Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 52 ~ Ja błagać nie będę.

Parę dni później, a dokładnie po oficjalnym zakończeniu świąt, całą czwórką wybraliśmy się na miasto. No dobra. Zapomniałem o psie, który nadal nie posiadał imienia. Więc całą piątką ruszyliśmy na zwiedzanie seulskich sklepów, żeby obkupić trochę nowego członka rodzinki, którego Kookie kochał już calutkim sercem. Od tych dwóch dni, szczeniak, był jego oczkiem w głowie. Karmił go, bawił się z nim, głaskał, a nawet raz podsłuchałem jak mu śpiewa! To było takie urocze! Nie żałowałem ani trochę, że tak się namęczyłem, zarabiając pieniądze na tak drogiego psa. Jungkookowi pomógł on bardzo. Psychiczny stan mojego ukochanego był już dużo lepszy. Przynajmniej tak myślałem i posiadałem nadzieję, która nie wygasała. Nie wiedziałem, tak naprawdę, co siedzi w głowie tego artysty.

- Po prostu uważam, że zanim pójdziemy na szczepionkę, mały musiałby dostać w końcu imię. - wymruczałem, wywracając mocno oczami, ponieważ prowadziłem "bardzo" ciekawą dyskusję z pozostałą trójką. - Przyznaj, że mam rację, Joon.

- Masz rację, ale on nawet chyba o tym nie pomyślał jeszcze - zaśmiał się starszy. - Jest za bardzo zaabsorbowany tym szczeniakiem.

- Ale i tak musi wymyślić, jak się ten pies będzie wabił. - westchnąłem, poprawiając pod pachą kolec dla psa, który niosłem. - Jungkook, może ubierz samojeba w jeden z kubraczków, które kupiłeś?

- Zobaczcie jak on drepta! - pisnął, olewając moje pytanie. - A tak, przepraszam. Już ubieram.

- Nawet nie usłyszał jak przekręciłem nazwę rasy tego psa. - zaśmiałem się cicho w kierunku Namjoona. - Kochanie, ubierz mu ten uroczy sweter świąteczny.

- Już - Jungkookie uśmiechał się tak cudownie, że nie można było tego nie odwzajemnić. Był zafascynowany tym psiakiem i dziękował mi na każdym kroku za niego. Wstał nawet wcześniej i zrobił mi śniadanie do łóżka!

- Drogie dziecko, bo swojego psa połamiesz. - odezwał się nagle Jin, który uklęknął koło Jungkooka. Mój mąż nieudolnie starał się ubrać psiakowi ubranko.

- Myślisz, że wymienią nas kiedyś na psy? - zażartowałem w stronę Namjoona.

- Nie wymienimy was na psy - powiedział od razu Kookie. - I nie połamię swojego psa, no daj spokój. Pierwszy raz mam zwierzaka i się dopiero uczę.

- Dlatego ci pomagam. Namjoon to mój zwierzak i nauczyłem się ubierać. Z trudem, ale się udało. - zaśmiał się najstarszy.

- Przepraszam? - mruknął cicho jego narzeczony. Najwyraźniej nie był zadowolony z tego, co powiedział.

- Patrz. Najpierw przez główkę. - oznajmił Jin, zakładając szczeniaczkowi ubranko i zlewając nieco Namjoona. - A dopiero później łapki.

- Dzięki - Jungkookie po tym jak założył na szczeniaka sweterek, podszedł z nim do mnie i dał mi całusa. A raczej kilka. - Cudownie tutaj jest.

- Cieszę się, że mogłem sprawić ci tyle przyjemności. - wyznałem, całując chłopaka w czoło. - Fajnie, że ci się podoba tu.

- A ty jesteś szczęśliwy? - spytał cicho, poprawiając swoją grzywkę. - Mam nadzieję, że tak.

- Tak. Jestem bardzo szczęśliwy. - uśmiechnąłem się ciepło, ale po chwili zwróciłem swój wzrok na szczeniaka, który zaczął do naszej dwójki podskakiwać na tylnych łapkach.

- Weź swojego synka na ręce - zaśmiał się cicho. - I cieszę się, że jesteś szczęśliwy.

- Masz już dla niego imię? - zapytałem, spełniając polecenie młodszego.

- Nie zastanawiałem się nad tym - mruknął nagle zawstydzony. - Przepraszam. Pomyślę.

- Naprawdę? - zaśmiałem się cicho. - Kochanie, nie zauważyłeś, że on nie ma imienia?

- No cały czas nazywałem go słodziakiem, więc nie zwróciłem na to uwagi. Przepraszam.

- To może niech tak się nazywa? Słodziak. Piękne imię. - wymruczałem rozbawiony, poprawiając znów kojec.

- Nie nabijaj się - szturchnął mnie ramieniem. - Wymyślę coś.

- Nie wątpię w to. - oddałem mu szczeniaczka, bo to zagryzanie wargi mówiło samo za siebie, że mój mąż zdążył się stęsknić za psem.

- Akurat chciałem się do ciebie przytulić - wyznał, wydymając dolną wargę. - Ale okej. Jak wrócimy do domu.

- Najpierw trzeba sobie zasłużyć. - uśmiechnąłem się szatańsko i puściłem mężowi oczko.

- Okej, na twój prezent też trzeba zasłużyć, więc się zastanowię czy ci go dam - Jungkookie wytknął mi język.

- Jak będę chciał to sam sobie w końcu wezmę ten prezent. - wzruszyłem ramionami z prychnięciem.

- No, Joonie. Nie wkurzaj się. - do moich uszu dotarł lament Jina. No tak. Namjoonowi nie spodobało się co powiedział o nim narzeczony.

- Nie mam się wkurzać? Nazwałeś mnie zwierzęciem. I do tego, którego ubierasz!

- Wcale w łóżku nie zachowujesz się jak zwierz. - wymruczał najstarszy. - I wcale po seksie nie ubieram na ciebie bokserek i koszulki, bo ci się nie chce.

- Dobra, zwracam ci honor - mruknął Namjoon, wzdychając. - Ale tylko w tej kwestii.

- Nigdy mi honoru nie odebrałeś. - prychnął Jin. - Jestem za sprytny i przypominam, że tylko ja z twoich znajomych potrafię idealnie zrobić twoje ulubione danie. Nie chcesz tego stracić.

- Ciebie nie chcę stracić, a nie tego, że umiesz gotować moje ulubione danie - przewrócił oczami. - Zapominasz, że mam inne priorytety.

- Jesteś uroczy. - zachichotał najstarszy, cmokając usta swojego ukochanego. - Ale moje danie przede wszystkim jest związane ze mną. Chodziło mi o danie dupy, kochanie. Lepszego ode mnie w łóżku nie znajdziesz. - poklepał delikatnie jego policzek i pocałował nos swojego faceta.

- Ty też nie znajdziesz - usłyszałem szept Jungkooka przy swoim uchu, dlatego się spojrzałem na niego. Uśmiechał się najcudowniej na świecie, co tylko rozgrzewało moje serce.

Przełknąłem ciężko ślinę, słysząc jak równie głośno robi to samo Namjoon. Dlaczego ukesie mieli takie fajne sztuczki na swoich seme? Nigdy chyba nie uda mi się tego pojąć. - Może zmieńmy temat tabu. Kiedy mają przyjechać władcy Daegu i Hoseok?

- Dwa dni przed sylwestrem, nie mogą wcześniej - wyznał Namjoon. - Rodzina ich nawiedza.

- Ah, kocham to jak zwinne starcie się udać, że nie działamy na was mocno. - westchnął z uśmiechem Seokjin, łapiąc ukochanego za dłoń.

- Tego nie da się kryć - mruknął jego narzeczony, kręcąc głową. - Jimin próbuje, ale coś mu nie wychodzi.

- Myślałem, że gramy w tej samej drużynie. - warknąłem niezadowolony ze słów starszego. - Mówisz o mnie, a sam się ślinisz gorzej niż buldog.

- Bo gramy, obydwaj ślinimy się na ich widok, ale oni i tak to widzą - powiedział, wzruszając ramionami. - Na nic nasze starania.

- Taka sama sytuacja z seksem. Jak oni mówią, że nie chcą to jasne jest, iż marzą o tym, żeby nas w sobie poczuć. - prychnąłem, klepiąc przyjaciela po ramieniu.

- Chcesz się przekonać o tym? - mruknął Jungkookie. - Są takie dni, kiedy nie mam ochoty na seks, bo mogę mieć zły nastrój. Zaraz możesz się o tym przekonać.

- Ah, tak? Mi też do szczęścia seks nie jest potrzebny. Również możesz się o tym przekonać. - spojrzałem na niego.

- Świetnie - burknął, odchodząc od nas ze szczeniakiem. Musiał się na mnie naprawdę zdenerwować. Mogłem pomarzyć o swoim prezencie urodzinowym w takim razie. No chyba, że dałoby go jakoś udobruchać...

- Brawo, królu idiotów. - odezwał się Seokjin. - Właśnie sam ze swojej głupoty sobie zafundowałeś bardzo długi celibat, syneczku.

- Spróbuj z nim jeszcze pogadać może - zaproponował Namjoon. - Da się to pewnie jakoś wyjaśnić.

- Czy zawsze tylko seme musi być tym wiecznie napalonym? - wymamrotałem w stronę przyjaciół. Wiedziałem, że bez seksu będzie mi trudno i najlepszym rozwiązaniem będzie udobruchanie mojego męża, ale postanowiłem tym razem być twardym. Trzeba w końcu zagiąć stereotypy o tym, że z reguły to ten facet na górze inicjuje wszystkie głębsze zbliżenia. - Nie chce seksu to nie. Ja błagać nie będę.

- Jungkook to raczej osoba, która też nie będzie o to błagać, a mi chodziło o zwykłą rozmowę - mruknął Nam. - I gdybyś to wyjaśnił, łatwiej by było zainicjować jakiekolwiek zbliżenie.

- Nie to nie. Skoro uprawia ze mną seks nie z własnej przyjemności, a tylko i wyłącznie mojej to nie będziemy go uprawiać. Postanowiłem. - wzruszyłem ramionami. - Poza tym ma teraz psa. On się zajmie nim, a ja poszukam dobrze płatnej pracy, żeby móc się wyprowadzić z domu teściów. Naprawdę mam tego wszystkiego dość. Niepotrzebne mi kolejne sprzeczki z Jungkookiem. Po prostu nie ma seksu i koniec tematu. Przynajmniej wasze uszy sobie odpoczną w sylwestra.

Po krótkiej chwili, poczułem jak ktoś mnie zaczyna ciągnąć mocno za rękaw, żebym za nim poszedł. Na początku się przestraszyłem, ale potem zobaczyłem kto to. Jungkook.

- Przepraszam za moje zachowanie - powiedział skruszony, zajmując miejsce na ławce. Mogłem zauważyć, jak bardzo mu się trzęsą dłonie. - Denerwuję się łatwo przez to, że niedługo musimy wracać, a ja niedługo po tym, mam egzaminy. Są dni, kiedy faktycznie nie mam humoru i posiadam zero chęci. Jednak skutecznie szybko to zmieniasz. Nie chcę, żebyś myślał, że jestem ciągle napalony. To jest zawstydzające. I uprawiam seks, żeby było nam przyjemnie. Nie tylko tobie.

- Jungkook... - westchnąłem, zabierając z jego rąk szczeniaczka, ponieważ mały był wystraszony przez trzęsące się dłonie mojego męża. - Radzisz sobie świetnie na studiach, dużo się uczysz, więc jakoś zdasz te egzaminy. - wolną dłonią złapałem go za udo, które zacząłem gładzić. - Nie stresuj się. Jesteś mądry i utalentowany. Każdy to widzi i ci zazdrości, więc to jest pewne, że dasz sobie jakoś radę. - musnąłem ustami jego policzek. - A jeżeli chodzi o seks to nie musimy go uprawiać, gdy nie masz humoru. Wystarczy powiedzieć, że nie chcesz, a do niczego nie dojdzie. Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać.

- Przepraszam - wyszeptał, spoglądając na mnie nieco przybity. - Nie powinienem się tak denerwować.

- Nie przepraszaj. - posłałem mu ciepły uśmiech. - Rozumiem przez jaki stres przechodzisz. Będę cię wspierał niezależnie od tego czy to coś poważnego czy wręcz przeciwnie.

- Kocham cię - mruknął, opierając się o moje ramię. - Bardzo mocno. Dziękuję.

- Ja ciebie też kocham. Ponad wszystko. - objąłem go ramieniem, czując jak pies siada mi na nodze.

- Idziemy już do domu? Zmarzłem trochę, maluch też - spytał się po dłuższej chwili ciszy. - Chcę się poprzytulać pod kocem.

- Musimy najpierw znaleźć Namjoona i Jina. - przypomniałem o chłopakach. - Potem możemy pójść do domu.

- Nadal tam stoją... I się miziają - wyznał z małym uśmiechem. - Cieszę się z ich szczęścia.

- Nie jest ci przykro, że moje oświadczyny były kompletnie inne? - zapytałem młodszego, stawiając na ziemi pieska.

- Były idealne - stwierdził. - Mimo że zupełnie się nie spodziewałem, że kiedykolwiek mi się oświadczysz. Pod każdym względem były idealne.

- Ale jednak. Wiem, że uwielbiasz jak jest romantycznie. Tego niestety zabrakło podczas naszych oświadczyn. - westchnąłem ciężko, wstając z ławki.

- Kochanie, nie mów tak. Myślisz, że nie było romantycznie i się mylisz, bo było bardzo. Spontanicznie, ale pozwoliłeś mi cię uratować i przy okazji, sprawiłeś, że stałem się dla kogoś najważniejszy. Nie ma bardziej romantyczniejszej rzeczy.

- Skoro tak mówisz... - uśmiechnąłem się delikatnie, zaraz podając swojemu chłopakowi dłoń. - Idziesz?

- Za tobą zawsze - odwzajemnił ten gest, wstając z ławki i kiedy to zrobił, od razu splótł nasze dłonie ze sobą, a następnie mocno ścisnął.

- Proszę. - podałem mu smycz, na której był jego szczeniak.

- Nie - cofnął moją dłoń. - To jest nasz syneczek. Zajmiemy się nim wspólnie.

- Kupiłem go dla ciebie. - uniosłem zdziwiony brew. - Mały jest twój.

- Mały jest nasz - poprawił mnie z uśmiechem. - Należy do naszej rodziny.

- Synek? - posłałem mu głupkowaty uśmiech.

- Nie myśl sobie, że go urodziłem - zaśmiał się pod nosem. - Aż takich umiejętności to ja nie mam.

- No wiem. Po części to fajne, bo możemy się kochać bez prezerwatywy, ale fajnie by było mieć z tobą biologiczne dziecko. - pocałowałem go w policzek.

- Dla ciebie to nawet mógłbym zajść w ciążę - wyznał rozbawiony. - Ale nie wiem, czy mógłbyś to znieść.

- Zniósłbym wszystko dla dziecka, które jest za równo twoje, jak i moje. - musnąłem ustami jego czoło.

- Jesteś przekochany - uśmiechnął się rozczulony moimi słowami. - Cudowny i mój.

- Nie muszę potwierdzać tego, że jestem twój, bo obrączka mówi sama za siebie. - spojrzałem na nasze splecione dłonie, ponieważ na tej mojej błyszczała obrączka. Jungkook miał swoją na drugiej dłoni, w której trzymał trzy reklamówki z rzeczami dla pieska.

- I jestem z tego naprawdę dumny, Jimin-ah - westchnął z uśmiechem. - Że mnie zechciałeś.

- Chciałem tylko ciebie od samego początku, kiedy zacząłem z wami pisać. - wyznałem cicho i spokojnie. - Jestem pewien, że widząc moje zdjęcie bez koszulki się zapowietrzyłeś.

- Przyznam ci rację - zagryzł wargę, kiwając głową. - Trudno by nie było.

- Nadal tak jak wtedy pociągają cię moje tatuaże? - zapytałem, głaszcząc kciukiem jego dłoń.

- Jak cholera - przyznał rozbawiony. - Dlatego nie mogę się powstrzymać czasami jak chodzisz bez koszulki.

- Dobrze o tym wiedzieć. - skróciłem smycz, widząc dużego psa, który zaraz miał koło nas przejść. - Może jednak moje plemniki są tak mocne, że ciebie zapłodnię?

- Żyj marzeniami, kochanie - parsknął śmiechem. - Chciałbym mieć z tobą dziecko, ale to biologicznie niemożliwe.

- Eh, szkoda. - pokręciłem głową, poprawiając po raz kolejny ten kojec. Irytacja z tego powodu rosła. - To adoptujmy.

- Taki był zamysł, ale jak skończę studia, w porządku? - spytał niepewnie. - Chcę być w domu, jak adoptujemy naszą księżniczkę.

-Jasne. Nigdzie mi się nie spieszy. Poczekam te trzy lata. - oznajmiłem bez pretensji.

- Kocham cię - wyszeptał, posyłając mi swój cudowny, szeroki uśmiech. - Bardzo.

- Kocham cię mocniej. - uniosłem kącik ust do góry, przez co pod moim nosem wykwitł pół uśmiech.

- Nie mam ochoty się o to kłócić, więc ty uważaj jak chcesz - ścisnął nasze dłonie, uważając pod swoje nogi.

- No i fajnie. - uśmiechnąłem się triumfalnie, następnie zaczynając rozmawiać ze swoim mężem o szczeniaku, który szczeknął słodko, doszczętnie tym czynem zajmując myśli Jungkooka. Naprawdę się cieszył z tego psa, a mi samemu sprawiał radość jego szczery uśmiech. Byłem sobie wdzięczny, że tyrałem jak wół na to zwierzątko. Jedna z najlepszych decyzji jakie w życiu podjąłem.

Parę godzin później wróciliśmy do domu całą piątką (wliczając szczeniaczka). Od razu Jin i Jungkook zajęli się przymierzaniem i podziwianiem ubranek na białej kulce. Obaj tak piszczeli, że ja i Namjoon ledwo powstrzymywaliśmy się od śmiechu, ale obaj nie zaprzeczymy, że bardzo obaj nas rozczulali. Miło było w takiej przyjemnej atmosferze posiedzieć z przyjaciółmi. Dodatkowo tego wieczora udało mi się zapisać w książeczce szczepień imię psiaka. Jungkookowi mały spodobał się bardzo w pięknym kubraczku, kupionym w malutkim sklepie "Miriam", tak samo jak buciki do pary. Mój ukochany był tak tym zachwycony, że nazwał psa "Miri", żeby pamiętać, gdzie się udać w Seulu po nowe rzeczy dla pieska, a może i nawet znaleźć taki sam sklepik u nas w Busan. Szczerze mówiąc to imię bardziej by chyba pasowało dla suczki, lecz spodobało mi się. Tylko oby Kookie nie kupował mu od teraz różowych ubranek czy zabawek czy szelek i smyczy. No cóż. Chciał mieć córeczkę. Nie zdziwiłbym się, gdyby jednak takie coś miało miejsce.

-------------------------------

No to może spóźnione, ale lada chwila rozdział z sylwestrem xd

Pojawi się może jeszcze dziś albo dopiero jutro. Zależy jak moje samopoczucie ;;;

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro