Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 61 ~ Przestań! Nie miał się dowiedzieć...


Żeby zająć swoje myśli, postanowiłem zrobić jakiś deser na przyjazd moich rodziców. Potrzebowałem się wyciszyć i zagubić w swoich własnych myślach. Jimin to w zupełności rozumiał, bo wiedział, że moje relacje z rodzicami są naprawdę ciężkie, a teraz prawdopodobnie ta dwójka chciała mi wszystko wyjaśnić. Co stało za ich zachowaniem. Dlaczego byłem dla nich nikim.

Kiedy już wszystko było przygotowane, jedyne co mogłem zrobić to ukryć się w ramionach mojego męża i czekać z szybko bijącym sercem na ich wizytę. Byłem naprawdę zestresowany, ale przynajmniej miałem dobry powód. Z jednej strony chciałem się dowiedzieć o co chodzi, ale z drugiej pragnąłem uniknąć tej rozmowy z całego serca. Niestety, kiedy dzwonek do drzwi zadzwonił, już nie było odwrotu.

- Jeongguk. - powiedziała moja mama na same przywitanie, a ojciec tylko skinął głową w moją stronę. - Jimin. - tym razem skupili uwagę na moim mężu, który z grzeczności się lekko przed nimi ukłonił. Zrobił to tylko dlatego, że mimo wszystko był wdzięczny moim rodzicom. W końcu to oni dali mi życie.

- Chodźcie do salonu - zaprosiłem ich, splatając swoje dłonie ze sobą, bo w tamtym momencie trzęsły się niemiłosiernie. - Chcecie coś do picia? Kawy, herbaty?

- Nie musisz być taki miły, synu. - oznajmiła moja rodzicielka. - Chcielibyśmy poznać naszą wnuczkę zanim przejdziemy do odpowiedniej rozmowy.

- Nie mam zamiaru być dla was niemiły, mimo wszystko mam dla was szacunek - powiedziałem cicho, spoglądając na mojego męża. - Pójdziesz ze mną po nią?

- Oczywiście, kochanie. - posłał mi cudowny uśmiech mimo napiętej atmosfery. Kochany. - Państwo mogą w tym czasie rozgościć się na kanapie. - wskazał im mebel.

Wypuściłem ze swoich ust cicho powietrze i ruszyłem razem z nim do góry. Czułem jakby mi serce miało wybuchnąć w każdej chwili ze stresu. Biorąc po uwagę, jak się zachowali, wątpiłem, że chcą się pogodzić. Ale oni byli tacy całe życie, więc kto wie.

Po tym jak poinformowałem Jiwoo kto ją chce poznać, ta niemal sama wskoczyła mi w ramiona. Nie wiedziałem, czy to z zawstydzenia, strachu, czy może radości. Miało to się okazać za krótką chwilę.

- Jiwoo, to są twoi dziadkowie - wyszeptałem do jej uszka, kiedy już wspólnie zeszliśmy na dół. - Przywitasz się?

Mała pokręciła delikatnie głową i patrzyła się skrępowana na swoje małe nóżki. Najwidoczniej nie pojmowała co się teraz dzieje.

- A chcesz do mnie na kolanka, malutka? - spytałem, patrząc na nią z uśmiechem. - Potem się pobawimy i dostaniesz deser, okej?

Przytaknęła szybko i rzuciła mi się na szyję. - Odezwie się do nas? - zapytał mój ojciec.

- Jest nieśmiała - odpowiedziałem, podnosząc ją do góry. - Zachowujcie się delikatnie w stosunku do niej to wam zaufa i w końcu się odezwie - chciałem powiedzieć, żeby zachowywali się tak jak w stosunku do mojego starszego brata, ale wolałem ich oszczędzić. W końcu go stracili.

- Dobrze, rozumiemy. - mój tata odchrząknął i podszedł do naszej dwójki, gdyż Jimin wyszedł na chwilę do kuchni, ponieważ małej chciało się pić. - Cześć, malutka. - uśmiechnął się delikatnie, widząc, ze Jiwoo się na niego patrzy. - Jestem twoim dziadzią, wiesz? - dziewczynka pokiwała ponownie główką.

- Hej... - złapałem ją za dłoń i posłałem jej szeroki uśmiech. - A co to za minka, co? Tutaj nikt nikogo nie gryzie, jedynie rozdajemy wesołe uśmiechy - puściłem jej oczko. - Powiesz coś do Kookiego?

- Tata. - powiedziała z uśmiechem, wsadzając sobie paluszek wolnej rączki do usteczek.

Mój uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył, chociaż mogło się wydawać to niemożliwe. Ale ten mały promyczek zdawał się odpędzać ode mnie wszystkie problemy. Oczywiście we współpracy z Jiminem. - Kruszyno... - zaśmiałem się rozczulony i złożyłem na jej główce delikatny pocałunek. - Postaram się, żeby tak się stało. Za wszelką cenę. Chcesz piciu? Jimin ci przyniósł.

- Tata. - poprawiła mnie cichutko, szarpiąc się nieco, więc postawiłem ją na podłogę, a mój mąż podał jej buteleczkę z mlekiem. z której zaraz zaczęła pić.

- Przepraszam, słoneczko, masz rację. Twój drugi tatuś. - zaśmiałem się cicho, poprawiając jej fryzurę. - A wy chcecie coś pić?

- Nie. - odpowiedział z westchnięciem mój tata, klękając przy małej, żeby jej się przyjrzeć. - Pokażesz mi jej lewą łydkę?

- Skarbku, obróć się - poprosiłem dziewczynkę, która stała do nas przodem. A że miała krótkie spodenki do snu, można było bez problemu to zobaczyć.

- Nie trzeba robić testów DNA. - wyznał naprawdę cicho mój ojciec. - Ma takie samo znamię, jakie posiadał Junghyun i ma je mama. To jego córka.

- To chyba dobrze - stwierdziłem i skrzyżowałem swoje ramiona, patrząc na swojego ojca. - Macie swoją wymarzoną wnuczkę.

- Wnuczkę, która nazywa swojego wujka tatą. - wstał z podłogi, żeby na mnie spojrzeć. - To nieetyczne. Może małej byłoby lepiej z dziadkami?

- Oczywiście - sarknąłem. - Wszędzie byle tylko nie u mnie. Naprawdę myślisz, że ważne kim jest dla niej jestem biologicznie? Myślisz, że ważna jest etyka, kiedy jestem gotów stworzyć dla niej dom?

- Z drugim facetem. - burknął przez zaciśnięte zęby. - Jeongguk, to nie jest dobry dom. W szkole będą ją wytykać palcami, bo nie będzie miała mamy a dwóch ojców. Do tego jesteś jej wujem, a gdyby była z nami, na pewno nie nazywałaby nas rodzicami, tylko dziadkami.

- Masz rację, jestem beznadziejny, bo zakochałem się w facecie - powiedziałem, zaciskając dłoń w pięść. - Przepraszam, że was po raz kolejny zawiodłem. Przepraszam, że chociaż w drugiej połowie życia chciałem zaznać trochę szczęścia. Masz rację. Powinienem związać się z kobietą i być nieszczęśliwy.

- My pracujemy. - wtrąciła się moja mama. - Jiwoo nie pójdzie z nami, bo jest bliżej z Jeonggukiem. Powinna z nim zostać.

- Homosekualizm to choroba psychiczna. - oznajmił mój ojciec. - Więc nie mów, że nie byłbyś szczęśliwy z kobietą. Oddaj nam małą dobrowolnie i będzie po sprawie. Uwierz, że będzie jej lepiej z nami.

- Homofobia to choroba psychiczna - warknąłem, podchodząc do niego bliżej. - Nie homoseksualizm. To, że się mnie brzydzisz to twój problem! Tak bardzo chciałeś naprawić tą relację, czy może jednak w ogóle, co? Nie oszukujmy się, nigdy mnie nie kochaliście i nie pokochacie, bo nie spełniam waszych warunków! Jestem zbyt brzydki, nie jestem tak samo silny jak Junghyun, nie pokochałem kogoś kto jest przeciwnej płci. Przepraszam. Przepraszam, że już od pierwszego wejrzenia was zawiodłem. Nie wiem, może już was zawiodłem jak mama była w ciąży? Mogłaś poddać się aborcji, przynajmniej mielibyście spokój - burknąłem, oddychając zbyt szybko.

- W tym problem, że nie mogliśmy tego zrobić. - mój ojciec także się zdenerwował.

- Przestań! Nie miał się dowiedzieć w taki sposób! - moja matka także się uniosła. O co tu do jasnej cholery chodziło?!

- Chodź, skarbie. - usłyszałem głos mojego męża, a kiedy odwróciłem się w tamtą stronę, dostrzegłem, że mała zaczęła płakać. - Pobawimy się. - dodał, starając się ją uspokoić, delikatnym głaskaniem po głowie, a następnie posłał mi przepraszające spojrzenie i ruszył na górę.

- Słucham? - zacisnąłem swoją szczękę, czując niebywały ból w sercu. - Chcieliście dokonać aborcji? Naprawdę? Na bezbronnym dziecku, które nic nikomu nie zrobiło?! Czy wy w ogóle macie serce?!

- Nie chcieliśmy dokonać aborcji! Po prostu o tobie nic nie wiedzieliśmy! - wyznał. - Przed laty raz zdradziłem twoją matkę i rok później dowiedziałem się, że mam kolejne dziecko!

- Słucham?! - powtórzyłem coraz bardziej zdezorientowany. - Czy ty chcesz mi powiedzieć, że jestem dzieckiem ze zdrady?! Że osoba, która siedzi na tej kanapie to nie jest moja biologiczna matka?! Dlatego tak mnie kurwa nienawidzisz? Dlatego kurwa zawsze byłem tym gorszym, bo tobie się zachciało jebanej zdrady?!

- Tak. - potwierdził. - Nie potrafiliśmy traktować ciebie, jak Junghyuna, bo nie byłeś owocem miłości. - westchnął, przecierając twarz ręką. - Twoja biologiczna matka pochodziła z biednej rodziny. Kiedy skończyły się jej pieniądze, chcąc dla ciebie lepszego życia, wyrzekła się wszelkich praw względem ciebie. Byłeś do mnie podobny, a testy DNA tylko potwierdziły wiadome. Twoja matka - wskazał na kobietę, która mnie wychowała. - Nie chciała niszczyć rodziny, dlatego wybaczyła mi wszystko i przyjęła cię do tego domu z otwartymi ramionami. Ale żadne z nas nie umiało cię pokochać. Po śmierci Junghyuna staraliśmy się to zrobić, bo zostałeś nam tylko ty, ale to nie jest to samo.

- Już wolałbym dorastać w biednej rodzinie, która przynajmniej mnie kochała - z całych sił powstrzymywałem swój płacz. - Jeszcze dzisiaj jak rozmawiałem z... mamą - ciężko przeszło mi to przez gardło. - Miałem nadzieję, że faktycznie chcecie poprawić swoje relacje ze mną. Po co mnie brałeś do siebie, skoro wiedziałeś, że nie dasz mi miłości, tego co dziecko najbardziej potrzebuje? Po co? Mogłeś mnie oddać do domu dziecka, podrzucić do okienka życia - nie mogłem już trzymać w sobie tego żalu, dlatego łzy zaczęły mi spływać po policzkach. - Dzięki temu dałbyś mi to lepsze życie. Sram waszymi pieniędzmi. Żałuję, że to nie ja byłem na miejscu Junghyuna. Gdybym umarł nie zrobiło by to na was żadnego wrażenia. Żałuję, że Junghyun mnie uratował od tej próby samobójczej.

- Jakiej znów próby samobójczej? - zapytała ze zdziwieniem moja... mama, która podeszła do mnie i kciukami starła z twarzy moje łzy. - Jeongguk, jesteś dla mnie synem, rozumiesz? Nie kocham cię w taki sam sposób, jak Junghyuna, ale i tak cię kocham. Zależy mi na poprawieniu relacji z tobą i uwierz, że gdybym tylko mogła cofnąć czas to opiekowałabym się tobą bardziej, ale sam pomyśl, jakie było dla mnie wychowywanie dziecka, które przypominało mi o zdradzie męża. Teraz ci będę pomagać i ojciec również. Jiwoo zostaje z tobą. Jesteś jej biologicznym wujkiem, ale w papierach będziesz ojcem. - spojrzała hardo na mojego ojca. - Należy mu się szczęście po tylu latach cierpienia. Nie odbieraj mu dziecka, które może wychować z osobą, którą kocha. Jimin to dobry chłopak i kocha Jeongguka. To się liczy najbardziej. - znów spojrzała na mnie. - Jak chcesz to pomogę ci odnaleźć twoją biologiczną matkę, która zawsze kochała cię najbardziej na świecie. Wystarczy tylko, że poprosisz, a wynagrodzę ci choć trochę wszystkie stracone lata, synu.

- Junghyun kilka lat temu uratował mnie, kiedy próbowałem się zabić - mruknąłem, wypuszczając drżący oddech. - Ale to już nieważne. Mamo, po prostu bądź. Proszę. Przepraszam, że przeze mnie było ci trudno, ale to naprawdę nie moja wina - próbowałem odgonić łzy, które z każdym momentem powielały swoją ilość. - Zawsze chciałem być dla was idealnym dzieckiem i przepraszam, że nie zdołałem.

- Nigdy cię o nic nie obwiniałam. - przytuliła mnie do siebie. - Byłeś tylko niewinnym dzieckiem, jak już wspomniałeś. Ale to i tak nie zmieniło faktu, że wolałabym, żebyś był mój. Junghyun robił mi i ojcu awantury z tego powodu bardzo często i chyba je pamiętasz. Chciał, żebyśmy cię docenili. On też nie znał prawdy. Ale im bardziej idealny się stawałeś tym ja mocniej żałowałam, iż nie mi było pisane nosić ciebie pod sercem i zobaczyć zaraz po porodzie. Wiedziałam, że potrzebujesz miłości, ale cierpiałam za każdym razem, kiedy się do ciebie zbliżałam.

- Będziesz już teraz? - spytałem cicho po krótkiej chwili ciszy. - Będziesz dla mnie mamą?

- Będę. - obiecała. - Już zawsze. Dla ciebie i mojej małej wnuczki, którą wychowasz na pewno lepiej niż ktokolwiek inny.

- Na razie muszę to przetrawić wszystko - odsunąłem się od niej i posłałem jej słaby uśmiech. - To dla mnie za dużo jak na jeden raz. Odezwę się do was za kilka dni. Jak będziecie chcieli to przyjedźcie.

- Jasne. Damy ci czas. - odsunęła się ode mnie. - Do usłyszenia, Jeongguk.

- Do usłyszenia - powiedziałem tylko, spuszczając swój wzrok na stopy. Nie liczyłem nawet na słowa od mojego ojca. Chciałem teraz tylko chwilę spokoju i ciszy, żebym mógł sobie to wszystko poukładać. Jednak najpierw chciałem przeprosić moje skarby za mój wybuch. Mimo wszystko powinienem być ostrożniejszy. Ale przed tym, zabrałem desery nasze z lodówki i dopiero poszedłem do byłego pokoju mojego brata. - Przepraszam was. Nie chciałem krzyczeć, naprawdę.

- Am! - pisnęła Jiwoo, wyciągając w moją stronę rączki.

- Nie przepraszaj... Byłeś zrozpaczony i zdenerwowany. - westchnął Jimin, wstając z łóżka, żeby pomóc mi z deserami. – No i nie twoja wina, że zakochałeś się w chłopaku.

- To była moja najlepsza decyzja - posłałem mu ciepły uśmiech. - Kocham cię i nieważne, czy jestem zaakceptowany, czy nie. Tatuś przeprasza Jiwoo, że przez niego płakałaś. Bardzo przepraszam, księżniczko.

- Tata. - zachichotała przytulając się do mnie.

Uklęknąłem z małym uśmiechem przed nią i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. - Hyung - spojrzałem się na swojego męża. - Proszę. Bądź blisko. Nieważne co by się stało.

- Nie oddalę się. - westchnął, wzruszając ramionami - Już ci to przecież obiecałem.

- Przepraszam, że musiałeś tego wysłuchiwać - odparłem cicho. - Nie bądź na mnie zły, bo mam wrażenie, że jesteś.

- Nie spodobało mi się najbardziej jedno zdanie. - nabrał na łyżeczkę trochę deseru i zaczął go jeść. - Jestem beznadziejny, ponieważ zakochałem się w facecie. - spojrzał się na okno, za którym było widać bezlistne korony drzew.

- Wiem, że zabrzmiało to źle - podszedłem do niego i westchnąłem cicho. - Po prostu powiedziałem to co on myśli, ale boi się do tego głośno przyznać. Kocham cię. I jestem największym szczęściarzem, że ty też mnie pokochałeś. Przepraszam. Cholernie cię przepraszam. Miałem być dobrym mężem. Kochającym. Troszczącym się. A przeze mnie jesteś zraniony. Nie chcę tego. Przepraszam. Mogę cię nawet błagać o wybaczenie jeśli jest to konieczne.

- Nie musisz mnie przepraszać, przecież wiem, że nie chciałeś tego ująć w taki sposób. - westchnął ciężko. - To ja przepraszam. Miałem cię wspierać, a wybyłem, kiedy zaczęło się robić najgorzej.

- Dobrze, że wyszedłeś, bo poleciało kilka niecenzuralnych słów - mruknąłem, składając na jego policzku delikatny pocałunek. - Kocham cię. Najmocniej na świecie.

- A co takiego się stało? - zapytał, odkładając swój deser, żeby nakarmić małą Jiwoo, która zdążyła ubrudzić sobie buzię.

- Porozmawiamy o tym wieczorem, w porządku? - poprosiłem go, nie chcąc, żeby Jiwoo to wszystko słyszała. To był trudny temat, a zresztą mogłem się jeszcze popłakać.

- Jasne. - pokiwał głową. - W ogóle dostałem wiadomość od tego faceta, u którego miałem szansę na pracę.

- I co? - spojrzałem się na niego, trzymając mentalnie za niego kciuki. Błagałem, żeby w końcu dostał tą pracę i był szczęśliwy.

- Dowiedział się o moich problemach z tajnych źródeł i zatrudnił kogoś innego. - prychnął. - Dostałem taką wymówkę już z piąty raz. Jakby ktoś specjalnie to robił, żebym tylko nie dostał pracy.

- Kochanie - złapałem go za wolną dłoń. - W końcu dostaniesz tą pracę. Ja to wiem. Jesteś pracowity i ambitny. To się ceni. Poczekaj jeszcze chwilę.

- Chyba w tych czasach tyle nie wystarczy. - sięgnął po chusteczkę, żeby wytrzeć trochę twarzyczkę małej.

- Dostaniesz tą pracę, wierz w to i w końcu się to stanie - powiedziałem pewnie. - Ja będę cię wspierać. Jiwoo też. Będziemy trzymać kciuczki za tatusia, słońce?

- Ta. - mała skinęła uroczo swoją główką, otwierając usta, tym samym się prosząc o kolejną łyżeczkę tej słodyczy.

- Nie tylko ty chcesz deser - zaśmiałem się, widząc jak Miri wchodzi do pokoju i drepta w stronę mojego deseru. Musiałem mu to zabrać. - Potem się pobawimy w czwórkę, co wy na to?

- Z wielką przyjemnością. - mąż posłał mi uśmiech.

- A potem nasze rozrabiaki pójdą odpocząć, bo zgaduję, że po takim dobrym am am i zabawie będą chcieli tylko lulu - stwierdziłem, cmokając i Jimina, i Jiwoo w czoło. Miri potem się zajmę.

- A my potem sobie pogadamy. - dopowiedział Jimin, cmokając zaraz w odpowiedzi mój policzek i ten Jiwoo, na co ta słodka, mała dziewczynka głośno zachichotała.

Uśmiechnąłem się tylko, zaraz kręcąc głową. Była naprawdę przesłodka. Mój brat miał dobre geny, dlatego wiedziałem, że wyrośnie na kogoś wspaniałego. Jednak nie mogłem nadal przyswoić sobie myśli, że mamy tylko tych samych ojców. A urodziły nas dwie różne osoby. O zupełnie innym wyglądzie. Charakterze.

-----------------------

Kochani, jak się podobał rozdzialik? ^^

Pozdrowienia wszystkie czytające to ludziki z fb, hehe XDDDDDDDDDDDDD

Luv was wszystkich <333333333333333333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro