Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Być częścią mojego świata

Gdzieś znajduje się świat który ma zebrene mnóstwo bajek, a gdzieś w tym świecie jest podwodne królestwo które ma wiele opowieści którymi może was obadorować. Dzisiaj będzie to jedna z tych piękniejszych bajek. Dziesiejsza bajka należy do znanego wam już Antarpreeta.

Ostatnio kiedy o nim słyszeliście, było gdy pożegnał się z przyjacielem; trytonem którego kochał. Pożegnał się pisząc swój ostatni list. Wpomniał w liście, że będzie leżał martwy wśród "gwiazd morskich". Jak możecie się domyśleć, Antarpreet po napisaniu listu, popłynął z niczym przy sobie do iskrzysk bąbelków. 

Antarpreet znalazł bez problemu całą grupę iskrzysk bąbelkowych, były one tuż obok nurtcie wody. Zaczął do nich podpływać z jasnym celem w głowie, ale ten cel zaczął zanikać w słowach jego babci,  "Jeśli popłyniesz z nurtem wody, to trafisz na jakiś zatopiony skarb. Więc po prostu płyń razem z prądem- to była moja zasada i nigdy nie żałowałam". Może to właśnie babcia uratwała mu życie. 

***

Dwudziestolatek otworzył oczy. Od razu zobaczył jak nad nim był jakiś inny mężczyzna. Nie widział jego koloru oczu, jakoże zamknięte powieki je zasłaniały. Widział jedynie, jak czarne kosmyki włosów wpadały na jego twarz. Były z zawodu nauczyciel, był zbyt zmęczony aby się ruszyć. Nawet nie docierało do trytona co się działo. Czuł się jak w śnie, dopóki nie poczuł, jak ich usta się stykały. Był to bardzo delikatny pocałunek, przynajmniej aż do czasu, gdy góra powietrza została dmuchnięta do płuc trytona. Nawet nie zauważył, że ten zatykał mu noc. Antarpreet od razu obudził przez ten szok. Popchnął mężczyznę zaczynając nieprzyjemnie kaszleć.

- ! - Chciał nakrzyrzeć na tego dziwnego zboczeńca, ale nie mógł. Nie mógł niczego wymówić, czemu? Złapał się za gardło próbując wydobyć jakiekolwiek słowa. 

- Nic ci nie jest? - Mężczyzną kucnął niedaleko trytona. Uśmiechał się przyjaźnie. - Nie musisz się martwić, że coś ci zrobię. Chciałem jedynie ci pomóc, byłeś nie przytomny. Martwiłem się.

Tryton rozglądnął się dookoła. Odrazu zrozumiał co się działo. Był na powierzchni, a mężczyzna przed nim nie był nawet trytonem, a człowiekiem.

Nie pamiętał jak tu dotarł, ale widocznie nurt wody musiał go wyrzucić do jaskini... akkurat tam gdzie równierz był jakiś człowiek.... który go pocałował. Jego pierwszy pocałunek właśnie został skradziony. - ! - Spojrzał wkurzony na człowieka. Jak śmiał go całować bez żadnego pozwolenia? Nie rozumiał wogóle ich gatunku. Pod wodą się nikogo losowo nie całuje, tym bardziej w tak dziwny sposób. Najgorsze dla trytona jednak było, że nie tak miał wyglądać jego pierwszy pocałunek. Miał siedzieć na ławce tuż obok księcia. Tysiące iskrzących bąbelków miało akkurat wędrować nad zamkiem i wtedy pod tym romantycznym widokiem ich usta miały się zetknąć. 

- Hm? Masz gorączkę? Cały się czerwienisz. - Człowiek nawet się nie odsówał, zamiast tego zbliżył się. Zanim można było zauważyć, był wystarczająco blisko by dotknąć czoła starszego. - Nie jesteś gorący... ale nie wiem jak to działa u trytonów. Źle się może czujesz? Jest coś co mogę dla ciebie zrobić? 

Antarpreet już wcześniej lekko się rumienił, ale teraz zaczerwienił się jeszcze bardziej. Nie wiedział czy mu się po prostu zdawało, ale twarz mężczyzny była bardzo blisko. Niebieskie oczy w kolorze nieba patrzyły się prosto na niego. Różowe usta które wcześniej go dotykyły były tuż naprzeciwko.

- Czy ponownie mnie pocałuje? - pomyślał i już całkowicie czerwony na twarzy, dłonią uderzył twarz mężczyzny. Szybko wśród całej tej akcji skoczył spowrotem do wody. W panice odpłynął, wierząc, że to było jedyne co mógł zrobić w tej sytacji. 

- Antarpreet, co ty wyprawiasz!? Najpierw się żegnasz z światem i w drugiej sekundzie całuje cię jakiś człowiek którego za chwilę uderzasz. - Rzucił się na piasek pod wodą. - Czy ty wogóle wiesz gdzie jesteś? Gdzie jest dom? - Przez chwilę milczał. - ...czy ja wogóle mam gdzie wracać po napisaniu tego listu? Pewnie Samir już dostał list ode mnie i jest obrzydzony, że jego najlepszy przyjaciel czuł do niego coś takiego. Jeśli jego żona się dowiedziała, to pewnie na mój widok od razu poczuje nienawiść. Bym nie miał jej tego zazłe... 

Wśród całkowicie pustej okolicy, na dnie morza, leżał tryton wylewający perły z swoich oczów. Płakał myśląc nad tym, co on wogóle wyprawiał w tej chwili. Żałował, że wogóle wypłynął, bo teraz zamiast spędzać czas z swoimi bliski, to był całkowicie sam. - Chcę do domu - wypłakał cicho.

Wkońcu ze zmęczenia zasnął. Obudził się ponownie, dopiero gdy było już ciemno nad wodą. Od razu gdy otworzył oczy, zobaczył jak prosto w jego kierunku płynie wąż. Nie byle jaki wąż. Uwielbiał z jakiegoś powodu gryźć skórę i ogony, nie byłoby problemu, gdyby gad nie był aż taki jadowity i zabójczy. Tryton w panice szybko podniósł się ze piasku. W pośpiechu uciekał od węża, ale ten się wcale nie poddawał. Najgorsze było, że tryton nie wiedział gdzie miałby się schować przedtym gryźliwcem okropnym. Przez chwilę pływał tam i tu, aż wkońcu wrócił do jaskini wyskakując na ląd. Dzięki Posejdonowi, wąż oczywiście nie dał rady skoczyć za nim, bo węże nie skaczą.

Antarpreet już nie odwarzył się wrócić do wody. Został w jaskini. Skylony i oparty o ścianę, ponownie zasnął.

Obudził się po chwili, czując coś ciepłego na swojej twarzy. Otworzył pomału swoje zaczerwienione oczy i podniósł głowę. Pierwsze co zobaczył, to jak ten kuca tuż przed nim, dotykając tym razem jego policzka. Siedział tak, wpatryjąc się w niego swoimi niebiskimi oczami. 

- Co on ponownie wyprawiał? - zastanawiał się tryton. Nie rozumiał jak ten człowiek może wcale się nie bać przekraczać granicę w taki sposób. Słyszał wiele o ludziach, ale nie, że są tacy głupi. Czy to możliwe, że dla ludzi dotykanie kogoś obcego jest całkowicie normalne?

- Masz ranę na policzku.. - odparł człowiek. - Wczoraj jej nie miałeś.

- ... - Brakowało mu słów. Nawet jeśli mógłby mówić, to trochę głupio byłoby tłumaczyć, że uderzył się uciekając przed gadem morskim.

- Uhm.. przyniosłem dla ciebie rybę. Po tej stronie wody trudno jest łowić ryby, więc nie byłem pewien czy znajdziesz coś do jedzenia - wytłumaczył. Odsunął się kawałek od trytona, wyjmując z swojej torby łososia. - Nie wiem czy lubisz.

Tryton obserwował bacznie człowieka i każdy jego ruch. Nie rozumiał go. Czyżby zatruł rybę i chciał go teraz nią nakarmić?

- ...Może nie jecie ryb, no przecież oboje macie ogony i wogóle. Przepraszam, nie pomyślałem - zakłopotany zaczął chować rybę do torby.

- He - wypłynął dźwięk powietrza z ust trytona. Od razu wzrócił uwagę człowieka, i taki był zamiar tego dźwięku. Antarpreet wysunął rękę, komunikując, aby mężczyzna dał mu tą rybę. Głupio mu się robiło gdy widział smutną minę człowieka. Nawet jeśli ryba jest zatruta, to nie tak, że zrobi mu to jakąś różnicę. I tak nie ma dokąd wracać i orginalnie miał już dawno nie żyć.

W taki sposób zaczęła się relacja między człowiekiem i trytonem. Z jakiegoś powodu spotykali się codziennie w jaskini, a mężczyzna zawsze przynosił z sobą coś do jedzenia. Albo była to ryba albo jakieś ludzkie danie. Po raz pierwszy w bajkowym świecie te dwa  gutanki się zaprzyjaźniły. Nic w ich rutynach się nie zmieniało, przynajmniej do pewnego dnia... gdy człowiek usiadł tuż obok trytona.

- Tak wogóle, to nigdy się sobie nie przedstawiliśmy. Nazywam się Eryk. - Uśmiechnął się. - A ty?

- ... - Oczywiście Antarpreet nie rozumiał jak człowiek oczekiwał usłyszeć odpowiedzieć, ale rozumiał, że jego towarzysz był całkowitym idiotą. 

- Możesz dać mi podpowiedzieć. Spróbuję zgadnąć twoje imię. Zaczyna się na literę M? - Zaczął zgadywać.- D? R?

- A.- Cichy i jednocześnje bardzo jasny dźwięk wydobył się z ust trytona.

- A?

Tryton kiwnął głową. Gdyby Eryk miałby tak zgadywać wymieniając cały alfabet, to napewno chwilę by to potrwało.

- W takim razie, może powinnien zacząć nazywać ciebie "Amigo"? To oznacza, przyjaciel po hiszpańku.

Tryton nie odpowiedział odwracając twarz do człowieka. Z jakiegoś powodu żaden z nich nie potrafił odwrócić oczów. Patrzyli się sobie nawzajem w oczy, aż zanim mogli oboje zrozumieć, ich wargi już się stykały. Było to delikatnie muścięcie, które przerodziło się za chwilę w konntynujący się pocałunek. Nie trwał za długo, ale dla ich obojgu był to moment w którym czas całkowicie się zatrzymał. Gdy oficjalnie odsunęli się od siebie nawzajem, szybko dotarło do obojgu co przed chwilą zrobili. Jak mogli teraz nazywać siebie nawzajem przyjaciółmi? 

- Uhm... podobało ci się? - zapytał niepewnie Eryk. Lekko się rumienił próbując całkowicie nie odwrócić wzroku od Antarpreeta. 

- ! - Tryton chciał tyle powiedzieć, przez swoje perły wylatujące z oczów, ale oczywiście nie mógł. Nawet jeśli, to by nie potrafił wyrazić jak bardzo zmieszany się w tej chwili się czuł. Serce biło mu tak głośno w piersi. Od niedawna nie czuł podobnego uczucia i nie był nawet świadom, że jego serce mogło zaragować w taki sposób wobec kogoś innego niż Samira. 

- A, ty płaczesz? - Młodzieniec całkowicie nie był pewien co miał w tej chwili zrobić. Nawet nie wiedział czy te perły, były napewno łzami. - Czy to przez to, że cię pocałowałem? Jeśli nie chcesz abym to robił, to oczywiście już nigdy tego nie zrobię. Naprawdę cię szanuję i lubię. Nie zrobiłbym niczego co byś nie lubił, albo mogłoby cię krzywdzić. Nadal możemy pozostać przyjaciółmi. 

Nie o to mu chodziło. Nie płakał dlatego że nie podobał mu się pocałunek, płakał bo było właśnie wręcz odwrotnie.

Antarpreet postanowił, że najlepiej dla niego samego byłoby wrócić do wody; być samemu z swoimi myślami. Skoczył więc do wody płynąc aż na same dno. Tam nie ruszał się z miejsca przez ponad dobę. Nie wiedział co robić i bał się, że jeśli wróci do jaskini to już nigdy nie spotka człowieka. Jednak zrobił to, wrócił do jaskini w której już czekał na niego człowiek.

- Myślałem, że nie wrócisz.. - zdziwił się człowiek.- Naprawdę cię przepraszam. Obiecuję, że to już się nigdy nie powtórzy. Po prostu... pozostajmy dalej przyjaciółmi. Nie chciałbym ciebie tracić tylko przez coś tak głupiego.

Antarpreet bez ekpresjii na twarzy przyglądał się człowiekowi. Z jakiegoś powodu widział w nim samego siebie. Gdyby może odważył się wyznać swoje uczucia księciowi, by błagał o wybaczanie w podobny sposób. By klękał na swoim ogonie czekając aż mu wkońcu wybaczy. Różnica była taka, że ta sytacja tutaj zdarzyła się na prawdę. Nie jest teoretyczną sceną, ale rzeczywistością. Była też oczywiście inna różnica między tym wyobrażaniem i rzeczywiostością; Samir nie odwzajemniał uczuć Atarpreeta... ale Antarpreet czuł coś do człowieka. Choć były to dopiero nowe uczucia które jeszcze odkrywał i potrzebował trochę więcej czasu aby zapomnieć o Samirze, nie chciał stracić Eryka. Był niewinnym człowiekiem. Tryton by nawet określił go jako najgłupszą istotę na świecie, ale nie zmieniało to faktu, że ten tryton zakochał się właśnie w tym głupku. Teraz po prostu musiał pokazać temu głupkowi, że wszystko było ok; A najlepszym sposobem na to, był pocałunek.

Parę miesięcy później, została przeprowadzona całkowicie nowa rozmowa między chłopakami. 

- Nie rozumiem co chcesz powiedzieć, będziesz gdzieś płynąć? - Człowiek patrzył się zmieszany na trytona.

- Mhm! - Wkońcu po prawie godzinie udało się człowiekowi to odgadnąć.

- Ale... wrócisz? - zapytał niepewnie.

Tryton szybko kiwnął głową. Nie chciał aby Eryk się o to martwił, bo jego celem było wrócenie i zostanie częścią jego świata. Nie opuszczał człowieka, aby nigdy nie wrócić. Opusczał go, aby wrócić z możliwością życia w przyszłości razem. 

- Ile cię nie będzie? - dopytywał.

Podniósł w odpowiedzi ramiona, sygnalizował tym, że nie wie. Musiał popłynąć do domu, ale nie wiedział nawet jak daleko jest dom. 

- Będę przychodził codziennie. Obiecuję, że jak wrócisz to nie będziesz musiał na mnie długi czekać.

- Hm. - Uśmiechnął się czując ciepło w sercu. Woda była zimna, ale przy tym człowieku wcale tego nie odczuwał.

Choć przez ostatnie miesiące doświadczał jak bardzo Eryk go kochał, to nadal się bał, że robi pochobną dezycję. Może to właśnie człowiek inspirował go do takiej głupoty. Jak było już wspomniene, chciał "zostać częścią jego świata"... oznaczało to, że zamieni swój ogon w nogi, aby mogli razem żyć na lądzie. Nie wiedział czy Erykowi się spodoba ten pomysł, ale już kiedyś mu opowiadał, jak bardzo chciałby aby mogli zamieszkać razem... więc jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będą mogli zamieszkać razem.

Antarpreet jako obietnicę, że wróci i Eryk jako obietnicę, że będzie czekać, złożyli pocałunek na swoich nawzajem ustach. Zaraz potym pożegnaniu, tryton wyruszył w długą drogę. Liczył każdy dzień, bo nie chciał aby człowiek czekał na niego zbyt długo. Starał się płynąć jak najszybciej, z nadzieją, że dotrze do miejsca którego szuka. Nagle zobaczył tysiące morskich gwiazd przed sobą i dotarło do niego, że już był niedaleko od domu. Przyśpieszył podekcytowany. Z uśmiechem płynął aż zobaczył zamek wraz z całym miastem syren. Był na miejscu. Był w miejscu które przez tyle lat było dla niego domem. Pierwsze co zrobił, to odwiedził dom rodziców, wiedząc, że ktoś napewno już mieszkał w jego jaskini. Z perłami wylewającymi z oczów każdego nie mogli przestać uściskać się. Myśleli, że pożegnali się z synem, ale naszczęście, on jeszcze żył. Gdy się uspokoili, to opowiedział z trudnością całą historię. Jak chciał popełnić samobójstwo i jak poznał człowieka w którym się zakochał. Bał się, że go wyrzucą za drzwi po usłyszeniu, że ich syn zakochał się w człowieku.. tej samej rasie co mordowała syreny i nadal morduje. Jednak nie zrobili tego, ufając, że on wie co robi. Też cieszyli się razem z nim, że wkońcu prawdopodbnie znalazł miłość dla siebie.

Po długim śnie i najedzeniu się, nadszedł wkońcu najstraszniejszy moment; Spotkanie z Samirem. Minął prawie rok. Nie wie co Samir o nim myśli po przeczytaniu listu z wyznaniem miłości. Jest obrzydzony? Nienawidzi go na tyle, że nawet nie będzie chciał patrzeć Antarpreetowi w oczy? Tryton się martwił o to, i to bardzo. Nie wiedział czego miał oczekiwać. Też najbardziej z wszystkiego się bał, że jak ponownie zobaczy Samira, to okaże się, że jednak nadal coś do niego czuje... nie wie czy z tym faktem, mógłby nie czuć się winnym przed Erykiem.

- Książę Samir, ktoś przyszedł na audiencję. Powiedziałam, żeby wrócił za dwa dni. Nalegał jednak, że poczeka dopóki nie powiem ci jego imienia. - Ukłoniła się przed parą królewską.

- Hm? Myślisz, że go znasz? - zapytała księżniczka zerkając na swojego męża. - Brzmi na pewnego siebie z opisu straży.

- Jak się nazywa? - Zmarszczył brwi.

- Antarpreet.

Przez chwilę była cisza. Strażniczka nie wiedziała czy miała coś jeszcze dodać, ale po ich minie odczuwała, że lepiej było milczeć.

- Jak... jak wyglądał?

- Czarne włosy. Różowy ogon. No i jest też bardzo młody, wygląda na 18 latka.

- Chcesz sprawdzić czy to on? - zapytała księżniczka.

- Nie wiem. - Złapał się za głowę, próbując powstrzymać perły z swoich oczów. - Powiedz mu, że może wejść. Ale jeśli to jakiś żart, niech liczy się z faktem, że-

- Będziesz surowo ukarny. Księcia Samiara nie śmieszą żarty, gdzie jego zmarły przyjaciel jest ich częścią - odparła strażniczka.

- Jeśli o to chodzi, to widocznie nie mam czym się martwić. - Uśmiechnął się lekko do syreny.

Antarpreet wpłynął za strażniczką do wielkiej sali, gdzie na tronach siedziała młoda para królewska. Tryton się ukłonił przed nimi obojga. Mimo, że byli sobie znajomi, czuł z jakiegoś powodu dystans. Czy te kilka miesięcy wystarczyło, aby się tak od siebie nawzajem oddalić? Czy może dystans który czuje, sam stwarza swoim niepokojem?

- Dziękuję za pozwolenie mi na audiencję u waszej wysokości - rzekł.

Mężczyzna podniósł wzrok i nagle nie mógł odwrócić oczów od księcia. Księcia który nagle podpłynął obejmując go w swoich ramionach.

- Antarpreet. Myślałem, że nie żyjesz - rozpłakał się.

- Żyję.. jestem tu.

Nie pewnie objął księcia spowrotem.

- Tęskniłem za tobą, nawet nie wiesz jak bardzo. Przepraszam, że jestem taki głupi. Od razu powinnien dojrzeć, że mnie kochasz.

- To.. to już przeszłość. Nie martw się tym. 

- Zgaduję, że wróciłeś, bo już nie odczuwasz tych uczuć - odezwała się księżniczka. Od razu Antarpreet zrozumiał, że Samir musiał jej wszystko opowiedzieć. Czuł się jeszcze gorzej z tym, że teraz jej mąż go obejmował... czuł się dokładnie jakby robił coś okropnego, kiedy po prostu obejmował przyjaciela po miesiącach nie widzenia siebie nawzajem.

- Tak.. nie jestem już zakochany w Samirze, dlatego tu wróciłem prosząc o audiencję. - Spojrzał księżniczce prosto w oczy. - Poznałem kogoś kto odwzajemnia moje uczucia. Jedynym problemem jest, że pochodzimy z dwóch różnych światów, ale wkońcu chciałbym zostać częścią jego świata. Czuję się na to całkowicie gotowy. 

- Kim jest ten tryton? - Książę próbujący powstrzymać łzy, odsunął się od przyjaciela.

- To nie tryton... i to dlatego tu wróciłem. Chciałem dowiedzieć się czy pomożesz mi przekonać króla trytona do zamienienia mojego ogona w nogi, jakoże aby zostać częścią jego świata, muszę zostać... człowiekiem.

- Człowiekiem!? - Wykrzyknęli wrzyscy przybywający w sali. Nawet straż nie mogła powstrzymać szoku na twarzy. 

- Tak.

- Nie wiesz, że ludzie są źli? Zabijają nas. Traktują jak nagrodę, zdobycz. Napewno ten człowiek cię wykorzystuje. Jesteś wystarczająco mądry by to wiedzieć.

- Samir nie znasz go, więc co daje ci prawo tak o nim mówić i tym bardziej sugerować, że jestem głupi? Eryk wcale taki nie jest. Jest słodki, naiwny, trochę nawet głupi, ale w pozytywny sposób. Zawsze chce abym czuł się komfortowo przy nim. Dba o mnie i to jest bardzo widoczne. Jeśli chciałby mnie krzywdzić mógłby zrobić to już dawno temu. Gdy go spotkałem poraz pierwszy, był to prawdopodobnie dzień po waszym ślubie. Zamiast mnie zabić, próbował mnie uratować, jakoże byłem nieprzytomny. Nie raz opatrzył mi rany. Nawet przynosił jedzenie nie oczekującą niczego w zamian. Eryk ma dobre serce. Nie obchodzi mnie co myślisz o naszej relacji, przyszedłem tutaj aby po prostu spytać się o pomoc. Pomożesz mi czy nie? Tylko to chcę wiedzieć. Muszę wiedzieć czy mam iść do wiedźmy morskiej.

- Naprawdę zależy ci na tym człowieku? Jesteś pewny, że go kochasz? Myślałem, że to mnie kochasz.

- Nadal cię kocham, ale nie w taki sposób. Uczucia potrafią zniknąć, zmienić się albo rozwinąć z czasem. Samir... naprawdę mi na nim zależy. Nie myślałem, że będę w stanie pokochać nikogo innego niż ciebie, ale kocham go i nawet nie wiem jak i kiedy się to wydarzyło. Jestem pewny, że razem z nim będę mógł doświadczać miłość każdego dnia. 

- Dobrze, pomogę ci - westchnął. - Ale dopiero wtedy gdy sam poznam tego człowieka. Ufam ci, ale nie ufam mu.

- Domyśliłem się, że taki będzie twój warunek - równierz westchnął. - Ale i tak dziękuję, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy twoja pomoc. 

- Nie ma sprawy, dla ciebie zrobię wszystko. Nawet to.

Parę dni później, Antarpreet, książę Samir i jego straż wypłynęła ze zamku. Po paru dniach byli już na miejscu, ale Antarpreet nie odrazu pokazał im jaskinię. Chciał najpierw przywitać Eryka w samotności, aby nie został on szoku. Jak inaczej miał człowiek zaragować gdyby nagle pławica trytonów się wyłoniła i na dodatek z takimi poważanymi minami i z bronią w dłoniach? To byłoby poprostu zbyt straszne dla człowieka, tego był tryton pewien. Jednak znając Eryka, był świadom, że ten po prostu by próbował się z wszystkimi zaprzyjaźnić. 

Czarnowłosy czekał trochę na Eryka, ale wcale nie długo. To prawie jakby los ich wezwał do siebie. Chwilę odpoczywali, jakoże długo się nie widzieli i stęsknili się po prostu. No, ale jednak Antarpreet wiedział, że musiał popłynąć po Samira. Kazał swojemu chłopaki więc poczekać, kiedy to płynął do księcia.

- Eryk już jest, możesz z nim porozmawiać. - Książę był już gotowy płynąć do jaskini, ale Antarpreet złapał go za dłoń i spojrzał prosto w oczy. - Obiecaj mi, że go nie krzywdzisz. Bo nigdy ci tego nie wybaczę, nawet tobie. 

- Nie martw się. Przecież dobrze wiesz, że dbam o to aby mój lud mnie lubił. - Chciał dodać, że nie dałby rady stracić go ponownie ze swojego powodu, ale powstrzymał się.

Samir i Eryk rozmawiali na prywatności. To co jest wyjątkowego w monarkii syren i trytonów, to fakt, że jako jedyni potrafią mówić nad wodą; dlatego więc Samir nie miał problemu z wytłumaczeniem kim jest i zadawaniu pytań z poważną miną na twarzy. Antarpreet czekał cierpliwe niecierpliwie pod wodą. Pływał tą i spowrotem pozbywając się wszystkich negatywnych rezultatów w swoich myślach. Wolał myśleć pozytywnie. Wolał myśleć, wszystko skończy się dobrze. Samir zobaczy, że Eryk jest dobry. Eryk pozwoli mu zostać częścią jego świata. I będzie miał swój happy end.

Nagle Samir wypłynął z jaskini, ale wcale nie sam. Zanim był inny tryton, o czarnych włosach i czarnym ogonie. Antarpreet dobrze wiedział kim był. 

- Mam nadzieję, że mogę zostać częścią twojego świata? - zapytał nieśmiało niebieskooki. 

- Już od dawna jesteś częścią mojego świata.

Para się mocno objęła i wtedy Samir zrozumiał, Antarpreet się zmienił. Widział to w jego spojrzeniu. Czuł to w jego dotyku, to jak go obejmował albo łapał za dłoń. Nawet słyszał to, że się zmienił w jego tonie głosu. Antarpreet się zmienił i ich relacja równierz. Teraz jedynie to on musiał pozbyć się przełości i ponownie kochać swojego przyjeciala, ale w inny sposób niż robi to teraz. Też musiał nauczyć się zmienić swoje uczucia. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro