Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 49 ~ Mikołaj w tym roku będzie łaskawy...

Uwierzcie mi albo nie, ale było mi naprawdę wytrzymać te dwa tygodnie do świąt. Nie mówiłem nic Jiminowi, że jednak myślę o tym prezencie, bo nie chciałem wyjść na jakiegoś idiotę, ale byłem naprawdę ciekawy! No co może być czymś białym, małym i czymś co mi się spodoba. Ten ostatni warunek był raczej najłatwiejszy do spełnienia, bo nie byłem wybredny jeśli chodzi o prezenty. No chyba, że ktoś podarowałby mi książkę powiązaną z naukami ścisłymi. Wtedy szczerze wątpię, że coś takiego bym trzymał długo w swoim pokoju.

Oprócz tego prezentu był też wyjazd do Seulu. Całą drogę byłem przyklejony do szyby i podziwiałem widoki. No oczywiście oprócz tych momentów, kiedy spoglądałem na rozbawionego Jimina albo dawałem mu buziaczki, kiedy stawał na czerwonym świetle. Tego się nie dało powstrzymać.

Czułem się jak małe dziecko, które zobaczyło coś po raz pierwszy w życiu i pokochało je od razu. W sumie to skrócony opis mojej osoby w momencie wjazdu do miasta. Zaczynało się robić ciemno i to dodawało uroku widokom, które mogłem zauważyć. Kolorowe szyldy, ogromne wieżowce... Uwielbiałem spokój, ale dla tego miasta byłem zdolny pokochać i harmider.

- Nie wiem jakim cudem jestem taki rozbudzony - powiedziałem do Jimina, kiedy zajmował miejsce na jednym z parkingów. Było to niedaleko mieszkania Jina i Namjoona, więc nie musieliśmy długo nosić naszych torb. Na szczęście! - W innej sytuacji byś musiał mnie budzić wodą.

- Wolę pocałunki. Wiem, że sprawia ci to o wiele większą przyjemność niż zimna woda. - wymruczał skupiony na dobrym zaparkowaniu. - Jak cie się podoba Seul przez szybę?

- Przecież wiesz, że bardzo - odparłem, poprawiając się na siedzeniu. - Śmiałeś się, że mój policzek wygląda jak zgnieciony gniotek, kiedy się obserwowałem.

- Ale bardziej od Busan? W sensie czy stolica podoba ci się bardziej? - zagadnął mnie ze spokojnym uśmiechem, a zaraz potem wyłączył silnik auta.

- Myślę, że bardziej Busan, ze względu na morze i spokój - stwierdziłem. - Tutaj miałbym problem się dostosować. To jest za duże miasto.

- Przecież Busan to równie duże miasto. - dłoń Jimina znalazła się nagle na moim udzie, gładząc je delikatnie. - Ale znamy je całkiem dobrze, więc racja. Tutaj trudno by się było odnaleźć.

- Zresztą mam sentyment do tego miasta przez to, że ciebie tam spotkałem - posłałem mu delikatny uśmiech. - I Junghyun jest tam pochowany. Nie mogę opuścić Busan.

- Nigdy bym nie kazał ci tego zrobić. Zostaniemy tam nawet na zawsze. Chociaż lubię takie podróże po Korei. - wyznał, przysuwając się nieco bliżej mojej twarzy aż poczułem jego ciepły oddech, który sprawiał mi przyjemne uczucie ciepła. - Kocham cię. - mruknięcie wydostało się z jego ust, a następnie przywarły one delikatnie do moich z dłonią, która wplątała się niezauważalnie w kosmyki moich włosów.

- Ja ciebie też - wyszeptałem, uśmiechając się pod nosem, kiedy odsunął się na milimetr, może dwa. - Cieszę się, że ciebie mam.

Uśmiech mojego męża się poszerzył, a następny słodki pocałunek został skradziony z mych warg. - Dobra. Mogę tak cię całować bez przerwy, ale musimy iść do Namjina. Pewnie starszy już nas wypatrzył z okna.

- To chodź - odpiąłem swoje pasy, chociaż tak naprawdę też nie chciałem wychodzić z samochodu. Było ciepło i do tego dostawałem swoje ulubione całusy. - Wieczorkiem będziesz mógł dalej mnie całować. Obiecuję.

- Nie musisz mi tego obiecywać. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że nie obejdzie się bez czułości pomiędzy mną i tobą. - mężczyzna po wyjściu z samochodu, otworzył bagażnik, żeby wyciągnąć z niego nasze rzeczy. - Szkoda, że nie będzie Tae, Hoseoka i Yoongiego, ale mają swoje rodziny, więc to zrozumiałe.

- Zadzwonimy do nich jutro, żeby złożyć im życzenia - wyciągnąłem ze swojej torby czapkę Mikołaja, którą zaraz założyłem na głowę. - Jak odbiorą, oczywiście.

- Przecież i tak, Mikołaju, musisz im podarować prezenty. Jak nie odbiorą to dostaną węgiel pod choinkę. - poczułem ciepłe usta Jimina na swoim czole.

- Nie będę taki okrutny - zaśmiałem się cicho, zabierając swoje rzeczy. - Mikołaj w tym roku będzie łaskawy i każdy dostanie prezent.

- Ja nawet podwójny... - powiedział uradowany Jimin. - Zgadnij kto chce w końcu po powrocie do domu wykorzystać swój prezent urodzinowy...

- No trochę minęło - przyznałem rozbawiony. - I w dobrym czasie go wykorzystujesz, skoro dostaniesz dwa.

- Będę uprawiał miłość z chłopakiem przebranym za renifera. - wyznał z zagryzioną wargą, po chwili się oddalając, żeby zabrać sprawnie wszystkie torby.

Pokręciłem tylko głową z uśmiechem, bo mój ukochany zdecydowanie miał ciekawe pomysły...

Zaraz dogoniłem go, ale nic nie powiedziałem na ten jego pomysł. Nawet dla mnie wydawał się fajny, więc nie miałem żadnych ale. Zresztą obiecałem sobie, że pozbędę się wszelkich zahamowań jeśli chodzi o tą kwestię. Powoli, ale dam radę.

- Dzień dobry wieczór! - krzyknąłem radośnie, wchodząc do mieszkania Jina oraz Namjoona. Powiedzieli przez domofon, że mamy wchodzić, więc wchodzę!

- Hej, syneczki! - Zaraz podbiegł do nas z uśmiechem Jin, który zgarnął mnie w swoje ramiona. Był ubrany w śmieszny czerwony sweterek z bałwankiem. Urocze! - Wesołych świąt!

- Wesołych świąt wzajemnie - oddałem uścisk pomimo przeszkadzającej trochę torby, ale przytulas ważniejszy. - Gdzie Namjoon?

- Tu jestem - usłyszałem głos mojego hyunga, który zaraz również mnie przytulił. - Fajnie, że jesteście.

- Nie odpuścimy przecież świąt z rodzicami. - zaśmiał się mój mąż, który zamknął za sobą drzwi. - Hej wam.

- Zrobiliśmy wam kakao z piankami, żebyście się czegoś ciepłego napili - odparł Namjoon. - Kolacja będzie trochę później. Chyba, że już chcecie coś zjeść.

- Pianki - uśmiechnąłem się szerzej, odkładając na chwilę torbę, żeby ściągnąć z siebie płaszcz oraz buty. - Gdzie możemy zostawić swoje rzeczy?

- W pokoju gościnnym. Namjoon was zaprowadzi, a ja wracam do kuchni zanim coś się stanie. - oznajmił uśmiechnięty szeroko Jin.

- W takim razie chodźcie - mruknął Nam, który rozbawiony pokręcił swoją głową na słowa swojego chłopaka. Ruszył zaraz wzdłuż korytarza i wszedł do jednego z pokoi, więc podreptaliśmy z Jiminem za nim. Pokój gościnny wyglądał jak sypialnia. Taka wow bardzo. - I jak wam się podoba? Jest okej?

- Wyluzuj, hyung. Mamy własną sypialnię. Jak wy do nas przyjeżdżacie to musicie się gnieździć po parę osób. Mi pasują takie luksusy. Gdyby każdy hotel byk tak dobry i darmowy. - westchnął teraz już czerwonowłosy facet. Mój facet. - W ogóle jak ci się podoba mój kolor, "tato"?

- Pasuje ci - stwierdził. - Fajnie, że czegoś nowego spróbowałeś i pewnie wyszło ci to nawet na rękę.

- Pastelowa czerwień podbiła moje serce, a do tego to ulubiony kolor Jungkooka, więc przed uczelnią, gdy mnie zobaczył, prawie doszło do stosunku płciowego, ale przerwał nam mój brat. - westchnął zawiedziony tym faktem.

- To był atak na moje serce - zaśmiał się. - Naprawdę wygląda za dobrze.

- Mówiłem, że nigdy nie wiadomo co mi do głowy strzeli. - śmiech mojego małżonka szybko przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Uwielbiałem, gdy się śmiał.

- Dam wam czas na rozpakowanie się - odparł Namjoon. - Jak skończycie to po prostu przyjdźcie do salonu. Jin pewnie zrobił jednak kolację, więc sobie coś zjecie po podróży - oznajmił, podchodząc do drzwi. - Nie rozrabiajcie za dużo - powiedział zanim wyszedł.

- Czy każdy z naszych znajomych myśli, że my tylko cały czas uprawiamy seks?

- Zdarzają się przecież przerwy - zażartowałem. - Nie przejmuj się tym. Oni cieszą się, że jesteśmy w szczęśliwym i udanym związku. To tyle.

- Zazdrośnicy. - prychnął rozbawiony.

- Ej - szturchnąłem go ramieniem. - Nie mów tak. Oni też są w szczęśliwych związkach. Oprócz Hoseoka.

To wydawało mi się bardzo smutne, że jako jedyny z naszej paczki nie miał kogo obdarzyć głębszym uczuciem i ze wzajemnością, ale wiedziałem, że to jest tylko kwestia czasu aż się to zmieni. W końcu Hoseok był fajnym facetem. Czasami miał swoje odpały, ale każdy je miewał. On trochę częściej niż inni, lecz to nie wykluczało pewnej rzeczy. Hoseok zasługiwał na drugą połówkę.

Szybko wypakowaliśmy swoje rzeczy do jednej z szaf i zeszliśmy na dół, żeby coś jednak przekąsić. Po takiej długiej podróży to nic dziwnego, że miałem ochotę na wszystko, co było na stole, ale wiedziałem, że to też zasługa Jina, który spisał się wspaniale. Jedzenie wyglądało smakowicie i do tego też tak smakowało. Byłoby wszystko w porządku dopóki Jimin w trakcie kolacji, a raczej pod jej koniec, zerwał się nagle z krzesła. To wydało mi się bardzo dziwne.

- Namjoon, nie pisałeś mi, że musisz podjechać do Hoseoka, bo coś u was zostawił ważnego? - odchrząknął. - Jedziemy?

- A tak - Namjoon pokiwał głową i w przeciwieństwie do mojego męża, wstał spokojnie ze swojego krzesła. - Będę za niedługo, okej? - mruknął, całując Jina w głowę.

- Tylko ostrożnie.. - wymruczał cicho Jin, uśmiechając się lekko pod nosem. - Wiem jaki jest Jimin, więc może lepiej ty prowadź.

- Nie będę przecież jeździł jak wariat... - westchnął ciężko mój mąż, czule całując mój policzek. - Kocham cię.

- Ja też cię kocham i wracaj szybko - wyszeptałem, muskając jego usta. - Jestem zmęczony i potrzebuję przytulanki - uśmiechnąłem się lekko, przeczesując jego włosy. Były cudowne.

- Wrócimy zanim się obejrzyjcie. Obiecuję. - starszy posłał mi uśmiech i skinął głową do Namjoona w stronę drzwi. - Bądźcie grzeczni. - dodał na odchodne.

- Zawsze - zaśmiałem się tylko, a mój ukochany pokręcił głową i poszedł z Namjoonem do małego holu, żeby się ubrać w cieplejsze rzeczy.

- Ty też masz wrażenie, że wcale nie jadą do Hoseoka? - spytałem, spoglądając na swojego hyunga.

- Namjoon i Jimin jadą do Hoseoka. - prychnął. - A ja nie lubię gotować. - zaśmiał się. - To jasne, że nasi kochankowie kłamią jak z nut.

---------------------------------

Jak pięknie się złożyło ^^ Święta u Jikooka i święta w realu ^^ 

Jeszcze raz życzymy góry prezentów!

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro