Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Trzymać nerwy na wodzy

Evelyn siedziała przy biurku przeglądając papiery. Musiała wypełnić kilka zaległych rzeczy, których nie dopatrzył Reed. Pracowała z nim prawie pół roku, ale wystarczyły pierwsze tygodnie by przekonać się jakim jest człowiekiem. Głośnym, upierdliwym, kłopotliwym, a przede wszystkim zalegającym z papierkową robotą.

- Kurwa, już z rana siedzisz w papierach?

Gdzieś obok zielonooka usłyszała jakże dobrze jej znany głos. Gawin rzucił niedbale swoją skurzaną kurtkę na fotel przy swoim biurku. Stanął obok Evelyn i zerknął na papiery, które trzymała w rękach, choć wcale nie interesowało go co ona czyta. Jego wzrok mimowolnie przeniósł się na jej dekolt. Mimo że dwa górne guziki były rozpięte, to nie pokazywały za wiele, co zmuszało jego myśli do fantazjowania.

Anderson podniosła głowę trochę zmieniając pozycję w fotelu. Spojrzała na Gavin'a unosząc brew do góry.

- Odwal się.- uniosła rękę i pokazała mu środkowy palec, na co on skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i uśmiechnął się drażliwie.

- Czemu z rana zawsze wyglądasz tak porządnie?- jęknął z lekką irytacją. Przyszedł do pracy trochę spóźniony bo pozwolił sobie pospać dłużej, a i tak padał z nóg. Był niewyspany, choć to było normą u niego.- Skończyliśmy późno, a po tobie nie widać żadnego zmęczenia. Sypiasz w ogóle?

- Czasami.- wzruszyła ramionami i wróciła do sprawdzania papierów.

- Może jesteś cholernym androidem? To by wyjaśniało czemu zachowujesz się czasami jakbyś nie odczuwała żadnych emocji. Pusta i zimna.

- Tak o mnie myślisz? Mimo tego co ostatnio powiedziałam? Cholerny z ciebie dupek.- fuknęła i przysunęła się bliżej biurka by choć trochę się od niego oddalić.

- Widzisz? Nawet gniewnie na mnie nie spojrzałaś androidko...

Evelyn zacisnęła mocno lewą pięść ponieważ w prawej trzymała papiery, a nie chciała ich zniszczyć. Ledwo przyszedł a już doprowadzał ją do szału. Często opanowywała swoje emocje ze względu na to jak kiedyś to jej szkodziło. Może z zewnątrz wyglądała na niewzruszoną, ale w środku słowa Gavin'a mocno ją uraziły. Nie wiedział czemu taka jest więc nie miał prawa jej oceniać.

Zielonooka podniosła się gwałtownie przez co fotel odjechał mocno do tyłu uderzając w najbliższe biurko. Uderzenie przykuło uwagę kilku osób. Gavin stał z głupkowatym uśmiechem na twarzy dumny że zaszedł jej za skórę. Jednak nie spodziewał się tego co nastąpiło chwilę później. Evelyn kolanem kopnęła go w kroczę. Reed stłumił jęk zaciskając mocno szczękę gdy zsunął się na ziemię trzymając się za przyrodzenie.

Większość osób w pomieszczeniu zwróciło uwagę na całe zajście. To że Reed kogoś zaczepiał było codziennością, ale widok tak wkurzonej Evelyn Anderson było czymś nowym. Hank aż prawie spadł z krzesełka zaskoczony.

- Co jej takiego powiedział, że go uderzyła?- zapytał Connor.

- Cokolwiek to było, palant zasłużył. Ale przyznaje że ten widok zabolał.- skrzywił się wyobrażając sobie co w tej chwili czuł Gavin, ale nie współczuł mu. Starszy mężczyzna wzdrygnął się.

- Dlaczego?

Hank spojrzał krzywo na androida. Wywrócił oczami zdając sobie sprawę że przecież RK800 nie ma pojęcia co to znaczy oberwać w jaja.

- Chodzi o to że męskie przyrodzenie jest bardzo wrażliwe? - przekrzywił głowę lekko w bok patrząc na Hank'a. Dioda na jego skroni błysnęła na żółto co oznaczało że coś przetwarzał.- Informacja o urazie jąder dochodzi do mózgu z prędkością bliską 300 km/h. Kopnięcie w jądra pod względem skali bólu porównuje się z bólem, jaki kobiety odczuwają podczas porodu bez znieczulenia. Jednak nie ma niepodważalnych badań czy tak jest w rzeczywistości. Próg odczu...

- Boże Connor, zamknij się. - przerwał mu starszy Anderson nie mogą już dalej słuchać monologu androida.

Evelyn posłała Reed'owi wredny uśmieszek gdy ten powoli podnosił się. Zielonooka mogła dostrzec łzy w jego oczach, choć jego twarz była czerwona od wściekłości.

- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a odetnę ci jaja.- powiedziała chłodno. Cofnęła się o krok zamierzając przysunąć swój fotel do biurka, ale Gavin złapał ją mocno na ramię. Rozchylił wargi by coś powiedzieć mocniej ściskając jej ramię. Evelyn złapała go za rękę i brutalnie wykręciła ją mu za plecy, a później chwyciła go drugą ręką za kark i brutalnym oraz szybkim ruchem przycisnęła jego głowę do blatu swojego biurka.

- Nie jestem dziś w nastroju.- mocniej wykręciła mu rękę na co on wydał z siebie bolesny jęk. Lewą rękę którą trzymała go za szyję przesunęła wyżej wplątując ją we włosy. Złapała za końcówki jego włosów i pociągnęła za nie przez co mężczyzna syknął. Pochyliła się nad nim przysuwając usta do jego ucha.- Nie wiem ile razy trzeba ci powtarzać by w końcu twoje dwie szare komórki to załapały, ale lepiej zmusi je do współpracy i ogarnij dupę albo nasze role się odwrócą i to ja sprawie że twoje życie będzie koszmarem.- po tych słowach puściła go. Reed podniósł się gwałtownie. Stanął do niej twarzą w twarz. Był wściekły. Sprowokowany jak byk, któremu machano przed nosem czerwoną płachtą. Wyciągnął pistolet i wymierzył nim w głowę zielonookiej. Evelyn w tym samym czasie również wyciągnęła broń, ale wycelowała w kroczę mężczyzny.

- Pociągnij za spust pizdo. - uśmiechnęła się prowokacyjne co tylko dodało oliwy do ognia.- Nie boje się śmierci, ale ciekawa jestem jak będziesz żyć bez fiuta.- Zbliżyła się przez co lufa pistoletu Reeda zetknęła się z jej czołem. Metal chłodził jej rozgrzaną z emocji skórę. Adrenalina buzowała w jej żyłach. Minęło trochę czasu odkąd ostatni raz tak się czuła. Tęskniła za tym, ale z tyłu głowy rozsądek mówił jej jak złe to jest. Głos miał rację, a ona wiedziała o tym.

Gavin zerknął w dół. Czuł jak pistolet zielonookiej ociera się o jego przyrodzenie. Z jakiegoś powodu było to pojebanie gorące. Jeszcze takiej strony Evelyn nie widział. Przeważnie opanowana i rozsądna, a jednak posiadała mroczniejszą stronę, którą najwyraźniej bardzo chciała ukryć przed innymi. Powoli opuścił broń. Cofając się o dwa kroki do tyłu na chwilę uniósł dłonie w geście poddania i prychnął. Obszedł biurko po czym ruszył ku pomieszczeniu socjalnemu.

Evelyn przeklnęła pod nosem. Cały posterunek to widział. Spięta zerknęła na biuro kapitana wyczekując że zaraz ją zawoła, ale Fowler'a akurat nie było w biurze. Mogła jedynie liczyć że nikt nie doniesie o całym zajściu. Usiadła przy biurku. Sięgnęła po niebieską piłeczkę i mocno zaczęła ją zgniatać. Miała czystą kartotekę, a teraz przez chwilę słabości dała się ponieść emocjom i może zarobić naganę. Gavina i tak pewnie nie obchodziło że dostanie kolejną naganę, miał już ich sporo.

***

Była pora lunchu. Evelyn poszła do pomieszczenia socjalnego z zamiarem zjedzenia posiłku, który przygotowała sobie do pracy. Burczało jej w brzuchu i jedyne o czym myślała to smakowite burrito. Jak na razie Fowler nie wezwał ją do gabinetu więc była szansa że uda jej się wywinąć od odpowiedzialności. Otworzyła lodówkę i wzięła błękitne pudełko z swoim imieniem. Zamknęła lodówkę i otwierając pudełko zrobiła krok ku mikrofalówce.

- Zajebie tego skurwysyna. - wysyczała z rządzą mordu wpatrując się w pudełko gdzie po czterech burritach został jedynie mały obgryziony dookoła kawałek.- Ja pierdole! - zamknęła pudełko i z wściekłością rzuciła nim o ścianę. Pudełko było solidne więc nie pękło ani nie otworzyło się, a resztka jedzenia pozostała w środku.

Tina Chen, która siedziała przy stoliku i piła kawę wzdrygnęła się prawie wylewając napój na blat. Nigdy tak wkurzonej detektyw Anderson nie widziała, chyba nikt nie widział. Reed kopie sobie grup, pomyślała w myślach funkcjonariuszka.

- Co ja mu zrobiłam?- z bezradnym westchnieniem zielonooka ukucnęła i podniosła pudełko. Położyła je na blacie przy zlewie po czym usiadła przy stoliku, który zajmowała Tina. Schowała twarz w dłonie opierając się łokciami o blat stolika.

Do pomieszczenia zbliżał się Gavin. Prawie wszedł do środka, ale Tina spojrzeniem ostrzegła go by stąd spieprzał. Evelyn tego nie zauważyła ponieważ chowała twarz w dłoniach i siedziała plecami do wejścia. Reed schował się zza ścianą, ale pozostał gdy usłyszał słowa zielonookiej:

- Chyba poproszę Fowler'a o zmianę partnera.

- Niby nie moja sprawa, ale na prawdę tego chcesz?

Evelyn zmęczonym wzrokiem spojrzała na Tine.

- Nie bez powodu nikt nie potrafił z nim zbyt długo wytrzymać. Żałuję że nie zgodziłam się gdy kapitan zaproponował mi innego partnera. Chciał mi przydzielić Kevina, tego co dołączył do nas miesiąc temu.- zielonooka spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami. Tak bardzo starała się być lepsza, ale Reed robił wszystko by jej to utrudnić. Wypruwała z siebie żyły, ale to było na nic. Tylko się męczyła. Możliwe że była to chwilowa słabość, była sfrustrowana i głodna więc nie myślała logicznie.

- Więc czemu tego nie zrobiłaś? Gdyby ktoś inny był na twoim miejscu skorzystałby z tej okazji bez zawahania.

- Sama się sobie dziwię.- Anderson wzruszyła ramionami.- Ale mimo paskudnego charakteru bywał czasem... no... znośny, nawet zabawny.- przyznała z delikatnym uśmiechem, który szybko zniknął z jej twarzy, ale Tina zdążyła go zauważyć.- Powinnaś wiedzieć. W końcu się z nim kumplujesz.

- Owszem, ale mam swoje granice wytrzymałości. Dobrze się czujesz? Jesteś dzisiaj jakaś inna. Wybuchowa i narwana.

- Może taka właśnie jestem na prawdę... - palnęła się w myślach za te słowa. Szybko wysiliła się na uśmiech by nie wyglądało że powiedziała to na poważnie. Jeszcze brakowało by miała otwierać się przed koleżanką z pracy. Nic nie miała do Tiny, ale nie ufała jej na tyle by dzielić się z nią jakimkolwiek sekretem. Szczególnie że mogła to przepowiedzieć Gavin'owi.- Nie ważne. Mam po prostu kiepski dzień.- zsunęła się z krzesełka i ruszyła ku wyjściu z pomieszczenia.

Gavin słysząc zbliżające się kroki oderwał się od ściany by jak najszybciej się zmyć, ale wpadł wtedy na Connora, który akurat szedł do pomieszczenia by przynieść Hank'owi kawę.

Evelyn usłyszała podniesiony głos swojego partnera gdy wychodziła z pokoju socjalnego. Gavin podnosił się z ziemi.

- Patrz gdzie leziesz plastikowy fiucie!

- Znowu się go czepiasz? - zielonooka popchnęła Reeda gdy ten zamierzał kopnąć Connora, który siedział na ziemi.

Gavin lekko się zachwiał, ale zdążył utrzymać równowagę.

Evelyn była wściekła. Nie tyle że traktował ją dziś wyjątkowo podle, to jeszcze wyżywał się na androidzie. Jak ona nienawidziła przemocy. Głównie z dwóch powodów, bo krzywdziło to kogoś oraz bo czasami przemoc sprawiała jej przyjemność, a mroczną część siebie wolała utrzymywać w ryzach. Gardziła tą częścią siebie. Nie mogła pozwolić by znowu negatywne emocje przejęły nad nią kontrolę.

Zacisnęła dłonie w pięści. Opanowanie się w tej chwili wymagało od niej niezwykle dużo silnej woli. Jednak gdy spojrzała na bezradnego i zdezorientowanego Connora, pomogło jej to ostatecznie się uspokoić. Podeszła do androida i wyciągnęła do niego rękę by pomóc mu wstać.

- W porządku? - obdarowała androida przyjaznym uśmiechem. Connor zmieszał się trochę. Większość ludzi nie było przyjaźnie do niego nastawionych więc pomoc z strony Evelyn wywołała w nim dziwne odczucia. Zielonooka zauważyła że dioda androida mignęła na żółto.

- Dziękuję za pomoc, detektyw Anderson.

- Możesz mi mówić po prostu Evelyn.- po przyjacielsku klepnęła go w ramię po czym minęła go.

- Dobrze Evelyn.- Connor odprowadził ją wzrokiem aż do jej biurka, a nawet wtedy jeszcze chwilę się jej przyglądał.

Gavin patrzył na androida marszcząc brwi. Miał ochotę przywalić mu w ten plastikowy łeb, ale darował sobie, choć nie podobało mu się jak patrzył na Evelyn. Nie rozumiał czemu zielonooka była miła dla androidów. Przecież to były maszyny. Nic nie znaczyli. Otrząsnął się z zamyślenia i poszedł do pokoju socjalnego. Usiadł przy stoliku na przeciwko Tiny.

- Zbulwersowany jak zawsze. - stwierdziła patrząc na swojego kolegę.

- Ten plastikowy fiut zawsze gdzieś się plącze.

- Nie przejmuj się nim, tylko Evelyn. Słyszałeś co mi powiedziała?

Gavin przytaknął głową. Nie w porządku było podsłuchiwać, ale gdyby tego nie zrobił, to nie dowiedział by się czegoś istotnego. Evelyn została z nim z własnej woli choć mogła od niego uciec. Nie potrafił znaleźć jakiegokolwiek sensownego powodu dlaczego tak postąpiła.

Evelyn podeszła do biurka Hank'a. Mężczyzna był w trakcie czytania czegoś na tablecie. Jednak oderwał wzrok od urządzenia gdy jego bratanica oparła się bokiem o brzeg jego biurka.

- Gnojek Gavin znowu zaszedł ci za skórę? Słyszałem jego krzyki aż tutaj.

- Nie chcę o tym gadać. Potrzebujecie pomocy przy dewiantach? Myślę że kapitan nie miałby nic przeciwko gdybym na jeden dzień się do was przyłączyła.

- Jasne dzieciaku. Przyda mi się bardziej ludzka pomoc. I na pewno Fowler ci nie odmówi. W końcu jesteś jego ulubienicą.- zaśmiał się krótko. Evelyn z uśmieszkiem wywróciła oczami. Wuj trochę podkoloryzował, ale to fakt, Fowler ją lubił. Kapitan potrafił nieźle się nadrzeć gdy ktoś coś odwalił, ale był sprawiedliwy i wyrozumiały. Gdyby było inaczej Gavin czy nawet Hank już by tu nie pracowali.

- Pogadam z nim. - Evelyn odeszła od stanowiska wuja i ruszyła ku biurowi kapitana Fowler'a.

Z początku kapitan nie był chętny by pozwolić Evelyn na dołączenie do porucznika i androida. Jednak po krótkiej rozmowie zgodził się podsumowując że w sumie należy jej się to po tym co dziś zaszło. Oczywiście Fowler dowiedział się o porannym zajściu, w końcu był kapitanem, ale nie zamierzał wpisywać tego do ich akt. Mężczyzna był wyrozumiały choć poprosił by więcej się to nie powtórzyło.

- Dziękuje kapitanie.

- Ojciec na pewno jest z ciebie dumny. Pozdrów go ode mnie.- powiedział łagodnie Fowler. Kapitan i ojciec Evelyn, James, znali się z szkoły policyjnej. Był starszy od Fowler'a więc ich drogi szybko się rozeszły gdy James skończył jako pierwszy akademię. Osadził się w niedużym miasteczku i został tam szeryfem.

Zielonooka skinęła głową i zbliżyła się do wyjścia z pomieszczenia. Nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi gdy Fowler odezwał się. Spojrzała na ciemnoskórego mężczyznę zatrzymując się w miejscu, ale nie zamknęła drzwi. Akurat w tym czasie obok biurka przechodziła Tina i usłyszała ich końcówkę rozmowy.

- Jeszcze jedno. Propozycja zmiany partnera wciąż jest aktualna. Więc jeśli będziesz chciała, to już od jutra mogę przydzielić ci kogoś innego.

- Dziękuję, przemyślę to.

Tina szybko czmychnęła spod biura szefa gdy Evelyn wychodziła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro