Być częścią jego świata
Gdzieś znajduje się świat który ma zebrene mnóstwo bajek, a gdzieś w tym świecie jest podwodne królestwo które ma wiele opowieści którymi może was odbarować. Dzisiaj nie będzie to jedna z piękniejszych bajek. Nie zniechęcajcie się od razu, bo nie każda bajka musi mieć szczęśliwe zakończenie. Dziesiejsza bajka należy do Antarpreeta.
W wodzie obdarowną pięknymi kolorami, żył dwudziestoletni tryton. Nie był nikim wyjątkowym w świecie tej bajki, nie był księciem ani wielkim bohaterem. Był zwykłym naucielem 3-4 klasistów. Mężczyzna od zawsze miał tylko dwie pasje w życiu; śpiew i litelaturę. Naturalnie postanowił, że postara się o pracę nauczyciela języka gdy otworzyło się to okienko. Nie jest to koniecznie coś co chciałby robić, ale sam nie wie co by chciał. Wrzyscy mu mówią, że ma cudowny śpiew, ale zbyt bardzo się wstydzi aby się dzielić swoim talentem. Próbował przez jakiś czas swoich sił w straży, bo chciał służyć monarkii, ale to całkowicie nie było czymś dla niego. Jak na razie nie chce myśleć o swoim prawdziwym powołaniu, bo z tym przychodzi dużo stresu. Jak zawsze jego babcia mu mawiała, musi po prostu płynąć razem z prądem i wkońcu będzie musiał trafiić na jakiś zatopiony skarb.
Dzisiaj miał się odbyć festival szczęścia w zamku. Jest to coroczna tradycja, gdzie każdy mieszkaniec może się poczęstować jedzeniem, dzielić się miłością i może samemu kogoś czymś obdarować. Antarpreet oczywiście wypływał na ten festiwal razem z swoją rodziną, choć i tak na sam koniec został sam w tłumie syren i trytonów.
Muzyka była zbyt głośna. Radość zbyt przytłaczająca dla jego samotności. Przepłynął się więc wokół zamku. Po chwili dopłynął do swojego ulubionego miejsca, był to ogród pięknych koralowcach. Nie często widywał takie miejsca, a teraz jego oczy miały czym się napatrzeć.
- Piękne, co nie? - odezwał się drugi mężczyzna. Antarpreet spojrzał ku głosowi i zobaczył; długie blond włosy oraz niebieski ogon podobny do nieba nad falami. Był trochę zaskoczony przybyłym, bo nawet nie zauważył, że ktoś do niego podpłynął... tym bardziej nie spodziwał się, że będzie to sam w własnej osobie książę Samir.
- Tak. - Uśmiechnął się. - Poza zamkiem nie spotykam takich ogrodów zbyt często, dlatego jestem tu każdego festiwalu.
- Też lubię to miejsca, często tu uciekałem od swojej roli przyszłego króla.
- ...chcesz usiąść obok mnie? - spytał, nie wiedząc jak inaczej mógłby konntynować rozmowę. Było dziwnie rozmawiać z księciem, ale wyglądało jakby książę chciał tu trochę zostać i pogadać, dlatego Antarpreet zaprosił go do usiąścia.
- Bardzo chętnie.
Książę się dosiadł. Siedzieli tak blisko, że mogli czuć swoje nawzajem zimno. Było to naturalne u syren i trytonów. Jeżeli woda była ciepła, ich ciała też. Jeżeli ich ciała było zimne, to woda musiała być równierz zimna. Ale nikomu z nich to nie przeszkadzało, te zimno ciała drugiego trytona było zaskakująco komfortowe.
- Chciałbym abyś mógł zobaczyć ten ogród podczas corocznego wędrowania iskrzysk babęlków. Wiem, że zakochałbyś się w tym widoku.
- Zwykle spędzam ten dzień na powierzchni wody, z góry wyglądają jak gwiazdy morskie.
- Bym chciał to zobaczyć, ale nie mam takiej możliwości. W moim przypadku płynięcie tak wysoko wiąrze się z ryzykiem. Jestem też księciem i muszę dawać właściwy przykład. Jeżeli zacznę wypływać, każdy inny będzie myślał, że oni też mogą. Mogłoby się to zakończyć śmiercią dla wielu z nas.
- Dobrze, że mamy takiego odpowiedzialnego następcę do tronu. - Uśmiechnął się do blondyna.
Samir przez chwilę się przyglądał starszemu.
- Zabrzmi to może głupio albo dziwnie, ale czy ja cię już kiedyś nie spotkałem? - zapytał.
- E tam, nie brzmi to wcale głupio ani dziwnie - zaśmiał się Antarpreet. - Nie znasz mnie, ale możliwe, że mnie kojarzysz. Chciałem kiedyś zostać strażnikiem. Miałem praktyki w zamku i kilka razy się mijaliśmy oraz witaliśmy.
- Było to dawno temu?
- Trochę ponad rok temu.
- Tylko ostatni rocznik może mieć praktyki w zamku, więc domyślam się, że ukończyłeś szkolenia.
- Mhm- potwierdził.
- Czemu nie pracujesz w zamku?
- Zmieniłem zdanie, więc dokończyłem szkolenia i poszukałem innego prądu w życiu.
- Coś znalazłeś?
- Uczę najmłodsze klasy języka. Nie trzeba być nauczycielem aby uczyć te najmłodsze klasy, poprostu dobre procenty wynieść ze szkoły. Akkurat z tego przedmiotu, miałem bardzo dobre procenty.
- Nie powinnien tego mówić, ale ja byłem trochę kiepski z tego przedmiotu. Był to przedmiot który po jakimś czasie kazano mi studiować dwa razy więcej, abym wkońcu się nauczył jak powinnien mówić aby przemawiać właściwie do ludu.
- No więc, w jaki sposób przekonujesz do siebie lud?
- Jakoś zawsze wolę po prostu mówić i z czasem wzbudzać emocje. Najważniejsze, abym był zangażowany, wtedy sam zaczynam wzbudzać w sobie emocje.
- Czyli jesteś szczery, hm?
- Raczej tak. - Książę podniósł się z ławki, poczyn spojrzał na starszego. - Muszę wracać do środka, ale gdybyś chciał, jesteś mile widziany w ogrodzie na coroczne wędrowanie meduz.
- Chętnie przypłynę. Tak pozatym nazywam się Antarpreet.
- Miło poznać. Nazywam się Samir, ale zgaduję, że to już wiesz.
- Miło było poznać. - Uśmiechnął się do niego.
Tydzień później tryton wrócił do zamku, spacerował tego dnia z księciem po ogrodzie. Kolejnym razem przypłynął aby poznać królewskie koniki morskie. Tydzień po tym aby wyjść z nimi na spacer. Dwa tygodnie po tym przyszedł aby wejść do największej biblioteki jaką widział. W taki sposób co tydzień przychodził do zamku, co sprawiało jedynie, że więź przyjaźni między nim a księciem stawała się coraz większa. Naturalnie się poznawali i lubili swoje towarzystwo. Wszystko się dopiero zaczęło gdy nauczyciel poczuł coś do księcia. Mogło to się skończyć czymś cudownym dla nich obojga, ale nie tak piękna jest historia Antarpreeta, pamiętacie? Miłość zazwyczaj jest czyimś happy endem. Księżniczka Abyssling i Książę Finley mieli swoje szczęśliwe zakończenia w bajce o Cinderelli... i oczywiście takie czekało równierz Księcia Samira... ale nie koniecznie kogoś takiego jak Antarpreeta. Ta miłość nie miała się dla niego zakończyć bajkowo. Ale wszystko się tak naprawdę zaczęło, jak niedługo po zrozumieniu swoich uczuć, Antarpreet się dowiedział, że Książę ma narzeczoną.
Mężczyzna po usłyszeniu wiadomości wrócił do swojego domu. Z łzami w oczach wyjął kamień na którym napisał:
"Okazuje się, że cię kocham
Kocham cię..
Pewnie wiesz ile nasza relacja dla mnie znaczy, ale nie wiesz że
Gdy spytałeś się mnie, czy ogród królewski jest piękny, odpowiedziałem, że tak myśląc jak pięknie ty wyglądasz
Gdy usiadłeś obok, choć oboje mieliśmy zimne ciała, twoje towarzystwo ocieplało moje serce dając mi komfort
Okazuje się, że już od tego dnia, byłem w tobie zauroczony"
Po każdym spotkaniu z księciem, konntynował pisanie listów do niego. Listów które choć było detykowane blondynowi, miały nigdy nie zostać przez niego ujrzane.
- Samir, nie wychodź za księżniczkę. - Słowa zostały wypowiedziane bez kontroli mężczyzny, już dłużej nie panował nad własnymi ustami.
- Huh? Czemu? Nie lubisz jej? - zaskoczyny spojrzał na starszego.
- Nie chcę aby odebrała mi ciebie.. - Zarumieniony ze całkowitego zawstydzenia patrzył w dół. Nie miał odwagi patrzyć księciowi w oczy. To już było praktycznie wyznanie miłości.
Książę się zaśmiał obejmując swojego przyjaciela.
- Nie martw się, zawsze znajdę dla ciebie czas. Nawet jeśli syrena zostanie częścią mojego świata, zawsze będziesz dla mnie ważny - pocieszył go.
- Okay. - Objął chłopaka wspowrotem. Wtulił się w niego, wierząc, że za tym uściskiem kryła się miłość. Nawet jeśli nie romantyczna, to miłość do przyjaciela. Nawet takiej miłości pragnął doznawać, jeśli była ona od Samira. - Kocham cię.
- Ja też cię kocham, dlatego już się nie martw takimi błachostkami. - Ugłaskał jego czarne włosy. - To dlatego byłeś taki przygnębiony? Ostatnimi tygodniami wyglądasz jakbyś o czymś myślał, jest coś jeszcze o czym chcesz porozmawiać?
- Jestem zmęczony, a muszę jeszcze ocenić zadania uczniów, więc wrócę wcześniej do domu - odparł.
Dwudziestolatek został pusczony wolno i od razu się odsunął parę płetw do tyłu. Było widać, że nawet po pociszeniu od księcia, aura wokół jego się wcale nie zmieniła. Nadal nie patrzył mu w oczy. Samir chciał konntynować rozmowę, ale zamiast tego obserwował jak Antarpreet odpływa. Martwiło go, że starszy użył jakieś wymówki, aby nie mieć rozmowy o emocjach. Widział, że ostatnio Antarpreet nie jest całkowicie sobą, ale co miał poradzić na to, że nie chciał z nim rozmawiać? Miał nadzieję, że jeśli mężczyzna będzie na to gotowy, sam rozpocznie rozmowę.
Tygodnie szybko mijały. Dzień ślubu między księciem, a księżniczką był coraz bliżej. Wkońcu zanim nawet się można było obejrzeć wszystkie ławice makreli zapraszały na ślub królewskiej pary. Ośmiornice prowadziły księżniczkę po ołtarz, gdy cała fuana morska podziwiała jej piękno. Brakowało na tym ślubie tylko jednej osoby, Antarpreeta; najlepszego przyjaciela pana młodego.
- Książę Samir, przestań się rozglądać za nim. W twoją stronę idzie w tej chwili przyszła królowa. Ciesz się chwilą, bo jest ona naprawdę piękna. - Szepnął do niego Król Tryton.
- Wiem, po prostu martwię się o niego. Obiecał, że przyjdzie.
- Fauny morskie pływają, może trudno dopłynąć. Napewno zjawi się na wesele w zamku. A teraz uśmiechnij się szeroko, bo to nie zapomniana chwila.
Książę Samir spojrzał na księżniczkę będąc jedynie płetwę od niego. Z uśmiechem podał jej dłoń, zapraszając ją oficjalnie do swojego świata. Od dziś syrena przed nim miała być częścią jego życia.
Jak to młodzież mawia? Spoiler Alert; Na wesele Antarpreet równiesz się nie zjawił.
- Płyń sprawdzić co u niego - zasugerowała żona. - Lepiej abyś sprawdził, niż nie mógł się wcale bawić przez swoje zmartwienia.
- Dziękuję. - Musnął jej policzek. - Zaraz wrócę, obiecuję.
Jeszcze nie wiedział, że ta chwila miała potrwać dłużej niż sobie wyobrażał. Gdy dotarł do jaskini przyjaciela, nikt nie opowiadał. Wkońcu książę sam się wprosił do środka. Było pusto. Było cicho. Było ciemno. Sprawdzając każdą część jaskini napotkał się na biurko, na którym leżał list.
"Samir
Mam nadzieję, że to czytasz..
Nie wiem ile dni minęło od twojego ślubu kiedy to widzisz, ale mam nadzieję, że wystarczająco abyś mógł się nacieszyć szcześliwym poczatąkiem małżeństwa..
Przepraszam, że nie przypłynąłem na twój ślub..
Nie potrafiłem..
Nie potrafiłem się cieszyć twoim szczęściem tego dnia..
Jak wiesz, ostatnimi miesiącami byłem bardzo przygnębiony..
Ale nie znasz powodu mojego smutku..
Kocham cię..
Kocham cię Samirze..
Naprawdę cię kocham, co sprawia, że te uczucie jest najgorze..
Zamiast cieszyć się, że do twojego świata dołączy tak cudowna syrena..
Płaczę, że to ja nigdy nie zostanę częścią twojego świata..
Nie przypłynąłem na twój ślub, bo już dawno nie żyłem leżąc martwy wśród gwiazd morskim..
Zawsze uważałem je za piękne bąbelki, choć mogą zabić nas swoimi iskrami..
Napewno miałem przed oczami napiękniejszy widok, zanim moje oczy zamknęły się na zawsze..
Sam wiesz jak piękne są gwiazdy morskie......
Żegnaj przyjacielu"
Książę z perłami w oczach padł na podłogę. Mocno obejmywał list. Nawet gdy otwierał szufladę przed nim, nie puszczał ostatniego listu swojego najlepszego przyjaciela. W szufladzie leżał stos listów, które książę zaczął pomału czytać. Z uwagą czytał każdy kamień nie chcąc przeoczyć ani jednego ze słów.
"Naprawdę cię kocham,
dowód jest taki, że robię coraz głupsze rzeczy...... choć niektórzy nazwali by je odważanymi..
Zakażdym razem gdy spędzamy z sobą czas, piszę w głowie listy które później spisuję..
Dziś gdy śpiewałem tobie piosenkę, tak naprawdę był to list do ciebie który odrazu mnie zawstydził...
Naszczęście jesteś zbyt głupi, aby zrozumieć, że słowa piosenki były do ciebie ode mnie..
Ale już nigdy ci nie zaśpiewam..
Wolę pisać listy, jakoże mniej mnie zawstydzają..
Nigdy nie przestanę cię kochać,
moje uczucia do ciebie
zaplątały się w żyłach mojego serca
Będę zawsze cię kochał"
Nie rozumiał, jak nigdy nie zauważył uczuć Anteerpeta. Może gdyby wiedział... wszystko potoczyłoby się inaczej. Przynajmniej tak wierzył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro