Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 60 ~ To nie jest rozmowa na telefon...


Po mojej drzemce, która trwała krótko ponad dwie godziny, obydwoje z Jiminem zaczęliśmy się ubierać. Mój mąż zaproponował, żebym zrobił coś dobrego na drugie śniadanie dla małej, bo czekało nas zakupowe szaleństwo, a on wyjdzie w tym czasie z psem. Przystałem na to, wiedząc, że lepszego planu nie wymyślę. Byłem też świadom, że kiedy wrócimy, będę zmuszony porozmawiać ze swoimi rodzicami, którzy koniecznie będą musieli do mnie przyjechać i pomóc mi w tej sytuacji. Powiedzmy sobie szczerze, że nie dałbym rady. W końcu ja chodzę na studia, a Jimin może dostać pracę. Niestety, byli mi potrzebni.

Po tych męczących zakupach, stwierdziliśmy razem wspólnie z Jiminem, że tym razem zjemy coś na mieście. Mi się nie chciałoby gotować po powrocie, a mała wyraźnie się ucieszyła na wieść, że możemy pójść gdziekolwiek zechce. Tylko w obrębie galerii, bo dalej nie miałem siły iść. Zwłaszcza z tymi torbami, które były wypełnione po brzegi. Miałem nadzieję, że Jiwoo zostanie z nami na dłużej, bo zdążyłem już polubić ten mały promyczek. Liczyłem, że mój ojciec pomoże mi w tej sprawie. Mimo niechęci, naprawdę miałem nadzieję.

- Jestem wykończony - jęknąłem, kiedy wróciliśmy do domu. Miałem ochotę pójść od razu spać, ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Teraz miałem obowiązki względem Jiwoo. No i Jimina, a także Miri. Musiałem się zajmować większą ilością osób. - Jiwoo chcesz am am czy lulu? Czy może się bawić?

- Lulu. - wyszeptała mała, przecierając oczko swoją malutką rączką, a mój mąż widząc to, zaraz odłożył wszystkie torby na podłogę i delikatnie podniósł dziewczynkę do góry.

- To ja pójdę ją położyć. - oznajmił mężczyzna, gładząc po głowie malutką, która zdążyła się wtulić w jego ramię. - Jak wrócę to pomogę ci rozpakować zakupy.

- Jak chcesz to... - chciałem zaproponować, żebym to ja zrobił, ale jak już chciał to niepotrzebnie zaczynałem. - Okej. Ja już zacznę.

- Jak chcesz z nią spędzić tą chwilę to proszę bardzo. Ty ją możesz położyć, a ja zacznę rozpakowywać. - powiedział mój mąż, jakby czytając mi w myślach. Znał mnie z dobrze.

- Już jej nie przekładaj - posłałem mu uśmiech. - Jest zmęczona. Połóż ją, a ja pójdę rozpakować część zakupów.

- Dobrze, najdroższy. - pocałował czule mój policzek, ruszając na górę.

Wstałem z westchnięciem, podchodząc do zakupów, które zaraz przeniosłem na kanapę. Oczywiście te, które nie miały mi się przydać w kuchni. Tamte wylądowały od razu na blacie i zacząłem je rozpakowywać, żeby odpowiednie rzeczy trafiły do lodówki.

Pomimo zajęcia się czymś, cały czas zamartwiałem się nadchodzącą rozmową. Bałem się najbardziej swojej reakcji. Byłem bardzo wrażliwy jeśli chodzi o moich rodziców i szczerze miałem nadzieję, że nie będę miał łez w oczach. Powinienem być bardziej stanowczy. Ale mój charakter niestety był przeciwieństwem.

Jimin wiedział, że stresuję się tym wszystkim, dlatego po powrocie robił wszystko, żeby moje myśli od tego odciągnąć. Słodkie buziaki na policzkach i szyi faktycznie działały, ale tylko do czasu aż nie usiedliśmy i już miałem do nich dzwonić.

- A jak oni już nie chcą mnie znać? - spytałem cicho, patrząc na swój telefon. - Może zauważyli, że nie ma o co się starać i odpuścili całkowicie?

- Kochanie, tu chodzi o ich wnuczkę. - starszy, pogładził delikatnie kciukiem mój policzek. - Poza tym, gdyby nie chcieli cię znać to dawno by nas wyrzucili z tego domu.

Zagryzłem wargę i pokiwałem głową. Jeszcze przez chwilę się wahałem, ale w końcu wybrałem numer mojej mamy. Było największe prawdopodobieństwo, że to właśnie ona odbierze.

- Słucham? - usłyszałem po paru sygnałach głos mojej mamy, który ani trochę się nie zmienił. Nadal był wymuszanie radosny i z lekka oziębły.

- Mamo? - odezwałem się cicho, włączając tryb głośnomówiący, żeby Jimin mógł wszystko słyszeć.

- Jeongguk? - tym razem jej ton przeważyło zdziwienie. Nie mogła ani trochę tego ukryć. - Synu, dlaczego dzwonisz?

Byłem zawiedziony tym jak się do mnie zwraca. Myślałem, że może jednak zmieniła chociaż trochę nastawienie do mnie. - Nie wierzę, że to powiem, ale potrzebuję waszej pomocy.

- Od pogrzebu Junghyuna się z nami nie kontaktujesz i śmiesz teraz prosić o pieniądze? - zapytała ostro.

- Nie chodzi mi o pieniądze - powiedziałem, zaczynając biorąc głębsze oddechy, żeby nie zacząć płakać. - Wiesz, że nigdy was o nic nie prosiłem i teraz nawet nie chodzi o mnie. Więc mogłabyś mnie wysłuchać, a nie od razu na mnie warczeć. Zadzwoniłem do swoich RODZICÓW - podkreśliłem to słowo. - Bo miałem nadzieję, że mi pomogą. Ale widzę, że to nie miało sensu.

Jimin automatycznie zgarnął mnie w swoje ramiona i zaczął delikatnie przeczesywać moje włosy. - Synu... - westchnęła po chwili ciszy. - Wybacz mi. Postaw się na moim miejscu. Mieliśmy poprawić nasze stosunki, a ty nie za bardzo wziąłeś to na poważnie i odciąłeś się od nas... Przestałeś nawet odbierać nasze telefony. - poczułem na sobie wzrok Jimina. Nie wiedział o tym. - Jak ty byś się poczuł, gdyby twoje dziecko wiecznie trzymało do ciebie urazę, mimo że pragniesz to naprawić?

- A wy mi się dziwicie, że tak się zachowałem? - spytałem, nie odpowiadając na jej pytanie. - Ile na was czekałem? Zawsze starałem się być dla was jak najlepszy, a wy tego nie potrafiliście nigdy docenić. Nadal się staram - wyszeptałem ostatnie zdanie. - Ja się nie poddałem, a wy już się poddaliście. Jak to jest, że twoje własne dziecko ma większą chęć odnowienia rodziny niż wy? Myślisz, że tak łatwo odnowić tyle lat cierpienia, bólu i braku miłości? Nie, zdecydowanie nie jest. Wiem, że byłem niechcianym dzieckiem. Ale niczym wam nie zawiniłem. Chcę wreszcie zyskać rodziców. Uwierz mi, że z trudem wam mówiłem mamo czy tato. Od urodzenia czuję jakbym był sierotą, która posiadała brata. Nie pieniędzy potrzebowałem, a waszej miłości, troski czy odrobiny docenienia. Wiem, że babcia ci to dawała, dlaczego ty nie potrafiłaś mi przez te wszystkie lata tego zapewnić?

- To nie jest rozmowa na telefon... - wyszeptała. - Masz rację. Ja i twój ojciec nie potrafiliśmy od razu ciebie pokochać. Ale teraz chcemy to naprawić, więc powiedz dziecko, do czego potrzebna ci nasza pomoc?

- Junghyun przed swoją śmiercią zapewnił wam... Nam wszystkim, sporą niespodziankę - odpowiedziałem cicho. - Masz wnuczkę, mamo.

- Wnuczkę? - czułem, że w tym momencie zmarszczyła brwi. Zawsze tak robiła, jak nie za bardzo w coś wierzyła. - Jeongguk, nie rozumiem...

- Junghyun miał dziewczynę, prawdopodobnie... - zacząłem. - Musiała przed jego pójściem do wojska zajść w ciążę. Potem jak dowiedziała się o jego śmierci, zostawiła Jiwoo na schodach przed moimi drzwiami. Nie wiem co się z nią stało. Nawet nie wiem jak wyglądała. Ale wyjaśniła mi wszystko w liście. Nie wiem, czy to prawda, ale jest do Junghyuna naprawdę mocno podobna.

- Mój Boże... - zaparło jej dech w piersiach. - Mam wnuczkę i ona jest u ciebie?

- Tak - odpowiedziałem, bawiąc się rękawem od swojej bluzy. - Ale potrzebuję też pomocy z czymś innym. Nie chcę, żeby mała wylądowała w obcej rodzinie. Chciałbym ją zaadoptować. Razem z Jiminem.

- Jungkook... - zwróciła się do mnie mniej formalnie. - Dobrze wiemy, jak w naszym kraju wygląda adopcja u par homoseksualnych...

- Wiem, mamo - powiedziałem. - Ale chcę się o nią postarać. Wiem, że Junghyun by tego chciał. Proszę. Chociaż spróbujcie mi pomóc.

- Masz rację z tym, że członek naszej rodziny nie powinien wychowywać się w obcej. - odparła. - Ale zanim cokolwiek zrobimy w tej sprawie trzeba wykonać dla potwierdzenia testy DNA. Jeszcze dziś podjedziemy z tatą po próbkę, pasuje tobie i twojemu mężowi?

- Dobrze... - pokiwałem głową, kiedy zobaczyłem, że Jimin się zgadza. - Będziesz chciała ją poznać?

- Tak. - odpowiedziała bez zastanowienia. - Przy okazji porozmawiamy, synu.

- Okej - westchnąłem cicho. - Do zobaczenia, mamo.

- Do później. - pożegnała się, a następnie rozłączyła.

Położyłem telefon koło siebie i od razu wskoczyłem na kolana Jimina, żeby się w niego wtulić. - Boję się.

- Wolisz porozmawiać z nimi na osobności czy mam cały czas przy tobie być? - zapytał starszy, od razu oddając mocniej mój uścisk.

- Bądź przy mnie - przymknąłem oczy, próbując ogarnąć oszalałe z nerwów serce. - Inaczej się rozbeczę. Chcę pokazać, że jestem silniejszy.

- Nie udawaj przed nimi, że to co się dzieje ciebie rani. - wyraził swoje zdanie. - Kotek, wiesz, że w razie co stanę za tobą murem, ale jak masz zbudować z rodzicami normalną relację to nie oszukuj ich.

- Tylko ja nie wiem, czy oni chcą takiego słabego syna - poczułem jak pod powiekami zaczynają formować mi się łzy. - Najwyżej później się okaże.

- To nie powstrzymuj się chociaż przy mnie. Nie lubię, gdy płaczesz, ale czasami jest to potrzebne. - poczułem, jak mężczyzna mojego życia zaczyna nami kołysać. Wolno i delikatnością.

- Dobrze - wtuliłem swoją twarz w jego ramię, czując jak te cholerne łzy jednak wypływają mi z oczu. - Dziękuję ci, że za każdym razem jesteś ze mną.

- Skarbie, od tego siebie mamy, prawda? - poczułem jak wsuwa swoją dłoń pod moją koszulkę, żeby zacząć gładzić moje plecy. - Kocham cię najmocniej w całym wszechświecie. Nie mogę postąpić inaczej, jak tylko wspierać ciebie w decyzjach, które podejmiesz i dawać swoje rady czy opinie. Od tego mnie masz, a ja mam ciebie.

- Kocham cię - odsunąłem się od niego kawałeczek, żeby zaraz musnąć kilka razy jego usta. - Najmocniej na świecie.

- Wiem, piękny. - starł swoim kciukiem moje łzy z policzków, posyłając mi przy tym ciepły uśmiech. - Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. Uwierz, że masz dobre serce i to twoi rodzice ciebie nie doceniają i wszyscy inni ludzie wokół, którzy zazdroszczą ci tego co masz. A nawet jeśli w to nie uda ci się uwierzyć i upadniesz, to ja i tak pomogę ci zawsze wstać i będę to robił do skutku. Spadam na dno razem z tobą i wydostajemy się z niego także wspólnie. Dlatego właśnie jesteśmy sobie przeznaczeni.

- Po prostu mnie pocałuj, ja to wszystko wiem - wyszeptałem z małym uśmiechem. - Dzięki tobie. Po prostu zostań już na zawsze.

- Zostanę, nie mam gdzie iść bez ciebie. - wyszeptał, następnie przysuwając się do mnie, żeby zacząć całować na początku delikatnie, a potem coraz namiętniej moje wargi.

Mój mąż był naprawdę najlepszym mężem jakiego mógłbym mieć. Dbał o mnie pod względem fizycznym, a także psychicznym. Nigdy nie chciał mojego smutku i dzięki niemu, zaznałem miłości, którą zawsze chciałem dostać. Był moim aniołem, bez którego byłoby ciężko. O ile byłoby w ogóle cokolwiek.

- Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię - odparłem cicho, trącając swoim nosem ten jego.

- Ja ciebie też, słodziaku mój. - zaśmiał się cicho , ostatni raz muskając moje usta. - Lepiej już się czujesz?

- No nie wiem, jeszcze troszkę - wydąłem dolną wargę. - Muszę się przekonać, czy aby na pewno.

- Dobrze wiesz, że jak tak robisz to mnie rozczulasz... - wymruczał, ale spełnił moją prośbę i jeszcze raz mogłem posmakować jego ust.

- Wykorzystuję to - zaśmiałem się wesoło, kiedy już się od siebie oderwaliśmy i przytuliłem się do niego, żeby w jego ramionach się rozluźnić oraz przygotować do chyba najcięższej rozmowy w życiu jaka mnie czekała. Szczerze mówiąc, domyślałem się o co może chodzić, ale jednak ta nutka niepewności we mnie brzmiała. Kto by na moim miejscu nie czuł tego?

------------------------

Hejka, czytelniki ^^

Rozdzialik dla was ^^ Jakie wrażenia?

WSTAWIAŁAM JUŻ W JEDNYM OPKU, ALE DAJE TEŻ TU <3

Kochani, jak pewnie niektórzy z was zauważyli, napisałam do paru osóbek na profilach 😂😂😂😂😂😂😂 Postanowiłam, że co jakiś czas napadnę na profile ludzików, którzy często komentują. Chyba nie macie niczego za złe? XDDDDDDD

A no tak... i jeszcze coś, ludziki. Przypominam, że adorablejikook to kanał prowadzony przez dwie dziewczyny, które mają także oddzielne konta pod nickami FunnyAlienGirlfriend i KOOKMINX, na których piszemy oddzielne opka. Jest to napisane na naszym profilu, więc naprawdę warto chociażby raz zajrzeć 😂

Jak FunnyAlienGirlfriend wstawia rozdział to zawsze na samym dole jest "Do następnego, ludziki ^*^"

A KOOKMINX zawsze pisze z małej litery początki zdań niepogrubioną czcionką 😂😂

To by było na tyle z ogłoszeń <3333

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro