biura. Zielonooka wyszła za nim. Kapitan stanął przy barierce. Rozejrzał się po posterunku. Pracownicy szybko zwrócili na niego uwagę. Domyślając się że ich szef chce coś powiedzieć, zaprzestali wykonywania swoich obowiązków i spojrzeli na niego. Fowler przeszedł do sedna oznajmiając że nie życzy sobie aby na jego posterunku dochodziło do takich sytuacji jak nękanie w miejscu pracy czy inne tego typu sytuacje. Podkreślił że niepożądane zachowania będą karane. W końcu są departamentem policji. Jako stróże prawa powinni świecić przykładem. Jego monolog był krótki, ale bardzo rzeczowy. Fowler wrócił do siebie, a gdy zniknął za drzwiami swojego biura ciche szepty rozniosły się po posterunku. Evelyn czuła na sobie spojrzenia gdy wciąż stała pod biurem szefa. Uniosła głowę wysoko. Nie zamierzała pokazać im że ich słowa mogą ją zranić. I lepiej by trzymali język za zębami jeśli nie chcą mieć z nią problemów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro