Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IX

Eve siedziała przy okrągłym stoliku w piwnicy pochłonięta czytaniem książek. Jak zwykle miała słuchawki na uszach i nie zwróciła uwagi że ktoś wszedł do piwnicy. Dopiero gdy nieproszony gość zerwał z jej uszu słuchawki, oderwała się od książki.

– Hej!– wstała z krzesełka chcąc odebrać Theo, swoją własność. Zielonooki z złośliwym uśmieszkiem na ustach schował słuchawki oraz jej telefon do kieszeni swojej kurtki. 

– W końcu oderwałem cię od tych książek. Mam wrażenie że poświęcasz im więcej czasu niż mi.

– Czyżby ktoś tu potrzebował atencji?– uniosła brew krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Theo był niemalże bezbłędny w ukrywaniu swoich emocji. Czarnowłosa nie miała pojęcia co kryje się w jego umyśle, a z twarzy nie mogła odczytać nic konkretnego. Było to z jednej strony niepokojące bo możliwe że knuł jak ją wykorzystać, a nawet zranić, ale z drugiej ciekawa jego myśli. Czy był zły do szpiku kości? Jak na razie pomógł jej i to nie raz. Co było sprzeczne ponieważ jeśli nie miał jakiś korzyści z pomagania jej, to czemu to robił? To sprawiało że czarnowłosa zaczynała wierzyć, że ma w sobie dobro, że może się zmienić, a ona chciała spróbować naprowadzić go na lepszą drogę, nawet jeśli była to nikła szansa.

– Przyniosłem jedzenie.– oznajmił i wysunął zza siebie papierową torebkę po czym wręczył ją czarnowłosej. Dziewczyna wzięła przedmiot i zajrzała do środka.

– Kupiłeś mi gofry.– celnie trafił z kupieniem jej tego przysmaku. Przymrużyła oczy przyglądając mu się uważnie.– Wiedziałeś że je uwielbiam?

– Jestem świetny w odczytywaniu ludzi.– uśmiechnął się z dużą pewnością siebie.

– I niby co nasunęło ci pomysł że akurat uwielbiam gofry?

– Często przynosisz do szkoły mini gofry i jesz je jako przekąskę. Musiałbym być ślepy by nie zwrócić na to uwagi.

– Chyba coś często zwracasz na mnie uwagę.

– Ciężko tego nie robić gdy dosłownie plączesz mi się pod nogami.

Eve wywróciła oczami gdy nie wymyśliła sensownego tekstu by odgryźć mu się. Theo uśmiechnął się dumnie wiedząc że wygrał ich słowną potyczkę. Był w tym bardzo dobry przez co czarnowłosa zastanawiała się czemu w ogóle próbowała z nim wygrać. 

Eve usiadła przy stole i wyjęła gofry z torby. Theo również usiadł. Czarnowłosa podała jedno pudełeczko zielonookiemu zamierzając się z nim podzielić.

– Kupiłem je dla ciebie.

– Musisz to przyjąć. Zwykle z nikim nie dzielę się goframi.

– Skoro dostąpił mnie taki zaszczyt, to nie mogę odmówić. 

***

Theo z skupieniem czytał jedną z książek. Był to zbiór mitów i legend o istotach sprzecznych z naturą, takich jak hybrydy czy chimery. Wykorzystał nieobecność Eve, którą matka poprosiła o pomoc przy czymś. 

Eve w końcu wróciła. Zobaczyła jak Theo z uwagą i skupieniem czyta książkę w ciemnobrązowej okładce, na której widniał obraz istoty z głową lwa, ciałem kozy i ogonem węża. Trochę ją zdziwił ten wybór książki ponieważ szybko rozpoznała istotę z okładki, była to chimera z mitologii greckiej.

Theo nie śpiesząc się oderwał wzrok od książki. Przybrał znużoną minę.

– Wybacz że musiałeś siedzieć tu sam.– czarnowłosa usiadła przy stole na przeciwko zielonookiego. Zerknęła na książkę w jego rękach, co nie uszło jego uwadze. Zrobiła to specjalnie by sprawdzić czy się zdenerwuje, ale jego bicie serca miało stały rytm, a zapach niczego nie zdradził. Albo świetnie udawał, albo nie miał niczego do ukrycia.– Znalazłeś coś ciekawego w tej książce?

– Ciekawego tak, przydatnego nie.– wzruszył ramionami.– Zastanawiasz się czy coś knuje.

To nie było nawet pytanie. Trafnie stwierdził. Eve nie zamierzała kłamać. 

– Po prostu nie rozumiem... czemu tu jesteś?

– Czy to nie oczywiste? Scott i pozostali próbują znaleźć sposób na pokonanie Magnusa siłą. Co uważam za słabe rozwiązanie. Ty wybrałaś mądrzej, książki są idealnym źródłem na rozwiązywanie problemów. Wiedza to prawdziwy skarb, czyż nie?– spojrzał na nią znad książki, a kącik jego ust drgnął nieznacznie.

Coś w jego spojrzeniu nie podobało się Eve. I ten jego nikły uśmieszek jakby coś kombinował. Czasami zapominała że ma do czynienia z niebezpiecznym manipulantem. To przecież było oczywiste że jest tu tylko dlatego że Magnus może zechcieć się na nim zemścić za zdradzenie go. Działał na własną korzyść. Z innego powodu raczej by tu z nią nie siedział, a przynajmniej tak sobie tłumaczyła.

Eve jedynie przytaknęła głową i wróciła do czytania.

Ślęczenie nad książkami było monotonne i męczące, ale czarnowłosa była wytrwała. W przeciwieństwie do Theo, który po paru godzinach miał już całkowicie dość.

– Nie mogę pojąć, że nie masz już dość.– mruknął, niedbale odkładając książkę na stół. Większość rzeczy które przeczytał wydawały się bezsensowne, a nawet miały dla niego wybrzmienie bajek opowiadanych aby nastraszyć dzieci by były grzeczne.

Eve nie zareagowała. Mit o bogu Potent przykuł jej uwagę. Potent był indiańskim wodzem, jak również wilkołakiem alfa. Pragnął uchronić swoje plemię przed najeźdźcami. By tego dokonać przyzwał demona Viresmortem. Alfa przeszedł jego test po czym otrzymał niewyobrażalną moc. Pokonał najeźdźców. Stworzył bezpieczne miejsce dla swojego plemienia by już nikt ich więcej nie skrzywdził po czym złączył się z księżycem. Potent stał się niczym bóg dla wilkołaków. Modląc się do niego o pomoc, rzekomo można było otrzymać od niego siłę by zapanować nad swoją zwierzęcą stroną.

– Słuchasz mnie w ogóle?– zapytał z lekką złością gdy Eve nie zwracała na niego uwagi. Pstryknął palcami przed jej twarzą, co w końcu poskutkowało bo dziewczyna na niego spojrzała.– Dziękuje bardzo za uwagę.– powiedział tonem przesiąkniętym sarkazmem.

– Zamknij się.– powiedziała ostro Eve, co zaskoczyło Raeken'a. Jeszcze takiej jej nie widział.– Chyba coś znalazłam.– oznajmiła po chwili już milszym tonem. Wstała nagle od stołu pozostawiając na blacie otwartą książkę. Podeszła do regału. W bardzo szybkim tempie przeglądała okładki. Wybrała tę, która zawierała wiele informacji o demonicznym istotach. Wróciła z książką do stołu. Przeskakiwała z kartki na kartkę. Aż w końcu znalazła, to czego szukała. Ilustracja na całą stronę, przedstawiała wysoką chuderlawą sylwetkę cienistej istoty o dużych czerwonych świecących się oczach, którą przykrywał płaszcz przypominający czarną mgłę. Jego biała twarz odznaczała się na tle jego ciała spowitego w matowej czerni.

– Co to?– zielonooki pochylił się nad ramieniem Eve by zobaczyć ilustrację.

– Już kilka razy napotkałam wzmiankę o nim. Aby dostać od niego niewyobrażalną moc, trzeba przejść test.

Demon Viresmortem, pan siły i śmierci. Mit o nim przedstawiał go jako neutralną istotę, mimo że zrodził się w piekle. Każdy kto spróbuje go wezwać, może zyskać niewyobrażalną moc. Nie ważne jaką osobą się jest, dobrą czy złą, albo do czego chce się użyć tej mocy. Dwoma warunkami, które było trzeba spełnić było bycie silną osobą, nie wyjaśniono w micie dokładnie o jaką siłę chodzi, ale tylko silna osoba jest wstanie go wezwać, a później musi poddać się testowi. Demon sprawdza śmiałka, a później jeśli temu uda się przejść test, zostanie obdarowany mocą tak potężną, że tak jak było w micie Potent, może stać się bogiem. Brzmiało to niesamowicie, ale miało bardzo istotny haczyk. Po pierwsze, niełatwym było przyzwanie demona, a po drugie przejście jego testu.

– Ile razy udało się ten test przejść?

– Z tych mitów gdzie była zmianka o demonie Viresmortem, tylko jednej osobie, wilkołakowi Potent. Pozostali zostali wciągnięci do piekieł gdzie podobno po dzisiejszy dzień cierpią nieopisane męki.

– Dlaczego zainteresował cię akurat ten demon?

– Przeszło mi przez myśl... Magnus jest już niesamowicie silny. Pokonanie go siłą może być niemożliwe, ale...

– Sprytem już tak.– dokończył za nią. Czarnowłosa spojrzała na niego. W jej oczach dostrzegł, że dziewczyna wpadła na jakiś pomysł.– Powiedz o czym myślisz.

– By wezwać tego demona trzeba być silnym. Magnus zyskał dużą moc. I być może pokusiłby się by zyskać tej mocy więcej gdyby dowiedział się o tym demonie. 

– A szansa że przeszedłby test wynosiła by ile?

– Przeczytałam sześć mitów, które miały wzmiankę o Viresmortem. I tylko jednej osobie udało się przejść test. 

– Czyli teoretycznie szansa że Magnus stałby się jeszcze silniejszy wynosi jeden na sześć. Oczywiście jeśli uda mu się przyzwać tego demona. Całkiem sprytnie główkujesz.– przyznał zaimponowany jej bystrością.– Demon zabierze Magnusa do piekieł, tym samym pozbywając się naszego problemu. Jest jeden problem. Jak Magnus ma dowiedzieć się o tej istocie by złapać haczyk? A jestem pewny że pokusiłby się o zyskanie takiej mocy.

– Myślę że jest na to sposób. Wykorzystamy moją więź z nim.

– Chyba nie zamierzasz powtarzać tego co ostatnio z Peter'em?

– Nie. Pomyślałam o czymś innym. Wyczuwam silne emocje Magnusa, on zapewne moje też. Mój strach mógłby przyciągnąć jego uwagę. Gdybym natarczywie myślała o tym by Magnus nie dowiedział się o demonie, była przerażona tym co by się stało gdyby zyskał tak niewyobrażalną moc... jestem wręcz pewna że zainteresowałby się mną.

– Narażałabyś w ten sposób swoje życie.

– Wiem, ale chcę coś zrobić. A ten pomysł może się udać. Moglibyśmy przechytrzyć Magnusa. Nie chciałbyś tego zrobić? Odpłacić mu się?

– Oczywiście że tak.

– Więc pomożesz mi?

– Zgoda.

Eve zadzwoniła po Stiles'a. Dziewczyna potrzebowała opinii piwnookiego. I tym razem nie ukryła Theo przed Stilinski'm. Zielonooki miał być częścią planu, a także Eve nie chciała dłużej okłamywać przyjaciela. Oczywiście Stiles nie był zachwycony widokiem Raeken'a. 

Stiles chwilę milczał po tym jak Eve przedstawiła mu swój pomysł.

– Sama na to wpadłaś?– zapytał z lekką wątpliwością Stiles. Jakoś nie mógł uwierzyć że Eve wymyśliła coś tak chytrego, prędzej spodziewałby się tego po Theo.– Czy jakaś żmija wysyczała ci do ucha ten pomysł?– zerknął na Theo, a później z powrotem spojrzał na Eve.

– Tak, sama to wymyśliłam. Powiedz czy ten plan ma sens.

– Jest całkiem sprytny, ale ma kilka niepewności. Najważniejszą z nich jest czy Magnus'owi w ogóle udałoby się przyzwać tego demona oraz czy ktoś z nas nie zginie w trakcie realizacji planu. 

– Czyli jesteś na nie?

– Wręcz przeciwnie. Warto zaryzykować. Dupek i tak jest już za silny dla nas. Raczej niczego lepszego nie wymyślimy, a czas leci. Nie wiadomo ile czasu nam zostało zanim Magnus wróci i nas wszystkich wymorduje. Zadzwonię po Scott'a.– oznajmił Stiles po czym wyjął telefon z kieszeni spodni.

– Ale tylko po niego.– powiedziała Eve. Stiles spojrzał na nią pytającym wzrokiem.

– Im mniej osób będzie znało plan, tym większa szansa że Magnus nas nie przejrzy.– wyjaśnił Theo.

– Brzmi sensownie, choć wykręca mnie na samą myśl że zgadzam się z tobą.– stwierdził piwnooki.

Stiles zadzwonił po Scott'a.

Wyjaśnili mu cały plan.

– Zgadzasz się na to?– alfa zwrócił się do przyjaciela. Stiles przytaknął głową.

– Plan nie jest idealny, ale może się udać.– oznajmił Stylinski.

– Lepszej okazji nie będzie.– dodał Theo, na co Scott spojrzał na niego marszcząc brwi. McCall też nie był zadowolony widząc go tutaj.

– Twoja opinia jest zbędna.– powiedział Stiles.

Scott zgodził się. Skoro Stiles popierał ten pomysł, to on również. Tylko ich czwórka będzie wiedziała o tym planie. Tak było bezpieczniej. Odczuwane emocje były tutaj kluczowe dlatego pozostali musieli być autentyczni w swoich reakcjach. Magnus musiał uwierzyć że na prawdę dowiedzieli się o czymś ważnym, co będą chcieli przed nim ukryć.

***

Istotnym elementem planu było wywołanie silnych negatywnych emocji u Eve. Najważniejszy był strach, obawa, którą niby czarnowłosa miała ukryć przed Magnus'em by nie dowiedział się, z jakiego powodu tak się boi. 

Theo miał za zadanie wejść do umysłu Eve i dosłownie ją przerazić. Stiles skomentował to ironicznym stwierdzeniem że zielonooki w manipulowaniu emocjami innych jest najlepszy więc te zadanie idealnie do niego pasuje.

– Czego się boisz?– zapytał Theo.

We troje przebywali w salonie w domu czarnowłosej. Scott wrócił do pozostałych by nie wzbudzić ich podejrzeń, że coś kombinują. Miał powiedzieć innym że Stiles pomaga Eve w szukaniu informacji w książkach. Było to wyjaśnienie dlaczego nie uczestniczy w obmyślaniu planu pokonania Magnusa z pozostałymi.

Stiles został ponieważ ani odrobinę nie ufał Theo. Wolał się upewnić że nic złego nie stanie się Eve. 

– Utopienia. Słabo pływam. Głębiny wody są przerażające, światło tam nie dochodzi i nie wiadomo co tam się kryje.– na samą myśl o oceanach dostała gęsiej skórki.

– Boisz się wody? To nawet zabawne się złożyło. Jesteś panterołakiem, to duży kot, a one no wiesz boją się wody. – powiedział z nutą żartu Stiles, ale nie widząc na twarzach Eve i Theo rozbawienia, spoważniał i zamilkł.– Kontynuujcie.– mruknął lekko zażenowany.

– Potrzebne będzie jeszcze bezpieczne słowo. W razie gdybyś już nie dała rady wytrzymać.

– Niech będzie... księżyc.– stwierdziła czarnowłosa. Theo jedynie przytaknął głową po czym ustał za kanapą, na której Eve siedziała. 

– Jeśli...

– Nie skrzywdzę jej.– oznajmił Theo, przerywając Stiles'owi. Piwnooki przymrużył oczu uważnie przyglądając się zielonookiemu. Za grosz mu nie ufał, choć z jakiegoś powodu przeczucie podpowiadało mu, że Theo nie kłamie. Było to dziwne odczucie, zwłaszcza po tym ile czasu Raeken ich oszukiwał i udawał kogoś kim nie jest. Stiles nic nie powiedział. Spojrzał na Eve, która posłała mu lekki uśmiech.

– Nic mi nie będzie.

Stiles niemrawo przytaknął głową.

Eve ścisnęła mocno brzeg kanapy czując delikatny dotyk pazurów Theo na swoim karku. Po tym co zrobił jej Peter, miała nieprzyjemne doświadczenie, jej samopoczucia nie poprawiał fakt że za moment trafi w przerażające miejsce, a zielonooki zafunduje jej istny maraton koszmarów.

– Jeśli będziesz miała dość... wystarczy że powiesz bezpieczne słowo, a przerwę.– oznajmił Theo kładąc drugą dłoń na jej ramieniu. Chciał ją jakoś wesprzeć. Nie marzyło mu się wywoływanie u niej przerażenia. Wolałby tego uniknąć, ale było to konieczne. 

Eve zamknęła oczy krzywiąc się z bólu gdy Theo wbił pazury w jej kark. Stiles jedynie mógł się przyglądać z boku, a gdyby coś się działo, zamierzał interweniować.

Eve otworzyła oczy, które niemalże od razu rozszerzyła gdy zdała sobie sprawę gdzie jest. Była na niedużej łodzi pośrodku oceanu. Niebo było granatowe, w powietrzu czuć było napięcie zbliżającego się sztormu, a fale mocno kołysały łodzią przez co łatwo było się przewrócić.

Czarnowłosa upadła na kolana i na klęczkach przybliżyła się do masztu by znaleźć się jak najdalej od barierek.

– Nie, nie, nie, nie... – mamrotała w panice. Na sam początek musiał zaserwować jej coś takiego. Sądziła że zacznie od czegoś łagodniejszego, ale najwyraźniej uznał że tak gwałtowny skok na głęboką wodę będzie lepszy.

Eve drżała z przerażenie gdy fale uderzały o burtę, a woda spływała po pokładzie. Zamknęła oczy, czując zbierające się w nich łzy. Instynktownie zamierzała w jakiś sposób się uspokoić, ale starała się zapanować nad tym. 

Krzyknęła gdy fala uderzyła mocniej w bok przez co łódź zalało sporo wody. Eve zachłystnęła się nią. Fala całą ją zmoczyła. Dziewczyna w końcu otworzyła oczy. Mocno zakaszlała wypluwając wodę. Koszmar dopiero się zaczynał ponieważ łódź kierowała się w stronę sztormu. 

– Eve!

Czarnowłosa obróciła głowę. Spod pokładu ktoś wyszedł. Był w dużym przeciwdeszczowym płaszczu, a kaptur przykrywał mu twarz. Jednak Eve rozpoznała jego głos. Zerwała się z miejsca i podbiegła do mężczyzny. Od razu się w niego wtuliła.

– Tutaj jesteś skarbie. Mówiłem byś nie wychodziła.

Eve zaczęła szlochać. Odsunęła się trochę by spojrzeć tacie w twarz. Tak bardzo za nim tęskniła. Mężczyzna uśmiechnął się do niej czule. Delikatnie pogładził ją po głowie.

– Nigdy mnie nie słuchałaś.– oznajmił chłodno, a jego twarz diametralnie się zmieniła. Jakiekolwiek ciepło, zniknęło, a zastąpiło je nuta szaleństwa w jego oczach. Jego usta wykrzywiały się w dziwnym uśmiechu, który nie miał w sobie ani odrobiny czułości, jak chwilę temu.

– Tato... – Eve puściła mężczyznę i chciała się cofnąć, ale Evan mocno złapał ją za ramiona. Jego palce wbijały się w skórę, co sprawiało jej ból.– Co robisz? To boli.– jęknęła gdy jego uścisk wzmocnił się. Miała wrażenie że próbuje złamać jej kość. Zamierzała się bronić, ale nie była wstanie przywołać swojej nadprzyrodzonej strony, przez co wpadła w większą panikę. 

– Przez ciebie zginiemy.

Eve zaczęła się szamotać. Była zdezorientowana i przerażona. Zebrała w sobie siłę i odepchnęła Evan'a. Mężczyzna puścił ją i poleciał prosto na masz. Z dużą siłą uderzył głową o metalową konstrukcję, po czym upadł. 

– Tato!

Eve podbiegła do mężczyzny i uklęknęła przy nim. Woda tryskała na pokład, przez co krew, która zaczęła spływać z głowy Evan'a, mieszała się z wodą i spływała razem z nią do oceanu. Pokład pokrywały teraz duże kałuże krwi.

– Boże... tato. Ocknij się, proszę.– czarnowłosa miała wrażenie że za chwilę zemdleje. Ręce jej się trzęsły gdy dotknęła ramienia taty by nim lekko potrząsnąć. Przerażała ją myśl że właśnie zabiła własnego ojca. To był prawdziwy koszmar, a miała wrażenie że jeszcze nie dobiegł końca.

Nagle Evan otworzył oczy. Podniósł się, gwałtownie łapiąc Eve za ramiona. Popchnął ją do tyłu przez co dziewczyna zderzyła się plecami o barierkę. Mężczyzna miał tak szaleńczy wyraz twarzy, to było gorsze niż cokolwiek było jej dane zobaczyć w życiu.

Eve zamierzała się odezwać, ale wtedy ojciec pchnął ją mocno przez co wypadła przez barierkę. Spadając widziała jego spojrzenie, wyprane z człowieczeństwa, miała wrażenie że ostatnią rzeczą jaką zobaczy jest jej ojciec o twarzy potwora.

Czarnowłosa wpadła do wody. Instynktownie zaczęła machać dłońmi i nogami. Udało jej się wypłynąć na powierzchnię. Próbowała złapać się łódzki, o cokolwiek tylko by nie utopić się.

– Pomóż mi! Proszę!

Krzyczała błagalnie. Jednak jej ojciec był niewzruszony. Przyglądał się jak walczy o życie. Fale szybko odciągnęły ją od łodzi. Uczucie śmierci wisiało w powietrzu jakby było rzeczywistym odczuciem. Fale porywały ją pod wodę, a ona niestrudzenie walczyła o życie.

Wszystko było takie realne, że przerastało ją to. Zamierzała użyć bezpiecznego słowa. Jednak coś złapało ją za nogę. Zachłysnęła się wodą, ale po chwili wypłynęła na powierzchnię. Rozszerzyła oczy w przerażeniu gdy zobaczyła ogromną falę. Miała wrażenie że w wodzie widzi świecące się czerwone oczy. Ogrom wody niemalże dosłownie zawisł nad nią. Wtedy coś złapało ją za nogę i wciągnęło pod taflę. Próbowała walczyć. Jednak wszystko było na nic. Odmęty oceanu pochłonęły ją.

Stiles przyglądał się Eve. Po jej mimice twarzy widać było że się boi, a raczej jest przerażona. Mocno wbijała pazury w brzeg kanapy. Nagle zaczęła drżeć, a jej oddech zrobił się nierówny, wyglądało to jakby walczyła o złapanie powietrza. To był oczywisty czerwony znak by przerwać im. Wstał z krzesełka z zamiarem odepchnięcia Theo, ale wtedy zielonooki otworzył oczy i wysunął pazury z karku czarnowłosej.

Eve krzyknęła, prawie upadając na podłogę. Była roztrzęsiona. Zdezorientowana rozglądała się po pomieszczeniu.

– Wszystko dobrze. Jesteś bezpieczna.– Stiles uklęknął przed przerażoną dziewczyną. Przytulił ją aby choć trochę ją uspokoić. 

Theo skrzywił się widząc jak Stiles pociesza Eve. Poczuł się zazdrosny, choć starał się odrzucić to uczucie. On musiał odwalić brudną robotę, a Stylinski jak zwykle odgrywał bohatera.

Stiles uznał że na dzisiaj wystarczy męczenia Eve. Czarnowłosa wciąż nie otrząsnęła się po koszmarze, mimo że wiedziała że był jedynie fikcją.

Stiles opuścił dom czarnowłosej. Theo również zamierzał. Jednak coś sprawiało że zwlekał z tym.

– Wiesz że... – odezwał się chcąc wyjaśnić że ani odrobinę nie czerpał przyjemności z jej cierpienia. Wręcz przeciwnie, ciążyło mu to. Źle się czuł widząc strach na jej twarzy.

– Wiem.– przerwała mu i uśmiechnęła się delikatnie.

Theo miał wrażenie że widzi w jej oczach zrozumienie, jakby dokładnie wiedziała co zamierzał powiedzieć albo co czuł.

– W takim razie... pójdę już.– odezwał się gdy zapanowała między nimi cisza, która sprawiała że czuł się niezręcznie. Ruszył ku korytarzowi gdy Eve nic nie powiedziała. Zamierzał opuścić jej dom, ale stanął w miejscu gdy usłyszał dwa zwykłe słowa, choć w tym przypadku miały duże znaczenie. Może wcale nie widziała w nim jedynie potwora.

– Mógłbyś zostać.

Theo powoli odwrócił się by spojrzeć na twarz czarnowłosej. Speszona spuściła wzrok i zaczęła się bawić wisiorkiem, co wydało mu się urocze. Była poddenerwowana, choć mogło to być wciąż utrzymującym się efektem koszmaru, który jej zafundował.

– Jeśli nie chcesz...

– Zostanę.

Na jego odpowiedź, uśmiech Eve poszerzył się.

Poszli na górę. Następnego dnia była szkoła, a było już późno więc trzeba było iść spać.

Theo był lekko zdezorientowany gdy poszli do pokoju czarnowłosej. Spodziewał się że zaprowadzi go do jakiegoś gościnnego pokoju gdzie mógłby się przespać.

– Możesz skorzystać z łazienki, a ja skoczę po jakieś ciuchy na zmianę dla ciebie.– Eve wskazała drzwi od łazienki po czym opuściła pokój. W piwnicy były pudła z ubraniami jej taty. To może i było dziwne że nie zostały wyrzucone, ale ciężko było im rozstać się z jakąkolwiek rzeczą, która należała do Evan'a. Theo i Evan byli podobnej postury więc ubrania powinny pasować.

Theo w tym czasie skorzystał z prysznica. Eve zostawiła mu pod drzwiami parę ubrań, w których mógł się przespać, a sama poszła do innej łazienki by również wziąć prysznic. Gdy czarnowłosa wróciła, zielonooki siedział już a łóżku. Miał na sobie szarą koszulkę z krótkim rękawem oraz w podobnym kolorze spodnie dresowe. Jego włosy były wilgotne i zaczesane do tyłu.

– Gdzie mam spać?– uniósł brew przyglądając się Eve. Miała na sobie zieloną koszulkę oraz czarne dresowe spodenki. Dziewczyna poszła do swojej łazienki. 

– Siedzisz na tym.– powiedziała przebywając w łazience.

Eve po chwili wróciła do pokoju. Podeszła do łóżka po czym na nie weszła. Wsunęła się pod kołdrę po czym położyła się na boku.

– Chyba nie myślałeś, że będę kazała ci spać na podłodze?

– Spodziewałem się że zaprowadzisz mnie do jednego z wolnych pokoi.– obrócił się na łóżku by móc spojrzeć na czarnowłosą.– Zapraszasz mnie do swojego łóżka?– kącik jego ust drgnął do góry gdy widział jak Eve wywraca oczami. Lubił się z nią droczyć.

– A wolisz spać na podłodze?

– Nie.

– Więc rusz tyłek.– mruknęła.

Theo położył się na boku, plecami do Eve, i przykrył kołdrą. Łóżko czarnowłosej było duże więc każdy z nich miał wystarczająco miejsca by czuć się swobodnie. Dziewczyna wyłączyła lampkę stojącą na nocnej szafce przy łóżku. Pokój spowił mrok.

Eve zaczęła panikować. Przekręciła się na bok i mocno ścisnęła brzeg kołdry. Kusiło ją by sięgnąć do lampki. Starała się jakoś zapanować nad rosnącym strachem, ale wciąż przed oczami miała przerażającą twarz taty oraz te ogromne fale, które zamierzały ją pochłonąć. Nie miała żadnych pretensji do Theo. Sama wymyśliła ten plan. Nie sądziła jedynie że już na samym początku będzie tak ciężko. Dlatego poprosiła by zielonooki nocował u niej. Nie zaprowadziła go do jednego z gościnnych pokoi ponieważ nie chciała spać sama. Zdawała sobie sprawę że to żałosne. Nie miała już pięciu lat. I zapewne gdyby Theo dowiedział się dlaczego chciała by został, zadrwiłby z niej. Czuła się słaba, choć starała się być silna. Jednak nie potrafiła poradzić sobie sama. Potrzebowała kogoś obok. Samotność równie mocno przerażała ją, tak jak utonięcie. 

Theo od razu wyczuł emocje czarnowłosej. Szybko wywnioskował dlaczego dziewczyna chciała by został i by spał z nią w jednym łóżku. Uśmieszek cisnął mu się na usta, ale później odczuł współczucie względem niej. Zapewne wciąż przeżywała tamten koszmar. Powoli obrócił się na drugi bok. Czarnowłosa leżała do niego plecami. Jej panika wzmacniała się, musiał jakoś zareagować, a tylko jedna rzecz przyszła mu do głowy. Już kilkakrotnie jego dotyk ją uspokajał więc liczył że tym razem też to zadziała. Ostrożnie przytulił się do jej pleców. Przerzucił rękę przez jej talię. Był gotowy odsunąć się w każdej chwili, ale czarnowłosa nie odsunęła się. Nie zrobiła nic co wskazałoby że nie chce by ją dotykał. Dlatego pewniej ją przytulił. Zadziałało. Eve zaczynała się uspokajać. Nie mógł pojąć dlaczego stał się jej kotwicą. Nie poznali się w najlepszych okolicznościach. Był oszustem i manipulantem. Robił złe rzeczy, a jednak to nie powstrzymało jej do zbliżenia się do niego. Co poskutkowało że sam również się do niej zbliżył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro