Rozdział VII
Przekazali Derek'owi i Peter'owi wszystko czego dowiedzieli się. Mężczyźni oczywiście nie byli zadowoleni. I wciąż nie wiedzieli co dokładnie Magnus planuje. Mogli ruszyć do kryjówki, której adres podał Theo, ale nie byli pewni w co się mogą wpakować. Było zbyt wiele domysłów i pytań, a żadnej konkretnej i jasnej odpowiedzi. Za wyjątkiem jednej, Magnus chciał ich śmierci.
Wszyscy byli w salonie zastanawiając się nad rozwiązaniem planu. Pozwolili nawet zostać Theo. Byli w kiepskiej sytuacji więc dodatkowa para rąk była na cenę złota, nawet jeśli nikt mu nie ufał, może za wyjątkiem jednej osoby.
Peter spojrzał na Eve, która siedziała na kanapie. Zmrużył oczy, a po chwili go olśniło.
– Mam wrażenie że na coś wpadłeś, prawda?– odezwał się Stiles gdy zauważył minę niebieskookiego.
– Owszem, mam pomysł.
– Jak bardzo nam się on nie spodoba?– zapytał Derek krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
– O to będziesz musiał zapytać ją.– Peter skinął głową na Eve. Wszyscy spojrzeli na nią. Czarnowłosa spięła się czując ich spojrzenia na sobie. O czymkolwiek myślał Peter, to już jej się nie podobało.
Peter wyjaśnił swój pomysł. Eve dzięki ligatum, była połączona umysłem z Magnus'em. Więź była słaba ponieważ Magnus nie dokończył na niej pełnej przemiany, ale wystarczająca by wykorzystać ją do poznania planu Magnusa. Wystarczyło wejść do głowy Eve, a później dzięki stworzonemu połączeniu dostać się do umysłu Magnusa. Nie było to łatwe i dodatkowo było ryzykowne. Jeśli coś poszłoby nie tak umysł Eve zostałby usmażony, tak samo jak umysł osoby, która weszła by do jej głowy.
– Ten plan jest kiepski.– odezwał się Theo. Stał przy ścianie parę kroków od kanapy, na której siedziała czarnowłosa. Pozostali siedzieli lub stali przy stole.
– Nikt nie pytał o twoją opinię.– powiedział Stiles, na co zielonooki wywrócił oczami.– Jednak, zgadzam się z Theo. Ryzyko jest zbyt duże.
– Możemy nie mieć innego wyjścia.– powiedziała Malia. Peter przytaknął na jej słowa, podobnie jak Derek. Lydia stwierdziła że nie będzie decydować o czyimś życiu więc nie poparła pomysłu Peter'a. Stiles i Theo również byli przeciwko.
Eve czuła się mocno spięta i zestresowana. Fakt że po prostu siedziała słuchając jak oni decydują o jej losie, wydawał się nierealny. A jednak siedziała tu, nie była już człowiekiem, a do tego jakiś psychopata, z którym była połączona, zamierzał zabić wszystkich w tym pomieszczeniu, a może nawet więcej osób. Miała wrażenie że za moment zemdleje. Mocno ścisnęła brzeg kanapy, a jej pazury wbiły się w materiał. Była bliska ataku paniki, ale wystarczyło że spojrzała na Theo. Zielonooki był pochłonięty rozmową z pozostałymi. Czarnowłosa przypatrywała mu się przez moment, to wystarczyło by się uspokoić.
– Scott, musisz zdecydować.– powiedział w końcu Derek. McCall milczał przez cały czas gdy pozostali dyskutowali o pomyśle Peter'a albo o znalezieniu innego rozwiązania. Wszyscy spojrzeli na alfę, czekając na to co powie.
– Nie. To byłoby nie w porządku. Niech Eve zdecyduje.– oznajmił Scott i spojrzał na czarnowłosą. Lekko się do niej uśmiechnął, co Eve odwzajemniła, doceniając że nie chciał jej poświęcić.– Nie pozwolę by ktoś cię zmusił do ryzykowania życiem. Uszanujemy twoją decyzję, nie ważna jaka ona będzie.
Eve spuściła wzrok. Bała się. Mogła umrzeć. Rozsądek kazał jej nie zgodzić się, ale sumienie nie dałoby jej spokoju. Nie chciała mieć czyjejś krwi na rękach. Spojrzała na zgromadzonych, którzy czekali niecierpliwie na jej decyzję. Po kolei przyjrzała się każdemu z nich. Nie znała ich zbyt dobrze, a nawet część z nich była jej całkiem obca, ale nie życzyła im śmierci. Magnus zabił zbyt wiele niewinnych osób. Patrzyła jak jeden z nastolatków w męczarni umiera. Muszą go powstrzymać. Musi zaryzykować, nawet jeśli oznaczałoby to że zginie. Może po drugiej stronie zobaczy tatę, zazna w końcu spokoju, a cierpienie na zawsze się skończy.
– Zgadzam się.– oznajmiła Eve.
– Nie. Oszalałaś? Możesz umrzeć, dosłownie. Kaput i koniec.– powiedział Stiles. Nie mógł uwierzyć że Eve mówi poważnie.
Theo wpatrywał się w Eve. Po jego minie widać było że jest niezadowolony. Nie po to zaryzykował i pomógł uciec czarnowłosej, by teraz miała zginąć.
– Wiem i nie podoba mi się to, ale czas leci, a my nie mamy innego planu.– zgadzając się, częściowo poczuła dumę z siebie. Wolała nie ryzykować, pozostać na uboczu, nie mieszać się w problemy. Była tchórzliwą osobą. Może zgodzenie się na pomysł Peter'a, był lekkomyślny, ale przynajmniej odważyła się zrobić w końcu coś dla innych. Wystarczająco długo kryła się w cieniu. Nadszedł czas choć trochę zagrać w bohatera.
– Teraz pytanie, kto wejdzie ci do głowy.– odezwał się Derek po czym spojrzał na swojego wuja, pozostali poszli w jego ślad.
– Czemu patrzycie na mnie? Nie jestem aż tak głupi by zaryzykować.
– Twój pomysł, więc ty ryzykujesz.– oznajmiła stanowczo Lydia.
– No i nikt inny nie ma tyle doświadczenia w wchodzeniu do czyjegoś umysłu, tak jak ty.– dodał Scott.
Peter westchnął żałując że w ogóle wpadł na ten pomysł.
– A mówiłem że będziecie potrzebować mojej pomocy.– zwrócił się do Derek'a, po czym ruszył w kierunku Eve. Theo zastawił mu drogę.
– Jeśli coś schrzanisz...
– Wyluzuj kochasiu.– przerwał mu Peter.– Postaram się niczego nie schrzanić. Mam jeszcze ochotę dłużej pobyć na tym świecie, a nie ponownie stać się warzywkiem.– klepnął zielonookiego w ramię po czym go wyminął.
Peter ustał za kanapą, na której siedziała Eve.
– Postaraj się zrelaksować i nie walczyć bo to tylko wszystko utrudni.– oznajmił niebieskooki. Wysunął pazury. Eve odsłoniła w tym czasie włosy z karku, a po chwili poczuła ból gdy Peter wbił pazury w jej kark. Dziewczyna zamknęła oczy, tak samo jak niebieskooki.
Na początku wszystko wydawało się iść dobrze. Po Eve, ani Peter'ze nie było widać aby coś złego się działo. Ich twarze były spokojne. Jednak z nosa czarnowłosej zaczęła cieknąć krew. Dziewczyna marszczyła mocno brwi i wbiła pazury w kanapę. Nagle na jej bluzce pojawiła się krew jakby coś zraniło jej ciało.
– Co się dzieje?– zapytał Theo.
– To wygląda źle. Musimy to przerwać.– powiedział Stiles i zamierzał podejść do Eve, ale Derek złapał go za ramie i zatrzymał.– Puszczaj! Ona umiera.
– Derek.– odezwał się Scott. Młody Hale spojrzał na nastolatka, a po chwili puścił Stiles'a.
– Jeśli przerwiemy, oboje mogą zginąć.– oznajmił z powagą Derek.– Musi wytrzymać.
Z nosa Peter'a również zaczęła skapywać krew. Mięsnie mężczyzny napięły się mocno, a po chwili otworzył oczy. Wysunął pazury z karku Eve, która również się ocknęła. Dziewczyna wstała gwałtownie z kanapy i odwróciła się. Zamachnęła się pazurami chcąc zaatakować niebieskookiego, ale ten zdążył złapać jej dłonie. Odepchnął ją przez co czarnowłosa z jękiem upadła na podłogę.
Stiles od razu ukucnął przy Eve.
– Co się stało?– zapytał piwnooki.
– Próbował mnie zabić.– oznajmiła z złością Eve, patrząc na Peter'a.
– To prawda?– zapytał Scott.
– Tak czy siak dzisiaj by umarła. Teraz czy za trzy godziny, nie ma to różnicy. Gdyby mnie nie powstrzymała zabiłbym Magnusa w jego umyśle i byłoby po problemie.– oznajmił wprost niebieskooki. Nie żałował, a gdyby mógł spróbować ponownie, zrobił by to bez wahania. Wchodząc do głowy Eve, nie tylko mógł dzięki więzi zobaczyć wspomnienia Magnusa, mógł również zabić go, ale by tego dokonać Eve również musiał zabić.
– O czym ty do cholery mówisz?!– Theo wstał i zrobił krok ku niebieskookiemu.
– Dowiedziałem się bardzo ciekawych rzeczy. Magnus od samego początku planował coś innego niż nam się wydawało. Zemsta na nas była na drugim miejscu. Wszystko co robił było związane z Absoli mutai.
– Nie mówisz poważnie.– odezwał się Derek.– To mit.
– Ktoś wyjaśni o czym mówicie?– zapytała Malia.
– Absoli mutai z łacińskiego oznacza przemianę absolutną.– powiedziała Lydia.– To rodzaj rytuału, pochodzi z starożytnej mitologii. Mówi o uzyskaniu niezwykłej mocy, przeistoczeniu się w istotę niezdolną do pokonania jej.– wyjaśniła rudowłosa.
– Mamy porządnie przechlapane.– podsumował Stiles.
***
Eve była wykończona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Potrzebowała odpoczynku. Scott zaproponował by przespała się w jego pokoju. Theo zamierzał odprowadzić dziewczynę na górę, ale Stiles go uprzedził twierdząc, że nie ufa mu. Równie dobrze nadal może współpracować z Magnusem i gdy tylko stracą czujność, Theo wykorzysta to.
Stiles pomógł Eve usiąść na łóżku w pokoju Scott'a. Dziewczyna położyła się. Jej rany zagoiły się, ale nadal miała wrażenie że ból nie zniknął.
– Nie musisz zostawać.– mruknęła czarnowłosa gdy zobaczyła jak piwnooki bierze krzesełko i stawia je przy jej łóżku.– Wiem że wolałbyś być teraz na dole i główkować nad planem.
– Gdybym zaprzeczył, skłamałbym. Posiedzę trochę aż zaśniesz.
– Jakie to dziwne uczucie.– Eve uśmiechnęła się lekko. Przymknęła powoli oczy, ale tylko na moment.
– Jakie uczucie?
– Gdy ktoś bezinteresownie o ciebie dba. Gdy tak na prawdę nic cię z tą osobą nie łączy, a mimo to jest dla ciebie miła. Nigdy nie miałam kogoś takiego, nie licząc rodziców. Ty i twoi przyjaciele... wydajecie się być jak prawdziwa rodzina.
– Tak. Oddałbym za nich życie. Teraz ty też jesteś w naszej paczce.– dodał z uśmiechem.
– Byłoby fajnie. Szkoda tylko że dziś umrę.
– Tak się nie stanie. Wymyślimy coś. Zawsze jakoś sobie radzimy.
– I wszyscy wciąż żyjecie?– spojrzała na Stiles'a. Twarz chłopaka zmarkotniała i spuścił na chwilę wzrok. Nie musiał odpowiadać. Cisza z jego strony oraz smutek na twarzy były wystarczającą odpowiedzią.– Przykro mi.
– Ale ciebie to nie spotka. Dopilnuje tego.– oznajmił po chwili ciszy. Spojrzał na Eve pewnym siebie wzrokiem, chciał zapewnić ją że wszystko się uda. Jednak dziewczyna czuła wątpliwości, które starał się ukryć przed nią.
Eve odwróciła wzrok przymykając powieki. Nie chciała dalej o tym rozmawiać. Starała się nie myśleć o tym co ją czeka. Peter opowiedział co widział w umyśle Magnusa. Nie było tego za wiele ponieważ umysł mężczyzny był bardzo silny, a Eve utrudniała mu zadanie. Wiedzieli jednak wystarczająco by móc stworzyć plan aby powstrzymać Magnusa. Mężczyzna był w trakcie wykonywania rytuału Absoli mutai. Nie bez powodu przemieniał nastolatków i podawał im ligatum. Mieli być częścią rytuału, miał ich ofiarować. W tej chwili Magnus leżał w głębokim dole przysypany ziemią. Jego ciało powoli się przemieniało, a jego wilkołaki pilnowały go. Dół znajdował się przy nemetonie. Równo o północy dopełni się przemiana, a Magnus zyska niewyobrażalną siłę i moc. Eve nie musiała brać fizycznie udziału w rytuale. Była połączona z Magnusem, a to wystarczyło. O północy jej serce się zatrzyma, tak jak serca pozostałych trzech nastolatków.
– Eve?– zapytał po paru kilku minutach ciszy Stiles. Korciło go jedno pytanie.
– Mhm.– mruknęła czarnowłosa.
– To co Peter powiedział o kotwicy... było prawdą?
Eve nie obdarzyła Stiles'a spojrzeniem. Zastanawiała się czy skłamać, ale szybko odpędziła tą myśl. Nie było sensu oszukiwać piwnookiego.
– Tak.– mruknęła słabo.
– Dlaczego? Jest zdrajcą i manipulantem. Jego intencje nie są szczere. Nigdy nie będą. Odpowiada za to co się z tobą stało...
– Stiles.– przerwała mu czarnowłosa.– Nie męcz mnie. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu tak się stało.
Piwnooki niemrawo skinął głową. Już nie zamierzał dalej prowadzić rozmowy. Eve szybko zasnęła, a wtedy Stiles wstał i zamierzał wyjść z pokoju. Stanął w drzwiach gdy usłyszał za sobą skrzypienie podłogi. Czuł na sobie czyjeś ciężkie spojrzenie. Zamierzał się poruszyć, ale został uderzony w tył głowy po czym stracił przytomność.
***
Starali się obmyśleć sensowny plan w jak najkrótszym czasie. Wilkołaki Magnusa były znacznie silniejsze od przeciętnego wilkołaka. Zabicie ich było trudne, a jakoś musieli dostać się do ciała Magnusa by powstrzymać go przed ukończeniem rytuału. Do walki było ich tylko pięcioro, jeśli wliczyć w to Theo. Eve odpadała ze względu na brak doświadczenia w walce oraz była zbyt osłabiona.
– Ktoś będzie przynętą i je odciągnie.– zaproponowała Malia.
– Nie opuszczą nawet na krok swojego alfy.– stwierdził Derek.– Magnus jest nieprzytomny, ale nadal ma kontrolę nad swoim stadem. Nie pozwoli im odejść
– Będziemy musieli walczyć.– oznajmił Scott.– Zyskać wystarczająco czasu by ktoś dostał się do Magnusa. Wystarczy jedna osoba.
– Zajmiemy te dziwolągi walką, a Lydia albo Stiles zabiją Magnusa we śnie? Poważnie? Nie stać nas na lepszy plan.– Peter skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
– To coś wymyśl, a nie narzekasz.– powiedział z uszczypliwością Derek.
– Już wam pomogłem. I zgodziłem się by walczyć. Tyle wystarczy.– oznajmił Peter.
– Nie słyszę ich.– wtrącił się nagle Theo, czym rozproszył pozostałych.
– Co?– zapytał lekko rozkojarzony Scott. Odezwanie się zielonookiego wybiło go z główkowania nad planem.
– Nie wtrącaj się. Marnujesz nasz czas.– warknęła Malia.
– Od pół godziny byliście zajęci rozmową, że nie zauważyliście że Stiles nie wrócił z góry.– stwierdził Theo.
– Zapewne został pilnować Eve.– powiedziała Lydia.
– Więc czemu nie słyszę bicia ich serc.– oznajmił Raeken.
Scott użył swojego wilkołaczego słuchu by upewnić się że zielonooki mówi prawdę. Tak było. Stiles'a i Eve nie było w jego pokoju. Alfa od razu pobiegł na górę, a zanim Malia. Zastali pusty pokój, a okno było otwarte. Wrócili po chwili na dół.
– Zniknęli.– oznajmił Scott.
– Magnus ich porwał?– zapytała Lydia.
– Albo wysłał jednego z swoich wilkołaków.
– To nie ma sensu. Nie wyczułam obcego zapachu. Tylko Stiles'a i Eve.– powiedziała Malia.
– Zauważylibyśmy gdyby ktoś obcy pojawił się w domu.
– Cholera.– mruknął pod nosem Peter, ale wystarczająco głośno by przykuć uwagę pozostałych.
– Co zrobiłeś?– zapytał Theo.
– Magnus nie musiał nikogo tu przysyłać, miał swojego szpiega od samego początku. By zajrzeć do umysłu Magnusa, trzeba było wzmocnić jego więź z Eve, co stłamsiło częściowo jej wolę. Przynajmniej na chwilę, ale to mogło wystarczyć by Magnus wykorzystał osłabienie Eve.
– Przejął jej ciało? Ale po co porwał Stiles'a?– zapytał Scott.
– Bo ostatnim elementem rytuału jest ofiara z człowieka. Przemiana może pozbawić go rozsądku. Ludzka krew to symbol zostania przy człowieczeństwie i zapanowania nad dziką stroną.– wyjaśnił starszy Hale.
– Ale rytuał zakończy się o północy. Czemu tak wcześnie go porwał?
Wszyscy spojrzeli na zegar wiszący na ścianie w salonie. Dochodziła dwudziesta druga.
– Bo to wszystko było od początku jego planem.– oznajmił po chwili Theo. Zrozumiał że Magnus od samego początku poogrywał z nimi.– Nie bez powodu porwał i przemienił Eve zamiast losową osobę.
***
Stiles powoli się ocknął. Czuł jak ktoś dotykał jego ramienia i lekko nim potrząsnął. Gdy jego świadomość wróciła do rzeczywistości, zobaczył nad sobą Eve. Dziewczyna z zmartwieniem przyglądała się mu, a gdy zauważyła że się ocknął uśmiechnęła się lekko.
– Bałam się że się nie obudzisz.– westchnęła z ulgą i pomogła Stiles'owi wstać. Piwnooki był zdezorientowany. Znajdowali się w lesie całkiem sami.
– Co się... – skrzywił się gdy ból głowy dał o sobie znać. Mocno oberwał.
– To Magnus. Wysłał jednego z swoich. Jesteś cały?
– Chyba tak.
– Ocknęłam się chwilę przed tobą. Czuje że jego wilkołaki są blisko. Musimy uciekać.– czarnowłosa wzięła Stiles'a za rękę po czym zaczęła go ciągnąć za sobą. Szli bardzo szybko przez co chłopak ledwo nadążał ponieważ ból głowy dawał mu się we znaki.
– Zwolnij.– poprosił, a dziewczyna posłuchała się go, ale nie puściła jego ręki.– Nie rozumiem. Skoro nas porwał, czemu żadna z jego bestii nas nie pilnuje? I niby jakim cudem weszli niezauważenie do domu Scott'a...
– Nie wiem. Spałam, a gdy się ocknęłam byłam z tobą w lesie.
Stiles wyrwał swoją dłoń z uścisku Eve i zatrzymał się. Eve również stanęła.
– Co robisz? Musimy uciekać. Są blisko.– nerwowo rozejrzała się. Spojrzała na Stiles'a z prośbą. Miała przestraszony wyraz twarzy.
Jednak na Stiles'a to nie podziałało. Patrzył z powagą na czarnowłosą i cofnął się o krok. To co Eve mówiła nie miało sensu.
– Kontrolujesz ją prawda?– zapytał, choć znał już odpowiedź.
Twarz Eve diametralnie się zmieniła. Uśmiechnęła się złośliwie, a jej oczy stały się chłodne i puste.
– Nikt nie docenia twojego prawdziwego potencjału. Zawsze bystry. Dostrzegasz to czego inni nie widzą. Może powinienem cię przemienić. Ktoś taki jak ty mi by się przydał, ale z drugiej strony... po co mi kula u nogi gdy moja przemiana się dopełni. Będę niezwyciężony.– dziewczyna zbliżyła się do Stiles'a. Piwnooki cofnął się, ale wpadł na drzewo przez co twarz Eve była zaledwie kilka centymetrów od jego. Czarnowłosa położyła dłoń na jego klatce piersiowej mocno przyciskając go do drzewa co było nieprzyjemne. Stiles odsunął twarz jak najdalej mógł mimo ograniczonego ruchu.
– Po co ci jestem potrzebny?
– Dobre pytanie.– uśmiechnęła się szeroko, ale ten gest jeszcze bardziej przeraził piwnookiego. Chłopak zastanawiał się nad ucieczką, ale w oddali za czarnowłosą zobaczył jedną z bestii, które widział w szkole. Nie miał szans wyjść z tego bez szwanku. Nagle czarnowłosa złapała go za gardło, ale nie ścisnęła zbyt mocno. Odwróciła się i pociągnęła go za sobą.
Stiles ledwo nadążał, próbując się nie przewrócić. Czuł jej pazury na swojej skórze. Uścisk ograniczał mu oddychanie, ale nie na tyle by stracić przytomność. Nie szli długo. Dotarli do nemetonu, przy którym wykopany był dół. Znajdowało się tam ciało Magnusa, przysypane niedużą ilością ziemi. Nie wyglądał już jak człowiek.
Eve puściła Stiles'a. Piwnooki zakaszlał i w końcu mógł swobodnie oddychać. Odsunął się trochę od dołu, ale zatrzymał gdy usłyszał za sobą warknięcie. Bestia przeszła obok niego i wyszczerzyła w jego kierunku zęby.
– Nie uciekaj jeszcze. Przecież nie powiedziałem ci jak to się wszystko skończy.
– Zabijesz mnie.
Eve prychnęła rozbawiona.
– Nie schlebiaj sobie. Potrzebuję tylko trochę twojej krwi.– czarnowłosa zbliżyła się szybko do Stiles'a. Złapała go za nadgarstek i przyciągnęła siłą do krawędzi dołu. Wysunęła pazury po czym wbiła jeden w dłoń piwnookiego. Przejechała nim wzdłuż wewnętrznej strony dłoni chłopaka. Krople krwi zaczęły skapywać na ciało Magnusa mieszając się ziemią. Boleśnie ścisnęła dłoń Stiles'a by więcej krwi spłynęło po czym brutalnie odepchnęła nastolatka. Z satysfakcją wpatrywała się w dół.
Stiles jękną boleśnie gdy upadł na ziemię. Złapał się za krwawiącą dłoń. Przycisnął ją do klatki piersiowej. Rana nie była zbyt głęboka, ale bolała bardziej niż mogłoby się wydawać.
– Nie jęcz jak małe dziecko. To tylko draśnięcie.– zadrwiła Eve i spojrzała na piwnookiego.– Za chwilę wszystko się skończy. Twoi przyjaciele nie powstrzymają mnie. Łatwo było przewidzieć wasze zachowania. Co do Theo nie miałem pewności, ale gdyby nie uwolnił Eve, to miałem inny plan awaryjny. Peter sądził że mógł tak po prostu wejść do mojej głowy. Pozwoliłem mu zobaczyć, to co chciałem. A wy niczym bezmyślne owieczki, zrobiliście to co chciałem. Rytuał nie ma określonego czasu do zakończenia.– czarnowłosa uśmiechnęła się zwycięsko.
Magnus wygrał.
Krew zaczęła kapać z nosa Eve. Czarnowłosa wytarła krew wierzchem dłoni.
– Walczy. Szkoda tylko że to nic nie da. To już koniec.
Eve zachwiała się, a jej wyraz twarzy się zmienił. Wyglądała na przerażoną i zdezorientowaną.
– Co się... – urwała gdy zobaczyła Stiles'a. Magnus przestał ją kontrolować. Czarnowłosa podeszła do piwnookiego. Powoli uklęknęła przed nim.– Bardzo boli?
– Bywało gorzej. Uwolnił cię.– stwierdził zmieszany. Zastanawiał się czemu Magnus przestał kontrolować Eve. Czarnowłosa wzięła zranioną dłoń Stiles'a w swoją. Wilkołaki mogą odbierać czyjś ból i właśnie to zamierzała zrobić. Czarne żyłki pojawiły się na jej dłoni gdy odebrała ból chłopaka.
– Przepraszam.– mruknęła Eve. Próbowała walczyć z Magnusem, ale on był zbyt silny, albo raczej ona tak słaba. Dziewczyna czuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Była bliska rozklejeniu się.– Ja... – spojrzała w oczy Stiles'a, ale nagle urwała. Jej twarz wykrzywiła się w bólu po czym zamknęła oczy i upadła.
Bestie, które do tej pory chodziły w kółko nemetonu nagle upadły.
– Eve?– potrząsnął lekko dziewczyną, ale nie obudziła się. Sprawdził jej puls, nie wyczuł go. Spanikowany przewrócił ją na plecy i pochylił nad nią.– Nie umrzesz. Nie pozwolę.– złączył dłonie po czym położył je na jej klatce piersiowej i zaczął wykonywać masaż serca.
Stiles usłyszał donośny ryk. Był tak głośny że przerwał na chwilę by zatkać uszy dłońmi.
Z dołu wyłonił się Magnus. Był wysoki na trzy metry, jego kły i szpony były grube i długie. Przypominał człekopodobną istotę połączoną z wilkiem. Stał na dwóch łapach. Jego cienka, ale gęsta czarna sierść pokrywała jego mocno umięśnione ciało. Dłonie miał większe niż głowa Stiles'a. Piwnooki widział już różne potwory, ale to jak Magnus teraz wyglądał przeraziło go na wskroś. Peter gdy był alfą wyglądał mizernie w porównaniu do Magnusa.
Magnus zawył głośno. Jego świecące duże czerwone ślepia spoczęły na piwnookim, któremu szaleńczo waliło serce. Stiles odwrócił wzrok od potwora po czym przystąpił do reanimacji Eve. W myślach błagał o przynajmniej szybką śmierć. Słyszał zbliżające się kroki Magnusa. Czuł jak się nad nim pochyla po czym odsunął się. Magnus ruszył dalej. Zostawiając Stiles'a za sobą.
Piwnooki czuł jak spływają po jego policzkach łzy. Był pewny że zginie, ale najwyraźniej Magnus miał co innego w planach,
– No dalej, Eve. Wróć.
Z każdą chwilą jego nadzieja malała. Opadał z sił, a w momencie gdy zamierzał przestać reanimować dziewczynę, Eve nagle otworzyła oczy. Czarnowłosa podciągnęła się do siadu wciągając mocno powietrze. Stiles uśmiechnął się szeroko, co czarnowłosa po chwili odwzajemniła. Eve przytuliła się do piwnookiego, który odwzajemnił gest. Wszystkie te emocje sprawiły że się po prostu zaśmiali. To był śmiech przez łzy.
– Dziękuje.
– Drobnostka. W końcu jestem Batman'em.– zażartował, na co Eve się uśmiechnęła.
– Tak, jesteś Batman'em.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro