~ 53 ~ Naprawdę ci się podobam?
Sylwester. Właśnie dziś miałem zamknąć swoją przeszłość tak samo jak Jungkook. Z jednej strony ten rok był fatalny, o ile nie koszmary, ale z drugiej poznałem w ciągu tych dwunastu miesięcy miłość swojego życia, a także niezastąpionych przyjaciół. No wychodzi na to, iż ten okres mojego istnienia miał swoje plusy i minusy. Największy plus to mój Jungkook. No, ale może zmienię temat. W końcu zaszczycili nas podczas tego dnia pozostali przyjaciele. Yoongi i Tae przybyli do nas przed Hoseokiem, chociaż mieli więcej kilometrów do przebycia niż on. Jednak gdy ostatni z paczki się pojawił, wszyscy zrozumiali z jakiego powodu przybył później. Nasz konik zaliczył. Było widać to w jego oczach.
- Nie no serio. - zaśmiał się głośno Taehyung. - Mój wujek wyglądał fatalnie!
- Musiałeś się z nim w święta zakładać o to czy zje więcej jedzenia niż Yoongi? - zapytał Jin, który uniósł brew do góry. - Dobrze wiesz, że naszemu żółwiowi nikt nie dorówna.
- No ja wiem, ale mój wuj się uparł! - odparł Tae, spoglądając na najstarszego. - Ja wiedziałem, że nikt appie nie dorówna. Szkoda tylko, że cały pierwszy dzień świąt spędziliśmy na OIOM'ie.
- To było głupie z jego strony - przyznał Yoongi, który pokręcił głową. - Ja mam pojemny żołądek. On raczej nie.
- Zacznijmy od tego, że ty, skarbeńku, masz chyba więcej niż jeden pojemy żołądek. - burknął Jin. - Zawsze wszystko zjadasz innym. Odbierasz im przyjemność z jedzenia moich potraw,
- Nieprawda - mruknął czarnowłosy. - Nie zjadam innym. Jem dokładki.
- Też prawda. - zaśmiał się szatyn. - A tak w ogóle chłopaki... Mamy wam coś z Namjoonem do powiedzenia, Jimin i Jungkook już wiedzą, ale...
- Jesteś w ciąży?! Będę miał kolejnego młodszego brata?! - Taehyung przerwał wypowiedź starszego. - Znaczy... czekaj... - zaczął myśleć. - Chodzi mi o to, że ktoś ma dołączyć do naszej paczki. W sensie... No bo ja, Jimin i Jungkook jesteśmy nasieniami Yoongiego i czy teraz będzie coś z nasienia Namjoona?
- Nie - odpowiedział Joon, który westchnął z jego zakręcenia. - Jin i ja się pobieramy. No i Jimin z Jungkookiem prawdopodobnie niedługo zaproszą nas wszystkich na ich wesele.
- Ej! - usłyszeliśmy krzyk mojego męża z naszego pokoju. Poszedł się przebrać na naszą skromną imprezkę. - Ja chciałem im powiedzieć!
- No właśnie. - wymruczałem, żeby wciąć udział w tej wymianie zdań. - Poza tym nigdy nie byłem i nie będę nasieniem Yoongiego. Jestem twoim bratem, bo hajtnąłem się z Jungkookiem. - prychnąłem.
- Pobieracie się? - zapytał zaskoczony Taehyung. - Nie mieliście się rozstać? - znów się zamotał.
- Taehyung, to był kryzysowy w naszym związku i już go nie ma - mruknął niezadowolony Namjoon. - Gdyby był to bym mu się nie oświadczył.
- Do dziś mnie zastanawia, jak się dowiedziałeś o tym, że Jin podoba się Yoongiemu. - upił łyk swojej coli. -Bosz, jak mnie brzuszek boli. - zaciął się ponownie. - Nosz kurw...kurde, chyba myśli pomyliłem. - zasłonił sobie usta.
- Może ja wezmę od ciebie te whiskey. - odchrząknąłem, zabierając rówieśnikowi drinka z colą. - Pleciesz bez sensu, a jeszcze północy nie ma.
- Ucisz się gadająca truskawko z szczenięcą mordką. - warknął Tae, starając się mi odebrać drinka. - Powinieneś zostać policjantem, wiesz? Pies tej samej rasy. Zabiera dorosłemu człowiekowi alkohol bez pozwolenia. - wytknął mi język .
- Bez kłótni - po chwili poczułem jak Jungkookie oplata moją szyję swoimi ramionami. Poczułem ten cudowny zapach. Obezwładniający. - Nie chcemy kłótni. I alkoholowych libacji.
- Słuchaj czasem męża. Jest mądrzejszy, mimo że młodszy. - wybełkotał Tae, zabierając mi alkohol.
- Eh, ja nawet temu nie dam komentarza. - potarłem dłonią rękę ukochanego. - Miri śpi?
- Tak, ale obawiam się, że będę musiał go trzymać, jak zaczniecie strzelać - powiedział. - Przeżyje szok.
- To może nie schodź z nim na dół. - westchnąłem. - W mieszkaniu będą cichsze uderzenia fajerwerków, no i... trzeba pilnować Tae,
- Jestem dorosły! - podniósł głos chłopak. - A ty się tak na mnie nie patrz, żółwiku. - zwrócił się do Yoongiego. - Jak mi się da alkohol to wygaduje tajemnice. - oznajmił. - Na przykład, Jimin chce kupić Jungkookowi psa.
Usłyszałem jak Jungkook zaczyna mi się cicho śmiać do ucha. Do prawdy, uroczy dźwięk. - Taehyung, zepsułeś mi niespodziankę.
- A przepraszam. - wymruczał. - Mam też inne tajemnice na zbyciu. Namjoon i Jin są parą. - lgnął na kanapę. - A koń Hobiasz zaliczył brata Jina.
- Co? - zmarszczył brwi wspomniany. - Jestem jedynakiem i z tego co wiem to moi rodzice nie mają bękartów czy coś...
- To nie wiem... - znów zaczął mówić Tae. - A kto tu ma brata w swoim wieku.
Zaśmiałem się cicho, spoglądając na rówieśnika, który wiercił się na kanapie.
- No tak. Jimin ma brata, którego zaliczył Hoseok. - ziewnął kosmita, mlaskając pod nosem. - I to z języczkiem w tyłeczku.
- Jihyuna? - zakryłem usta dłonią, żeby się nie zaśmiać.
- Nie... On miał inaczej na imię, ale też Park na nazwisko. - mruczał Tae.
- Może Jimin? - zaproponowałem rówieśnikowi,
- Tak! Jimin! - uniósł ręce do góry w geście triumfu. - Ale to on był tym u góry. I miał język w tyłku tego młodszego.
- Hoseok nie jest ode mnie młodszy. - dobra, tym razem nie wytrzymałem i się zaśmiałem.
- Ty głupku! Jimin miał swój język w odbycie Jungkooka! - zirytował się Tae. - Weź. Mój przyjaciel nie zdradza mojego braciszka. Idź ty lepiej znów na pole i rośnij, truskawko.
- Już nie dawajmy mu alkoholu - stwierdził cicho Jungkookie, zaraz zajmując miejsce koło mnie. Wyglądał zabójczo w tych obcisłych spodniach i czarnej koszuli. Był przy tym taki kuszący...
- Racja. - potwierdziłem jego słowa, odwracając wzrok w drugą stronę. Jeszcze bym zrobił coś niestosownego po dłuższy patrzeniu na niego. - Powinienem się napić czegoś mocniejszego niż piwo, o ile pozwolisz.
- Pozwolę, w końcu jest jeden taki dzień w roku, ale nie przesadzaj, bo nie mam tyle siły, żeby cię ciągnąć do pokoju - powiedział, zaraz całując mój policzek. - I noc jest długa dla nas, kochanie - wyszeptał rozbawiony.
- Nah, czyli będzie seks po północy. - wciął się Hoseok, który wrócił z toalety.
- Nie wiem jak to usłyszałeś - mruknął niezadowolony Jungkookie. - Ale nie podsłuchuj. Ja ci się do łóżka nie wtrącam.
- Mówiłem o Namjinie. - zaśmiał się koń. - Ręka Jina jest za blisko krocza Joona.
- Ouh - Kookie zawstydził się i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. - Przepraszam - wyszeptał, zaraz się śmiejąc cicho.
- No i co z tego, że jest? - spytał Namjoon. - Co moje to jego. Ale pewnie masz racje.
- Moja ręka jest na jego udzie, a nie przy kroczu. - mruknął Jin. - I nie będę się kochał z Namjoonem, kiedy mamy gości za ścianą.
- Jiminowi i Jungkookowi jakoś to nigdy nie stawało na przeszkodzie. - odparł Hoseok. - Nie rób przykrości swojemu chłopakowi.
- Narzeczonemu. - poprawił go najstarszy, wywracając oczami.
- Co mnie ominęło? - wytrzeszczał oczy.
- Namjoon oświadczył się Jinowi - powiedział szybko Kookie, pewnie chcąc się odwdzięczyć za wyjawienie planów o naszym weselu.
- A my urządzamy w końcu swoje wesele. - zaśmiałem się pod nosem.
- W skrócie - odparł rozbawiony Namjoon. - W Wigilię się mu oświadczyłem.
- No to fajnie. - Hoseok posłał im uśmiech. - A Yoongi już dał ci rozwód?
- Dawno temu. - zaśmiał się Jin. - Kiedy znalazł kochankę, wysłałem mu papiery.
- Ty pierwszy sobie kogoś znalazłeś, dałbym ci od razu - stwierdził rozbawiony czarnowłosy.
- Nie chciałem niszczyć tak wcześnie dzieciakom rodziny. - machnął ręką najstarszy. - Wszyscy mnie za bardzo kochacie, bo robię wam jedzenie.
- Wolę to Kookiego. - oznajmiłem, ziewając cicho.
- Co proszę? - żyłka na czole Jina zrobiła się bardzo widoczna.
- Em... - zacząłem poprawiać swoje włosy. - Taeś, wszystkiego najlepszego!
- Co? - nagle rówieśnik na mnie spojrzał. - A no tak. Dzięki. Ale urodziny miałem wczoraj, chyba... I ty składałeś mi telefoniczne życzenia, też chyba...
- Cicho. - wysyczałem przez zęby.
- Jin hyung, Jimin powiedział, że moje jeszcze nie jest tak dobre - wtrącił się Jungkook. - Musiało ci się przesłyszeć.
- Tak, Joonie? - nasza "eomma" spojrzała na swojego kochanka. - Zawsze mówisz mi prawdę...
- Hmm? - spytał się jakby obudzony z transu. - Przepraszam. Zapatrzyłem się i nie słuchałem.
- Ja dziś jestem prawdomówny! - wybełkotał Taehyung, podnosząc się z kanapy. - I Jimin powiedział, że ten... Że podoba mu się Jungkook i mam go z nim spiknąć.
- Ja nawet tego nie komentuje. - opadły mi ręce.
- A teraz może powiem coś o sobie... - zaczął chłopak, lecz zatkał sobie nagle usta dłonią. - Alien musi iść z siebie wyrzucić drineczka.
- Naprawdę ci się podobam? - spytał jakby zaskoczony Jungkookie. - Nie sądziłem...
- Już przestań udawać, króliku. - prychnąłem rozbawiony. - Logiczne, że własny mąż mi się podoba, nie?
- No weź - szturchnął mnie ramieniem. - Takie zagranie tylko to było.
Zaśmiałem się cicho i podniosłem z kanapy. - Chodź, kosmito. - poklepałem go po plecach. -Do toalety musisz wyrzucić drineczka.
- Ale tego z brzusia? - zapytał chłopak, podpierając się mnie.
- Tak, tego z brzusia. - ruszyłem z nim w kierunku łazienki, gdzie ledwo weszliśmy to mój rówieśnik zaraz podleciał do muszli klozetowej i zaczął wymiotować. - Dokładnie. Wyrzuć wszystko.. - westchnąłem, znów klepiąc go po plecach.
Po paru chwilach Tae skończył wymiotować i mogłem pomóc mu wstać, żeby zaraz zaprowadzić go do drugiego z pokoi gościnnych, gdzie chłopak miał spać z Hoseokiem i Yoongim. Położyłem go na łóżku i okryłem niedbale kołdrą, następnie wracając do reszty przyjaciół.
- Nasz Alien chyba nie wstanie o północy. - opadłem na swoje stare miejsce koło męża.
- Niech odpocznie, ale niepotrzebnie tyle pił, przecież wiedział, że ma słabą głowę - westchnął Yoongi. - Głupio postąpił. Jak jego wujek.
- To się ma w genach. - odparł rozbawiony Hoseok. - Jimin, pijesz głębszego?
- Ta, polej. - pokiwałem głową. - Która godzina?
- Przed dwudziestą pierwszą.
- Serio? - wziąłem kieliszek z czystą wódką. - Co my przez ten czas robić będziemy?
- Potańczmy. - zaproponował Jung. - I napijmy się dużo.
- Już to widzę jak się zataczacie - zaśmiał się Kookie, kręcąc głową. - Ja wam nie pomogę. Nie liczcie na to.
- Mężowi nie pomożesz? - zapytałem rozbawiony, po skrzywieniu się, gdy wypiłem pierwszy kieliszek.
- Nie, naważyłeś piwa to teraz je pij - wzruszył ramionami. - Może się nad tobą zlituję i pozwolę ci spać w łóżku.
- Uuu, Jimin jest na krótkiej smyczy. - zaśmiał się konik. - Nawzajem się sobą zajmiemy. Zobaczysz, damy sobie radę.
- Poradzicie sobie zwłaszcza, kiedy obydwoje będziecie skomleć o tabletkę przeciwbólową - parsknął śmiechem. - Już to widzę.
- Pf, nie będę się o nic prosił. - burknąłem, zabierając whiskey Hoseokowi, żeby sobie nalać.
- Okej - wzruszył ramionami, podnosząc się z kanapy. - Idzie ktoś się ze mną przejść na spacer? Czy mam iść sam?
- Pójdę z tobą. - Jin posłał Jungkookowi uśmiech i podniósł się z mebla. - Nie chce siedzieć z pijanymi ludźmi.
- Ja też nie przepadam za ich towarzystwem - mruknął Jungkook, ruszając do holu. - Może wrócimy na północ. Jak coś to dzwońcie - powiedział jeszcze na odchodne.
- Słyszałeś to? - zwróciłem się do Namjoona, któremu również polałem, tak samo jak Yoongiemu i Hoseokowi.
- No co? - spytał się starszy. - Jin od początku nie lubił towarzystwa pijących, więc nic w tym dziwnego.
- Ale chodzi mi o Jungkooka. Najpierw pozwala mi pić, a potem się z tego wycofuje. Ma okres czy jak. - mruknąłem.
- Może dlatego, że cię kocha i chcę ci zapewnić swobodę - westchnął. - Sam nie powiedział, że będzie. Zresztą wiesz, że jego ojciec dużo pił i ma wstręt do alkoholu.
- Racja. Zapomniałem o tym. - ukryłem twarz w dłoniach. - Ja sam nie lubię pić, ale muszę się upić. Nie mówcie Kookiemu, ale ciągle mam przed oczami to jak się całuje z tym swoim kumplem. - ponownie wlałem sobie do gardła alkohol.
- Nie muszą mi mówić - usłyszałem jego głos. Myślałem, że już wyszedł. - Zapomniałem telefonu. I bardzo cię za to przepraszam - było słychać jak z całej siły nie chce się rozpłakać. Podszedł do swojego miejsca i zabrał urządzenie. - Jeśli ci to pomoże to napij się porządnie. Ale nie miej wyrzutów sumienia - poczułem jak składa na moich włosach delikatny pocałunek. - Przepraszam. Miłej zabawy - i tyle go widziałem. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Naprawdę myślałem, że wyszedł.
- Ty to masz szczęście, Jimin... - westchnął Hoseok, biorąc w dłoń czystą szklankę, w której zmierzał whiskey i wódkę, po czym mi to podał.
Olałem to co zrobił mój przyjaciel, ponieważ zaraz wybiegłem za Jungkookiem z mieszkania, łapiąc go na samym dole klatki schodowej. - Nie płacz. - zgarnąłem go w swoje ramiona. - Kook, nadal nie mam ci tego za złe. Po prostu nic mi o tym nie mówisz, a moja wyobraźnia płata mi figle.
- Co ja mam ci mówić, co? - zapłakał. - Że mimo wszystko mam nadal wyrzuty sumienia? Że czuję się okropnie ze sobą? Mam ci opowiadać ze szczegółami jak to było? Bez problemu, bo nadal mnie to nawiedza po nocach - wypuścił drżący oddech. - Idź i się mną nie przejmuj. Jeśli ma ci to pomóc zapomnieć to napij się i zabaw się dobrze. Dzisiaj są sylwestra.
- Musisz przestać się o to obwiniać... - przyparłem go do ściany i ręką zablokowałem mu drogę ucieczki. Jak przy naszym pierwszym pocałunku. - Kocham cię. Nie jestem na ciebie zły. Nikt cię o nic nie oskarża, bo tego nie chciałeś. - palcami drugiej dłoni ująłem jego podbródek. - Maleństwo, jestem koszmarnie zły na samego siebie. Nie chce, żebyś czuł się z mojego powodu źle. Nie powinieneś mieć przez to wyrzutów sumienia. Jesteś moim najcenniejszym skarbem i chciałbym nam obu wymazać pamięć, lecz to nie możliwe. Jak tak dalej pójdzie to się rozstaniemy, a nie chcę tego. - pocałowałem delikatnie jego usta. - Gdybym tylko dopadł tego Joohyuna to zajebałbym go na miejscu. Nie chce już o tym myśleć. Nie chce wiedzieć, jak cię pocałował. Nie chce wiedzieć, czym smakowały jego usta. Nie chce wiedzieć, czy był lepszy ode mnie. Nie chcę tego wszystkiego wiedzieć, a i tak nie daje mi to spokoju. - oparłem swoje czoło o to jego. - Nie powinienem dopuścić do tego całego incydentu. Jestem za bardzo o ciebie zazdrosny, bo boję cię, że cię w końcu stracę. Ja wiem, że to jest uciążliwe, lecz nic z tym nie potrafię zrobić. Jesteś dla mnie wszystkim.
- Nigdy mnie nie stracisz, uwierz w to wreszcie - wyszeptał, otwierając w końcu swoje przepiękne oczy. - Chcę być tylko z tobą. Nikt tego nie zmieni. To ty najlepiej o mnie dbasz, kochasz mnie najlepiej, najlepiej całujesz, jesteś najlepszym mężem. Kocham cię. Nie mam zamiaru cię opuszczać. Nigdy.
- Więc daj mi się uporać samemu z tym co się stało. - poprosiłem. - A jak tego potrzebujesz to idź do psychologa, żeby ci pomógł z wyrzutami sumienia. Miłość to bardzo delikatna relacja, o którą trzeba dbać. Jak tego co jest między nami nie naprawimy to skończy się rozwodem, a jesteś moją przyszłością. Bez ciebie umrę. Nie potrafię wytrzymać bez twojego uśmiechu czy dotyku całego dnia, kiedy jesteś na uczelni. Nie poradzę sobie bez ciebie. Jesteś dla mnie jak tlen.
- Nie skończymy tego związku, nie ma mowy - musnął moje usta. - Nie chcę tego. Chcę być z tobą już do końca.
- Wiem. - ponowiłem jego czyn. - Dlatego musimy zrobić wszystko by przetrwać ciężkie chwile. Tym bardziej teraz, kiedy mamy ze sobą synka.
- Co? - zdziwił się, ale po chwili zrozumiał. - Masz rację. Zrobimy wszystko.
- Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy to idź do Jin hyunga. Zaraz pewnie odmrozi swój tyłek. - pocałowałem ostatni raz jego usta. - Przyjdźcie przed północą. Chce zatańczyć z tobą ostatni taniec i pocałować cię o północy.
- Jak nie będziesz się potykał o własne nogi to zatańczymy - parsknął śmiechem i poprawił swoją czapkę. - Wrócimy o dwudziestej trzeciej.
- Uważajcie na pijanych ludzi, fajerwerki i petardy. Zaczynają strzelać nawet o dwudziestej trzeciej. - pocałowałem z czułością jego nos. - Jak coś to dzwoń.
- Zaszyjemy się gdzieś może, bo jednak zimno jest - stwierdził, po czym westchnął. - To ja idę. Nie rozwalcie mieszkania. Kocham cię - posłał mi delikatny uśmiech, po czym złożył na moich ustach ostatni pocałunek, a następnie otworzył drzwi od klatki, żeby zaraz z niej wyjść i dołączyć do naszego hyunga.
Westchnąłem głośno pod nosem, patrząc jak drzwi zamykają się za moim ukochanym, po czym schowałem dłonie do kieszeni spodni, ruszając smętnym krokiem po schodach na górę. Naprawdę żałowałem, że chciałem się zwierzyć przyjaciołom. Powinienem trzymać język za zębami i dusić to w sobie. Już nigdy nie popełnię takiego błędu.
- Daj to. - zabrałem Hoseokowi drinka, którego mi zrobił i chciał aktualnie wypić, ale go ubiegłem. - Muszę się ostro upić, ale tak, żeby się nie zataczać. Macie sposób, jak to zrobić?
- Albo to albo to - mruknął Yoongi. - Nie da się zrobić takich cudów. Przykro mi.
- No chyba, że masz klona. - wtrącił się Hoseok, dolewając mi to samo do szklanki.
- Hoseok, tylko w twoim świecie - skomentował to Namjoon. - Jeśli chcesz to się upij. Potem ci włożymy głowę do lodowatej wody i trochę otrzeźwiejesz.
- Dzięki, Joon. - pokiwałem nieco rozbawiony głową, można powiedzieć, że połykając zawartość szklanki.
- Nie żartowałem - dodał, widząc moją minę. - Naprawdę ci to zrobimy.
- Prawdziwa przyjaźń. - zaśmiał się Hoseok. - I Namjoon ma rację. Nawet jak cię przypadkiem utopimy to chociaż próbowaliśmy cię od-alkoholizować
- Chociaż - parsknął śmiechem czarnowłosy. - Mieliśmy dobre zamiary.
- Pij. - wskazałem na kieliszek z wódką, której nie ruszył. - Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Pijecie ze mną, albo wypierdalać do Jungkooka i Jina.
- Już się przecież napiłem, zdążyłem opróżnić jeden, jak poszedłeś - wyznał Yoongi, który wzruszył chwilę później ramionami. - Wszyscy się już napiliśmy. Teraz czekamy na ciebie.
- Już, już. - sięgnąłem po kieliszek w wódką. - Wasze zdrowie.
- Nasze zdrowie - poprawił mnie Namjoon i uniósł na chwilę kieliszek, żeby zaraz wlać jego zawartość do swojej buzi. - Mocne jak cholera.
Sam się skrzywiłem po wypiciu trunku. - Racja. Jak to nas nie powali na nogi to chce zajebistego seksu.
- To ty tego nie chciałeś wcześniej? - spytał się zaskoczony Yoongi. - W sensie Jungkook się przyznał, że chciał...
- Mylisz, że jak się spije to będzie chciał ze mną się kochać? Przecież powiedział, że może nawet z łóżka mnie wyrzuci.
- Powiedział, że jak nie przesadzisz z tego co pamiętam - wzruszył ramionami czarnowłosy. - Czyli więcej lodowatej wody pójdzie w ruch.
- Dzięki. - polałem wszystkim następną kolejkę, a potem kolejną i następną, zataczając przy tym wszystkim wielkie kółko powtórzeń. Piliśmy alkohol, który się nie kończył. Jin i Namjoon naprawdę zrobili wielkie zapasy tego, co było dziwne ze względu na nienawiść najstarszego do picia. No, ale cóż. Było to korzystaliśmy. Było naprawdę z każdym łykiem coraz zabawniej. Zatańczyłem sobie z Hoseokiem i Yoonem, a potem we trzech uczyliśmy tańca towarzyskiego Namjoona, żeby nie dał plamy na ślubie, bo ruszał się, jak wół z pełnym brzuchem. Śmieszne, ale w życiu może wywołać problemy. Przykładem jest właśnie, pierwszy taniec młodej pary.
-----------------------
Nie wiem dlaczego, ale kocha siebie jako pijanego Tae XDDDD
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro