~ 9 ~ Zrobiłem ci krzywdę?
- Czy ktoś mówi, że masz mieć? - uniosłem kącik ust oraz jedną z brwi. Taka opcja mi bardzo pasowała. - Dla ciebie mogę być niegrzecznym, ale pilnym uczniem.
~***~
- Skończ gadać. - mruknął, ponownie mnie szczypiąc, ale ciut mocniej.
- Nie sądzisz, że to by było wspaniałe, mieć tak uległego ucznia, który zrobi wszystko co zechcesz w łóżku? - nie przestawałem jednak mówić, bawiąc się wspaniale.
- Jungkook, stop. - syknął, klepiąc mnie lekko w pośladek.
- Ale jednak lubi nie słuchać czasami swojego oppy, żeby dostać karę - spojrzałem się w jego oczy z małym uśmiechem. - Idealnie, prawda?
- Chcesz kary, tak? - warknął, klepiąc mnie najmocniej jak umiał w pośladek, przez co krzyknąłem mu do ucha i wbiegł do naszej sypialni, rzucając mnie na łóżko. - Mówiłem, że litości nie będzie. Jutro będziesz musiał wytrzymać z bólem dupy na uczelni.
- I to zrobię - wymruczałem zadowolony. Teraz już wiedziałem, co najbardziej go pobudza i mogłem to wykorzystywać bez żadnych oporów. - Oppa lubi takiego króliczka?
- Wnerwia mnie niesamowicie. - wpił się zachłannie w moje wargi. - Ale też go lubię... - bez rozciągania we mnie wszedł, nawet nie fatygując się spytać o pozwolenie, chociaż... czy był sens?
Jęknąłem głośno w jego usta na ten czyn. Cholera, uwielbiałem jak był taki stanowczy i władczy. Uwielbiałem być pod jego władzą. - Szybciej - wystękałem, zaciskając dłonie na jego ramionach.
- Nie rozkazuj mi. - syknął. - Ja tutaj rządzę. - zaczął się wolno poruszać w moim wnętrzu.
- Proszę, oppa - zaskomlałem, czując, że ten raz nie powinien być wolny, a szybki i ostry. Bardzo.
- Nie proś, bo to w niczym nie pomoże. - zatrzymał się we mnie po same jądra, spoglądając władczym wzrokiem w moje oczy. - Uległy chłopiec jest uległy, Jungkookie. Ja dominuje w tym związku i kocham jak mnie o coś prosisz, albo błagasz, ale ten jeden jedyny raz za każdą prośbę będę robił coś odwrotnego, rozumiesz?
- Ale co ja mam zrobić? - spytałem bezradnie, poruszając niespokojnie biodrami. - Uh, dobrze, rób co uważasz za słuszne.
- Co ty masz robić? - polizał mój policzek. - Masz być seksowny i jęczeć mi pięknie z przyjemności. A także masz być uroczy i krzyczeć jak ci dobrze.
- A nie jestem seksowny i uroczy? - wydąłem dolną wargę. - Będę to robił.
- Jesteś, ale nie popsuj tego przeklinaniem. Będziesz mógł to robić, lecz nie dzisiaj. - przejechał językiem po mojej wydętej wardze. - Jesteś słodki w każdym miejscu.... Oby ta dalej...
- Mam być twoim maleństwem? Słodkim i seksownym maleństwem?
- Tak, a ja będę twoim jakże seksownym i stanowczym Oppą. - pocałował niechlujnie moje wargi, zaczynając wykonywać płynne ruchy swoimi biodrami.
- Mój, mój - jęczałem głośno, spinając swoje mięśnie. Było mi tak dobrze. Dobrze, że ściany były trochę grubsze. Przynajmniej sąsiedzi się na nas nie skarżyli.
- Głośniej, Jungkook! Zedrzyj sobie gardło do czerwoności. - przyspieszył swoje ruchy, dodatkowo przytrzymując na pościeli moje dłonie swoimi rękoma.
Miałem ochotę go zabić za to, że uniemożliwił mi dotykanie jego ciała. Przecież tego bardzo chciałem! Niech go szlak trafi. - A-ah! - krzyknąłem z taką mocą, że faktycznie strasznie zabolało mnie w gardle. Jak będę miał zdarte gardło, wyślę go na wykłady za mnie.
- Pięknie krzyczysz! - skomplementował mnie. - Teraz z taką samą mocą poproszę moje imię i przezwisko, kochanie... - wymruczał i żeby mi to umożliwić, przyspieszył tak bardzo, że aż mi na chwilę oddech odebrało.
- Jimin-ah! - ponowiłem swój krzyk, zaciskając dłonie mocno w pięści. - Oppa!
- Cudownie! Jesteś w tym równie boski jak we wszystkim co robisz! - krzyczał podniecająco, nadziewając mnie z pasją na swojego członka.
- Tak uważasz? - zajęczałem, próbując wydostać się jakoś z jego uścisku, ale na darmo. Cholera. Miał siłę.
- Nie próbuj nawet się wyrwać! - warknął głośno. - Ja tu ustalam co możesz, a czego nie! Niedotykanie to kara! Przecież bardzo jej pragnąłeś...
Szczerze mówiąc mogłem uznać, że to mnie nawet przestraszyło w pewien sposób. Ale nie mogłem narzekać. Było mi zbyt dobrze... Mogłem się nie prosić o kary, niech to szlak trafi moją upartość. - Uhm, t-tak... - odpuściłem, wiedząc, że i tak nic nie wskóram. - Kocham cię.
- Ja ciebie też... - nagle zwolnił, jakby coś go zamyśliło, po czym szybko potrząsnął głową, ostatecznie ze mnie wychodząc, a przez to, że zrobił to za nachalnie wylądował na podłodze, ciężko oddychając.
- Co się stało? - szybko wstałem z łóżka, patrząc z niepokojem na niego. Nawet nie obchodziło mnie to, że zaraz miałem dojść. Ważniejsze było zdrowie Jimina. - Kochanie, co jest?
- Błagam- złapał się za głowę. - Błagam, ja nie chcę...
- Czego nie chcesz? - wyszeptałem przerażony, podnosząc go do góry. Dziękowałem sobie w tamtej chwili, że ćwiczyłem na tyle dużo, że byłem w stanie go przenieść spokojnie ma łóżko. - Skarbie, czego nie chcesz? Boję się. Co ci się dzieje?
- Zacząłem zachowywać się jak mój ojczym... - spojrzał na mnie zaszklonym wzrokiem. - Zrobiłem ci krzywdę? - zapytał, nerwowo głaszcząc mnie po głowie. - Bardzo bolało?
- Nie, nie zachowywałeś się jak twój ojczym, nie mów tak - miałem ochotę się popłakać za moją głupotę. Niepotrzebnie w ogóle pomyślałem o tym w taki sposób. - Nie zrobiłeś mi krzywdy, przysięgam. Było mi naprawdę przyjemnie.
- Słyszałem przerażenie w twoim głosie. Przepraszam. - jego ręce zaczęły się trząść. - Błagam, nie płacz z mojej winy. Nie chciałem cię skrzywdzić.
- Nie płaczę z twojej winy... - pociągnąłem nosem. - Przepraszam, to było dla mnie nowe i tylko na chwilę się przestraszyłem - przytuliłem się do niego, biorąc w uścisk jego dłonie. - To przez moją głupotę płaczę. Nie skrzywdziłeś mnie naprawdę.
- Nie okłamuj mnie, proszę. - wyszeptał drżącym tonem. - Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Proszę, uwierz mi. Nie chce się w niego zamienić! Nie zostawiaj mnie z tego powodu.
- Obiecałem sobie, że już cię nigdy nie okłamię i zamierzam dotrzymać tej obietnicy - wyszeptałem, czując jak moje serce się kraja. Nie chciałem do tego doprowadzić. - Nie zamienisz się w niego. Nie dopuszczę do tego. Nie zostawię cię, skarbie mój. Nie okłamałem cię. Naprawdę nie zrobiłeś mi krzywdy.
- Na pewno? - przytulił mnie do siebie mocno.
- Na pewno - cmoknąłem go w policzek. - Przepraszam. To przeze mnie tak się zachowałeś.
- Nie... To moja wina. Za bardzo mnie poniosło. - uspokoił się. - Już spokojnie. Wszystko dobrze. Muszę zapamiętać, żeby za bardzo nie władać podczas seksu, bo uderza mi palma do głowy.
- Spokojnie, to mi się bardzo podobało, ale po prostu nie spodziewałem się takiego ruchu - posłałem mu ciepły uśmiech. - Zrobię kakao i obejrzymy jakiś film, co ty na to?
- Może najpierw... - położył mnie na plecy i pochylił się nade mną, całując krótko w usta, po czym podobnymi pocałunkami zaczął znaczyć trasę w dół, aż znalazł się tuż nad moim członkiem, zaraz muskając jego główkę i zanurzył następnie w swojej jamie ustnej.
- N-nie musisz - wyjęczałem, odchylając głowę. Miałem już dość duże wyrzuty sumienia. Ale tego chciałem. Bardzo.
Zaczął poruszać głową w górę i w dół. Dodatkowo co jakiś czas wsysał swoje policzki, powodując tym samym moje przeciągłe, pełne przyjemności jęki. Był naprawdę w tym dobry, a najlepsze jest to, że robił takie coś pierwszy raz...
- Musiałem jakoś się odpłacić... - wyznał, po przełknięciu moich płynów.
- Nie wymagałem od ciebie tego - wymamrotałem, przecierając twarz dłońmi. - Chciałem sam załatwić ten problem. Ale dziękuję.
- Od czego masz męża, co?- pocałował mnie czule w głowę.
- A ty? - spytałem niepewnie. - Nie potrzebujesz pomocy?
- Nie. Nie trzeba. - uśmiechnął się lekko, odgarniając mi z czoła włosy.
- A jeśli powiem, że chcę to zrobić? - zadałem kolejne pytanie, wiedząc, że na pewno chcę to zrobić. To nie może być nic złego. Przecież sprawię mu dużo przyjemności.
- Skoro tego pragniesz... - ułożył się na plecy, spokojnie oddychając.
- Szczerze mówiąc nie sądziłem, że tak łatwo się zgodzisz - zaśmiałem się nerwowo, siadając na jego biodrach, żeby pochylić się nad nim i go namiętnie pocałować. - Ale to dobrze, że szybko poszło.
- Już dzisiaj wystarczająco dużo sprawiłem ci przykrości. - westchnął ciężko.
- Nie sprawiłeś mi żadnych przykrości, no tylko ten raz kiedy nie pozwoliłeś mi się chronić - zacząłem muskać jego twarz czule. - Kocham cię najmocniej na świecie, Jimin oppa - zaśmiałem się ciepło.
- Ja ciebie też, króliczku. - uśmiechnął się delikatnie.
- Jesteś przepiękny - skomplementowałem go cicho, zjeżdżając coraz niżej. - Jestem taki z ciebie dumny. I z siebie, że sprawiłem czymś, że się we mnie zakochałeś.
- Dlaczego jesteś dumny ze mnie? - ułożył swoje ręce pod głową.
- Przetrwałeś tyle - wyjaśniłem. - Ja ledwo wytrzymałem z byciem cholernie samotnym. Jestem nikim w porównaniu do ciebie.
- Miałem brata, a ty nie. - przymknął swoje oczy. - Jesteśmy na równi. Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie miał Jihyuna. Pewnie już dawno bym się zabił...
- Ale teraz mamy siebie - wymruczałem, czując szczęście na samą myśl, że teraz jesteśmy we dwoje. Nikt nie miał nam tego zepsuć. - Kocham cię. Tak bardzo.
Trochę nieporadnie zacząłem sprawiać mu przyjemność w sposób, który jak się okazało, był najbardziej zawstydzający ze wszystkich, zwłaszcza, że nigdy tego nie robiłem. Bałem się, że zbłaźnię się tak bardzo, że nie będę w stanie spojrzeć mu w oczy po tym wydarzeniu. Na szczęście, jego jęki wykluczały moją opcję i mogłem w spokoju zająć się dogadzaniem mojemu ukochanemu.
To nie był koniec naszego wspólnego wieczoru, a raczej początek. Tak jak obiecałem, zrobiłem nam kakao z dużą ilością słodkich dodatków oraz odgrzałem to co pozostało na stole, bo nie mogło się zmarnować, a ja z chęcią przyłożyłem się do opróżnienia wszystkich czterech talerzy. Naprawdę byłem mu wdzięczny za to, że spędził na pewno dużo czasu nad tym i włożył w to całe swoje serce, żeby mi smakowało. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że jego słowa "nie będziesz dzisiaj chodził" weźmie do serca i naprawdę będzie mnie nosił do końca dnia, ale coś czułem, że ta opcja bardziej przyda mi się kolejnego dnia niż tamtego. Nie mogłem mu dać tej satysfakcji, ale wiedziałem, że będzie mu mnie szkoda bardziej. Może udałoby mi się jakoś to wykorzystać? Pamiętajmy, że mam serce, ale naprawdę następny dzień to była istna katorga.
--------------------------------------
Cześć ludziki ^^ Jak next?
Kochani, co sądzicie o tym opku? Nudzi was coś w nim czy coś? A może rozdziały są za długie? Bo wyświetlenia doprawdy bardzo spadły ;-;
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro