Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25: Iść za głosem serca

Evelyn stała przy recepcji podpisując dokumentację. Spędziła w szpitalu dwa dni.

– Ostatnim razem gdy trafiłaś do szpitala, wypisałaś się tego samego dnia co się ocknęłaś.– odezwał się Gavin gdy Evelyn podpisała ostatnią kartkę i oddała ją recepcjonistce. Był zaskoczony że zielonooka dobrowolnie została dłużej w szpitalu by wystarczająco się wykurować. Reed podniósł z podłogi torbę z rzeczami zielonookiej gdy razem z nią i Nines'em ruszyli ku wyjściu z szpitala.

– Cóż... tym razem uznałam że lepiej będzie zostać dłużej.– Evelyn wzruszyła ramionami. Schowała dłonie do kieszeni kurtki . W zasadzie została dłużej w szpitalu nie tylko by jej ciało odpoczęło i doszło do siebie, ale potrzebowała czasu by poukładać sobie pewne rzeczy w głowie. Ciężko by jej było od razu wrócić do pracy i patrzeć na Gavin'a i Nines'a skoro teraz są razem. Wciąż nie poruszyła z nimi tego tematu. Ciążyły jej uczucia, które do nich żywiła. Zastanawiała się nad tym czy im o tym powiedzieć, ale nie chciała jeszcze bardziej komplikować spraw.– Który z was wybierał mi ubrania?– Evelyn dała im klucze do swojego mieszkania by przywieźli jej ubrania na zmianę. Miała na sobie zieloną kurtkę parkę, czarno-białą koszulę w kratę, którą miała włożoną w ciemne granatowe jeansy z przetarciami oraz białe adidasy za kostkę.

– Ja wybrałem bieliznę.– Reed uśmiechnął się figlarnie. Oberwał od niej w tył głowy. Szarooki zachichotał widząc rumieniec na twarzy Evelyn.

Czasami nienawidzę każdego jednego głupiego słowa jakie wypowiadasz 

Czasami chcę cię uderzyć w twoją calusieńką twarz 

Nie ma drugiego takiego samego jak ty 

Naciskasz wszystkie moje czułe punkty 

Wiem, że życie bez ciebie byłoby do bani 

– A ja ubrania.– powiedział Nines.– Do twarzy ci w tym stylu.– kącik jego ust drgnął nieznacznie do góry gdy zerknął na Anderson.

– Też mi się podoba. Masz dobry gust Nines.– pochwaliła androida posyłając mu przy tym lekki uśmiech. Jej poprzednia kurtka była poplamiona jej własną krwią, której nie dało się zmyć więc trzeba było ją wyrzucić.

Wyszli na zewnątrz i ruszyli ku samochodowi Gavin'a, który stał na parkingu przed szpitalem. Reed wcisnął torbę w ręce Nines'a po czym otworzył przednie drzwi po stronie pasażera i gestem dłoni zaprosił Evelyn by wsiadła.

– Siedzę z przodu?– zmarszczyła brwi. Spojrzała na Nines'a, którego twarz nie wyrażała nic, nawet na nią nie spojrzał tylko poszedł otworzyć bagażnik i włożyć do niego torbę. Później spojrzała na Reed'a, który skinął głową by wsiadła. Nie spodziewała się że pozwoli jej siedzieć z przodu, szczególnie że od dłuższego czasu gdy gdzieś razem jeździli siedziała ciągle z tyłu. Czyżby znowu ją coś ominęło? Nieświadomość sytuacji ją irytowała. Poczuła jak jej telefon w kieszeni kurtki zaczął wibrować. Wyciągnęła urządzenie. Na ekranie pojawiło się przychodzące połączenie od jej mamy. Oddała Gavin'owi pluszaka, którego wcześniej trzymała pod pachą po czym przeprosiła i oddaliła się trochę by odebrać połączenie. Na wyświetlaczu pojawiła się radosna twarz Emmy.

Gavin oparł się plecami o samochód i spojrzał na pluszaka. Nines podszedł do niego. Szarooki czuł ciężkie spojrzenie androida, które go denerwowało. Ich romans czy cokolwiek to było, zakończyło się. Gavin uznał że to był błąd, choć Nines był innego zdania.

– Porozmawiajmy o nas.– odezwał się z stoickim spokojem RK900. Reed wpatrywał się w pluszaka przez co niebieskooki zacisnął mocno szczękę. Ignorował go.– Detektywie...

– Już o tym gadaliśmy puszko. Jesteśmy partnerami, ale tylko zawodowo.– przeniósł spojrzenie z pluszaka na Evelyn, która stała parę metrów dalej. Widać było że rozmowa z rodzicami ją relaksowała. Jej twarz promieniała wesołością, a malinowe usta wykrzywiały się w szerokim uśmiechu, przez który kąciki ust Reed'a drgnęły do góry.

– Ty podjąłeś decyzję. Nie dałeś mi wyboru w tej sprawie. Czy robisz to z jej powodu?– błękitne tęczówki Nines'a powędrowały w miejsce gdzie patrzył Gavin. Jego twarz odrobinę zmiękła gdy patrzył na Anderson, ale gdy z powrotem spojrzał na szarookiego jego rysy twarzy przybrały surowszego wyrazu.

– Nie powinno cię to obchodzić.– stwierdził ozięble.

– Wręcz przeciwnie. Jako partnerzy powinniśmy być ze sobą szczerzy. Nawet w osobistych sprawach, które często przekładają się na pracę.– był nieustępliwy. Działało to Gavin'owi na nerwach. Szarooki zerknął na RK900 lekko marszcząc przy tym nos przez co jego blizna na nosie bardziej się uwydatniła, a później spojrzał na Evelyn.

– Dobra tosterze. Sam prosiłeś się by to usłyszeć. Wolę ją od ciebie. Zadowolony z odpowiedzi?– zapytał beznamiętnie nie obdarzając Nines'a nawet krótkim spojrzeniem.

Tylko cztery słowa, a sprawiły tak wielki zawód. Gdyby RK900 miał serce, zapewne pękłoby. Odczuwanie emocji było okropne. Początkowo myślał że ułatwi mu to zrozumienie ludzi i ich zachowania, że usprawni jego wydajność w rozwiązywaniu spraw. Mylił się. Emocje tylko wszystko komplikowały, zatarły jego pierwotne cele. Nienawidził tego że stał się defektem. Rozrywało go to na kawałki, których nie potrafił poskładać. Żałował że nie pozostał bezduszną maszyną, że poznał Gavin'a, przez którego jego program doznał pierwszych pęknięć. Pojawienie się Evelyn również mocno wpłynęło na jego oprogramowanie. Był najnowszym i najbardziej zaawansowanym modelem, a mimo to zboczył. Misja dla której go stworzono, nie miała pokrycia w rzeczywistości ze względu na rewolucję. Jego aktywacja była bezsensowna.

Jednocześnie chcę cię przytulić, 

Chcę zacisnąć ręce na twojej szyi 

Jesteś dupkiem, ale cię kocham 

I tak mnie wkurzasz, że zadaję sobie pytanie: 

Dlaczego wciąż tu jestem lub gdzie mogłabym pójść 

Jesteś jedyną miłością, jaką znam 

Ale cię nienawidzę 

Naprawdę cię nienawidzę, tak bardzo

Dioda Nines'a migała na czerwono. W jego umyśle pojawiły się komunikaty o usunięciu problemów, które znajdowały się w jego pobliżu. Miał wrażenie że obraz mu się zamazuje, ale trwało to chwilę.

RK900 chwycił Gavin'a za gardło i przycisnął do samochodu. Reed upuścił pluszaka i objął dłońmi przedramię androida próbując uwolnić się z śmiertelnego uścisku.

– Co ty robisz?!– wykrzyczał tracąc oddech. Płuca paliły go coraz bardziej przy każdej próbie złapała oddechu.

RK900 złamał mu kark.

Bezwładne ciało Reed'a upadło na ziemię.

Zza plecami RK900 rozniósł się przerażony krzyk Evelyn. Zielonooka podbiegła do samochodu.

– Zabiłeś go.– wyszeptała ledwo łapiąc powietrze gdy klęknęła przy ciele szarookiego.

RK900 złapał ją za kark zanim zdążyła chwycić za pistolet Gavin'a, który znajdował się przy pasku jego spodni. Rzucił nią mocno do tyłu. Evelyn upadła na ziemię z głośnym jękiem.

RK900 stanął nad nią i przycisnął but do jej klatki piersiowej gdy zamierzała się podnieść. Widział łzy w jej oczach gdy bezskutecznie próbowała ściągnąć jego nogę z swojego ciała. Błagała by przestał. Słyszał jak pękają jej kości gdy mocno nacisnął na jej klatkę piersiową. Przyglądał się jak ulatuje z niej życie gdy umierała powoli dławiąc się własną krwią.

Ludzie byli tak bardzo krusi, a myśleli że mogą się nim bawić.

Evelyn po skończonej rozmowie z rodzicami wróciła do samochodu. Wsiadła na miejsce pasażera. Spojrzała na Gavin'a, który odpalił samochód. Zerknęła na tylnie siedzenie, które było puste.

– Gdzie Nines?

– Polazł gdzieś.– wzruszył niedbale ramionami. Spojrzenie jakie dał mu Nines zanim odwrócił się i poszedł w tylko sobie znanym kierunku, sprawiło że dostał gęsiej skórki. Przez moment myślał że rzuci się na niego i go zabije.

– Nie mówił gdzie idzie?

– Ten cholerny toster chodzi własnymi ścieżkami.

***

Evelyn siedziała przy stoliku w pokoju socjalnym na posterunku. Trzymała w dłoni kubek, w zadumie bawiła się nim, patrząc jak kawa krąży na jego dnie.

– Widzisz coś tam ciekawego?– Tina podeszła do stolika i usiadła na przeciwko Anderson, która uniosła na nią swoje spojrzenie. Czarnowłosa uśmiechnęła się, co nieznacznie zielonooka odwzajemniła.– Kiepska noc?– zapytała zauważając jej przygaszony nastrój.

– Raczej kiepskie życie.– mruknęła bez wyrazu wpatrując się w kubek. Przygryzła wnętrze policzka zastanawiając się nad czymś. Ostatnie dni były trudne, ale nie w kontekście pracy. Ponurość ciążyła nad nią jak burzowa chmura, odbierała jej życiu barwy. Nines był oschły i bardziej wycofany niż na początku ich znajomości. Evelyn słyszała że on i Gavin nie byli już razem jeśli w ogóle byli w oficjalnym związku. Zastanawiała się dlaczego, ale żaden z nich nie chciał o tym rozmawiać. Przytłaczało ją ich zachowanie. Ich wrogość względem siebie była nie do zniesienia. Wolała jak mieli romans, nawet jeśli to ją raniło. Przyjemniej milej było patrzeć na ich szczęście niż wzajemną nienawiść.– Musiałaś kiedyś wybrać między dwoma osobami, które są dla ciebie tak samo ważne? Podjąć decyzję która zrani ciebie albo kogoś innego?– zapytała jakby od niechcenia, ale za tymi słowami kryła się trwoga.

– Nie, na szczęście nie... Nie chciałam się wtrącać bo jesteście dorośli.– powiedziała spokojnie Tina, choć temat nie był łatwy.– Myślałam że ty i Gavin będziecie razem. Czuć było między wami chemię. Zaskoczyło mnie gdy Gavin i Nines no wiesz... choć można było się tego spodziewać.

– Spodziewałaś się tego?

– Gavin gra chojraka, ale nadal nie przyznaje się otwarcie że nie tylko kobiety go kręcą. Jeśli wiesz co mam na myśli.– uśmiechnęła się sugestywnie.– Odpowiedź szczerze. Nie wiesz którego wybrać, prawda?

– Czy to takie oczywiste?– nerwowo potarła dłoń o udo. Tina zaskoczyła ją tym pytaniem. Albo czarnowłosa miała zadatki na dobrego detektywa, albo Evelyn była łatwa do odczytania.

Tina uśmiechnęła się pobłażliwie. Była dobrą obserwatorką. Widziała w jaki sposób cała ta trójka patrzy na siebie. Nawet z odczytaniem Nines'a nie miała zbyt dużych trudności, choć przyszło to z czasem. Android był raczej wycofany w relacjach między ludźmi, trzymał dystans, ale nie jeśli chodziło o Gavin'a czy Evelyn. Chodził za nimi jak pies obronny. Pragnął ich uwagi, a oni jego nawet jeśli nie okazywali tego otwarcie. Ich relacja była skomplikowana i pozornie można było uznać że się prędzej nienawidzą niż kochają. W końcu granica między miłością, a nienawiścią jest cienka. Łatwo pomylić te uczucia ze sobą.

– Nie, ale wystarczyło poświęcić trochę czasu by dostrzec co na prawdę się miedzy wami dzieje.

– I co ja mam zrobić?

– Iść za głosem serca. To najprostszy sposób.

Nie w tym przypadku, pomyślała Evelyn. Bo co zrobić gdy jej serce bije dla nich obu tak samo mocno?

Prawdziwa miłość, prawdziwa miłość 

To musi być prawdziwa miłość 

Nic innego nie może złamać mi serca, tak jak prawdziwa miłość 

Prawdziwa miłość, to musi być prawdziwa miłość 

Nikt inny nie może złamać mi serca, tak jak ty

***

Evelyn szła w kierunku swojego biurka gdy Connor ją zaczepił. 

– Co jest Con?– stanęła przed brązowookim, który miał dziwną minę. Nie odpowiedział jej, tylko obszedł ją po czym zdjął coś z jej pleców. Pokazał zielonookiej kwadratową karteczkę, na której coś pisało.

– Miałaś to na plecach.

– Kolejny głupi dowcip Gavin'a. Odkąd zawiesiłam tamto zdjęcie gdzie był z Nines'em w dość dwuznacznej sytuacji, ciągle nakleja mi te głupie kartki.– była już trochę zmęczona tymi jego durnymi docinkami, ale nie były one jakoś szczególnie okrutne więc nic z tym nie robiła. Pozwalała mu się wyżyć, jeśli to choć trochę sprawiało że poczuł się lepiej po tym jak go ośmieszyła. Głównie to sumienie wymuszało na niej bierność w tej sytuacji. Niby nie bez powodu zawiesiła tamto zdjęcie, ale i tak miała wyrzuty sumienia po tym.– Co tam pisze?

Twarz Connor'a zarumieniła się mocno na niebiesko gdy przeczytał to co pisało na karteczce. Brązowooki spojrzał na Evelyn. Rozchylił wargi jakby miał zamiar coś powiedzieć, ale później szybko je zamknął i po prostu podał karteczkę zielonookiej. 

Evelyn czuła jak krew zaczyna się w niej gotować gdy przeczytała napis. Lubię obciągać. Chcesz sprawdzić jak dobra jestem?

To było zdecydowanie przegięcie ze strony Reed'a. Zwykle jego durne napisy były w stylu Kopnij mnie w dupę, ale tym razem to było na prawdę podłe z jego strony. Może i zawieszenie tamtego zdjęcia było złe, ale już wystarczająco długo dawała mu się na niej wyżywać.

Evelyn zgniotła kartkę w dłoni. Jej twarz poczerwieniała, ale nie z zażenowania, nie za wiele ją obchodziło ile osób widziało tą kartkę. Była wściekła. Aż ciężej jej się zaczęło oddychać. I gdyby to była kreskówka, zapewne leciał by dym z jej uszu.

– Zabije tego sukinsyna.– powiedziała prawie przy tym warcząc. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła ku stanowisku Reed'a. Na prawdę miała ochotę go zamordować, nawet na oczach całego komisariatu. Czasami bywał podły, wkurzający, na prawdę okrutny. A jednak z jakiegoś nieznanego jej powodu miała do niego uczucia. Zadawała sobie pytanie jakim cudem w ogóle poczuła do niego coś pozytywnego? Ludzie szybko mieli go dość gdy bliżej go poznawali, a ona tkwiła przy nim jakby jego najgorsze cechy ją przyciągały. Od samego początku utrudniał jej życie, a mimo to miała do niego dziwną słabość.

Tylko raz spróbuj ogarnąć swoim małym rozumkiem moje uczucia

 Tylko raz spróbuj nie być tak podły 

Powtarzaj teraz za mną R-O-M-A-N-S-S-S 

No dalej, powiem to powoli 

Uda ci się skarbie!

Gavin siedział sobie beztrosko przy swoim biurku. Oglądał zabawne filmiki na swoim telefonie. Nie był świadomy że w jego stronę kieruje się rządna jego krzywdy Anderson.

Evelyn widziała jak Reed śmieje się z czegoś co zobaczył w telefonie. Podeszła do jego biurka po czym chwyciła za oparcie jego fotela i z całej siły pchnęła je do tyłu. Gavin z hukiem upadł na podłogę.

– Co jest do cholery?!– wykrzyknął oburzony gdy leżał na ziemi. Na twarzy Evelyn malowała się taka wściekłość, że trochę go to przeraziło. Miała dosłownie mord w oczach. Przypominała diabła, który pragnął pożreć twoją duszę. 

Nie czekając na reakcję szarookiego, Evelyn usiadła na nim okrakiem i po prostu zacisnęła dłonie na jego szyi jakby wcale nie byli na komisariacie i nie przyglądali im się inni pracownicy.

– Przestań! Chcesz mnie kurwa zabić?!– próbował odepchnąć ją od siebie, ale była o dziwo na prawdę silna. Szamotali się. Uścisk zielonookiej był mocny i gdy Reed patrzył na nią, na prawdę zaczął wierzyć że próbuje go udusić. 

Nines szybko pojawił się przy nich i złapał Evelyn. Kobieta mocno trzymała szarookiego, co utrudniało RK900 oderwanie jej od Gavin'a, ale w końcu mu się udało. Odciągnął ją na bezpieczną odległość i zagrodził jej dostęp do Reed'a. Evelyn była bardzo zdenerwowana. Ciężko oddychała, ale widać było że próbuje choć trochę opanować swoje emocje. Gavin odkaszlnął. Gardło go bolało. Powoli wstał z podłogi.

– Jesteś szalona.– stwierdził Gavin gdy rozmasowywał gardło. Miał czerwone odciski na skórze. Siniaki raczej po tym nie zostaną.

– Nawet nie masz pojęcia jak kurwa bardzo.– jej ton głosu wciąż był wzburzony. Zaciskała dłonie w pięści i rozprostowywała je na przemian jakby to miało jej pomóc w zapanowaniu nad emocjami. Jej wzrok nie opuszczał Reed'a.– Jeśli jeszcze raz nakleisz mi jakąś durną karteczkę, to przysięgam że włamie ci się do mieszkania w nocy i uduszę cię w śnie twoją własną poduszką.

Zielonooka była nadal rozemocjonowana. Musiała jak najszybciej stąd wyjść. Wzięła swoją kurtkę po czym ruszyła ku wyjściu z komisariatu. Potrzebowała świeżego powietrza i miejsca gdzie nie zobaczyła by Reed'a.

Nines spojrzał na Gavin'a.

– Co zrobiłeś?

– Skąd pomysł że coś zrobiłem?

Niebieskooki spojrzał na niego znacząco. Oczywiście że Gavin coś zrobił. Inaczej Evelyn nie była by tak zdenerwowana. Jeszcze jej takiej nie widział. Zwykle bywała opanowana nawet gdy Gavin mocno zachodził jej za skórę. Tym razem musiał zrobić coś okropnego.

– Nakleiłem jej tylko karteczkę na plecy. Kto by pomyślał że tak się za to wścieknie.– wzruszył ramionami jakby wcale nie widział niczego złego w swoim zachowaniu.

– Co pisało na tej karteczce?

Reed odwrócił wzrok i nerwowo podrapał się po karku. Może jednak przesadził. Wciąż nie zapomniał akcji z tamtym zdjęciem, które zawiesiła. Dlatego posunął się do takiego kroku. Nie pomyślał o konsekwencjach, ani tym bardziej jak mocno mogło by ją to zranić.

– Napisałem... Lubię obciągać. Chcesz sprawdzić jak dobra jestem?– z trudem przychodziło mu wypowiedzenie tych słów. Wyrzuty sumienia zaczęły mu ciążyć. Chciał się zemścić, ale teraz gdy pomyślał o tym jak się czuł gdy wszyscy widzieli tamto zdjęcie, już nie chciał by Evelyn tak samo się poczuła.

Dlaczego doprowadzasz mnie do szału? 

Dlaczego mówisz, to co mówisz? 

Czasami zastanawiam się, w jaki sposób w ogóle się zeszliśmy 

Ale bez ciebie jestem niekompletna 

Myślę, że to musi być prawdziwa miłość, prawdziwa miłość 

To musi być prawdziwa miłość 

Nic innego nie może złamać mi serca, tak jak prawdziwa miłość 

Prawdziwa miłość, to musi być prawdziwa miłość 

Nikt inny nie może złamać mi serca, tak jak ty, jak ty 

Nikt inny nie może złamać mi serca, tak jak ty

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro